Sapkowski wraca do tematu gier o Wiedźminie i prostuje kontrowersyjne wypowiedzi

Miesiąc temu, nasz rodzimy internet eksplodował, gdy Andrzej Sapkowski, ojciec Wiedźmina w trakcie Polconu przejechał się po graczach, dodatkowo wypowiadając się niezbyt pochlebnie o grach z Geraltem. Teraz, na łamach Polityki pojawiła się rozmowa w trakcie której kilka tematów naprostowano.
Andrzej Sapkowski naprostował informację jakoby miał wzgardzać grami tworzonymi przez CD Projekt. Przyznał uczciwie, że nie zna ich, nie gra w nie więc niewiele jest w stanie powiedzieć, ale docenia osiągane przez nie wyniki finansowe i popularność, jaką osiągnęły. Nie wycofuje się jednak z tego, że gry zaszkodziły jego twórczości. Cytując za Polityką:
Ale pracując na własny sukces, gra moim książkom, niestety, zaszkodziła. Kilku wydawców umieściło grafikę z gry na okładkach moich książek. Wielu czytelników zakwalifikowało więc książki jako tzw. game related, czyli pisane pod grę. Takich książek na rynku SF&F jest multum. Widząc na okładce mojej książki obrazek z gry, wielu fanów założyło, że to gra była pierwsza. A poważni fani SF i fantasy takimi wtórnymi książkami gardzą i nie kupują ich, bo – primo – są wtórne i nieoryginalne. Secundo – są kompletnie bez znaczenia dla tych, którzy w żadne gry nie grają – a takich jest wśród fanów zdecydowana większość.




A co z tematem, który wzburzył środowisko graczy - o tym, że Andrzej Sapkowski uważa osoby grające w gry za osoby mało inteligentne? Wszystko to miało zostać wypowiedziane w pewnej konwencji, więc winne są osoby, które cierpią na chroniczny brak poczucia humoru, które zresztą Sapkowski przywołuje jako nieuleczalną chorobę, zbierającą u nas coraz większe żniwo. Cytując dokładnie:
Ale powiem tylko, że to był konwent, a wystąpienia na konwentach dzieją się na zasadzie the show must go on, i że wiele tam uchodzi, w tym żarty, którym raczej daleko do wyszukanych. Robi się wtedy wiele, by publika się bawiła. A wówczas publika bawiła się pysznie, rozbrzmiewał śmiech perlisty. A jeśli komuś to nie w smak, to po co tam przychodzi? By łowić sensacyjki i z oburzeniem publikować je w sieci? Robić sztorm w szklance wody?
Pełną treść rozmowy znajdziecie w serwisie Polityka.