Polski film ponownie ma szansę podbić Netflix. Czy ta produkcja to aż takie piekło?
Netflix przyzwyczaił widzów do oferowania polskich produkcji, lecz najnowsza propozycja może skłonić tylko największych sympatyków projektów stworzonych w naszym kraju. Dla wielu to „prawdziwe piekło”.
Netflix już wielokrotnie udowodnił, że chętnie inwestuje spore pieniądze w produkcje nakręcone nad Wisłą, choć nie zawsze są to najmocniejsze filmy czy seriale w Europie. Korporacja jednak dokładnie analizuje statystyki, czego dobrym przykładem jest podejście chociażby wobec serii „365 dni” – po dodaniu do biblioteki serwisu film cieszył się tak ogromną popularnością, że Netflix zajął się opracowaniem kontynuacji.
Wspomniałam o „365 dni” nie bez powodu, bowiem „Heaven in Hell” pod wieloma względami przypomina produkcję z 2020 roku. W najnowszej historii udostępnionej na platformie Netflix widzowie poznają Olgę, która wiedzie ułożone życie, pracuje jako sędzina, ma dorosłą córkę, ale wszystko komplikuje się w momencie, gdy na jej drodze staje tajemniczy Maks. Kobieta zakochuje się szaleńczo i rusza w wir namiętności.
W „Heaven in Hell” wystąpili między innymi Magdalena Boczarska, Simone Susinna, Katarzyna Sawczuk, Sebastian Fabijański, Janusz Chabior oraz Katarzyna Kwiatkowska.
Recenzenci nie pozostawili na „Heaven in Hell” suchej nitki – nasz redakcyjny kolega Piotrek wystawił opowieści ocenę 2,5 podkreślając, że podczas seansu będziemy mieć do czynienia z niedopracowanym montażem, słabym scenariuszem, w którym śledzimy niedopowiedziane wątki, a ostatecznie jest „za dużo seksu, a za mało budowania faktycznych uczuć”.
Jeśli nie byliście w kinie i ominęliście film na Prime Video, to teraz „Heaven in Hell” jest dostępny na platformie Netflix.