Hydrophobia
Zaoferowana w ramach usługi Games with Gold "Hydrophobia" ukazała się oryginalnie jeszcze na konsoli Xbox 360. Obecnie tytuł dostępny jest jednak również dla posiadaczy dwóch następnych generacji xboxów w ramach usługi wstecznej kompatybilności. Czy jednak warto dziś zagrać w grę sprzed 12 lat, która już w chwili swojej premiery zebrała od recenzentów i graczy sporo batów?
"Hydrophobia" to pod kątem mechaniki rozgrywki sztampowa do bólu gra akcji z widokiem zza pleców bohatera, a żeby być bardziej precyzyjnym- bohaterki. Bowiem gracz tym razem wcieli się w kobiecą postać. Akcja gry osadzona jest w niedalekiej przyszłości. Nasza bohaterka jako jedna z niewielu ocalałych próbuje przeżyć na okręcie zaatkowanym przez bezwzględnych terrorystów. Mkniemy do przodu liniowymi korytarzami pokonując przeszkody i zwalczając tabuny wrogów. Nie byłoby w tym absolutnie niczego unikatowego gdyby nie jeden choć bardzo istotny aspekt. Okręt tonie i przedziera się do niego coraz więcej wody. I to właśnie woda jest tak naprawdę główną bohaterką gry. Co jakiś czas kolejne pomieszczenie jest zalewane, a gracz musi poruszać się w nietypowym środowsku często brodząc w wodzie po same kolana. W chwili premiery (2010 rok) fizyka wody robiła spore wrażenie. Faktycznie czuć różnice gdy nasza bohaterka porusza się w zalanym pomieszczeniu brodząc w wodzie po kostki, a sytuacją gdy poziom wody znacznie wzrasta. Równiez efektownie prezentowały się kolejne sekwencje niszczenia okrętowych konstrukcji przez napierające fale wody. Niestety w tej kwestii nie obyło się bez technicznych wpadek. Gra nie była wysokobudżetowym tytułem AAA co niestety widać gołym okiem. Bardzo często zdarzają się bugi, a woda nie do końca zachowuje się zgodnie z wszelkimi prawami fizyki. Ambicje twórców nieco rozjechały się z budżetem, który nie był obłędnie wysoki. Nie są to błędy, które w rażący sposób psułyby rozgrywkę. Niestety jednak bardzo często dają o sobie znać pokazując, że "Hydrophobia" ma ambicje być efekciarskim akcyjniakiem, którym niestety przez ograniczenia finansowe nie jest.
A jak prezentuje się gra po ponad dekadzie od swojej premiery. Od strony graficznej gra z całą pewnością nie zachwyci już dzisiaj nikogo. Na szczęście jednak oprawa audiowizualna nie zestarzała się na tyle by stanowiła ona próg zaporowy do zapoznania się z tym tytułem dla osób, które wychowały się na poprzedniej generacji konsol. Pod kątem rozgrywki niektórych może odrzucić jednak sztywny model poruszania. Już w chwili premiery sterowanie było dość mocno krytykowane. Z biegiem czasu ten aspekt gry zestarzał się znacznie bardziej niż sama grafika. Animacje ruchu bohaterki są pokraczne, a skoki jakie wykonuje przypominają bardziej ruchy skaczącej żaby niż wysportowanej bohaterki. Wreszcie dla wielu osób minusem może być czas rozgrywki. Całość da sie skończyć raptem w 4 godziny i to przy niespiesznym tempie gry.
Czy warto więc dziś dać szansę "Hydrophobii"? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. To nie jest z całą pewnością zła gra. Może zapewnić wiele frajdy zwłaszcza osobom lubiącym proste liniowe gry akcji. Trudno nie zauważyć jednak jej mankamentów. Napewno ząb czasu nagdryzł tę grę choć nie do tego stopnia by była niegrywalna. Największy problem jaki od zawsze towarzyszł tej grze, dziś uwidacznia sie jeszcze bardziej. Otóż na każdym kroku widać ogromny potencjał na stworzenie efektownego akcyjniaka, który wywoływałby opad szczęki u żądnych adrenaliny graczy. Potencjał ten często był nierealizowany albo przez ograniczenia budżetowe albo ograniczenia samej technologii z okresu końca pierwszej dekady XXI wieku. Tym bardziej więc tytuł ten jak mało, który zasługuje na porządny remake, który jednocześnie byłby swoistym benchmarkiem możliwości konsol nowej generacji. Pomarzyć można... Choć być może pojawienie się gry w usłudze Games with Gold nie jest przypadkowe...