Sequel lepszy od oryginału

Nie wiem na ile jest to reguła, ale zwykle kontynuacje są lepsze od oryginału. "Ojciec chrzestny", "Kiler", "Gothic"...
W przypadku recenzowanego dziś anime As a Reincarnated Aristocrat, I'll Use My Appraisal Skill to Rise in the World też tak jest - choć, w sumie, i tak szału nie ma. Poprzednim razem napisałem, że liczę, iż 2 sezon będzie lepszy. I to okazało się być prawdą. Postacie nabrały nieco charakteru, fabuła wygląda nieco lepiej... Jest jednak sporo "ale", jednak o tym za chwilę.
Powroty
Postacie znane z poprzedniego sezonu praktycznie się nie zmieniły. Znowu zatem mamy Arsa (czyli tytułowego "zreinkarnowanego") i jego świtę, której nie widzę sensu opisywać. Jedyną rzeczą, którą zauważyłem u protagonisty jest całkowity brak odniesień do poprzedniego życia. Zatem, nadal nie wiem czemu to musi być isekai...
Jeśli chodzi o pozostałe postacie to chyba najbardziej błyszczą powracajacy władcy krain. Sprzymierzeńcy Arsa zostali przedstawieni całkiem sensownie, ich wątki są nieźle poprowadzone. Nie ma się tu za bardzo czego przyczepić.
O wiele gorzej wypadają antagoniści. Choć tak naprawdę na to miano zasługuje tylko jedna postać - brat "geniusza strategii", który też jest "geniuszem strategii", choć takim gorszym. Z grubsza przypomina typowego złego "z drugim dnem", który gra w szachy 5D z całym światem, choć na stole leżą bierki.
Zalety
Jednak zanim zacznę marudzić, muszę napisać co mi się podobało. Przede wszystkim w końcu został nam pokazany nieco większy fragment świata. Do tego twórcy pokazali dużo lepiej i bardziej zrozumiale sytuację polityczną na kontynencie. Na plus jest też to, że w przeciwieństwie do sezonu 1, "szczucie cycem" ograniczono praktycznie do zera. I dobrze, bo taka zagrywka była niska i nie pasowała tutaj.
Z zalet mogę wymienić też to, że Ars nie jest już aż tak irytujący. Nadal zachowuje się jak idiota, ale przynajmniej nie aż taki jak wcześniej. Do tego jego moc uzyskała upgrade, choć jego potencjał jeszcze nie został w pełni pokazany. Może w sezonie 3?
Ostatnia rzecz zdecydowanie na plus to pokazanie wojny jako niebezpiecznej. Wprawdzie giną na niej bezimienni ludzie, ale jednak mieli swoje rodziny, przyjaciół, plany...
Naiwniacy
Kłopot w tym, że ta "groza wojny" jest tak na pół gwizdka. Dobrze, że w ogóle się pojawia, ale naprawdę dotyczy jedynie postaci, które nas nie obchodzą. Najgorsze, że w pewnym momencie twórcy wprowadzili postać, która mogła spokojnie zginąć (bo jakoś się do niej przywiązaliśmy, ale bez przesady) - niestety, nie zrobili tego.
Sporym problemem jest też ogromna naiwność planów Arsa i jego popleczników. Strateg ze mnie żaden, ale te plany w żadnym świecie nie miały prawa się udać. Twórcy jednak zamiast dać lekki plot armour, wyposażyli główne postacie w falloutowy plot Hellfire power armor. Jest to niby jakiś pomysł, ale na dłuższą metę prowadzi do powielania motywów i rosnącego wrażenia „czy scenariusz pisało dziecko?”.
Na koniec dodam, że motyw isekai został w drugim sezonie niemal całkowicie porzucony. Nie wiem zatem po co się w ogóle pojawił… Nadal uważam, że twórcy po prostu chcieli popłynąć na fali popularności tego gatunku – ale niezbyt dobrze im to wyszło.