Reklama
TOP 100 najlepszych gier w historii naszej branży. Ranking Rogera

TOP 100 najlepszych gier w historii naszej branży. Ranking Rogera

Roger Żochowski | 25.02.2021, 20:31

Nie tak dawno na PPE pojawił się artykuł, w którym redakcja wybierała TOP 15 najlepszych gier w historii. Wzbudził on w komentarzach spore kontrowersje ze względu na listę tytułów. W przypadku takich zestawień nigdy jednak nie ma szans trafić w gusta każdego czytelnika. Zwłaszcza, że różnią się oni wiekiem.

Wiek miał też decydujące znaczenie przy tworzeniu naszej TOPKI. Bo oddający głosy redaktorzy to między innymi osoby, które mają 18-24 lata, a więc dla nich era Amigi, Pegasusa, czy nawet PlayStation to czasy, w których nie było ich jeszcze na świecie albo dopiero uczyli się chodzić. Dlatego ciężko się dziwić, że w ich życiu gracza ważne były zupełnie inne tytułu niż dla 30-40 latków. Czy poniższa, moja prywatna lista, to faktycznie 100 najlepszych gier jakie wyszły na rynku? Nie. To subiektywne zestawienie, które z pewnością będzie się różniło od takich zestawień innych czytelników. I przede wszystkim – nie jest to lista najważniejszych gier, które miały wpływ na rozwój branży, bo wówczas z pewnością znalazłby się tu Pac-Man czy Pong. 

Dalsza część tekstu pod wideo

A więc jeszcze raz - nie chodzi o wybór faktycznie tych najlepszych obiektywnie/historycznie gier, ale tych, które osobiście cenimy najbardziej i które sprawiały nam największą radość. Na takie rankingi wpływ ma naprawdę wiele elementów - to na jakich sprzętach graliśmy, jakie gatunki gier preferujemy, wiek, nostalgia, sentyment, a czasem nawet okresy życia, w których mniej lub bardziej wkręceni byliśmy w granie. Sam nawet nie jestem pewien tego, czy w moim TOP 100 na pewno nie brakuje jakiejś produkcji, bo przecież spamiętać wszystkie tytuły w ponad 30-letniej historii jest po prostu ciężko. Że niby 100 gier to wystarczająco, by pomieścić wszystko co cenimy? Nie ma szans, bo przecież na listę dodałbym Gradnię, SSX-a, Hellblade, Time Splitters 2, Blue Dragon, Dark Souls, Paper Mario czy Crash Team Racing, ale w ten sposób dobiłbym i do 300 gier. 

Mam nadzieję, że artykuł nie będzie generował komentarzy pokroju "ta gra za nisko", "ta za wysoko", "a czemu nie ma tego czy tamtego". To, że nie ma w zestawieniu np. serii Halo nie oznacza, że nie szanuję dorobku Bungie, po prostu nie jest to mój gatunek i gry z tej serii nie trafiają w mój gust. A dodawanie do rankingu gier byle tylko każda konkurencyjna platforma miała „po równo” to oszukiwanie samego siebie i czytelników. Wierzę za to, że mój bardzo osobisty ranking sprawi, że ktoś być może dowie się o jakiejś wartej uwagi produkcji. Albo po prostu odżyją w nim piękne wspomnienia dotyczące tytułów, w które dawno bądź niedawno grał. Zapraszam - w  nawiasach platformy, na jakich ukończyłem dany tytuł. 

100. Shadow Hearts: Covenant (PS2)

Fabularny sequel części pierwszej i alternatywna wizja I Wojny Światowej w wydaniu RPG, która zachwycała mrocznym klimatem i bardzo dobrze nakreślonymi relacjami między bohaterami. System walki łączący taktykę z timingiem wciągał, a gracz trafiał do lokacji położonych w Rosji, Europie, Japonia czy na Bliskim wschodzie. Szkoda, że seria umarła, choć jej trzecia część już nie była tak dobra.

99. Lumines (PSP)

Na PSOne lubiłem gry logiczne, że wspomnę chociażby Kurushi czy Kula World, ale prawdziwa orgia zaczęła się na PSP. Tetsuya Mizoguchi (twórca REZ-a) dorzucił do Tetrisa kosmiczną oprawę łącząc to z muzyką, która zmieniała się w zależności od tego, jak układamy bloki. I dostaliśmy małe arcydzieło. 

98. Call of Duty 4: Modern Warfare (X360)

Jedyna odsłona serii, w której wkręciłem się w multiplayer, bo na ogół nie przepadam za tego typu zabawą. Nie wiem czy to klimat kampanii dla pojedynczego gracza (naprawdę wciągająca) czy trafiający w mój gust gunplay, ale przez kilka miesięcy pojawiałem się wieczorami na serwerach by kampić. 

97. Final Fantasy Tactics: The War of the Lions (PSP)

W mojej opinii najlepszy taktyczny RPG jaki powstał (jego twórca dał nam też Vagrant Story) i aż wstyd pisać, ale nadrobiłem zaległości z PSOne dopiero w wersji na PSP. O tyle fajnie, że w bonusie dorzucono scenki, zdarzenia  a nawet postacie, w tym Balthiera z Final Fantasy XII. 

96. Project Zero II: Crimson Butterfly (PS2)

Swego czasu konkurencja dla Silent Hilla i Resident Evil. Horror skupiał się jednak na japońskich zjawach rodem z Ringu, a jako broń dostawaliśmy aparat fotograficzny Obscura. Dwójkę pod względem motywów straszących, budowania napięcia, ścieżki dźwiękowej (cudny kawałek Tsukiko Amano) i scenariusza uważam za najlepszą. 

95. Crazy Taxi (DC)

Kwintesencja pojęcia arcade i wizytówka dawnej Segi. Zabawa w taksówkarza napędzana szybkimi sesjami po mieście i zwariowanymi akrobacjami smakowała wybornie, a w rytm przygrywało nam nieśmiertelne Offspring. Tak więc "Take me to the church"!

