James Bond jeszcze bardziej opóźniony? No Time To Die może zadebiutować dopiero w 2021 roku
Najnowsze doniesienia nie napawają optymizmem. Coraz więcej mówi się o tym, że nadchodząca odsłona przygód Agenta 007 może zostać przeniesiona dopiero na przyszły rok.
"James Bond: No Time To Die" to ogromny krok dla całej marki. Po pierwsze, w rolę po raz ostatni ma wcielić się Daniel Craig, a po drugie, będzie to już 25. odsłona przygód najpopularniejszego agenta w historii. Wygląda jednak na to, że nawet początkowe przełożenie daty premier może zostać jeszcze bardziej odsunięte w czasie.
Przez wzgląd na trwającą pandemię koronawirusa, film został przełożony na listopad bieżącego roku. Najnowsze informacje, które podaje Daily Mail, sugerują jednak, że Agent 007 dotrze do kin dopiero za kilkanaście miesięcy. Budżet przeznaczony na realizację wyczekiwanego hitu wniósł około 250 milionów dolarów, więc twórcy chcę mieć pewność, że przyciągnie on do kin całe tabuny ludzi, jak choćby planowany "Tenet".
Universal ma wątpliwości, czy samo otwarcie kin wystarczy, aby przyciągnąć tam ponownie masy ludzi. Obawiają się, że ludzie w strachu przed możliwością zarażenia, będą podchodzić do tego typu rozrywki z większym dystansem. Co więcej- najbliższe miesiące mogą oznaczać recesję, która wpłynie na rezygnację z takich dóbr, jak choćby seanse kinowe.
Sytuacja jest niezwykle napięta i, jak podają źródła Daily Mail, spędza sen z powiek twórcom filmowym. Jak wiadomo, sama premiera kinowa nie może mieć miejsca za magicznym machnięciem różdżki- wcześniej trzeba rozruszać całą machinę marketingową, która napędzi promocję i przyciągnie nowych widzów.