"Oppenheimer i Barbie byłyby hitami także na Netflix". Szef platformy nie ma wątpliwości
Barbie i Oppenheimer to wielkie kinowe hity zeszłego roku. Produkcje zachęciły miliony widzów do odwiedzenia kin, dzięki czemu osiągnięto świetne wyniki finansowe. Szef Netflixa twierdzi jednak, że filmy zdobyłyby podobną popularność, gdyby zadebiutowały na amerykańskiej platformie.
Zachwyceni byli nie tylko krytycy, ale przede wszystkim widzowie. Barbie i Oppenheimer to wielkie widowiska, które stały się gigantycznymi sukcesami. O filmach dyskutowano przez bardzo długi czas. Nie jest to jednak specjalnie zaskakujące, gdyż w obu przypadkach mówimy o wyjątkowych dziełach.
Głos zabrał Ted Sarandos, który udzielił specjalnego wywiadu. Mężczyzna został zapytany o to, jakie filmy nie pasują do założeń Netflixa. Po momencie poruszono kwestię Oppenheimera i Barbie. Zdaniem prezesa, obie produkcje odniosłyby podobny sukces, gdyby pojawiły się na Netflix.
Oba te filmy byłyby świetne dla Netflixa. Zdecydowanie cieszyłyby się równie dużą widownią w naszym serwisie. Nie sądzę więc, by istniał jakikolwiek powód, by uważać, że pewne rodzaje filmów działają lub nie. Nie ma też powodu, by wierzyć, że jakiś film jest lepszy na określonym rozmiarze ekranu. Mój syn jest montażystą. Ma 28 lat i oglądał „Lawrence'a z Arabii” na swoim telefonie.
Pogląd Teda Sarandosa jest dosyć ciekawy, lecz internauci w większości nie zgadzają się z jego zdaniem. Zwracana jest przede wszystkim uwaga na duży budżet oraz ogromne zyski z biletów. Szef Netflixa przywołuje tutaj przykład serialu "Reniferek". Dzięki poleceniom i algorytmowi serwisu, produkcja znalazła miliony odbiorców na całym świecie.