94. Deluxe Sky Jumping (PC)

Jedna z niewielu gier na PC w tym zestawieniu. A to dlatego, że stać mnie było wówczas tylko na taki komputer, który potrafił uciągnąć sapera i właśnie Deluxe Sky Jumping. Nie zapomnę tych turniejów rozgrywanych w ówczesnym zakładzie pracy, gdy szefa nie było w pobliżu. Piękne czasy. 

93. Sonic Adventure (DC)

Niebieski jeż może nie doczekał się aż tylu udanych gier co Mario, ale odsłona na Dreamcasta wypadła znakomicie pod wieloma względami. Sześciu grywalnych bohaterów, kosmiczne prędkości osiągane na poziomach, przyjemna oprawa i większy niż wcześniej nacisk na fabułę zadziałały. 

92. Driveclub (PS4)

Do tej pory nie rozumiem czemu Sony zrezygnowało z tej marki. Arcade’owa ścigałka zachwycała grafiką, możliwością rywalizacji w klubach, pięknie odwzorowanymi autami i trasami osadzonymi w różnych zakątkach świata. No i te efekty pogodowe, których w Gran Turismo doczekamy się może w 20 odsłonie. 

91. Okamiden (DS)

Bardzo udane rozwinięcie pomysłów z Okami. Sequel wrzuca nas w łapy Chibiterasu, syna bogini słońca z oryginału, a na jego grzbiecie zasiada kilka postaci, które dysponują unikalnymi zdolnościami. Magiczny pędzel wykorzystujemy już nie tylko do walki i naprawiania świata, ale również kierowania wspomnianymi towarzyszami niedoli w czym znakomicie sprawdzał się ekran DS-a. Przeurocza i całkiem rozbudowana przygoda w sosie japońskiej mitologii. 

90. Deadly Premonition (PS3)

Gdyby David Lynch chciał kiedyś zrobić grę na podstawie Miasteczka Twin Peaks to już nie musi. Deadly Premonition imituje to doskonale, tak nietuzinkowymi postaciami, pełnym zwrotów akcji śledztwem skupiającym się na morderstwach kobiet, jak i samy miastem, którego mieszkańcy kryją wiele mrocznych sekretów. I tylko ta grafika...

89. Grand Theft Auto (PSOne)

Pierwsza część GTA to klasyk. Koledzy wpadali tylko po to, by porozjeżdżać przechodniów i powozić się po mieście, kradnąc fury. Graliśmy w domu, na lekcji informatyki, u wujka na kompie. Bo w wersji na PC były pociągi, a na PlayStation nie. Frenzy Kill, coco jumbo i do przodu!  

88. Yakuza 0 (PS4)

Świetny prequel pierwszej części gry, który zachwycał klimatem lat 80. i zwiedzaniem w tej stylistyce znanych fanom serii miejscówek w Kamurocho i Osace. To również jeden z najlepszych scenariuszy w serii, mocno nastawiony na porachunki mafijne i z dwójka bohaterów. Bo poza Kiryu poznajemy też początki kariery niejakiego Majimy, po części antagonisty.

87. Splatoon 2 (Switch)

Tak, nie lubię multiplayerowych strzelanin, ale kto inny mógłby mnie do nich zachęcić jeśli nie Nintendo? Produkcja, w której podzieleni na dwie drużyny próbujemy zamalować plansze farbami na swój kolor trafiła w mój gust idealnie i z niecierpliwością wyczekuję już trzeciej odsłony. 

86. Manhunt (PS2)

Rockstar i kontrowersja to temat wyświechtany, ale tutaj po raz kolejny podziałał. To była mroczna, brudna i pełna brutalnych morderstw produkcja rodem ze snuff movies, która zachęcała gracza do cierpliwości i jak najdłuższego polowania na ofiary by zobaczyć coraz to mocniejsze sceny zabójstw z użyciem reklamówki, baseballa czy młotka. Uczucie zaszczucia i strachu niemalże tak mocne jak w SIlent Hillu. 

85. Cannon Fodder (Amiga)

Strzelanka z elementami strategii, w której kierujemy małym oddziałem żołnierzy robiącym rozpiernicz w Chicago, na Bliskim Wschodzie a nawet planecie obcych. Tytuł, od którego naprawdę ciężko było się oderwać i jeden z moich ulubionych na Amidze. 

84. Tekken Tag Tournament (PS2)

Przez wiele miesięcy jedyna gra warta uwagi na PS2. Ogrom postaci do wyboru, piękne plansze, system tag no i przede wszystkim - kręgle! Czasami zamiast klepania się po mordkach na domówkach rządziła właśnie ta mini-gierka. No i w jakiej innej grze mogłeś pokierować Rogerem? :)

83. Bioshock 2 (X360)

Powrót do ukrytej pod powierzchnią Oceanu Atlantyckiego metropolii Rapture to wspaniałe doświadczenie, zwłaszcza, że mogliśmy pokierować losami prototypa Big Daddy'iego łącząc konwencjonalną broń (wiertło rulez!) z atakami zdobytymi dzięki mutacjom.  

82. Uncharted 4: Kres Złodzieja (PS4)

Finał przygód Nathana Drake'a z to koniec pewnego rozdziału. Historia pełna wzruszeń, wspomnieć i dopracowania formuły przygodowej do perfekcji, w której sama eksploracja (linka z hakiem!) i poznawanie kolejnych, pięknie zaprojektowanych lokacji było nagrodą. A i wymiana ognia z użyciem osłon sprawdzała się doskonale. 

81. Shenmue 2 (DC/Xbox)

W „dwójkę” katowałem zarówno na DC jak i pierwszym Xboksie i była to w tamtych czasach jedna z najdroższych produkcji jakie stworzono. Oferując angażującą historię, system walki będący mutacją Virtua Fightera i wiarygodny, żyjący własnym życiem świat. 

