HP: Twoje ulubione gatunki gier wczoraj i dziś
Branża gier nieustannie się z mienia, z biegiem lat zmieniają się także preferencje graczy. Dlatego w tym tygodniu chcemy zapytać się jak Wy to widzicie? Jakie gatunki gier kiedyś cieszyły się Waszym uznaniem, a po jakie sięgacie najczęściej dzisiaj? A może tak naprawdę wiele się nie zmieniło?
Pytanie tygodnia: Twoje ulubione gatunki gier - wczoraj i dziś
Na poczatek pytanie do znawców tematu - jakie kino domowe polecacie? W najbliższych tygodniach zamierzam sprawić sobie przedświąteczny prezent, ale potrzebuje jakiejś rady, co do sprzętu w jaki warto zainwestować. Składać samemu? Kupić gotowca? Na jakich firmach warto polegać, a jakich trzeba się wystrzegać? Dodam, że sprzęt ma służyć zarówno podczas sesji growych, jak i oglądania filmów w większym gronie. Trochę już poszperałem w Internecie i dopytałem znajomych, ale być może doradzicie jakąś rozsądną opcję w granicach 2-3 tysięcy złotych.
W minionym tygodniu dopadł mnie nadmiar dobrobytu. Człowiek nie wiedział, która grę wsadzić do konsoli, dlatego PES 2013 poszedł na chwile w odstawkę. Most Wanted jest naprawdę świetne, choć handicap jaki nam zaserwowano bije na głowę wszystko co do tej pory widziałem w wyścigach. O dziwo jakoś specjalnie to nie przeszkadza i w ferworze walki o pierwsze miejsce gwarantuje dość intensywne emocje. inna sprawa, że ta gra powinna nazywać się Need for Speed: Burnout, bo nawet niektóre fragmenty miasta przypominały mi Paradise City.
PS. W tym tygodniu w kasynie - 70 :)
Pytanie tygodnia: Na przestrzeni lat był to istny kalejdoskop. Za czasów Pegasusa i pierwszych domowych komputerów moimi ulubionymi gatunkami gier były platformówki, gry sportowe i przygodówki point'n'click. Potem moja uwaga skierowała się na strategie i j-RPGi (Syndicate, Sim City, Chrono Trigger). Wraz z nastaniem ery PSX pokochałem też bijatyki (pamięta ktoś Toshindena i Bushido Blade?) wyścigi i samochodówki wszelakiej maści (zwłaszcza rozpierduchy pokroju Twisted Metal czy Rogue Trip), oraz tytuły tzw. "skejtówki" (z racji tego, że w podstawówce sam śmigałem sporo na rolkach i desce). Platformówki i strategie zeszły na dalszy plan, a do dziś pozostało mi zamiłowanie do gier RPG (zarówno tych z KKW, jak i zachodnich), sportowych (Pro Evo, Top Spin) i samochodówek. Bo choć żadnym ekspertem w tej dziedzinie nie jestem, takie serie jak Test Drive, Burnout, Need for Speed czy Toca znam od podszewki i zagrywam się jak osioł w każdą kolejną część. No i nie można zapomnieć o slasherach, które wraz z pierwszymi częściami Devil May Cry, Ninja Gaiden i God of War, stały się dla mnie chlebem powszednim.
Oprócz Way of the Samurai 4 mecze jak szalony pecetowe (póki co!) Giana Sisters: Twisted Dreams. Co to za rozkosz dla serca takiego zgredziola pamiętającego dokładnie całodniowe sesje przy Amidze 600 jak ja. Co najdziwniejsze chyba: w Giana Sisters jakoś nigdy nie zagrałem w latach 90. Tytuł widziałem tylko w akcji u kumpla (i to na C-64). Już wtedy jednak wielkie wrażenie zrobiła na mnie wspaniała chiptune'owa grafika. I ten element nie zawodzi również w Giana Sisters: Twisted Dreams. Oprócz ślicznej grafiki tytuł wyróżnia się wspaniałym soundtrackiem (kilka klasycznych kawałków zaaranżowało Machinae Supremacy). Polecam! A jeśli macie cierpliwość, to poczekajcie na konwersję konsolową (deweloperz już ją zapowiedzieli).
Poniżej jeden z utworów w Giana Sisters: Twisted Dreams.
Pytanie tygodnia: W dzieciństwie przygodówki point'n'click; później RPG.
Pytanie tygodnia: Kiedyś action-adventure, platformówki, arcade'owe ścigałki i bijatyki w masherskim sosie, obecnie shootery - tak FPP, jak i TPP, zręcznościowe racery, action-adventure, dobre sandboksy i szczypta zachodnich gier RPG.
