Wilk ze Snow Hollow (2020) – recenzja filmu [HBO GO]. Śledztwo nie całkiem na poważnie

Wilk ze Snow Hollow (2020) – recenzja filmu [HBO GO]. Śledztwo nie całkiem na poważnie

Iza Łęcka | 09.11.2021, 21:00

Filmy będące mieszanką kilku gatunków często wymykają się spod wszelkich ram i posiadają wąską grupę sympatyków, którzy lubią zanurzać się w nietypowych historiach. Jedną z takich propozycji, która mnie odrzuciła już po pierwszych 10 minutach, jest horror komedia dodany do biblioteki HBO GO. Zapraszam do recenzji gatunkowego miszmaszu pod postacią „Wilka ze Snow Hollow”.

Połączenie horroru i komedii to zabieg, który wbrew pozorom jest całkiem często stosowany przez filmowców pragnących przenieść widzów w nieco mniej znane odmęty kina grozy, przedstawiając inne ujęcie kwestii strachu, przerażających kreatur czy niebezpiecznych morderców. Jednym z nowszych przedstawicieli podgatunku jest „Wilk ze Snow Hollow”, który zadebiutował już w 2020 roku, jednak całkiem niedawno został dodany do oferty HBO GO.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wilk ze Snow Hollow (2020) – recenzja filmu (HBO GO). Zło czai się na każdym kroku

Wilk ze Snow Hollow (2020) – recenzja filmu [HBO GO]. Śledztwo nie całkiem na poważnie
Tuż przed rozpoczęciem sezonu narciarskiego Snow Hollow wstrząsa makabryczna zbrodnia – w bestialski sposób zostaje zamordowana jedna z turystek. Śledztwa podejmuje się grupa okolicznych policjantów, na czele z mającym aspiracje do przejęcia stanowiska szeryfa Johnem Marshallem. Typ nie ma jednak łatwego życia – oprócz parszywych kontaktów z byłą żoną i problemów z dorastającą córką, mężczyzna nie stroni od kieliszka i pracuje z własnym ojcem, który za nic ma jego uwagi, zarówno na polu zawodowym, jak i dotyczące pogarszającego się zdrowia. Okazuje się jednak, że w czasie pełni dochodzi do kolejnego morderstwa. Policja musi zakasać rękawy i rozwikłać tajemnicę, tymczasem okoliczni mieszkańcy coraz więcej mówią o niebezpiecznym wilkołaku.

Już na pierwszy rzut oka ujęcie tej prostej historii w nieco mrocznym klimacie wydaje się jak najbardziej zrozumiałe – kompilacja małego miasteczka, osobliwych morderstw oraz kroczących po omacku stróżów prawa wydaje się typową zapowiedzią horroru klasy B. W parze z całkiem klimatycznymi zdjęciami podąża jednak czerstwa opowieść zrealizowana całkiem na serio. Jim Cummings, który zajął się zarówno scenariuszem, reżyserią, jak i wcielił się w głównego bohatera, nie stroni od całej palety emocji – absurdalne sytuacje, których nie brakuje w trakcie śledztwa, przesadzone reakcje Johna lub też ich brak w momentach kluczowych, jak również drętwe dialogi sprawiają, że widz nie wie czy ma się śmiać, czy jednak wyłączyć telewizor i nie tracić więcej czasu. Powiedzmy to sobie szczerze – recenzowany „Wilk ze Snow Hollow” jest wypełniony sytuacjami budzącymi rozgoryczenie i niezrozumiałymi działaniami bohaterów, choć pikanterii obrazowi dodaje potwór czający się w zakamarkach miasta.

Wilk ze Snow Hollow (2020) – recenzja filmu (HBO GO). To połączenie, którego nie lubię

Wilk ze Snow Hollow (2020) – recenzja filmu [HBO GO]. Śledztwo nie całkiem na poważnie
Aktorzy grający w filmie wywiązują się jednak z zadania całkiem dobrze i znakomicie wcielają się w ekipę nieporadnych, małomiasteczkowych krawężników, którzy po raz pierwszy widzą zwłoki na własne oczy. Trudna sprawa i krwiożerczy wilk nie zniechęca ich jednak przed wnikliwą analizą w okolicznej jadłodajni, gdzie niemal czują na sobie wzrok mieszkańców liczących na ich pomoc. Zgodnie ze scenariuszem wszystko musi być nieco tandetne i kiczowate, działania postaci niezrozumiałe czy sprzeczne z logiką – i taki właśnie jest John Marshall. Pełny werwy, często jest zbyt głośny, zbyt pijany czy zbyt natarczywy, za wszelką cenę chce znaleźć winnego i popada w istną paranoję, winiąc przy tym każdego, kto w jego odczuciu niewystarczająco przykłada się do pracy. Cummings zna kilka sztuczek i konsekwentnie z nich korzysta, by stać się postacią, która wkurza odbiorcę i po raz kolejny wychodzi poza ramy horroru, sięgając po przedstawienie policjanta w krzywym zwierciadle, który powoli dotyka dna. Marshall nieco przypomina wcześniejszą kreację aktora, kiedy mieliśmy go okazję zobaczyć w innym filmie niezależnym „Thunder Road” z 2018 roku. Sympatię jednak wzbudza Julia Robson grana przez Riki Lindhome („Na noże”, „Kidding”, „Ostatni dom po lewej”), która jest swoistym głosem rozsądku i spokoju. Pani detektyw przede wszystkim daje nadzieję, że śledztwo, przez które John kręci się w kółko i wpada w coraz większe kłopoty, będzie można rozwiązać.

Muszę przyznać, że nie jestem fanką produkcji próbujących łączyć rozmaite gatunki, dlatego do seansu podeszłam ze sporą rezerwą, która przełożyła się również na moją końcową ocenę. Ten swoisty, nieco kiczowaty i często pozbawiony sensu balans między horrorem a komedią sprawił, że „Wilk ze Snow Hollow” mocno odstaje od kina głównego nurtu – i w tym jego spora zaleta, jak i wada. Sądzę bowiem, że film w reżyserii Cummingsa jedni pokochają i docenią, inni znienawidzą. Ja jestem w drugim obozie. Klimat rodem z taniego horroru lat 80. w ogóle mi nie przeszkadzał (uwielbiam chociażby slashery), gdyby nie denerwujący John i scenariusz, który w moim odczuciu uwzględnił zbyt wiele wątków dotyczących życia osobistego policjanta. Twórca oczywiście dążył do kolejnego niekonwencjonalnego przedstawienia archetypu opanowanego stróża prawa, jednak ta postać budziła tylko moje politowanie i wystawiała moją cierpliwość na próbę. Z czasem życzyłam mu śmierci z rąk bestii.

„Wilk ze Snow Hollow” nie jest filmem dla każdego, więc jeżeli preferujecie komediohorrory, to pozycja, o której nie powinniście zapomnieć. Kilka atutów produkcji, takich jak przyzwoite zdjęcia, klimat zapyziałej dziury, motyw zabijającej bestii, pewne sympatyczne postacie i całkiem nieoczekiwane zakończenie sprawiają, że nie jest to najgorsza propozycja, jaką miałam okazję oglądać. Zdecydowanie nie zamierzam jednak do niej powrócić, do czego zniechęca mnie konwencja przyjęta przez Jima Cummingsa, która ani na chwilę mnie nie oczarowała. Przeskok między poszczególnymi wątkami sprawiał, że „Wilk ze Snow Hollow” celowo wydawał się niespójny, denerwujący stróż prawa i jego wybuchowe reakcje odpychały mnie z każdą minutą seansu. Jeżeli już miałabym Wam polecić połączenie horroru i komedii to zdecydowanie zaproponowałabym „Wysyp żywych trupów” czy „Co robimy w ukryciu” - 3 sezon. serialu bazującego na klimatycznym pierwowzorze jest również dostępny na HBO GO.

Atuty

  • To całkiem sprawne połączenie gatunków
  • Dobra praca aktorów – przesadnie sztywna
  • Nieoczekiwane zakończenie

Wady

  • Drętwe dialogi
  • Pokraczny scenariusz, który niepotrzebnie skupia się na zbyt wielu wątkach
  • Fabuła pocięta na pojedyncze sceny decyduje o braku spójności filmu
  • Słabe tempo

„Wilk ze Snow Hollow” to produkcja przeznaczona dla wąskiego grona odbiorców, którzy preferują połączenie horroru z komedią. Sztywne dialogi i tandetna historia mnie odrzuciły. Oglądacie na własną odpowiedzialność.

4,5
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper