Dlaczego nie chcę tworzyć własnych gier - Wywody kogoś kto kiedyś chciał
Każdy w życiu ma jakieś marzenie, cel do którego chciał lub chciała dąrzyć.
Ja podobnie jak wielu z Was chciałem tworzyć własne gry... Ale życie jak to życie w naszym społeczeństwie doprowadziło do tego, że zamiast siedzieć w studiu tworzącym gry muszę pracować w podrzędnym zakładzie pracy na uboczu miasta w którym diabeł już dawni powiedział dobranoc :P
Ale dobra, więcej powagi!
Dlaczego kiedyś chciałem, a teraz nie chcę? Powód jest prosty... Ja nie chciałem tak naprawdę tworzyć jakichś gier, ale tę jedną jedyną serię własnych marzeń.
Bądź ze sobą szczery:
Swego czasu w pewnym anime jedna z bohaterek znalazła na półce sklepowej książkę pod tytułem "Bądź ze sobą szczery". Mimo iż to była fikcyjna publikacja to jednak pomyślałem sobie, że w tym fikcyjnym świecie musiała być to jakaś rozprawa psychologiczna.
No i zadałem sobie pytanie chcąc być szczerym sam ze sobą - jaki jest Twój cel w życiu... I doszło do mnie, że ja nie chcę tworzyć gier jakie się dzisiaj tworzy na potęgę. Przez całe życie chciałem być autorem tej jednej jedynej serii ( tak jak Sławomir jest gwiazdą tylko jednej piosenki o miłości w Zakopanem )...
I tutaj nasuwa się pytanie jak daleko bym na tym zajechał.
Tradycja VS Nowoczesność
Gdy rozmyślałem o swoim projekcie dotarło do mnie, że jest on dzisiaj przestarzały. Opierał się głównie na założeniach rodem ze 128-bitowych sprzętów i starszych ( nawet tych rodem z Atarynek ).
Czasami czytając recenzje natrafiam na paplaninę, że coś w grze jest przestarzałe - mimo iż ten sam recenzent kiedyś się jarał taką mechaniką, która teraz jest dla niego pieśnią przeszłości.
Próbowałem owszem wsiąknąć w nowoczesne gry, ale większość z nich po prostu nie rozumiem. Nie chodzi o to, że się wypalam tak jak Pan Przemysław Ścierski ( były red. nacz. PSX Extreme ) . Po prostu nie ogarniam większości dzisiejszych gier.
Owszem, mój projekt miał być platformerem, który miał iść w podobnym kierunku co Sonic Frontiers. Ale SF to gra z niszy. Owszem, Sonic wciąż jest popularny tak jak Mario. Ale wątpię by te gry powstawały do końca świata. Gaming się zmienia i raczej przeniesienie przygód niebieskiego jeża czy braci hudraulików do nowych trendów będzie kiedyś niemożliwe. Było już zagrożenie uśmiercenia serii Sonic the Hedgehog bo sami "fani" już o to prosili - Crash Bandicoot mógł nawet nie wrócić jak mi się wydawało przez dekadę jego nieobecności.
Jeśli ktoś mi nie wierzy to niech mi odpowie czy kojarzy takie serie jak Son Son od CAPCOM czy Wai Wai World od Konami. Nie? A widzicie! Obie firmy istnieją, a nie kontynuują wielu swoich starych serii. A tak się składa, że właśnie owe stae serie były także inspiracją dla mnie. Gdy myślę sobie o tym jak przenieć swój projekt do obecnych trendów to wiem, że z roku na rok jest to coraz bardziej niemożliwe.
Ostatnie lata pokazują, że gracze wolą nudne i nowoczesne gry zamiast tradycyjnych tytułów z duszą, wystarczy spojrzeć na ostanie pokazy gier z Summer Gamming Fest włącznie.
Ekipa gotowa?
Kolejnym powodem dla którego nie chcę już tworzyć swojej serii jest to, że nie ma chętnych do jej tworzenia. Owszem, jest wiele ekip indie chętnie tworzących platformówki. Ale gdy przypomnę sobie anulowanie zbiórki gry "Gamestar Project" na Indie GoGo która przypominała mój projekt ( tu i tu chodzi o połączenie tradycji i nowoczesności ) to zdaję sobie sprawę, że to coś wymownego. Twórca zrozumiał, że nikt nie kupi jego pomysłu.
Mimo iż mój projekt miał być platformerem uznałem, że potrzebuję dużego zespołu do jego ożywienia. Takiego jak na przykład CD Project Red - i w zasadzie tylko jego.
Ale wątpię by dali mi zielone światło i jakikolwiek budżet wiedząc, że kolejna "wielka seria" to platformer skupiający się na klasycznych rozwiązaniach rodem nie tylko z platformówek, ale i gier arcade, beat em up'ów, fighterów, shmupów itp. Już sama natura gry arcade to eliminuje. Raczej spodziewam się, że gdybym przedstawił pomysł na grę platformową mającą klasyczne rozwiązania połączone z tymi nowoczesnymi z historią w klimatach komiksów i kreskówek spotkałbym się z głośnym śmiechem swojej ekipy i własnym wstydem.
Project Taboo
Hideo Kojima chciał stworzyć grę która łamała by tematy taboo i wszyscy zarzucili mu, że chce robić grową Sodomę i Gomorę. Mój projekt też miał omawiać otaczającą rzeczywistość.
Tylko, że dzisiaj mimo iż mamy tzw. wolność słowa to jednak nie wolno omawiać pewnych tematów bo pewne środowiska, zarówno te lewicowe jak i prawicowe poczułyby się urażone.
Mógłbym poruszyć temat gehenny zwierząt i konieczność obrony ich praw, ale jak wiemy to "nie po chrześcijańsku", a do tego "tylko antysemici walczą o prawa zwierząt". Mógłbym poruszyć też tematy o których mówi manosfera, ale wiadomo... To jest "szowinistyczne".
Dlatego też nie wiem w jakim świecie miałbym osadzić grę o ambitnej fabule skoro musi być odrealniony. Dzisiaj nie wolno już omawiać rzeczywistości nawet bez wyśmiewania jej. Bowiem nawet jeśli ją totalnie odrealnisz lub użyjesz jakichś metafor to "A" albo nikt tego nie zrozumie" albo "B" zrozumie i poczuje się urażony jak mała, obrażona królewna.
Nawet jeśli pominiemy drażliwe tematy to musicie wiedzieć, że prosta historia gdzie niczym heroski z "Sailor Moon" lejecie się z demonami spotka się ze sprzeciwem kościoła, a zastąpienie demonów nazistami nie przejdzie przez cenzurę niemiecką, zaś wrzucenie normalnie ubranej nastolatki spotka ze społeczną dezaprobatą pobożnych muzułmanów.
40 lat minęło jak 1 dzień
Dzisiaj tworzenie gier trwa dłużej niż kiedyś i dlatego nie chcę tworzyć jednej gry przez pół dekady i to tylko po to by zrobić coś nudniejszego niż coś czego zrobienie zajęło by C tylko 1 rok.
Dlatego nie, nie mam zamiaru wchodzić na pokład tego latającego holendra znanego jako współczesny Game Dev.