Po przerwie na Medal of Honor, wróciłam do niedokończonego Dishonored. Ta gra wciąga jak jak żadna inna! Mega tytuł, który już na starcie uplasował się na szczycie mojej listy top 10 roku 2012! Chociaż należę do graczy lubiących wpaść ze sztyletem i kuszą między stado wrogów i przy wtórze bryzgającej krwi siać spustoszenie, to muszę przyznać, że skradanie, przerabianie śmiercionośnych ścian światła, by przechytrzyć przeciwników i patrzeć jak bezradnie smażą się później we własnych pułapkach, daje tyle samo satysfakcji co walka w bezpośrednim zwarciu! Niewiele jest gier, które przechodzę kilkakrotnie, ale już dzisiaj wiem, że Dishonored na stówkę zaliczę ponownie. Oby w przyszłym roku wyszło więcej takich perełek, nie tylko kontynuacji znanych serii.
Zimą szczególnie nachodzi mnie na czytanie. Aktualnie ponownie pochłaniam kolejne tomy przygód Geralta z Rivii Andrzeja Sapkowskiego. Uwielbiam jego pióro i charakterystyczny humor! Kto jeszcze nie zapoznał się z żadną częścią Wiedźmina... nie no, niech się po prostu wstydzi!:)
Jak skończę z Białowłosym mam zamiar sięgnąć po jakiś horror. Najlepiej o wampirach tylko... większość klasyków mam już przerobionych. Może polecicie mi coś z kłami? Tylko proszę mi tu nie wyjeżdżać ze "Zmierzchem":)
Filmowo jak zwykle odkopuję starocie. Chyba Halloween mnie tak nastroiło i w tym tygodniu urządziłam sobie noce z siłami nadprzyrodzonymi wywodzącymi się z Biblii czyli: "Constanitin", "Ręka Boga" i "Fallen: w kręgu zła". Swoją drogą ten ostatni polecam gorąco! Za każdym razem mam ciarki, zwłaszcza jak oglądam ten fragment:
Pytanie tygodnia: Jestem stała w uczuciach:) Od zawsze strzelaniny i przygodowe. Z innych gatunków tylko te, które w ciągu pierwszych czterdziestu minut mnie nie znudzą:)
Święto śmierci upływa mi pod znakiem Split Second oraz Uncharted 3. Pierwszy tytuł wywołuje automatyczny uśmiech na mojej twarzy i zapewnia niezłe wyzwanie, by każdy wyścig zaliczyć na złoto - wbrew pozorom nie jest to czasem proste. A już zwłaszcza w tych piekielnych czasówkach ? jak ja nie znoszę trybów time trial. Detonator jest jednak całkiem przyjemny, bo (dla niewtajemniczonych) urozmaicenie przejazdu zapewniają co i rusz eksplodujące elementy otoczenia. Druga pozycja jest baaaaaaaaaardzo filmowa, ale szczerze mówiąc chciałbym trochę częściej brać udział w wydarzeniach na ekranie ? o jakieś 28,3 %. Poza tym, mam wrażenie, że Pan Jarosław Boberek tym razem włożył odrobinę mniej wysiłku w swój występ, ale może to tylko moje spaczone spostrzeżenie.
Układ planet musiał wpłynąć na mnie negatywnie, ponieważ uległem chorej pokusie i jednego wieczora obejrzałem aż dwie współczesne parodie. Wampiry i świry to totalny kataklizm, w którym spodobała mi się jedynie jedna scena. Cytując Ralpha Garmana Saga Zmierzch nie potrzebuje parodii, bo sama nią jest. Z kolei Stan Helsing miał nawet dwie dobre sceny, ale nic poza tym. Kondycja tego gatunku jest zatrważająca. Już nawet Straszny film braci Wayans prezentował lepszy poziom. Naprawdę brakuje mi filmów pokroju Nagiej broni lub Czy leci z nami pilot?. Widać pozostaje mi jedynie samemu chwycić za kamerę ? a raczej ją wypożyczyć ? i ruszyć z misją ratunku dla kinomanów na całym świecie.
Wieść o sprzedaży Lucasfilm jakoś nie powaliła mnie na kolana ? choć fanem Gwiezdnych Wojen jestem od dawna. W pełni rozumiem posunięcie George'a Lucasa i nie mam mu tego za złe, bo nawet go nie znam. A efekt końcowy? Jeżeli Disney pokpi sprawę z VII epizodem, po prostu nie obejrzę kolejnych. Uważam jednak, iż wytwórnia dołoży wszelkich starań, by zadowolić większość fanów i to nie z altruistycznych pobudek, a jednej zwyczajnej ? chęci kasy.
A na weekend polecam Wam mały seans:
Pytanie tygodnia: Wyścigi. Wychodzę z założenia, że mają największy procent powtarzalności. Każdy wyścig jest zgoła odmienny i ciężko o powtórkę ? zwłaszcza na najwyższych poziomach trudności. Cieszę się jak małe dziecko, gdy wyruszam po raz pierwszy na trasę w nowej grze.
Przeczytaj również
Komentarze (42)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych