[gamescom 2010] Gramy w Majin and the Forsaken Kingdom!

Gry
1023V
[gamescom 2010] Gramy w Majin and the Forsaken Kingdom!
Pyszny. | 24.08.2010, 18:54
Majin and the Forsaken Kingdom

było chyba jedną z najciekawiej prezentujących się gier podczas gamescom 2010. Nie ze względu na oprawę czy mechanikę rozgrywki, ale raczej na kilka innych rozwiązań, których nie spodziewałem się w niej ujrzeć...

Majin and the Forsaken Kingdom było chyba jedną z najciekawiej prezentujących się gier podczas gamescom 2010. Nie ze względu na oprawę czy mechanikę rozgrywki, ale raczej na kilka innych rozwiązań, których nie spodziewałem się w niej ujrzeć...

Dalsza część tekstu pod wideo


Prawda jest bowiem taka, że mówiąc Majin myśleliśmy - kooperacyjny slasher. A końcowy produkt może przeciętnego gracza zdezorientować. Jest Majin - wielki, silny stwór o niskim głosie wioskowego mędrca oraz uzbrojony w złoty kostur metroseksualny bohater odziany w białą pelerynę. I fajnie, mamy kilka możliwości kooperacyjnych między bohaterami, ale nie jest to niestety nic, czego byśmy już nie widzieli. Bo skoro Majin jest wielki i silny, to należałoby ów fakt wykorzystać w kilku czysto fizycznych celach. Chociażby otwierania zabarykadowanych drzwi, umożliwiania bohaterowi wchodzenia w niedostępne dla niego miejsca albo zrzucania na oponentów skalnych ścian. Z kolei metroseksualny koleś o aparycji bohatera budżetowego jRPG w pierwotnych konceptach miał cechować się zwinnością i walczyć wręcz. Podczas gry okazuje się jednak, że nie jest w niej zbyt dobry. Pozostaje działanie z zaskoczenia, przekradanie się za plecami przeciwników i wykańczanie ich w bezszelestny sposób. Kłóci się to naszymi przewidywaniami, ale całość prezentuje się całkiem nieźle. Miejmy nadzieję, że producenci zaimplementują w grze dużo więcej nawiązań kooperacyjnych między bohaterami. Przy okazji, nie wiem kto śmie porównywać Majina do potworów występujących w produkcjach Team Ico, ale w internecie znaleźć można wiele podobnych opinii. Błędnych opinii.







Gra cechuje się bardzo prostym systemem awansowania na kolejne poziomy doświadczenia oraz zwiększania poziomu przyjaźni między głównym bohaterem, a Majinem. Z zabitych wrogów wypadają bowiem kuleczki, które w zależności od koloru zwiększają poziom jednej z tych dwóch cech. W miarę postępów możemy wydawać potworowi kolejne rozkazy lub znacznie zwiększać moc znanych mu już umiejętności. Monstrum może ziać ogniem lub bić oponentów specjalnymi ciosami. Niestety, często zdarza się, że ma problem z oszacowaniem położenia przeciwników i zwyczajnie nie trafia, co totalnie wypacza sens kooperacji pomiędzy nim, a protoplastą.


Rozgrywka jest zdecydowanie mniej dynamiczna, niż powinna być. Przeciwnicy, których napotykamy podczas przemierzania kolejnych podziemnych komnat nie grzeszą zbytnim rozbudowaniem zachowań zaimplementowanej w ich głowach sztucznej inteligencji, ich kąt widzenia to też około 45 stopni. Majin stawia na umowność, bowiem zdarza się, że nie widzą oni podkradającego się niemal frontalnie głównego bohatera.


Co można rzec o oprawie graficznej? Niektórzy twierdzą, że na wyświetlany w Majin obraz nałożony został specjalny filtr ziarnizujący, podobnie jak w niektórych tytułach na Dreamcasta albo PlayStation 2. W mojej opinii deweloperzy zwyczajnie nie ogarnęli tematu oprawy i, podobnie jak w Kane & Lynch 2, niedoskonałości tytułu starali się ukryć pod ciekawym przebraniem wizualnym. I o ile w kontynuacji przygód szalonej dwójki wyszło to bardzo sensownie, tak Majin na tym polu mocno kuleje. Niestety, często na ekranie króluje pikseloza, tekstury nie zawsze nałożone są odpowiednio, a poza Majinem, głównym bohaterem oraz przeciwnikami, cała reszta prezentuje się raczej przeciętnie. Najgorzej jest ze skałami, które zobaczyć możecie na dołączonych do tekstu obrazkach.








Majin and the Forsaken Kingdom to całkiem niezły tytuł, który ma zadatki na stanie się produkcją bardzo dobrą. Ostrzegam, nie będziemy mieli do czynienia z przełomem w gatunku, fani slasherów i intensywnej akcji również poczują się zawiedzeni. Jednak miłośnicy kombinowania i rozwiązywania prostych zagadek przeplatanych okazjonalnymi sekwencjami walki nie powinni narzekać. Dołóżmy do tego milutki klimat, a otrzymamy produkt odpowiedni dla młodszych graczy. Zresztą, oznaczenie PEGI 12+ zdaje się wskazywać docelową klientelę Namco Bandai. [Pyszny, Kolonia]


PS: Japońscy producenci każdego europejskiego dziennikarza prosili z osobna, by przychylnym okiem popatrzył na ich tytuł. "Że to nowa marka", "że nowe IP", "dajcie mu szansę" i tym podobne rzeczy. Zupełnie jakby nie byli pewni, że proponowany przez nich graczom tytuł jest dobry i godny pokazania na największych europejskich targach elektronicznej rozrywki.




Ocena wstępna: 7

Źródło: własne

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper