Hell let lose. Gra która wymaga czegoś więcej.
Cześć wszystkim, postanowiłem napisać własną recenzje symulatora walki na polach bitew drugiej wojny światowej. Tym właśnie jest ta gra, i jeśli chcesz drogi graczu biegać i z uśmiechem na twarzy masakrować aliantów lub niemiaszków jak w Codzie lub battlefieldzie, to nie jest to gra dla ciebie. Recenzuje wersje na konsole ps5, którą ogrywam nadal, dzięki abonamentowi ps plus.
Zacznijmy od omówienia mechanik, i stopniowo przejdę do warstwy technicznej, graficznej i dźwiękowej.
Po zalogowaniu się do gry wita nas menu główne. Tutaj czeka nas nie miła niespodzianka, bo gra nie oferuje samouczka jak tysiące gier przed nią. Za to tutaj znajdziemy menu koszar, gdzie możemy przejrzeć klasy postaci, krótkie ich opisy i do czego najlepiej się nadają na polu bitwy. Tu również znajdziemy zdawkowe opisy wyposażenia.
Gra posiada również coś w rodzaju ksiegi z pomocą i jak grać, tutaj jest zawartych najwięcej informacji. Są podzielone na kategorie, niestety nie są jakoś super czytelne i pomocne. Przynajmniej na początku zabawy.
Nie pozostaje nam nic innego jak zacząć grać. Po odczekaniu chwili gra nam losuje jedną z 7 wielkich map. W puli map znajdziemy plażę Utach i Omacha, Carentan, Hill 400, żeby wymienić tylko kilka z bardziej znanych. Gra posiada dwa tryby potyczek. W pierwszym staramy się przepchnąć lub obronić front. W tym trybie obrońcy i atakujący startują po przeciwnych stronach mapy. W drugim trybie obydwie strony startują niemal że przy sobie, dzieje się tak najczęściej na Omacha Beach. Możemy poczuć się jak w pierwszych minutach Szeregowca Ryana. Mapa niestety faworyzuje obrońców. Ale to raczej malutki minus, bo oddaje piekło tej lokacji aż za dobrze.
Przed wejściem na mapę musimy zdecydować do którego oddziału dołączymy i w jakiej roli. Mamy do wyboru piechotę, zwiad i oddział zmechanizowany. Można również przejąć rolę dowódcy, i pokierować losami wszystkich graczy z naszej armi.
Oddziały różnią się liczebnością. Piechota jest najliczniejsza, to trzon armii. Osiem klas postaci, zapewni wam doświadczenia jakich chcecie doznać. Wolicie dowodzić oddziałem rozstawiac punkty respawnu bliżej linii frontu i komunikować się z dowódcą? Oficer będzie klasą dla was. Wolicie stać na froncie grzejąc do nieprzyjaciela? Strzelec lub żołnierz szturmowy będzie w sam raz dla was. Co powiecie na budowanie zasieków i pułapek w postaci min przeciw piechotnych lub pancernych? Inżynier i żołnierz wsparcia będzie wam odpowiadał. Medyk zapewni długą żywotność oddziału bo jako jedyny ma morfinę, która postawi każdego wojownika na nogi. No chyba że granat dał mu bilet na rozrywkę w postaci patrzenia na ekran ponownego dołączenia do bitwy, przez jakieś piętnaście lub dwadzieścia sekund.
Zabawa różni się znacząco, w zależności od roli jaka wybierzemy, ale trzon jest niezmienny. Po respie, biegniemy kilka minut po pozornie pustej mapie, widząc tylko znaczniki, zielone naszego oddziału i niebieskie oznaczających sprzymierzonych żołnierzy. I czesto konczy sie to smiercią od jednego strzału wroga. Cała filozofia tego tytułu to umieć odczytać mapę i przewidzieć lokacje zajmowane przez wrogie oddziały. Nasz oficer posiadający takie informacje może wydawać sensowniejsze rozkazy nam, jak i całemu oddziałowi. Oflankowanie pozycji jest bardzo efektowne, i potrafi zadecydować o losach potyczki a nie kiedy całej bitwy.
Tu do zabawy wchodzi oddział zwiadu. Składający się z raptem dwóch graczy. Snajper i jego wsparcie. Snajper jako jeden z niewielu klas posiada broń z lunetą. Klasa pozwala zapuścić się z partnerem głęboko za linię wroga i informować dowódcę o poczynaniach wroga. Nasz kolega moze postawic punkt respawnu aby nie biegać 10 kilometrow po każdej nie udanej akcji. Ma też karabin maszynowy, aby strzelać w miejsce miedzy białkami gałek ocznych, pochodzących zbyt blisko niemilców.
Oddział zmechanizowany, składa się z trzech graczy, oficera, kierowcy i strzelca. W tak opancerzonej puszce, gracze ci mogą się wybrać na sam przód frontu, siejąc zniszczenie. Kierowanie pojazdem jest dość skomplikowane. Gra daje do wyboru kilka biegów i opcji defensywy z puszki, w postaci ckamów, no wiem, a jakże by inaczej jak i nie działa przeciw pancernego, wybaczcie mi ale nie jestem ekspertem w tej dziedzinie. Muszę też wspomnieć że jazda jest dość powolna, fizyka jazdy kuleje. Łatwo utknął pojazdem na nie wielkiej przeszkodzie. Jazda po wertepach zazwyczaj kończy się dość szybko i nieprzyjemnie. Radzę korzystać z dróg. Dla czego gra pozwala przejechać przez mury, płoty, ale nie przez krzaki tego nie wiem.
Zabawa jest dość skomplikowana, a my jako gracze rzuceni na głęboką wodę. Ale dając szansę hell let loose, po pewnym czasie zauważymy jak wszystkie trybiki się zazębiają i dają konkretne efekty w tej symulacji pola bitwy. Mecze potrafią trwać dość długo bo limit czasowy to coś koło godziny, ale zdarzają się i mecze dość krótkie jeśli dowódca i oficerowie z którejś z drużyn nie wiedzą co robią.
Grafika. Silnik unreal engine daje radę, gra potrafi wyglądać super realistycznie. Mapy przypominają realizmem sceny z naszych ulubionych i dobrze znanych filmów wojennych, na myśl przychodzi mi Szeregowiec Ryan z Tomem Hanksem, oraz Furia z Bradem Pittem. Gra działa w stałych 60 fpsach, ale czasami potrafi chrupnać w momentach większej rozwałki. Mi osobiście to nie przeszkadzało, bo spadki nie były częste i nie zbyt wielkie.
Dźwięk. Grałem na słuchawkach, no i muszę powiedzieć że dzwiękowcy zrobili swoją robotę całkiem nie źle. Świst kul jest różny od odległości z jakiej pocisk jest wystrzelony. Wybuchy czołgów, granatów, i ostrzału artyleryjskiego potrafią zagłuszyć nawet graczy i napawają trwogą. Przygwożdżenie przez ostrzał z wrogiego ckaemu tez jest niczego sobie. Dzwiek przypomina mi zaimplementowanie ten w Hunt showdown, gdzie słyszeliśmy kroki wrogiego gracza tusz za ścianą.
Gra ma swoje kanały do komunikacji w zależności od roli jaką wybraliśmy, oficerowie mogą rozmawiać z dowódcą, piechota może rozmawiać z oddziałem lub z graczami z poza oddziału do 50 metrów w koło. Pomaga to przy komunikowaniu rozkazów. Szkoda że nie wszyscy gracze na ps5 korzystają nawet z wbudowanego mikrofonu w dualsense. Gra ma też chaptyczne bajery dla tego wspaniałego pada, więc można poczuć każdy strzał.
Wady. Największa i najbardziej zauważalna wadą dla mnie była bardzo mała czcionka w samej grze. Przez co mapa gry jest dość nie czytelna, ikonki są dość małe. Grałem na monitorze przy którym siedziałem, to nie wyobrażam sobie co nie będzie widział gracz na wielkim telewizorze, siedzący kilka metrów dalej. Drugą wadą jest sama charakterystyka gry. Gra wymusza zespołowe granie i komunikację, a nie wszyscy gracze na serwerach są skłonni do wykonywania rozkazów oficera, często panuje chaos wynikający z braku chęci do komunikacji.
Podsumowanie. Hell let loose, to świetny symulator pola walki, gdzie liczy się podstęp i dobre pozycjonowanie. Gracz może się poczuć jak mały trybiki w machinie wojennej. Odwzorowanie lokacji da nam uczucie jak byśmy walczyli razem z naszymi pradziadkami, na polach bitew drugiej wojny światowej. Jeśli macie kolegę lub kilku, będziecie się bawić świetnie, wystarczy zagryść zęby przy każdym zgonie, a uwierzcie mi, będzie ich bardzo wiele. Każda śmierć to nauczka, ale pierwsza udana flanka na pozycję wroga, przekonała mnie że ta gra jest inna niż inne fpsy. Facebook oferuje grupy dla gra, dla każdej z platform. Gracze ps5 mogą się bawić z graczami z xboxa. Gra posiada również kilka problemów technicznych, nie zapamiętuje opcji, no i pingi na serwerach czasem są dość spore, ale team17 zapowiedziało poprawki, i kilka nowości. Czyli dobrze nam znany future update road, z kilkoma nowościami. W Hell let loose, grałem kilka dni, nie zdążyłem zagrać wszystkimi klasami, a nie którymi poznałem tylko wierzchołek możliwości. Dużo frajdy miałem jako medyk, i drużyna snajperska za liniami wroga. Jako oficer, zauważyłem że ludzie bez mikrofonu dość często jednak też wybierają klasy uzupełniające drużyn a i wykonują moje rozkazy wypowiadane po angielsku. W ekipie polskiej wrażenia są super, kiedy każdy rozmawia i wykonuje swoją powinność.
Wybaczcie mi tę recenzję ale jestem zwykłym graczem, nie recenzentem. I w sumie jest to jeden z najdłuższych tekstów jakie publikuję w Internecie od bardzo wielu lat. Mam nadzieję że da się przeczytać moją recenzję, bez zgrzytania zębami. Bawcie się dobrze gdzie kolwiek jesteście.