Wszystkie dzieci nasze som
Jak pamiętacie, wpis z zeszłego tygodnia dotyczył matek, które pojawiają się w grach wideo. Korzystając z tego, że dziś przypada Dzień Dziecka, postanowiłem pójść za ciosem.
Dziwnym trafem, pierwszą serię gier, która przyszła mi do głowy w tym temacie są Pokemony, Przecież protagonistą(ką) chyba każdej z gry tej serii (grałem tylko w REDa i GO, więc mogłem przeoczyć jakiś wyjątek :P) są nastolatki, które dostają do wyboru jednego stworka z trzech i muszą dokonać niemożliwego – zebrać wszystkie Pokemony dla jakiegoś profesora. Plus walczyć w jakiejś lidze z dorosłymi trenerami. Do tego dochodzą przemieszczający się po okolicy inny „łapacze Pokemonów” w wieku wszelakim, jakiś rodzaj mafii oraz przewijający się gdzieś tam rywal. Ten ostatni, wbrew pozorom, ma najczęściej najbardziej przechlapane. Bo nie dość, że musi być o krok przed Bohaterem to jeszcze jego własny dziadek nawet nie pamięta jego imienia. W sumie to jestem ciekaw ile takich dzieciaków nigdy nie wraca do domu?
Głębiej nad tym myśląc, doszedłem do wniosku, że w wielu „dużych” grach albo dzieci nie ma w ogóle (np. w serii GTA) albo są w jakiś sposób zabezpieczone przed działaniami gracza (np. nieśmiertelnością). Oczywiście, istnieją wyjątki od tej reguły – na przykład w BioShock „Little Sisters” są źródłem substancji „ADAM” i od decyzji gracza zależy czy będzie pozyskiwał mniej, ratując przy tym dziewczynki, czy wysysał wszystko kosztem ich życia.
Ale, warto tu pochylić się nad czymś jeszcze – „dzieci” nie ma sensu brać dosłownie i skupiać się tylko na najmłodszych. Przecież dorośli też są dziećmi swoich rodziców, prawda? I tu jest o wiele ciekawiej. Taki Ezio – poznajemy go jako noworodka i rozstajemy się z nim, gdy jest już „w latach”. Jego ojciec odgrywa ważną role na początku „dwójki”, plus zemsta za jego śmierć jest motorem napędowym tej części”. Z kolei matka doznała szoku po śmierci męża i dwóch synów. Ezio, jak na dobrego syna przystało, nie tylko pomścił śmierć ojca, ale także pomógł matce w odzyskaniu równowagi psychicznej.
Z drugiej strony jest na przykład Aldo Trapani. Najpierw na jego oczach zabijają mu ojca, a potem matka załatwia mu fuchę u samego Vito Corleone. Szkoda tylko, że te wątki zostają porzucone praktycznie na samym początku gry. Przyznam, że choć przeszedłem The Godfather: The Game kilkadziesiąt razy to jakoś nigdy nie odczuwałem, że moja postać dokonuje zemsty czy wypełnia wolę matki.
Jakby jednak się tak głębiej zastanowić to, poza pewnymi wyjątkami, bohaterowie gier z reguły nie mają żadnych rodziców. Ot, pojawiają się znikąd, bez historii i bez przeszłości. A niekiedy i bez imienia. Ale najwyraźniej w niektórych światach to normalne :).
A może Wy macie jakieś ulubione przykłady dzieci z gier?
Do zobaczenia za tydzień!