Kontrolery były dawniej lepsze. Plaga dryfujących analogów to efekt pogorszenia konstrukcji padów
Rozkalibrowane, dryfujące analogi to już w zasadzie plaga współczesnego grania. Kontrolery konsolowe, a nawet handheldy, takie jak Switch, cierpią od lat na ten niepożądany efekt, doprowadzający do szału wiele osób. Kiedyś było inaczej.
Kanał youtubowy Metal Plate Electronics, który zajmuje się naprawami elektronicznego sprzętu, wziął ostatnio na warsztat kultowy, starty kontroler DualShock 3. Pomimo lat używania tego hardware'u ten egzemplarz DualShock 3 nie wykazuje żadnego dryfowania analogów. Metal Plate Electronics stwierdził też, że nigdy w swojej długiej karierze nie naprawiał analogów w DualShocku 3, które po prostu się nie psuły.
Po rozebraniu sprzętu okazało się, że ta wyjątkowa wytrzymałość analogów DualShock 3 ma związek z ogólnie bardzo solidną budową modułów analogowych i magnetycznymi sensorami, wykorzystywanym w tej konstrukcji, który działa na podobnej zasadzie do typowych czujników Halla. Obecnie prawie wszystkie kontrolery wykorzystują prostsze potencjometry, które potrafią szybko zawodzić, co objawia się w efekcie dryfowania - nawet gdy nie dotykamy gałki analogów na kontrolerze.
W szczególności na problem z dryfowaniem analogów narzekają w ostatnich latach posiadacze praktycznie wszystkich modeli Switch, co zaowocowało już nawet pozwem Nintendo. Redakcja IGN nazwała w 2020 roku tę sytuację "katastrofą". Niewiele lepiej jest jednak na innych platformach. Praktycznie wszystkie konstrukcje używające potencjometrów do rejestrowania położenia gałek analogów są narażone na tę często występującą wadę.