Reklama
FOMO a obraz branży gier. Moda na krótsze tytuły postępuje

FOMO a obraz branży gier. Moda na krótsze tytuły postępuje

Kajetan Węsierski | 14.11.2021, 12:00

Coraz rzadziej kończymy gry, coraz chętniej sięgamy po skondensowane doznania w branży i wydaje się, że coraz częściej wybieramy mniejsze projekty, niż te rozwleczone na dziesiątki godzin. 

Żyjemy w najlepszych czasach w historii świata, to fakt. Nie można jednak pominąć tego, że przyszło nam żyć także w najszybszych. Właściwie stale się gdzieś spieszymy, pędzimy i mamy potrzebę ogarniania spraw. Bierzemy na swoje barki wiele rzeczy, choroby cywilizacyjne postępują, zdrowie psychiczne u kolejnych roczników zdaje się coraz mocniej podkopane, a my dalej biegniemy. 

Dalsza część tekstu pod wideo

I gdy wszystko tak zapiernicza, staramy się znaleźć swoje miejsce. Jak bowiem mówi słynne powiedzenie - jeśli wszystko postępuje, a my stoimy w miejscu, to w rzeczywistości się cofamy. Nikt regresu nie lubi, świat próżni nie toleruje, więc stajemy się częścią owczego pędu. A objaw takiego zjawiska widzimy nie tylko w korporacjach, u zawodowych sportowców czy dzieciaków w szkole. 

Wszystko to zaczyna dotykać także sfery naszych hobby. I choć generalizuję, to zdaję sobie sprawę, że nie jest to problem każdego człowieka - chciałbym więc zaznaczyć już we wstępie, że bardzo często będę używał zwrotu „my”. Jeśli więc ktoś poczuje, iż nie chce być zaliczany do takiej grupy, albowiem nie identyfikuje się z jej funkcjonowaniem - spokojna głowa, to tylko skrót myślowy. Przejdźmy jednak do rzeczy. 

Moda w branży gier 

Jakiś czas temu napisałem tekst o tym, że coraz rzadziej sięgam po tytuły wieloosobowe, kosztem tych nastawionych na singleplayer (ostatnio, za sprawą premiery FIFA 22, nieco się to zmieniło). Argumentowałem to pociągiem do poznawania nowych historii, chęcią odkrywania nowych światów i chłonięciem filmowości, którą można znaleźć w takich trybach, w największych produkcjach z segmentu AAA. 

FOMO a obraz branży gier. Moda na krótsze tytuły postępuje

Wydaje mi się jednak, że stało za tym jeszcze coś innego. I chyba najlepiej obrazuje to fakt, że nawet w okresie późnego wieku nastoletniego wiele osób powoli odchodzi od gier multiplayer (dekadę temu były to Minecraft czy Counter Strike, dziś to Fornite i Roblox) i zaczyna stawiać na przechodzenie kolejnych pozycji fabularnych. To tendencja, którą obserwowałem nie tylko u siebie, ale także wśród znajomych i szerszej społeczności w mediach. 

W pewnym momencie moda na pozycje singleplayer zaczyna narastać. Jasne, po części jest to związane z tym, iż te tytuły są zazwyczaj dojrzalsze i do wielu trzeba dorosnąć. Jestem na przykład skłonny uwierzyć, że The Last of Us najlepiej odbiera się, gdy samemu jest się rodzicem. Nie miałem przyjemności tego sprawdzić, ale wierzę, że kiedyś przyjdzie mi się o tym przekonać. Niemniej - sądzę, że stoi za tym jeszcze jeden aspekt. A mianowicie…

FOMO

Skrót zawarty w podtytule tej części tekstu oznacza Fear Of Missing Out, co w wolnym tłumaczeniu na nasz język może określać strach przed tym, co nas omija. Objawy tej przypadłości można dostrzec dosłownie wszędzie. Pierwsze co robisz po przebudzeniu, to sprawdzasz Facebooka? FOMO! Mnóstwo razy dziennie zerkasz w telefon, nawet jeśli nie ma powiadomień? FOMO! I tak dalej. 

FOMO a obraz branży gier. Moda na krótsze tytuły postępuje

Kilka miesięcy temu miałem przyjemność słuchać podcastu jednego z moich ulubionych dziennikarzy sportowych, Mateusza Święcickiego - znakomity gość, polecam. Poruszył on tam temat FOMO w kontekście piłki nożnej, nawiązując niejako do chęci wprowadzenia reform w tej dyscyplinie sportu. Mecze miałyby być krótsze, zmiany rodem z hokeja i tak dalej. Wszystko, aby utrzymać zainteresowanie widza. 

Dziś nie jesteśmy bowiem skłonni usiedzieć 90 minut, patrząc na mecz - zawsze znajdzie się jakiś rozpraszacz. A według informacji, które Mateusz tam przytoczył, więcej dzieciaków woli w obecnych czasach oglądać skróty, niż całe mecze. I nie tyczy się to tylko piłki nożnej - spójrzcie na popularność 10-minutowych streszczeń meczów z NBA na YouTube. Chcemy jak najwięcej w jak najkrótszym czasie i przy jak najmniejszych nakładach energii, aby nie być wykluczonym. 

Czy jednak zawsze oznacza to FOMO? Nie, niekoniecznie, choć bez wątpienia blisko do tego. Jak  jednak podkreślałem we wstępie - nie zamierzam generalizować. 

Strach przed nie byciem na bieżąco

Objawy lęku przed byciem poza podstawową osią obiegu informacji mogą pojawiać się także w branży gier wideo. Najlepszym ich dowodem są rosnące „kupki wstydu”, których zmniejszanie jest skutecznie wypierane przez każdą kolejną premierę. Chcemy ograć coraz więcej gier z przeszłości, ale przecież trzeba być na bieżąco. Trzeba wymieniać się spostrzeżeniami, płynąć z nurtem i brać udział w dyskusjach na różnych portalach oraz w social mediach. 

FOMO a obraz branży gier. Moda na krótsze tytuły postępuje

Przykładów nie trzeba daleko szukać. W ostatnim tygodniu trafiłem na całą masę osób, które - choć jeszcze kilka dni wcześniej ekscytowały się rozpoczęciem przygody w jakimś tytule - nagle stały się największymi amatorami wyścigów w Forza Horizon 5. Gra mogła poczekać? Mogła, ale przecież lubimy być w dyskusji, gdy ta jest gorącą. O trendach tematycznych na Twitterze zawsze ktoś musi napisać swoje dwa zdania, ot psychologia tłumu. 

Dlatego właśnie coraz chętniej sięgamy po krótsze gry. Rachunek nie jest tu wcale trudny - dla wielu graczy lepiej jest przejść pięć dziesięciogodzinnych gier, niż spędzić pięćdziesiąt godzin w jednej lub kilka miesięcy na serwerach multiplayer. Często zasłaniamy się brakiem czasu, choć konsekwentnie sami zapełniamy go nowymi wrażeniami. A wszystko po to, by nakarmić lęk strachu przed wypadnięciem  z obiegu i tym, że możemy nie być na bieżąco. Potrzebujemy nowych bodźców jak nigdy wcześniej w historii. 

Niemożliwe? To prawda

Oczywiście, w pewnym wieku wiele osób wciąż preferuje doznania multiplayer - wielu z nas za dzieciaka zagrywało się w tego typu pozycje (jeśli oczywiście już funkcjonowały), bo po prostu czas i niewielka liczba konkretnych obowiązków temu sprzyjała. Dziś musimy lepiej wybierać, decydować i analizować, w co zagrać, aby zrobić jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie. Niestety tak to wygląda. 

FOMO a obraz branży gier. Moda na krótsze tytuły postępuje

Gdy trafiłem ostatnio na wpis, gdzie pewna osoba chwaliła się pobieraniem kilku ogromnych gier z Game Passa, to założyłem sobie w głowie, że żadnej z nich nie ogra w pełni. Będziemy mieli do czynienia ze skakaniem. Cóż, niedawno wspomniała ona (ta osoba) o kolejnej pozycji, którą sprawdza. I nie, nie mówimy tu o kimś, kto zajmuje się tym zawodowo. FOMO jest naprawdę trudną dolegliwością, ale najbardziej szkodzi, gdy odbiera frajdę. 

Dobrym przykładem jest to, że masa osób rezygnuje z zawodu dziennikarza, albowiem czuje przesyt. Czasem po prostu musimy sprawdzać konkretne tytuły i robić to jak najprędzej - niekiedy po łebkach i mechanicznie, aby przeanalizować jak najwięcej elementów, które mają znaczenie dla czytelnika. Wiem, że wciąż są osoby, które starają się łuskać z tego emocje. Dopóki więc gry dają radość, nie ma się co smucić. Jeśli jednak bierzemy udział w wyścigu o jak najwięcej sprawdzonych projektów w roku, nie ma to nic wspólnego z zabawą

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper