Spin-offy serii Resident Evil #3 - Resident Evil: Dead Aim

BLOG O GRZE
90V
user-96885 main blog image
Stragler | Wczoraj, 11:25
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wydany w lipcu 2003 roku na konsole PlayStation 2 Resident Evil: Dead Aim stanowi trzecią i ostatnią część cyklu Gun Survivor. Gra został opracowana przez zewnętrzny zespół o nazwie Cavia, który znany jest chociażby z wyprodukowania w późniejszym czasie gry Nier.

Witam w kolejnym blogu dotyczącym spin-offów serii Resident Evil. Link do poprzedniej części znajdziecie tutaj. Dzisiaj omówimy ostatnią część Gun Surivor. Gra tym razem jest taką nieco hybrydą, ponieważ akcje obserwujemy tutaj zarówno z perspektywy trzeciej osoby jak i z pierwszej w momencie zagrożenia. Produkcja nie jest też typowym shooterem i czerpie więcej z dziedzictwa survival-horrorowego zapoczątkowanego przez pierwszą część Resident Evil z 1996 roku.

Większa część historii gry toczy się na krążowniku, na którym doszło do skażenia T-wirusem. Odpowiedzialny jest za to były pracownik Umbrelli, niejaki Morpheus, który grozi rozprzestrzenieniem wirusa na terenie Stanów Zjednoczonych oraz Chin. W tym celu zostaje wysłany tajny agent - Bruce McGivern – główny bohater, aby zinfiltrować oraz unieszkodliwić terrorystę. Gra rozpoczyna się w momencie kiedy panowie panowie doszli do starcia, jednak przerywa im tajemnicza kobieta zrzucająca granat i w ten sposób rozdziela obojga. Bruce ląduje wewnątrz statku i  w tym momencie zaczyna się rozgrywka. Fabuła w tej grze powiedzmy sobie, że po prostu jest. Nie jest jakaś wybitna, ale nie oszukujmy się, fabuła w Residentach nigdy nie była szczególna.

Przechodząc do rozgrywki wreszcie mamy jakiś powiew świeżości w tej część. Akcje obserwujemy zza pleców bohatera, a wciskając przycisk służący za celowanie przechodzimy do trybu pierwszoosobowego. Postacią kierujemy w stary klasyczny sposób czyli tank-controls, aczkolwiek jest tu ono nieco dziwne ponieważ wciskając klawisze na boki, nie obracamy postaci, lecz samą kamerę. Schemat rozgrywki jest prosty, a mianowicie zwiedzamy statek i przy pomocy kart lub kluczy odblokowujemy dostęp do kolejnych partii krążownika. Jest tutaj nieco backtrackingu, lecz nie oczekujcie tutaj poziomu złożoności i odblokowywania skrótów z rezydencji Spencera czy komisariatu z drugiej części RE. Zazwyczaj zwiedzamy albo zachodnią, albo wschodnią część statku. Czasem natrafimy na przedmioty umożliwiające nam dalszą eksplorację, jak np. łom do otwierania skrzyń. Wreszcie w serii pojawiła się opcja zapisu za pomocą maszyny do pisania i odpowiedniego do tego celu save-romów, w których przygrywa relaksująca muzyczka.

Do zombiaków przyjdzie nam strzelać z pierwszej osoby i wreszcie to w jaką część ciała przycelujemy, tak zareagują wrogowie. Strzał w głowę odrzuci przeciwnika i jest szansa na trafienie krytyczne. Nie jest to może poziom Resident Evil 4, ale na pewno strzelanie stanowi ewolucję w serii. Jeśli chodzi o bronie to tutaj mamy standard jeśli chodzi o arsenał. W trakcie zabawy znajdziemy strzelbę, granatnik, magnum, a także nową broń – coś w rodzaju karabinu strzelającego wiązka elektryczności. Należy tu podkreślić, że amunicja nie jest nieskończona (nawet do pistoletu), więc należy z niej korzystać rozważnie.  W tym celu do gry dodano możliwość skradania, coś na zasadzie wyłączenia latarki w Silent Hill. Możemy w ten sposób ominąć truposzy gdy stoją nam na drodze w znacznej przewadze liczebnej, a zdarza się to często. Oprócz zombiaków napotkamy także na huntery czy latające owadopodobne coś (nie wiem jak to nazwać). Nie zabrakło tu również starć z bossami. Czasem jest to mocniejszy zombiak, ale zawalczymy także z Tyrantem czy gigantycznie zmutowanym, bagiennym stworem. W grze występuje także ciekawa mutacja wirusa w postaci żeńskiej.

Dla urozmaicenia w niektórych momentach przyjdzie nam pokierować kobietą, o której wspomniałem we wstępie fabularnym. Jest to chińska agentka. Dysponuje ona pistoletem oraz karabinem maszynowym, który przyda się na większe hordy przeciwników. Ma ona też osobny ekwipunek, więc wszystkie naboje czy przedmioty leczące musimy zbierać od nowa. Do leczenia posłużą nam zielone roślinki znane z poprzednich odsłon oraz tabletki, czy spraye leczące. Poziom trudności nie jest wybitnie wysoki. Ja ukończyłem grę na normalnym poziomie trudności i miałem jeszcze mały zapas leków uzdrawiających. Wyzwanie stanowią tu głównie bossowie. Szczególnie przedostatni, który poprzez niedopracowanie może nas zalać serią ciosów, nie pozwalając nawet wstać. Warto też wspomnieć, iż w razie śmierci nie musimy zaczynać od ostatniego zapisu, bo gra robi checkpointy w ważnych momentach gry. Budżet gry jest też wyraźnie wyższy. Wystarczyło chociażby na przerywniki FMV czy znośny dubbing. Grafika jak na PlayStation 2 wygląda tak sobie, kłują trochę w oczy modele postaci, a czasami zdarzają się zabawne, nienaturalne skręty szyjne naszego bohatera w trakcie cut-scenek. Po przejściu całości możemy rozpocząć NG+, który umożliwia grę żeńską bohaterką. 

Ogólnie rzecz biorąc jest tutaj zdecydowanie lepiej względem poprzednich odsłon Gun Survivor. Gra ma jakiś pomysł na siebie i widać w niej zalążki kolejnej części głównej serii czyli Resident Evil 4. Fajnie się eksplorowało i gra nie jest długa, bo na jej ukończenie wystarczyło mi jedno dłuższe posiedzenie. Tym samym dotarliśmy do końca cyklu o nazwie Gun Survivor. Kolejnym serią zgodnie z chronologią, aby się nie pogubić, będzie cykl Outbreak.

Oceń bloga:
18

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper