Cyberpunk 2077. Adrian Chmielarz mocno krytykuje grę, ale pozostaje optymistą
Adrian Chmielarz słynie z tego, że potrafi szczerze i prosto z mostu pisać o tym co mu się nie podoba w grach. I nie oszczędza nikogo - nawet twórców Wiedźmina.
Słynny polski designer i producent niezwykle zasłużony dla gamedevu w naszym kraju oczywiście oglądał najnowszy gameplay Cyberpunka, ale wbrew ogólnej fascynacji jaka zapanowała w Internecie, krytykuje część elementów w najnowszej grze Redów. Na początek jednak garść pochwał.
Ukazała się prawie godzina #Cyberpunk2077 i ...hmm...
Walcząc jak lew ze swoją polską duszą zacznę od pochwał. Silnik wydaje się dorównywać światowemu topowi. Niektóre designy postaci robią wrażenie: np. kiedy narrator stwierdził, że lepiej nie kozaczyć z przydupasami korpo-agentki, to wizualia to potwierdziły. Faktycznie, przy nich człowiek z automatu robi się grzeczniejszy.
Sam świat to kwestia gustu i wyboru, czy szklanka jest do połowy pełna czy pusta. Na obrazku niżej widać specjalistę od upgrade'ów kręcącego se w łapie śrubątkiem. Dla jednych kompletny bezsens, dla drugich fajne nawiązanie do oldskulowego cyberpunka. Ja zaliczam się do tych drugich, więc mnie nie bolało, a wręcz przeciwnie.
W dalszej części posta, który pojawił się na jego Facebooku, Chmielarz napisał o tym, co mu się nie podobało, wymieniając między innymi słabe dialogi. Warto przypomnieć, że część osób odpowiedzialnych za questy z Wiedźmina 3, w tym choćby historię Czerwonego Barona, przeszła do Techlandu. Adrianowi nie podobają się też sztandarowe postacie, niezbyt rozbudowane wybory moralne oraz klimat gry. Według Polaka znacznie lepiej siadł mu polski Observer.
No ale reszta to mnie jednak trochę bolała.
1) Nic mnie w demie nie zaskoczyło. Wszystko to są przeżute kalki, zmęczone pomysły, cytryny wyciśnięte do sucha.
Wiem, wiem, "Nullum est iam dictum, quod non sit dictum prius", wszystko już było. Ale mimo to jak oglądam dobry serial czy czytam dobry komiks, udaje się twórcom mnie zaskoczyć. Lub chociaż emocjonalnie sponiewierać. Wymusić cmoknięcie z uznaniem. A w demie, mam wrażenie, ktoś dosłownie potraktował Kwinto i jego "Źadnych własnych pomysłów."
"Ale jak możesz oceniać całość po godzinie!". Rozumiem taki zarzut, no ale jednak to jest w rzeczy samej prawie godzina. Nie rozdziawiłem szczęki, nie wzruszyłem się, nie zaśmiałem. Nic mi nie zaimponowało, poza wspomnianym wcześniej silnikiem i częścią asetów.
I nie chodzi tylko o fabułę, ale i o design świata, misji, elementów gameplaya, mechanik. Była prawie godzina na to, bym zakrzyknął "O kurwa, ale to dobre jest", ale nie zakrzyknąłem. No ale za to mam skaner, który na opancerzonym wozie wyświetli mi info, że to opancerzony wóz.
(A nie, pardą le mła, JEDEN pomysł był fajny. Włamanie się do "serwera" linkującego gang i wybór tego, w jaki sposób ich osłabić -- to akurat miodne jest).
2) Fabularnie i dialogowo... Ale co się stało?
Postacie to karykatury: jowialny pomocnik pełen egzotycznych słówek czy bitchowata korpo-agentka jak z nieudanej, krótko żywej kreskówki na Adult Swimie. To już nawet nie są postacie rysowane grubą kreską, to są ludzie-pieczątki.
"Dialogi niedobre… Bardzo niedobre dialogi są.", że zalecę klasykiem. Dwie minuty "Blade Runnera", choćby początkowa scena i rozmowa Deckarda z szefem policji, mają w sobie więcej polotu, głębi, cynizmu i refleksji niż 48 minut Cybera.
Jestem tym bardziej zadumany, że po świetnych "Wiedźminach" to właśnie CDPR został kagankiem nadziei w świecie gier. Co się dzieje? Pisarzy zmieniono?
3) Nienajmocniejsze wybory. Miałem wrażenie, że ograniczają się do albo kosmetycznych, albo oczywistych: "A. Odrzuć granat, B. Zjedz granat".
Być może nie pomagał w tym narrator. "Ponieważ gang, z którym się zadajemy, znacznie przewyższa nas siłą ognia, wybierzemy opcję negocjacji". No fajnie, panie narrator, ale nie na tym mają polegać RPG-i. Ja mam konać nad każdą decyzją. W Mass Effect czasem i dziesięć minut rozdzierałem szaty nad opcjami, w demie Cybera żaden nie wydawał się trudny.
4) Sztuczny świat. Nie mam tutaj nawet na myśli tego zmemetyzowanego już faceta, który krzyczy "Moje nogi!" tuż po tym, jak mu odstrzelono głowę.
Jestem fanem cyberpunka jako gatunku. Świetnego polskiego "Observera" ludzie kończą w osiem, dziesięć godzin. Ja skończyłem w grubo ponad dwadzieścia, bo wsysałem atmosferę każdym porem. I BTW, póki co, ta gra klimatem i pomysłami góruje nad Goliatem Cyberpunkiem.
Chmielarz wrzucił też screen z dema, zarzucając brak pomysłu na zaprojektowanie środowiska. Jego zdaniem brakuje w grze czegoś charakterystycznego, co nadałoby światu życia i autentyczności.
A tu spójrzcie na ten obrazek poniżej raz jeszcze. Kto, mając do dyspozycji cały konkretny kawał ściany, nakleja sobie (i to krzywo as fuck) dwa plakaty jeden na drugim? To czysty gejmowy fejk, edgelordowanie designem, byle coś się działo. Pozwólcie mi choć trochę uwierzyć w ten świat.
Pierdółka? Zapewne. No ale zapowiedzi są jakie są, ten świat nie ma być tłem do gonitwy a la Call of Duty, tylko "prawdziwym", żywym miejscem. Więc mam prawo się czepiać.
Mimo wszystko, i tak jednak ważniejszy dla mnie jest kliniczny, anty-septyczny renderer. Brak analogowej naturalności świata, brak atmosfery (dosłownie, nie "klimatu", tylko powietrza). Dodajcie tam please chociaż jakieś paprochy, jakiś kurz w tym powietrzu.
Na samym końcu Adrian zaznacza jednak, że cały czas bardzo mocno trzyma kciuki za projekt i pozostaje optymistą. Jednocześnie dał do zrozumienia, że nie ze wszystkimi zarzutami, które pojawiły się w sieci zgadza się, broniąc twórców gry za konkretne decyzje choćby kolorowy świat.
To główne moje zarzuty. I tak pozostaję optymistą. Bloodborne wydawał mi się średni przez pierwsze trzy godziny, a potem został grą życia. Red Dead Redemption rozkręcał się sześć cienkich godzin po to tylko, by ostatecznie zostać dla mnie grą generacji.
Mam tedy nadzieję, że podobnie będzie z Cyberpunkiem. CDPR ciężko zapracował na swoją niesamowitą reputację, więc mój optymizm nie wydaje się nieuzasadniony. Zakładam, że obejrzeliśmy po prostu wstęp do gry, celowo prosty po to, by później móc już na tej tkance dokonywać szlachetnie niecnych operacji. Czego sobie i Państwu życzę.
I oczywiście, cóż, z opiniami jest jak z dziurą w tyłku: każdy ją ma. Ja sam ze wszystkimi narzekaczami się nie zgadzam, np. recenzja dema na PixelPost, choć niecałkowicie pozbawiona sensu, jest zarówno clickbaitowo dramatyczna (tytuł: "Nie będę czekał na Cyberpunka 2077") jak i momentami półprzytomna, np:
a) Zarzut, że gra wtórna argumentowany przez: "Trudne wybory decydujące o dalszej rozgrywce? Patrz: Wiedźmin 3.". No panie kierowniku, ta uwaga ma tyle samo sensu, co "Ludzie wyświetleni na ekranie? Od czasów braci Lumière nie oglądam już filmów."
b) "Plus cycki, do których podziwiania już nas zdążył przyzwyczaić Wiedźmin 3." -- no jak ktoś doznał ekscytacji nagą piersią cyberpunkową, to zważywszy na kontekst całej sytuacji, polecam redakcji najmować ludzi, którzy jednak ukończyli już chociaż 15 lat.
c) "Kolorowe, wizualne, spersonalizowane reklamy na wielgachnych wyświetlaczach? Serio? W świece, w którym każdy może mieć implant wzroku z zainstalowanym filtrem (i podmieniać tekstury oraz decydować o np. o tak ważnych elementach wystroju jak powiększone oczka na Snapchacie)?"
Jak rozumiem, chodzi o to, że każdy mógłby sobie odfiltrować te reklamy. No ale skoro tak, to uwaga ma tyle samo sensu, co: "Reklamy na stronach internetowych? Kiedy każdy może mieć AdBlocka?". No a jednak...
Itp. itd. Tak czy owak, jak widać wszyscy o Cyberpunku gadają, i chyba o to chodziło. Słabo rozreklamowaną premierę wideo-dema i tak oglądało na Twitchu live prawie pół miliona ludzi, a wersja na YT ma w niecałą dobę grubo ponad trzy miliony wejść. Job done, mam wrażenie
Oczywiście zapraszam do komentarzy i odniesienia się do zarzutów Adriana, a przede wszystkim, dyskusji na poziomie.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Cyberpunk 2077.