Ring PS3Site: ISA vs. Helghast, czyli kto tak naprawdę gra rolę tego złego?

Gry
1828V
Ring PS3Site: ISA vs. Helghast, czyli kto tak naprawdę gra rolę tego złego?
Martin Skrzeczynski | 25.02.2011, 14:53
PS3

Grając w Killzone 2 cały czas miałem wrażenie, że będąc w skórze żołnierzy ISA to właśnie ja strzelam do "tych dobrych", a moim partnerem jest koleś, który cierpi na nadmiar testosteronu. Kończąc ów tytuł nie miałem już takiego wrażenia. Byłem tego po prostu pewien. Guerilla Games atakuje nas właśnie trzecią częścią tej wspaniałej serii, a my... nadal strzelamy do Helghastów na ich rodzinnej planecie. Kto tu jest tym dobrym, a kto złym? I czy faktycznie Helghanie to "źli przybysze z kosmosu, którzy skazują się na śmierć samymi ubiorami i cechami charakterystycznymi"? Rozstrzygnijmy to raz na zawsze w naszym Ringu PS3Site!Grając w Killzone 2 cały czas miałem wrażenie, że będąc w skórze żołnierzy ISA to właśnie ja strzelam do "tych dobrych", a moim partnerem jest koleś, który cierpi na nadmiar testosteronu. Kończąc ów tytuł nie miałem już takiego wrażenia. Byłem tego po prostu pewien. Guerilla Games atakuje nas właśnie trzecią częścią tej wspaniałej serii, a my... nadal strzelamy do Helghastów na ich rodzinnej planecie. Kto tu jest tym dobrym, a kto złym? I czy faktycznie Helghanie to "źli przybysze z kosmosu, którzy skazują się na śmierć samymi ubiorami i cechami charakterystycznymi"? Rozstrzygnijmy to raz na zawsze w naszym Ringu PS3Site!

Osobiście uważam, że jako takie uniwersum Killzone jest odrobinę lepsze od samych gier i aż żal, że do tej pory nie zostało w pokaźny sposób rozbudowane. Przy pierwszej części Sony planowało wydać komiks, ale ostatecznie skończyło się tylko na planach "szeptanych" wewnątrz firmy. Co więcej, Killzone 2 nie doczekało się nawet kolekcjonerskiej edycji na terenie Stanów Zjednoczonych, co w mojej opinii jest posunięciem niezrozumiałym i tragicznym w skutkach. Tak czy siak mam wielką nadzieję, że teraz Sony weźmie sprawę w swoje ręce i, podobnie jak seria Resistance czy Halo – także i Killzone doczeka się komiksów oraz książek, które rozbudują to wspaniałe uniwersum. Tyle tytułem wstępu.

Dalsza część tekstu pod wideo

ISA czy Helghast - kto jest winien konfliktowi?


Guerrilla Games

popełnili trochę błędów w przygotowaniu konstrukcji gry. Po pierwsze, brakuje protagonisty. Nie chodzi mi o kolesia pokroju Duke Nukem czy Master Chiefa, który samotnie ratuje wszechświat, ale zwykłego żołnierza, który ma jakąś historię do opowiedzenia i który ma jakiś problem z Helghastami. Jan Templar i Sev żadnego problemu generalnie nie mają. Są tylko zwykłymi żołnierzami biorącymi udział w działaniach wojennych. Ciężko w związku z tym przywiązać się do takich ludzi, nie wspominając w ogóle o wczuciu się w ich rolę. Trochę to podobne do Call of Duty, gdzie co chwilę sterujemy innym żołnierzem, który pod koniec misji dostaje kulkę i sprawa się kończy. Ja rozumiem, że jeżeli w dzisiejszych czasach żołnierz ma mało wspólnego z ideami "Bóg, Honor, Ojczyzna", tak w przyszłości będzie miał pewnie jeszcze mniej i że Guerrillasi chcieli oddać realia prawdziwej wojny. W końcu drugi Killzone był reklamowany sloganem "War Perfected". Ale ciężko niestety mi się gra w tytuł, w którym nie mam najmniejszej motywacji do ładowania tony ołowiu w niewinnych ludzi. Czy Helghaści są winni czy niewinni, pozostaje własną interpretacją gracza i cieszę się, że deweloper pozwolił sobie na taki zabieg. Szkoda tylko, że w przypadku dojścia do wniosku, że są niewinni, a jest on moim zdaniem jedynym słusznym... praktycznie jesteśmy odrzuceni od gry.

Nie znając realiów uniwersum brniemy do przodu i rozwalamy Helghastów gdyż wydaje nam się, że walczymy z faszystowską nacją, której jedynym celem jest sianie zniszczenia, chaosu, pożogi i ołowiu w stronę niewinnych. Jednak w chwili, gdy przyjrzymy się owemu konfliktowi bliżej, co zrobić możecie chociażby poprzez naszą retrospekcję uniwersum Killzone, przestajemy już patrzeć czarno-biało i zaczynamy dostrzegać różne odcienie szarości. Do tego stereotypy przewijające się przez grę w postaci jasnych nawiązań do hitlerowskich Niemiec motywują nas do prucia ołowiem. Helghaści to nie tylko stereotyp Faszysty, ale także Sowieta, czyli wszystko to, co powinno skłonić mnie do zakupu gry i chęci wywarcia zemsty "ku pokrzepieniu serc". Niestety... tak nie jest, gdyż śledząc uważnie historię konfliktu ISA vs. Helghast doszedłem do wniosku, że to Ci drudzy są tutaj ofiarami. Pamiętajcie, że Helghaści mają ogromne i umotywowane logicznie powody do wywarcia na ISA zemsty. To oni byli przez lata blokowani, ciemiężeni i kontrolowani niczym świnie w zagrodzie.


Trzeba pamiętać, że Vekta nie była zawsze pod kontrolą ISA czy UCN, ale właśnie pod kontrolą kolonistów pochodzących z Helghan Corportation. To Helghanie mają do niej prawo i atakując ją podczas wydarzeń z pierwszego Killzone w mojej opinii walczyli tylko o swoje. Chociaż czy na pewno? Trochę to przypomina naszą polską historię i zmagania o Śląsk, który w biegu wydarzeń historycznych i wojen zmieniał przynależność państwową. Podobnie było z Vektą, która po I Wojnie Pozasłonecznej przeszła pod administrację UCN. Dodatkowo, UCN podjęło wszelkich starań, by Vekta została szybko zaludniona przez kolonistów. Helghanie zostali praktycznie zmuszeni do exodusu z planety, a skoro ją opuścili... to czy dalej mają do niej prawo? To kolejna sprawa, którą Guerrillasi oddają nam naszej własnej interpretacji.

Sama sprawa kolonizacji Alpha Centauri, czyli planet Helghanu i Vekty, od początku rodzi wątpliwości, gdyż przetarg który wygrywa Helghan Corporation odbywa się w atmosferze skandalu. Koniec końców rozchodzi się przecież o pieniądze, których UCN nie posiada, a które posiada Helghan. Później okazuje się, że kolonizacja Alpha Centauri to złoty interes i Helghanie po prostu chcą z tego interesu czerpać profity, jak każde szanujące się przedsiębiorstwo. Czyż należy im się dziwić? Nie. Kolejną ciekawą rzeczą jest sytuacja na Ziemii, której skończyły się surowce naturalne i która jest uzależniona od pomocy pochodzącej ze skolonizowanych planet. W wielu grach, książkach czy filmach science-fiction przedstawiony jest konflit na płaszczyźnie Ziemia jako pasożyt oraz Kolonia jako ciemiężony. Oczywiście kolonie te powstały dzięki ekspedycjom pochodzącym z Ziemi i ich zadaniem było dostarczanie surowców na macierzystą planetę, co nie dziwi. W tym miejscu należy postawić sobie kolejne pytanie. Na jakiej zasadzie odbywała się współpraca? Czy Ziemia była tylko pasożytem, czy wszystko odbywało się na zasadzie wymiany?


Wiemy, że w przypadku Helghanu, po I Wojnie Pozasłonecznej mieszkańcy planety pozostawieni zostali samym sobie, ale jak to się odbywało w przypadku innych koloni, nie wiadomo. Wiemy też, że jedną z sił spajających miało być ISA, którego zadaniem było utrzymywanie koloni w ryzach i ich obrona. Ale nawet samo UCN zdawało sobie sprawę, że to działanie krótkoterminowe. Wygląda na to, że od rozpoczęcia ery kolonizacji UCN nigdy nie opracowało skutecznego programu współpracy z koloniami, co doprowadziło w przyszłości do powstawania własnych komórek obronnych na planetach, nowych organizacji handlowych, które postanowiły handlować ze sobą, a nie z Ziemią. W takim wypadku... czy plan Helghastów, by zablokować napływ surowców na Ziemię był zły? Czy pozostawienie Ziemian na wymarcie było karygodne? Na pewno tak, ale trzeba pamiętać, że UCN postąpiło dokładnie tak samo wobec Helghan po I Wojnie Pozasłonecznej. A jak wiadomo, na okrucieństwo można odpowiedzieć wyłącznie okrucieństwem. UCN pozostawiło ludzi samych sobie na nieprzyjaznej planecie i ograniczyło pomoc humanitarną do minimum. Nie można się więc dziwić, że kolejne pokolenia Helghan nie pałały miłością do "Ziemian".

To tak samo jak oczekiwać od mieszkańców USA by dalej czuli się Brytyjczykami, Włochami, Irlandczykami czy Polakami, a nie... Amerykanami. Ponadto, złe warunki sprzyjają demagogii i dojściu do władzy charyzmatycznym liderom. W normalnych warunkach Visari pewnie nie miałby najmniejszych szans na obalenie systemu, ale w wyniku działań UCN i rosnącej nienawiści mieszkańców Helghanu, miał po prostu ułatwione zadanie. UCN jest samo sobie winne takiemu obrotowi spraw i to właśnie ono odpowiedzialne jest za okropności, jakie oglądaliśmy we wszystkich trzech odsłonach Killzone.


Uniwersum Killzone, w przeciwieństwie do samych gier [i bardzo dobrze! - dop. Pyszny] jest niezwykle skomplikowane. Guerrilla Games w niesamowity sposób czerpie z historii i aktualnych wydarzeń na świecie, skutecznie ubierając Killzone w futurystyczne ciuchy. Sam osobiście doszedłem do wniosków, że chciałbym w Killzone 3 mieć możliwość grania Helghastem i walkę o swoją planetę, ale z drugiej strony... nie podoba mi się plan absolutnej dominacji, gdyż to zakrawa zaś o absolutyzm. Przecież Visariemu nie chodziło tylko o odzyskanie Vekty, ale absolutną dominacją Helghastów we wszechświecie i zniszczenie Ziemi, natomiast UCN dalej pragnie być pasożytem i czerpać profity z biedniejszych planet o trudnych warunkach życiowych. Wszystko to powoduje, że rzeczywiście Guerrilla udało się stworzyć uniwersum oddające smutną prawdę na temat wojny. W jej wyniku nie ma zwycięzców i są tylko przegrani. Nie ma znaczenia czy będziemy grać Sevem, Templarem czy Helghastem. Na końcu i tak będziemy tymi, którzy przegrali. Ale jak wiemy... żołnierze nie powinni się nad tym zastanawiać, tylko chwycić za karabin i wykonywać rozkazy. Do czego zachęcam Was oczywiście w Killzone 3. Odmeldowuje się szeregowy Zeratul, który pragnie zapytać Was... [Zeratul]

KTO JEST WINNY WOJNIE?








Źródło: własne

Komentarze (65)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper