Recenzja: eFootball 2022 (PC, Xone, XSX, PS4, PS5, iOS, Android)
Oba tytuły często szły łeb w łeb i był swoimi największymi rywalami pchając siebie nawzajem do przodu.
A może te czasy już bezpowrotnie minęły?
WAŻNE! Wpis pochodzi z mojego bloga na platformie blogspot a screeny z mojej własnej rozgrywki.
eFootball 2022 jest długo wyczekiwanym następcą znanego i uwielbianego Pro Evolution Soccer od Konami.
Gry ,która zrewolucjonizowała pewne aspekty symulatora gry piłki nożnej niemniej patrząc na to co robiło Konami przez ostatnie lata czy to z Hideo Kojimą czy też z niektórymi IP byłem bardzo niespokojny o to co może się stać z naszą piłką nożną.
I tak oto ziścił się mój i czuje ,że nie tylko mój koszmar związany z tą marką, którą lepiej chyba było zostawić w spokoju i dać jej umrzeć niż patrzeć jak staje się czymś czym możemy straszyć dzieci po nocach.
Patrząc na to z dystansu Konami ma pewien dar do rujnowania tego co ludzie kochają i próby wyciśnięcia ile się da, spójrzmy chociaż na Metal Gear Survive, coś co obok Metal Geara nawet nie powinno pojawiać się w jednym zdaniu.
“Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym”
Kiedy na początku zobaczyłem ,że eFootball będzie grą f2p z możliwością wykupienia pozostałych trybów gry nie powiem, ucieszyłem się.
Możliwość pogrania w piłke nożna ze znajomymi bez potrzeby kupowania kolejnego tytułu zawsze była, jest i będzie zachęcająca jednak za tym musi iść gra w ,której będziemy chcieli spędzić więcej czasu niż połowę meczu.
Gra sama w sobie waży niecałe 32gb co nie jest złym wynikiem i to chyba jedyny plus jaki potrafię znaleźć.
Krótko po pierwszym odpaleniu gry pojawił się pierwszy sygnał ,że coś może być jednak nie tak tzn na ekranie początkowym po naciśnięciu “A” (na konsoli sony X) gra praktycznie się wykrzaczyła dwukrotnie i cofnęła mnie do głównego hub’a konsoli.
Nie tak łatwo mnie zniechęcić bo jak to się mowi do trzech razy sztuk i tak oto za trzecim razem super, udało mi się przebrnąć przez ekran startowy i powitał mnie komunikat ,że teraz oto będzie rozegrany mecz próbny przed ,którym dostałem krótkie objaśnienie klawiszologii.
Jest to o tyle istotne ,że jeśli ktoś grywa w Fife jak np ja to praktycznie leci pamięcią mięśniową i nie myśli co ma nacisnąć bo palce robią to same tutaj potrzeba chwili ,żeby się przyzwyczaić co jednak nie jest aż tak problematyczne.
“Pierwszy gwizdek”
Pierwszy mecz jaki przyjdzie nam rozegrać to Argentyna kontra Portugalia czyli klasycznie Messi kontra CR7.
Jak każde spotkanie w każdej tego typu grze rozpoczyna się od wejścia zawodników na murawę w tym przypadku już możemy zobaczyć zawodników czekających w tunelu i chyba lepiej żebyśmy ich nie widzieli bo oto moim oczom ukazały się krzaczaste tekstury jak z późnego ps3.
Przez chwile myślałem ,że po prostu dalej się ładują co czasem się zdarza w grach więc jestem w stanie przymknąć na to oko jednak gdy nic się nie zmieniało przez kolejne minuty wiedziałem ,że tak gracze wyglądają i nic tego nie zmieni.
Nawet w trakcie spotkania na powtórkach po faulu czy bramce każde zbliżenie kamery boli w oczy.
Ja wiem, że gra się dla gameplay’u w takie gry a nie dla grafiki jednak w 2021 roku od gier ,które chwalą się realizmem i wyglądem oczekuje się minimum chociażby, że zawodnik będzie wyglądał jak człowiek a nie jak kanciasta postać która waży miliony kilogramów.
Mówię o wadze nie bez przyczyny, praktycznie przez całą długość meczu dało się odczuć “masę” zawodników, niejednokrotnie zdarzyło się ,że gracz mimo ,że miał biec sprintem po prostu truchtał machając szybciej rękami jakby coś go trzymało lub też nagle w niewyjaśniony sposób zwalniał i praktycznie biegł w miejscu (mając pełną stamine) jakby trzymała go niewidzialna siła lub właśnie grawitacja.
Nawet piłka, jest podawana, kopana i toczy się jakby była zrobiona z ołowiu przez co możemy zapomnieć o precyzyjnych podaniach między zawodnikami, bo zanim ona do adresata trafi mija tak dużo czasu ze zawsze ktos inny zdąży przybiec i ją przejąć.
Działo się tak niezależnie od siły użytej do kopnięcia.
Więc coś tak prostego jak strzał na bramkę jest nie lada wysiłkiem i wyglada jakby wręcz fatalnie.
To nie są gole z ,których można się cieszyć.
“Zabierz mu tą piłkę!”
Defensywa w myśli ciężkości o ,której napisałem powyżej jest dość trudna ale taka też powinna być bo jednak to my probujemy przechytrzyć przeciwnika, odebrać mu piłke i pogrążyć.
W pierwszym meczu jak i w paru późniejszych odczułem jak denerwujące może być bronienie się.
eFootball daje nam dwie możliwości, pierwszą w ,której trzymamy klawisz pressingu i modlimy się ,że zawodnik dobiegnie i odbierze piłke oraz drugą gdzie możemy bronić się pozycyjnie co po łącznej ilości dziesięciu meczy po prostu mi nie wychodziło i czułem jakby każdy zawodnik robił wszystko tylko nie to oco go głośno proszę.
W arsenale obrony mamy również wślizg i zwykłe odebranie jednak bądźmy szczerzy każde dotknięcie rywala jest uznane za faul, nawet jeśli rywal stal metr lub dwa dalej a my sprintem przejęlismy piłke.
Sędzia gwiżdże praktycznie wszystko, co sprawia ,że jesteśmy sfrustrowani bo jednak przerywa to flow gry i meczu a nieustanne powtórki tylko pogarszają sprawę.
Całości nie poprawia też A.I. ,które jest żywcem wyjęte chyba z gier na psx, zachowuje się jak dwulatek który pierwszy raz widzi grę i robi rzeczy ,których w np Fife nie uświadczymy.
Dla przykładu, kiedy stosujemy pressing A.I. przy własnej bramce nawet nie probuje podać mając zawodników obok, stoi i czeka co jest wręcz smutne.
“Prosto między nogi?!”
Przejdźmy do stałych fragmentów gry, są one nieodzowną częścią pilkarskiego życia każdej z drużyn, prowadzą to wspaniałych momentów, powrotów czy też błędow po których druzyny tracą gole.
W eFootball rzuty rożne możemy wyrzucić za okno, przy “wadze” piłki i zachowaniu gracze są wręcz arcytrudne pod względem rozegrania nie mowiac o ładnej bramce z główki.
Nawet gdy wykonuje je przeciwnik to wyglądają tak samo źle jak nie gorzej niż nasze, tutaj mam idealny przykład.
Czterokrotnie zdarzyło mi się ,że gdy przeciwnik wykonywał rzut rożny to gracz ,który stoi na krótkim słupku dostał w “klejnoty” (tak, jest nawet tego animacja) po czym piłka wyszła poza pole bramkowe i gra głupiała, musiałem odczekać minutę aż gra załapie ,że różny jest do powtórki bo to mój gracz wybił.
Podobnie jest z rzutami wolnymi czy karnymi, wyczucie ich graniczy z cudem co bardzo mnie dotknęło bo jednak grając z kimś to były te cudowne momenty ,które potrafiły przechylić szalę na naszą korzyść.
“I co zostało nam?”
Po spotkaniach w trybie offline przyszła pora na tryb online, który po wejściu w niego znowu przywitał mnie wykrzaczeniami i zawieszaniem się gry.
Gdy jednak udało mi się w tryb wejść ponad 15 minut czekałem na swój pierwszy mecz ,który nie wiem czy to z powodu internetu przeciwnika czy też nie, ale był praktycznie niegrywalny i został przerwany w połowie po kolejnym wykrzaczeniu się gry.
To był moment w ,którym powiedziałem grze dość.
Spędziłem w niej prawie 6 godzin i to o 6 godzin za dużo.