80. Agressive Inline (PS2)

"Rolki, rolki, nie czujesz demolki?". Najlepsza gra o rolkach ever. Rzekłem. Nie to żeby znowu była jakaś duża konkurencja, ale to bardzo udana odpowiedź na Tony Hawka, z jeszcze bardziej rozbudowanymi poziomami, świetną muzyką i udziałem znanych skaterów. 

79. The Last of Us II (PS4)

Ellie to postać, której przemiana w sequelu zachwyca od początku do samego końca, grafika to pokaz możliwości PS4, a survival i walka z przeciwnikami zachwycają mnogością opcji i przywiązaniem do detali. Szkoda, że gra została trochę na siłę rozciągnięta, bo sposób w jaki zawieszono w pewnym momencie historię nie do końca mi się spodobał. 

78. Suikoden V (PS2)

Po dwójce - najlepsza część Suikodena. Wróciła magia zbierania 108 postaci oferujących zróżnicowane umiejętności i rozbudowujących naszą bazę, a scenariusz znów potrafił porwać intrygami i obrazem rozbitego konfliktami królestwa. Biorąc pod uwagę obecną politykę Konami seria raczej już nie wróci w glorii i chwale. 

77. Super Mario Odyssey (Switch)

Duchowy spadkobierca Super Mario 64 oraz Super Mario Sunshine, w którym zwiedzamy kolejne, trójmiarowe światy w tym tak egzotyczne dla serii jak Nowy Jork. Projekty poziomów ponownie zachwycają kreatywnością i pomysłami. Marian dzięki zastosowaniu specjalnej czapki może nawet przejąć kontrolę nad NPC-ami i ich umiejętnościami, co urozmaica gameplay. 

76. Borderlands 2 (PS3)

Połączenie strzelaniny z RPG. Takie nawalanki najbardziej lubię, a gdy dołączymy do tego całą masę wymyślnych pukawek, zwariowany świat wypełniony zakręconymi jak ruski termos zwyrolami i humor tak abstrakcyjny, że aż śmieszny, to na Pandorę mógłbym wybrać się na wakacje. Oczywiście z odpowiednim arsenałem i Claptrapem u boku. 

 

75. Chrono Cross (PSOne)

Tytuł może nie tak magiczny jak Chrono Trigger, a jednak mam ogromny sentyment do niego. Ikoniczna plaża, spora liczba postaci do zrekrutowania, specyficzny system walki, wiele zakończeń i pamiętna, ostatnia walka z Lavosem, do której mogliśmy podejść na wiele sposób. Squaresoft wróć!

74. Devil May Cry 3 (PS2)

Moim skromnym zdaniem zdecydowanie najlepsza odsłona serii. Po słabej dwójce Capcom odrodził serię i to właśnie z tej części najlepiej pamiętam lokacje, postacie a nawet pojedyncze dialogi, które przecież były tylko produktem ubocznym dla nabijania kolejnych combosów i szlachtowania demonów. 

73. Final Fantasy VII: Remake (PS4)

Jedna z najnowszych produkcji w zestawieniu - opowiedziana niejako na nowo historia Clouda i spółki z jednym z najlepszych systemów walki jakie stworzyło współczesne Square Enix. To przykład tego jak powinno robić się remake'i. A raczej sequele, bo scenariusz to istny mindfuck, który bardzo nakręcił mnie na kontynuację 

72. Burnout 2: Point of Impact (PS2)

Ależ to była ścigałka. Przebijanie się przez zatłoczone ulice na włączonym booście, przepiękne dzwony, dla których wybaczało się nawet utratę pozycji w wyścigu, czy choćby tryb crash, w którym trzeba było wywołać ogromną kraksę wbijając się autem w zatłoczone ulice i licząc kolejno naliczane punkty. Szkoda, że EA odpuściło sobie tę serię. 

71. Tenchu: Wrath of Heaven (PS2)

Moja ukochana seria, która w trójce osiągnęła swój najlepszy poziom, a potem było już tylko gorzej. Feudalny klimat robił robotę, krwawe, ciche zabójstwa sprawiały, że niektórzy porównywali przygody Rikimaru nawet do Metal Gear Solid (i tu i tu skradnka). I tylko szkoda, że w trójce zrezygnowano z edytoru poziomów, w którym w drugiej części spędziłem masę czasu projektując plansze, w które potem grali moi znajomi. 

70. Tombi! 2 (PSOne)

Połączenie platformówki z grą RPG, w której zaliczanie ponad 130 quetsów i otwieranie alternatywnych dróg w świecie stworzonym na modłę 2.5D wystarczała na wiele godzin zabawy. Prosta historia o walce z niedobrymi świniami była tylko pretekstem do zwiedzania kolorowego świata i pomysłowych zadań, w którym niczym Hitman przebieraliśmy się nawet za różne zwierzaki, by zmylić lub dogadać się z wrogiem. 

69. Jak & Daxter 2 (PS2)

Naughty Dog i wszystko jasne. Moja ulubiona odsłona, pełna sekretów, znakomitego humoru (Daxter znów kradł uwagę) i oferująca otwarty świat, który był trochę karykaturą GTA, wliczając w to możliwość przemieszczania się po mapie ukradzionymi pojazdami. W kolejnych częściach seria nie utrzymała już tak wysokiego poziomu.  

69. Parasite Eve (PSOne)

Czasy, gdy Squaresoft wypluwał hit za hitem i złoty okres japońskich deweloperów. Połączenie horroru z jRPG wypadło znakomicie, a cała historia policjantki badającej w Nowym Jorku sprawę tajemniczych mutacji i samospalenia w teatrze nakręcały sekwencje FMV i system walki z pomysłowym wykorzystaniem broni palnej i specjalnych mocy.

68. The Last Guardian (PS4)

Pierwsze z trzech dzieł Team Ico w tym zestawieniu. Unikalny klimat świata to jedno, ale gra zaoferowała budowanie więzi z ogromnym stworzeniem, które przypominało gryfa i ta wspólna przygoda generowała bardzo silne emocje. Tytuł, który porusza, a jednocześnie intryguje pełnym tajemnic światem i oszczędną narracją. 

67. Need For Speed: Hot Pursuit (PSOne)

Zdecydowanie najlepsza odsłona Need for Speeda, którą ceniłem za znakomite trasy (pamiętacie liście podrywające się do góry?), świetne licencjonowane fury, udany model jazdy i walkę z policją, która czasami była prawdziwym wrzodem na tyłku. 

66. Jade Empire (Xbox)

Tak, to trochę  Star Wars: Knights of the Old Republic w chińskiej skórce, ale to właśnie dzięki grze Bioware (między innymi) nie żałowałem zakupu pierwszego Xboksa, który nie mieścił mi się na półce i musiał stać na podłodze. Świetne połączenie zręcznościówki, chodzonej bijatyki i RPG napędzane unikalnym i egzotycznym światem. 

65. Kingdom Hearts 2 (PS2)

Jedna z moich ulubionych serii łącząca świat Disneya i gier Squaresoftu. Drugą odsłonę z wielu względów (gameplay, historia, postacie, światy) uważam za najlepszą, choć gdyby ten ranking miał trochę więcej niż 100 gier Kingdom Hearts: Birth By Sleep z PSP też by się załapało.

64. Tetris (GB/Game Brick)

W Tetrisa młóciłem na Game Boyu oraz kieszonsolce zwanej Brick Game. Zaraziłem tym zresztą moją rodzinę, a zwłaszcza mamę, która w tamtych czasach pobijała rekordy wpisując do zeszytu wyniki. Mimo umownej jak na dzisiejsze czasy grafiki był to naprawdę ważny dla mnie tytuł i obok Ruskich Jajek - pierwsza przenośna produkcja, która tak mnie wkręciła. 

63. The Legend of Zelda: Ocarina of Time (N64)

Obok Mario 64 jedna z moich ulubionych gier na Nintendo 64. Moje uwielbienie do gry niewielu jednak w latach 90. rozumiało, bo N64 było raczej w naszym kraju niszową konsolą, zwłaszcza, że trzeba było inwestować w drogie jak na nasze zarobki kartridże. 

62. Inazuma Eleven 2 (DS)

Taktyczna piłka nożna, w której rewelacyjne sprawdzało się rysowanie stylusem zadań dla naszych zawodników. Rekrutowanie kolejnych piłkarzy przypominało nieco łapanie Pokemonów, a druga odsłona w kwestii fabuły i klimatu najbardziej mi pasowała, bo nie szła jeszcze zbyt mocno w temat innych wymiarów, kosmitów i podróży w czasie. 

61. ICO (PS2)

Pierwsza produkcja Team Ico, która wyznaczyła styl kolejnym i zaskakiwała oryginalnym gameplayem. Na pierwszy plan wychodziło dbanie o drugą postać przy jednoczesnym rozwiązywaniu zagadek środowiskowych w zjawiskowej, zamkowej scenerii. Za każdym razem, gdy zostawiałem Yordę samą odczuwałem ogromny stres.

60. Xenogears (PSOne)

Choć druga płyta to pokaz tego, jak nie powinno się kończyć gier i przyspieszać dewelopingu, to jednak Xenogears ze swoim świetnym systemem walki, historią, wykreowanym światem, w którym przewijają się ogromne mechy, był kolejnym ważnym punktem na mojej jRPG-owej mapie gracza. 

59. Half-Life 2 (Xbox)

Nie jestem wielkim miłośnikiem strzelanin, ale akurat HL2 to jedna z najlepszych gier pod względem fabularnym w tym gatunku, a przecież wszystko obserwujemy tak naprawdę z oczu głównego bohatera. Gravity Gun to również znakomity pomysł, a City 17 do dziś uznaję za jedną z bardziej klimatycznych miejscówek jakie stworzono na potrzeby gier wideo. 

58. Final Fantasy X (PS2)

Gra miała swoje bolączki, była liniowa i oferowała nie do końca udaną fazę endgame, ale historia Sina, Spiry i próbujących oszukać przeznaczenie bohaterów to wciąż wysoka forma zmieniającego się wówczas Square. No i była to pierwsza odsłona w trójwymiarze i z voice-actingiem. 

57. Pokemon Gold and Silver (GB Color)

W moim prywatnym rankingu to najlepsza odsłona Pokemonów jaka powstała. Może dlatego, że po prostu spędziłem z nią najwięcej czasu i ciorałem dniami i nocami, bo Game Boya Color pożyczyłem od znajomego. To dzięki tej części (choć w Blue/Red też grałem) wkręciłem się w wyświetlany potem w polskiej telewizji serial o Poksach, a jeszcze kilka lat temu biegałem z narzeczoną po krzakach łapiąc stworki w Pokemon Go. Już nam przeszło :) 

56. Ghost Trick: Phantom Detective (DS)

Nie Phoenix Wright, a właśnie Ghost Trick zauroczył mnie i porwał znakomicie wykorzystując ekran DS-a. Rozwikłanie zagadki własnej śmierci, wszak bohater jest trupem już w pierwszej scenie, zrealizowano po mistrzowsku i żałuję, że nigdy nie powstała kolejna część. 

55. Rogue Trip (PSOne)

Gatunek vehicular combat był w latach 90. mi bardzo bliski, ale umarł tak szybko jak szybko zrobiła się na niego moda. Tytuł SingleTrac, pierwszych twórców Twisted Metal, zaskakiwał humorystyczną konwekcją, w której oprócz szeroko pojętej zadymy trzeba było wozić klienta w wybrane miejsca. W co-opie i na split-screenie gra rządziła. 

54. Grand Theft Auto 4 (PS3)

Tytuł, który kompletnie zaskoczył mnie historią o Nico Bellicu i przeniesieniem ciężaru opowieści na Europę Wschodnią i większy realizm. Z otwartymi ramionami przywitałem też mniejszy niż w San Andreas obszar działań, dzięki czemu narracja była bardziej spójna. Produkcja, którą chwaliłem się użytkownikom pecetów :) 

53. Fallout 3 (X360) 

Czemu nie jedynka i dwójka? Bo granie na PC było dla mnie wówczas przymusem i tak naprawdę dopiero trzecia część wkręciła mnie na dobre w uniwersum. Mnie nawet nie irytowało zwiedzanie kanałów metra, które ciągnęły się kilometrami, bo czerpałem ogromną radość z poznawania kolejnych zakątków postapokaliptycznego świata. 

52. Eternal Darkness: Sanity's Requiem (GC) 

Survival horror inspirowany twórczością amerykańskiego pisarza H.P. Lovecrafta. Gra, której nie spodziewalibyście się na konsolach Nintendo, a okazała się jednym z najlepszych horrorów w jakie grałem, nie raz burząc czwartą ścianę, bo utrata zmysłów to nie tylko szepty i dziwne anomalie, ale np. sugestie, że grający ma problemy z konsolą czy telewizorem.

51. Ridge Racer Type 4 (PSOne)

Chyba każdy kto grał w produkcje Namco pamięta to świetne intro, w którym Reiko łamie obcas. Jedna z moich pierwszych miłości z gier. I ta muzyka z żeńskim wokalem, który krzyczał Ridgeee Raaaceeer. Sama gra też była oczywiście świetna, zwłaszcza odblokowywanie dziesiątek wersji nielicencjonowanych aut. 

 

50. Contra (Pegasus)

Z Contrą kojarzą mi się przede wszystkim ucieczki ze szkoły do domu na 15-minutowych przerwach by pograć razem z kumplem w "Rambo" na Pegasusa. W kooperacji była to produkcja szalenie grywalna, a widok odlatującego helikoptera z wyspy widziałem kilkadziesiąt razy. 

49. Resident Evil Code: Veronica X (DC)

Bardzo lubię tę część ze względu na dużo poważniejszą i mroczniejszą stylistykę, w której znakomicie jako główna bohaterka sprawdziła się Claire. Fabuła, która tym razem kręciła się wokół rodziny Ashfordów również zmieniała nieco ciężar opowieści. No i na Dreamcaście strzelanie do zombie naprawdę "wyglądało".

48. Jeanne d'Arc (PSP)

Połączenie anime (wstawki FMV), taktycznego jRPG-a, średniowiecza i fantasy w dodatku z główną bohaterką, w którą wcielała się tytułowa Jeanne. Taka mieszanka od Level 5 zaowocowała jedną z najlepszych gier na PSP, która nie odcinała kuponów i nie była żadnym sequelem czy spin-offem. 

47. Dragon Quest VIII: Journey of the Cursed King (PS2)

Choć o w siódmej odsłonie spędziłem najwięcej czasu w kasynie, to jednak dopiero po zagraniu w ósmą odsłonę serii zrozumiałem, dlaczego tak bardzo kochają ją Japończycy. Brytyjski humor, świetne postacie, piękny świat i cel-shadingowa oprawa zachęcały do eksplorowania i ostatecznego rozwiązania sprawy zamiany króla i jego córki w trolla i konia. 

46. Alan Wake (X360)

Znakomity psychologiczny horror, w który powinni zagrać wszyscy fani "Lśnienia", "Miasteczka Twin Peaks" i kilku innych klasyków. Twórcy Maxa Payne'a stworzyli otwarty świat pełen ciekawych postaci i miejsc, które stały się miejscem akcji dla naprawdę ciekawie opowiedzianej historii. 

45. Metropolis Street Racer (DC)

Gra, która wprowadziła do wyścigów słynne kudosy, przyznawane za widowiskową jazdę i zdecydowanie najlepsze wyścigi na DC od nieistniejącego już niestety Bizarre Creations. Wielka szkoda, że powstała później na bazie MSR seria Projekt Gotman Racing nie była po trzeciej odsłonie kontynuowana. 

44. Sensible World of Soccer (Amiga)

Pierwsza piłkarska gra, w której byłem zakochany na Amidze. Masa krajów, lig, rozgrywek, znakomita zarówno w singlu jak i multiplayerze. Podkręcanie strzałów i charakterystyczne ludki biegające po zielonej murawie to jedna z pocztówek, które kojarzą mi się z moją Amigą 600. 

43. Teenage Mutant Ninja Turtles 3 (Pegasus)

Hit Konami na Pegasusa. Żółwie Ninja to był dla mnie kult - komiksy, album z naklejkami, serial animowany, filmy (pamiętacie rękę Shreadera na wysypisku?), zabawki i w końcu znakomite chodzone bijatyki na Pegasusa. A że można była klepać mordki klanowi stopy w kooperacji to tylko lepiej. 

42. Crash Bandicoot 2: Cortex Strikes Back (PSOne)

Pierwszy raz z Crashem zetknąłem się w Demo One i o ile jedynka miała pewne niedociągnięcia, tak druga odsłona to już prawdziwa perełka, w której po tygodniach masterowania zbierałem wszystkie skrzynki i kryształy. Jedna z najlepszych platformówek, w jakie grałem. 

41. Another World (Amiga)

A tu z kolei najlepsza gra na Amigę. Technologia rotoskopowa i użycie w tamtych czasach polygonów sprawiało, że gra wyglądała jak z przyszłości, a do tego zachwycała atmosferą zwiedzania tajemniczej planety. Pochłaniała bez reszty. 

40. Metal Gear Solid 3: Snake Eater (PS2)

Kojima w swoim żywiole i rehabilitacja, po dwójce, która mi osobiście się nawet podobała. Jednak trójka to przynajmniej klasa wyżej, ze znakomitymi walkami z bossami, przebijaniem się przez dżunglę i masą historycznych ciekawostek wplecionych w jeszcze bardziej pokręconą fabułę. 

39. God of War 3 (PS3)

Nie odsłona na PS4, ale właśnie God of War 3 jest w moim rankingu najlepszą przygodą Boga Wojny. Starcia z ogromnymi przeciwnikami, dopracowana do perfekcji formuła wściekłości Kratosa, którą odzwierciedlał gameplay i kolejne, brutalne szlachtowanie wrogów. To ukoronowanie serii, w którym Kratos pozbył się niemal wszystkich rezydentów Olimpu. 

38. Final Fantasy VII Crisis Core (PSP)

Był to moim zdaniem naprawdę bardzo udany prequel FFVII, a z racji mojego uwielbienia do siódemki, fabuła i perypetie Zacka pochłonęły mnie bez reszty. System walki nastawiony bardziej na akcje również przyjąłem z otwartymi ramionami i po prostu bawiłem się znakomicie nakręcany kolejnymi, świetnie wyreżyserowani scenkami. Ale Gackta mogli sobie odpuścić. 

37. Red Dead Redemption 2 (XOne)

W redakcji część osób cały czas wytyka mnie palcem gdy mówię, że pierwsze RDR nie było dla mnie grą na 10. Dwójka też nie była, ale postacie nakreślono tu znakomicie, a obok aptekarskiego wręcz przywiązania do detali nie sposób przejść obojętnie. 

36. Alien: Izolacja (PS3)

Obok Alien Resurrection z PSOne najlepsza gra o Obcym. Tytuł, który czerpał z filmowych wzorców, pozwolił nam wcielić się z córkę słynnej Ripley i porażał atmosferą zaszczucia, gdy słyszeliśmy na radarze zbliżające się niebezpieczeństwo. A co najważniejsze - Obcy był naprawdę nieprzewidywalny w swoich ruchach. 

35. Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors (DS)

Takiego scenariusza nie powstydziłby się nawet sam Hideo Kojima. Dziewięciu bohaterów zamkniętych na statku, coraz bardziej dziwne zagadki i tajemniczy "narrator", którego cała makabra doskonale bawi. Do tego nieliniowa rozgrywka, sześć zakończeń i naprawdę bardzo udane dialogi

34. Twisted Metal Black (PS2)

Seria Twisted Metal powstawała z grobu już przynajmniej trzy razy, ale najlepiej wyszło na PS2 dzięki cholernie mrocznej odsłonie, w której do walki stają znane i nowe postacie w tym nawiedzony kaznodzieja, weteran z Wietnamu czy gotycka lolitka. Każdy z pokręconą historią. Świetne, zmieniające się podczas walki areny i gameplay, który nawiązywał do czasów świetności gatunku. 

33. Resident Evil 2/Remake (PSOne/PS4)

Nie byłoby remake’u Resident Evil 2, gdyby nie świetny pierwowzór. Chyba każdy kto grał na PSOne w przygody Leona i Claire wspomina z łezką w oku komisariat, pierwsze spotkanie z facetem w płaszczu, dwa scenariusze, ciągły brak tuszu do zapisania stanu gry, pojedynek z krokodylem czy celowanie w mazaki zombiaków shotgunem.

32. Tekken 3 (PSOne)

Nie jestem wielkim fanem bijatyk, ale Tekkena 3 katowałem na domówkach do upadłego, znając niemalże wszystkie kombinacje Kinga, tanie ciosy Eddy'ego i irytując znajomych znakomitą kontrolą nad Xiaoyu, która zmieniała postawy. Intra i outra głównych bohaterów znam na pamięć. 

31. Uncharted 2: Among Thieves (PS3)

Wszystkie odsłony przygód Nathana Drake'a to doskonały, przygodowy blockbuster AAA, który śledzi się doskonale razem z drugą połówką. W tandemie ukończyliśmy wszystkie części, na co wpływ miała oczywiście angażująca fabuła, świetnie napisane postacie, humor i coraz lepsza rozgrywka wraz z każdą kolejną częścią. Dwójka jest mi najbliższa. Może to ze względu na Chloe? 

30. Goal 3 

Piłka zmieniająca się w banana, strzał ryba, granie na błocie, tornada, pioruny i cała beczka miodu, która towarzyszyła najlepszej piłkarskiej produkcji na Pegasusa (tak, pamiętam też wpisywanie krzaczków w kapitanie Tsubasie). Nie zliczę godzin spędzonych ze znajomymi na ogrywaniu tego tytułu i co najciekawsze - odpalony po latach wciąż bawi!

29. The Legend of Zelda: Breath of the Wild (Switch)

Tytuł, który od samego początku pozwala na ogromną swobodę będąc swoistym placem zabaw i eksperymentów dla gracza. Przepiękna oprawa, ogromny świat do odkrywania, udane zagadki oraz system walki i tylko te niszczenie się broni strasznie irytowało. Ale dla takich gier kupuje się konsole. 

28. Bayonetta 2 (WiiU)

Królowa kiczu, jak niektórzy określają Wiedźmę, to największe dzieło Platinum Games. Pokręcony, japoński klimat, znakomity system walki premiujący dobry timing i tona radochy z masterowania poziomów i żonglowania przeciwnikami. A myślałem, że serii Devil May Cry nic nie przebije.

27. Final Fantasy VI (PSOne)

Jedna z najbardziej depresyjnych odsłon serii ze znakomitą kreacją głównego antagonisty - Kefki. Ogrom grywalnych postaci, wciągający scenariusz, niezły jak na tamte czasy system walki (w tym mechy!) i świat chylący się ku upadkowi, który zwiedzało się mimo pikseli z wielką ciekawością. I warto przypomnieć, że już w tej odsłonie niektóre postacie z drużyny mogły zginąć. 

26. Tony Hawk Pro Skater 2 (PSOne)

Rolki i deska to było moje drugie hobby, więc Tony Hawk stał się dla mnie grą niemalże idealną. Dwójkę uznaję za najlepszą część w całym dorobku serii, a niektóre gapy, które próbowałem zaliczyć by wyczyścić grę na 100% śnią mi się do dzisiaj. 

 

25. Silent Hill (PSOne)

Są obrazy, które pamiętamy latami. Dla mnie jest to pierwsza wizyta w szkole w Silent Hillu, szukanie klucza do domku w budzie dla psa, scenka z Lisą czy pierwsza przemiana miasteczka. Resident Evil przy tej produkcji było bajką dla dzieci. Horror, który zostawił na pewno ślad na mojej psychice. 

24. GTA: Vice City (PS2)

Nigdy nie byłem wielkim miłośnikiem serii GTA, choć każdą odsłonę kończę i doceniam. Ale to właśnie Vice City, za bohaterów, klimat, odniesienia do filmów i popkultury oraz przede wszystkim miejsce akcji, uznaję za wyjątkowe. I chciałbym do Vice City jeszcze kiedyś wrócić we współczesnej oprawie.  

23. Suikoden II (PSOne)

Tytuł, który przy pierwszym kontakcie odrzucił mnie oprawą (po FF VII już nic nie smakowało tak samo), ale potem wciągnął rekrutowaniem 108 postaci i znakomitym scenariuszem, który konfrontował ze sobą przyjaciół z dzieciństwa stających po przeciwnych stronach wojennej barykady. 

22. Yakuza 3 (PS3)

Yakuza to jedna z moim ulubionych serii w ogóle, a trójkę darzę szczególnym sentymentem, bo osadzenie akcji na Okinawie i znakomicie poprowadzona fabuła mocno powiązana z opieką nad sierocińcem, zaangażowała mnie chyba najmocniej ze wszystkich części przygód Kazumy.

21. Gran Turismo 2 (PSOne)

Suzuki Escudo, tuningowanie fur, zbieranie kasy na malowania, odwiedzanie giełdy aut używanych, setki godzin spędzonych w karierze, zasuwanie po torach Seicento, grzebanie w ustawieniach aut, licencja z Viperem, niesamowite powtórki, cała masa licencjonowanych aut, świetne trasy, pamiętne intro i muzyka The Cardigans. Takie mam między innymi wspomnienia z najlepszych wyścigów jakie powstały. 

20. Final Fantasy VIII (PSOne)

Na tytuł byłem napalony do tego stopnia, że przechodziłem go w japońskiej wersji językowej. Historia Squalla i Rinoi to znakomita, momentami wręcz poetycka podróż, która zachwycała grafiką i klimatem przedstawionego świata. Muzyka z Balamb Gardem wciąż dudni w głowie, Triple Triad to jedna z najlepszych mini-gier jakie stworzono na potrzeby gier (tak, lepsza od Gwinta), a intro, na którym Squall pojedynkuje się z Seiferem to prawdziwa perełka ówczesnych sekwencji FMV. 

19. Forza Motorsport 6 (XOne)

Twórcy Forzy inspirowali się serią Gran Turismo, ale na współczesnych konsolach przerośli mistrza. Osobiście wolę serię Motorsport od Horizon, gdzie mamy do czynienia z trochę większym festynem, ale obie to dziś klasa i niedościgniony wzór dla konkurencji. 

18. Mario Kart 8 (WiiU/Switch)

Nie ma lepszych wyścigów multiplayerowych niż Mario Kart (przepraszam cię Crash), a ósma odsłona z motocyklami, zabawą grawitacją i masą power-upów na trasach po prostu pozamiatała. Znakomicie zaprojektowane miejscówki i masa radochy z rywalizacji na torze. 

17. ISS Pro Evolution (PSOne)

Wprawdzie swoją przygodę z serią zacząłem od ISS-a z 97 roku, ale dopiero ta odsłona porwała mnie na dobre i sprawiła, że po dziś dzień namiętnie cioram w każdą kolejną odsłonę hitu Konami. I mimo upływu tylu lat nadal trzeba grzebać w opcjach by wpisać prawdziwe nazwiska. To się nazywa nostalgia :) 

16. Bloodborne (PS4)

Niesamowity, wiktoriański klimat, znakomity system walki premiujący ofensywę, tony przelanej krwi, śmierć i powroty, by otwierać kolejne skróty. Znakomita odskocznia od Dark Soulsów (które również uwielbiam, ale do setki nie zmieściłem) i do tego jeden z najlepszych exclusive'ów na PS4. 

15. Okami (PS2/Wii)

Jedyna gra jaką splatynowała moja druga połówka zakochana w głównej bohaterce - czteronożnej Amaterasu. Dla osób kochających Japonię wspaniała podróż po świecie Nipponu. Przywracanie do życia świata miało antydepresyjny charakter, czyszczenie mapy z questów i zadań, karmienie zwierząt i w końcu angażujące walki, podczas których szkicowaliśmy ataki pędzlem to prawdziwa magia gier wideo. 

14. The Last of Us (PS4)

Pierwsza przygoda Joela i Ellie wpisała się w klimat i modę na powrót zombie. Ale była też znakomitą, survivalową grą, z bardzo dobrze wykreowanymi postaciami. W kwestii narracyjnych i przywiązania do detali jeden z najlepszych tytułów ostatnich lat.

13. Tomb Raider 2 (PSOne)

Od tej odsłony na dobre pokochałem Larę Croft, a wspomnienia z Wenecji czy eksploracji zatopionego statku są nadal żywe i bardzo chciałbym zagrać w remake tej odsłony. Niezapomniana przygoda, w której skoki liczone były czasami co do milimetra, a dźwięk znajdowanego sekretu wrzucał banana na twarz. 

12. Xenoblade Chronicles X (WiiU) 

Jeden z najlepszych japońskich RPG ostatnich lat. Wspaniała przygoda na obcej planecie, wypady poza bazę, by poznać kolejne tajemnice dzikiego globu, angażujący system walki i całkiem ciekawy scenariusz sprawiły, że spędziłem w tym tytule masę godzin. No i mechy - do nich mam zawsze słabość. 

11. Shadow of the Colossus (PS2)

Jeśli myślimy o grach jako formie artystycznej, nie ma lepszej wizytówki niż produkcja Team Ico. Poszukiwanie sposobów na pokonanie kolosów i samo zwiedzanie teoretycznie pustego świata było wspaniałym doznaniem, a każdy kolejny zabity wróg wywoływał coraz większe dylematy moralne. Remake na PS4 przechodziłem z takim samych zachwytem, bo to gra ponadczasowa.

10. The Legend of Zelda Wind Waker (GC)

Wiem, tutaj powinna być inna Zelda, ale ja po prostu zakochałem się w cel-shadingowej stylistyce, podróżowaniu stateczkiem i całej tej kreskówkowej przygodzie. Zabrzmię jak heretyk, ale dla mnie to najlepsza Zelda jaka powstała. 

9. Wiedźmin 3 Dziki Gon (PS4)

Trzecia część Wiedźmina to do tej pory największe osiągnięcie CD Projekt RED. Wspaniały świat, rewelacyjnie napisane questy, niezapomniane postacie i klimat opowieści, oraz oczywiście cała masa odniesień do naszej kultury. A Geralt to jeden z najbardziej charyzmatycznych bohaterów, jakich widzieliśmy w grach wideo. 

8. Super Mario Galaxy (Wii)

Wręcz ideał jeśli chodzi i platformery 3D i mówię tu o obu odsłonach. Przemierzanie z Marianem kolejnych planet o różnych właściwościach, zbieranie sprytnie poukrywanych znajdziek i samo pokonywanie wybitnie zaprojektowanych poziomów, to najlepsze doświadczenie na Nintendo Wii.

7. Nier Automata (PS4)

Wraz z pierwszym Nierem to produkcja, która scenariuszowo po prostu mnie zniszczyła. Połączenie szokującej fabuły z systemem walki od Platinum Games (dopiero w drugiej odsłonie), znakomicie wykreowanym światem i trudnymi pytaniami, na które gra nigdy nie daje łatwych odpowiedzi. Produkcja burząca z impetem czwartą ścianę z ogromną liczbą easter eggów i sekretów, które zdradzają japoński rodowód gry, a jednocześnie jeszcze bardziej nakręcają na to, by poznawać ten zjawiskowy świat.

6. Super Mario Bros. (Pegasus)

Nie jestem w stanie spamiętać ile razy ukończyłem ten tytuł wszak kartridż 168 in 1 był młócony na okrągło. Do dziś znam skróty do kolejnych światów, potrafię po mistrzowsku zaciągać flagę na końcu poziomów a słynną 8-bitowa melodyjkę, która przygrywa nam na pierwszym poziomie mam ustawioną jako dzwonek w telefonie. Kultowa i ponadczasowa produkcja. 

5. Metal Gear Solid (PSOne)

Snake? Snake? Snaaaakeeeeee! Chyba każdy kto czytał zapowiedzi pierwszego MGS-a w latach 90. był napalony na produkcję nie mniej niż dziś na nowe odsłony GTA. Realistyczna oprawa, mechaniki, które miały zdefiniować na lata gatunek skradanek, filmowa narracja i Hideo Kojima, który dopiero obrastał legendą. Uwielbiałem przedzierać się przez korytarze z pudłem na głowie, unikać kamer, zachodzić od tyłu wrogów i płakałem gdy umierała TA postać. Żadna kolejna odsłona serii nie wkręciła mnie w historię i klimat tak jak pierwszy MGS.  

4. Chrono Trigger (PSOne/DS)

W tytuł zagrałem już po FF VII, dlatego początkowo nie zrobi on na mnie wrażenia pod kątem oprawy, ale wystarczyło poświęcić mu kilka godzin by docenić znakomicie wykreowane postacie i wspaniałą przygodę nakręcaną przez unikalny wówczas system walki. Kolejna kluczowa cegiełka w zaszczepianiu u mnie uwielbienia do gatunku jRPG w dodatku stworzona przez ekipę deweloperów, których określano mianem dream teamu. Takich gier już się dziś nie tworzy. 

3. Silent Hill 2 (PS2)

“In my restless dreams, I see that town”. Te słowa wryły mi się bardzo mocno w pamięć. Najlepszy horror jaki powstał, z genialną, wielowątkową i zachęcająca do interpretacji fabułą, potworami będącymi projekcjami leków mieszkańców miasta i atmosferą zaszczucia, która wymuszała przerwy od grania. A wszystko to domykały budujące niezapomniany klimat lokacje i jeżące włos na głowie spotkania z Piramidogłowym. 

2. Super Mario 64 (N64)

Gdy w czasach Szaraka dorwałem Mario na Nintendo 64 byłem w niezłym szoku. Ogromne światy, masa radochy z odkrywania sekretów i skakania, "wygładzona" względem gier na PSX-a oprawa - to był tytuł, który kompletnie mną pozamiatał. I odnowił miłość do Mario, która zakiełkowała w czasach Pegasusa. Wstyd nie znać. 

1. Final Fantasy VII (PSOne)

Moja gra życia. Wiem, wybór raczej mało zaskakujący, może nawet trochę nudny, ale to produkcja, która kształtowała moje gusta na kolejne lata, w której spędziłem setki godzin (niestety licznik w pewnym momencie się zatrzymywał), a na wstawki FMV wyrywałem moją obecną partnerkę. Nostalgiczna bomba, produkcja na swoje czasy genialna w każdym calu, której klimat porywał z miejsca. A co najlepsze - przechodziłem ten tytuł początkowo.... bez karty pamięci. Masa niezapomnianych wspomnień.

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper