Kącik filmowy #6
Aktualna pogoda niewątpliwie sprzyja oglądaniu filmów i filmików. W dzisiejszym Kąciku filmowym czeka na Was trzecia wycieczka na Madagaskar – a właściwie to do cyrku, odcinanie kuponów na nowo, czyli Dziedzictwo Bourne'a.
Wiadomości ze świata filmu
Kosmiczne jaja kontratakują
Mel Brooks to jeden z moich ulubionych reżyserów filmów komediowych. Może i Kosmiczne jaja nie były jego najlepszym dziełem – za takowe uważam Facetów w rajtuzach – ale i tak biją na głowę wiele współczesnych produkcji. Tak więc, zapewne rozumiecie jak cieszy mnie nadchodząca specjalna edycja mająca uczcić 25-lecie powstania parodii Gwiezdnych Wojen. Poza samym filmem, wydanym na płycie Blu-ray, obejrzeć będziecie mogli ponad 5 godzin materiałów zza kulis oraz dokument pt. Spaceball and the Skroobing of Sci-Fi. Oby tylko całość dotarła do naszego kraju. Oto zapowiedź tego wydania.
***
Czas na ostatni posiłek
Do premiery drugiej części Niezniszczalnych pozostało nam jeszcze trochę czekania – premiera 24 sierpnia. Twórcy pragną umilić nam ten czas plakatem nawiązującym do Ostatniej Wieczerzy Leonarda da Vinci, którego znacie z Assassin's Creed. Nie wiem jak Wy, ale ja czekam z niecierpliwością na ten hołd dla klasyki kina akcji i mam nadzieję, że ponownie się nie zawiodę.
A przy okazji ciekawe jak wyglądała by wersja filmu z bohaterami gier wideo...zaraz, może tak.
***
ALF powraca
Najbardziej żarłoczny i nieznośny kosmita szykuje się do powrotu na ekrany kin. Nowa wersja serialu z lat 80 przejdzie jedną poważną zmianę. Mianowicie, „kukiełka” ma zostać zastąpiona przez stworka wygenerowanego w pełni za pomocą komputera. Szczerze martwi mnie to trochę, tak jak osoba producenta - Jordana Kernera, który dał nam nowe Smerfy – kto widział, ten wie o co mi chodzi. Na szczęście zaangażowano również Paula Fusco, który użyczył Alfowi głosu i sterował jego ruchami. Pozostaje nam tylko czekać i trzymać kciuki.
***
50 lat minęło...
Tym razem nie będę Wam pokazywał ile kosztuje bycie superbohaterem, ale jak przez 50 lat zmieniło się życie Spider-Mana. Aż dziw bierze skąd biorą tyle pomysłów. Wszystkiego najlepszego Pajęczaku i kolejnych 50 lat.
***
Szykujcie uszy i portfele
Jeśli lubicie muzykę filmową to zarezerwujcie dla siebie termin 14 października i szykujcie się na koncert poświęcony twórczości Johna Williamsa w Warszawie.
Wykonawcy koncertu:
Polska Orkiestra Sinfonia Iuventus
Maciej Sztor - dyrygent
Anna Lasota - solistka
Termin: 14 października 2012
Miejsce: Sala Kongresowa PKiN
Godzina: 16:00 i 19:00
Bilety w cenie: 89, 69, 49 zł
PROGRAM KONCERTU:
Alfred Newman - Fanfara Fox
John Williams - Gwiezdne Wojny
John Williams - Szczęki
John Williams - Park Jurajski
John Williams - Superman
John Williams - Lista Schindlera
Alan Silvestri - Forrest Gump
James Horner - Titanic
Hans Zimmer - Gladiator
Finał - wiązanka najpopularniejszych tematów Johna Williamsa: Gwiezdne Wojny, Szczęki, Superman, Poszukiwacze Zaginionej Arki, Harry Potter, E. T.
Miałem okazję być na zeszłorocznym koncercie dotyczącym muzyki z Piratów z Karaibów i byłem bardzo zadowolony – zwłaszcza, że siedziałem w pierwszym rzędzie.
***
Czas na gry wideo
Patrząc na ilość adaptacji komiksów jakie trafiają na ekrany kin, logicznym wydaje się, że Hollywood wkrótce rzuci się na gry wideo. I o ile co jakiś czas pojawiają się plotki, że powstanie ekranizacja Halo, Uncharted czy God of War, to rzadko kiedy przechodzą ewolucję w produkt końcowy – akurat te pozycje jeszcze nigdy. Nie przeszkadza to jednak snuć fanom marzeń, które potrafią wyglądać tak.
***
W rękach fanów
Batman Maybe
(jeśli nie oglądałeś/łaś filmu The Dark Knight Rises pomiń to wideo, bo może zdradzić Ci istotne informacje, a potem nie chcę mieć na sumieniu Twojego dobrego samopoczucia)
Gorączka Mrocznego Rycerza dobiega końca. Wes Freitas postanowił połączyć historię z nowego filmu Christophera Nolana z mało znanym u nas – a przynajmniej tak mi się wydaje – utworem Carly Rae Jepsen pt. Call Me Maybe. Całość przypomina złotą erę boys/girls/kids/animals... bandów, więc można się pośmiać.
***
Does he look like a bitch?
Ostatnio Butcher pokazał Wam jak przy wykorzystaniu silnika Source Filmmaker i dobrego źródła - Matrix - można stworzyć niezły kawałek filmu. Wzorując się na nim, mam dla Was pewną słynną scenę z Pulp Fiction. Oto efekt pięciu dni pracy - oczywiście nie mojej.
***
The Interview
KIXEYE potrzebuje pracowników. Will Harbin pokaże Wam jak prezentują się inne firmy, a potem wytłumaczy dlaczego to jego „dziecko” jest najlepsze. Ciekawe ile konkurencyjnych firm jesteście w stanie rozpoznać - ja zdołałem raptem jedną. Mimo to, poniższy filmik i tak mi się podoba.
***
Fistful of Rupees
Za sprawą Call of Juarez i Red Dead Redemption western przeżył małe odrodzenie. W duchu tego gatunku The Game Station postanowiło stworzyć film fanowski pt. Fistful of Rupees. Twórcom było jednak mało, więc postanowili wkomponować w całość elementy z Legend of Zelda. Czy Clint Eastwood byłby dumny? Oceńcie sami.
***
Przyszłość już czeka
Zanim w kinach pojawi się nowa wersja Pamięci absolutnej możecie zabić kilka minut - i to za darmo - oglądając ten niepozorny, a bardzo interesujący film. Eran May-raz oraz Daniel Lazo wykonali go w ramach zaliczenia zajęć na uniwersytecie. Czy w przyszłości świat będzie jak gra wideo? Przekonajcie się.
***
Kino Świat prezentuje
"Fantastyczna jest ta młoda generacja!" - Katarzyna Figura o aktorach YUMY
***
Na kanale KINO ŚWIAT na Youtube można posłuchać utworu „Yuma vol. 2”, drugiej z piosenek Kazika Staszewskiego nagranych do filmu Piotra Mularuka:
***
Magazyn Variety zachwycony polskim filmem BEZ WSTYDU
Po dwudziestu dniach od premiery, „Bez wstydu” Filipa Marczewskiego wciąż utrzymuje się w dziesiątce najchętniej oglądanych filmów w Polsce. Zainteresowanie obrazem o zakazanej miłości rodzeństwa wykracza jednak poza granice naszego kraju. Wcześniej zachwycali się nim dziennikarze Indie Wire, teraz film zwrócił uwagę recenzentów prestiżowego magazynu Variety.
Przed miesiącem magazyn filmowy Indie Wire nie szczędził „Bez wstydu” ciepłych słów, zaliczając obraz do dziesiątki najlepszych filmów 47. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Karlowych Warach. Teraz polską produkcję doceniła Alissa Simon â recenzentka amerykańskiego „Variety”, która w „Bez wstydu” widzi „najbardziej naturalne przedstawienie tematu kazirodztwa od czasów filmu Louisa Mallesa „Szmery w sercu” z 1971 roku". Simon w samych superlatywach wypowiada się o odtwórcach głównych ról â Agnieszce Grochowskiej i Mateuszu Kościukiewiczu, kompletuje również wybitne zdjęcia Szymona Lenkowskiego oraz montaż Rafała Listopada.
Goszczący na ekranach od 20 lipca "Bez wstydu" opowiada o uczuciu niemożliwym i zakazanym, erotycznej fascynacji między bratem a siostrą, trudnym dojrzewaniu i poszukiwaniu miłości. Pierwszy raz w polskim kinie temat miłości między bratem a siostrą został poruszony z taką siłą i wizualną odwagą. Gwiazdami miłosnego dramatu są Agnieszka Grochowska, ostatnio oglądana w nominowanym do Oscara dziele Agnieszki Holland „W ciemności”, a niebawem w roli Danuty Wałęsy w filmie „Wałęsa” Andrzeja Wajdy, oraz czołowy buntownik polskiego kina Mateusz Kościukiewicz. Laureat Polskiej Nagrody Filmowej za pamiętną rolę we „Wszystko, co kocham”, nagrodzony także na Międzynarodowym Festiwalu w Karlowych Varach za kreację w „Matce Teresie od kotów”, nieszablonowo pogłębia postać gniewnego outsidera, który za sprawą fatalnego zauroczenia odważnie wkracza w dorosłe życie.
Film jest fabularnym debiutem autora krótkometrażowych filmów fabularnych i dokumentalnych, wielokrotnie nagradzanych na festiwalach na całym świecie - w 2006 roku Filip Marczewski otrzymał nominację do studenckiego Oscara w kategorii najlepszy film zagraniczny za „Melodramat”. Twórcą scenariusza jest Grzegorz Łoszewski, zdobywca prestiżowej nagrody "Hartley Merill Award", autor scenariusza "Komornika" (reż. Feliks Falk), za który otrzymał nagrodę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
„Bez wstydu” znalazł się w prestiżowym konkursie głównym 37. Gdynia Film Festival oraz konkursie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Karlowych Warach. Był także prezentowany podczas festiwalu Off Plus Camera 2012. Producentem „Bez wstydu” jest Akson Studio, dystrybutorem firma Kino Świat.
***
***
W kinach...
Madagaskar 3 / Madagascar 3: Europe's Most Wanted (2012)
Lato oznacza wysyp filmów animowanych, a tym samym mnóstwo kontynuacji. Jak więc wypada trzecia część przygód uciekinierów z Nowego Jorku? Przekonajcie się w kolejnej audiowizualnej recenzji.
Ocena końcowa:
***
W kinach...
Dziedzictwo Bourne'a / The Bourne Legacy (2012)
Reżyseria: Tony Gilroy
Scenariusz: Tony Gilroy, Dan Gilroy
Produkcja: USA
Czas trwania: 135 minut
Obsada:
Jeremy Renner - Aaron Cross
Edward Norton – Eric Byer
Rachel Weisz – Marta Shearing
Stacy Keach – Mar Turso
Wiesz kim są zjadacze grzechów? - Eric Byer
Bycie tajnym agentem o nadludzkiej kondycji oraz ponadprzeciętnym ilorazie inteligencji jest całkiem fajne. Można biegać po lasach, skakać po górach i strzelać do kolacji - wszystko w ramach bezpłatnego treningu. Problemy zaczynają się gdy ktoś - NRAG - uzna, że program w którym bierzecie udział trzeba na wszelki wypadek zmieść z powierzchni ziemi, aby uchronić inne tajemnice rządowe. W takiej sytuacji znalazł się Aaron Cross – część programu Outcome. Aby przetrwać, będzie musiał teraz uratować dr Martę Shearing, która może zaopatrzyć go w magiczne tabletki sprawiające, że jest tak sprawną maszyną do zabijania na usługach rządu.
Jak łatwo dostrzec z powyższego opisu Dziedzictwo Bourne'a wcale tak bardzo nie różni się od poprzednich filmów. Reżyser bowiem pisał scenariusze do trylogii Bourne'a z Mattem Damonem – a teraz przejął pałeczkę. Jeśli więc nie widzieliście poprzednich odsłon to podczas niektórych rozmów możecie poczuć się zagubieni. Nie pomoże w tym również bardzo częste zmienianie lokacji tuż na początku filmu.
Tak naprawdę to głównym bohaterem znów mógłby być Bourne – część znanych Wam postaci ponownie pojawia się na ekranie, ale tylko w małych epizodach. A Jason Bourne stanowi już jedynie tło i tylko widzimy go na zdjęciu w telewizji. Najważniejsze, że Renner znacznie lepiej wpasowuje się w rolę samotnego wilka walczącego z systemem. Muszę jednak zaznaczyć, że wolałem go w Mission Impossible: Ghost Protocol. Na uwagę zasługuje także kreacja Edwarda Nortona jako nemezis Aarona. Nawet przez moment nie można choć trochę polubić tej postaci. Z kolei Rachel Weisz chyba jest bardzo zakochana w swoim mężu – Danielu Craigu, bo nie ma między nią a Rennerem nawet cienia chemii.
Ludzie mają problemy z przyznawaniem się do słabości, ale ja jak zwykle muszę się wyłamać. Oficjalnie przyznaję więc, że poza odtwórcą głównej roli nie pamiętam nic z Tożsamości, Krucjaty i Ultimatum. A lubię Matta Damona, zwłaszcza z jego rolę w Dogmie Kevina Smitha. Za to Dziedzictwo na pewno pozostanie w mojej pamięci. Głównie za sprawą świetnie nakręconych scen akcji. Całość potęguje odpowiednio budowane napięcie. Tego samego nie można powiedzieć o muzyce, która po prostu jest, ale nie wyróżnia się ani na moment.
Tak jak poprzednio - wiem, bo zrobiłem sobie seans przypominający - sceny walki są bardzo dynamiczne oraz brutalne i bardzo dobrze, bo to nie typ filmu do którego pasują długie i finezyjne starcia z okazjonalnym skakaniem po wodzie. W duchu nowego Bonda widz niemal czuje siłę zadawanych ciosów, ale nie próbujcie tego w domu.
Nowy heros również nie jest zwykłym obywatelem co ma tłumaczyć niesamowite wyczyny których dokonuje. Całość hołduje, zapoczątkowanemu przez Tożsamość, stylowi jak największego realizmu i ograniczenia efektów komputerowych. W dobie zerojedynkowych scen akcji to miła odmiana, aczkolwiek nie obeszło się bez pewnych przesadzonych momentów jak np. ślizg po poręczy na motocyklu.
Nadmiar władzy i zabawy w boga są w stanie zdeprawować każdego – takie wydaje się przesłanie filmu. Ja jednak wolę je odczytywać jako - rząd robi to co chce, dopóki nie pojawi się ten jedyny, który spuści im łomot. Całościowo Dziedzictwo Bourne'a jest dla mnie lepszym filmem od trylogii z Damonem i to nie tylko ze względów „pamięciowych”. Niewykluczone, ze powstaną kolejne części i bardzo możliwe, iż Aaron spotka na swej drodze poprzednika, a wtedy czarne charaktery tym bardziej nie będą miały najmniejszej szansy na sukces. Nie będę jednak czekał na ten dzień z tęsknotą, ale z chęcią wybiorę się do kina.
Ocena końcowa:
***
Powiew starości...
Serce i dusze / Heart and Souls (1993)
Reżyseria: Ron Underwood
Scenariusz: Gregory Hansen
Produkcja: USA
Czas trwania: 104 minuty
Obsada:
Robert Downey Jr. - Thomas Reilly
Kyra Sedgwick – Julia
Tom Sizemore – Milo
Elizabeth Shue – Anne
Hej, życie jest ciężkie. Czasami nie dostajemy tego czego chcemy – Milo
Dla racjonalnych ludzi duchy są czymś niepojętym i niewystępującym w prawdziwym świecie, ale od czego jest kino. Jeśli więc macie „duchowe” uprzedzenia, ten film nie jest dla Was. Serce i dusze to nietypowe kino familijne, bo pokazuje że rodzina wcale nie musi mieć tej samej grupy krwi, a nawet temperatury ciała czy formy.
Główny bohater – Thomas Reilly – tuż przed swoimi narodzinami „brał udział” w wypadku samochodowym. Malcowi nic się nie stało, ale czwórka niezwiązanych ze sobą osób poniosła śmierć. Stwórca miał jednak inny plan i związał dusze zmarłych z Tommym. Z czasem duchy musiały się ukryć, gdyż społeczeństwo uznało, iż mały chłopiec nie jest zdrowy psychicznie. Teraz, po latach, Thomas wiedzie zwyczajne życie, ale nie na długo. Okazuje się, że Harrison, Penny, Julia i Milo mieli dokończyć swoje sprawy na ziemskim padole i ruszyć dalej, ale ktoś zapomniał ich poinformować. Teraz nie mają wyjścia i muszą ponownie nawiedzić dorosłego już bohatera, by załatwić swe sprawy i naprawić życie – nie tylko swoje.
Pierwszy raz obejrzałem ten film kilka lat po premierze, ale nawet teraz po prawie dwóch dziesięcioleciach od premiery to pozycja, która zasługuje na uwagę. W końcu ile można oglądać wybuchy, obijane twarze i rany postrzałowe. Czasem trzeba odpocząć, a komedie nadają się do tego w sam raz. Zwłaszcza te dobre.
Nie przeczę, że przemawia przeze mnie sentyment, ale jeśli szukacie lekkiej, ciepłej, momentami naiwnej komedii, nie wahajcie się sięgnąć po ten tytuł. Zwłaszcza jeżeli jesteście fanami Downeya, bo mimo, iż wtedy miał wiele problemów ze sobą, nie przeszkadzało mu to w kontrolowaniu kamery. A zwłaszcza, że zobaczycie jak sam śpiewał amerykański hymn. Bo zapomniałem dodać, że Serce i dusze zawiera dużą dawkę muzyki i to wykonywaną przez aktorów. Nie można jednak nazwać tej produkcji musicalem, więc nie martwcie się. Chyba, że uwielbiacie ten gatunek... więc martwcie się.
Współcześnie Ron Underwood reżyseruje głównie na potrzeby seriali, ale w 1993 roku słynął z komedii Sułtani westernu / City Slickers (1991) i horroru Wstrząsy / Tremors (1990). I choć prace nad filmem nie obeszły się bez problemów - głównie za sprawą rozrywkowego trybu życia głównego aktora - całość zadziwiająco dobrze zniosła próbę czasu. Nawet efekty specjalne – w końcu to film o duchach – nawet dzisiaj nie przysporzą wam grymasu niezadowolenia. Czego o wielu ówczesnych filmach nie można powiedzieć.
Każda z postaci otrzymuje stosowne wprowadzenie. Tak więc będziecie mogli znaleźć swego ulubionego bohatera niczym w grze rpg, ale o rozwijaniu postaci możecie zapomnieć. Oczywiście nikt nie jest w stanie dorównać roli Downeya przed, którym stało naprawdę trudne zadanie, bo musiał niejako wcielić się w każdą z „duchowych” postaci. Tak więc miał przed sobą nie jedną, a sześć ról do odegrania. Wywiązał się z tego zadania wzorowo.
Przy deszczowej pogodzie to znakomity film o rodzinie i życiowych wyborach. Z którego można wyciągnąć nie jedną lekcję, gdy czujemy się zagubieni.
Ocena końcowa:
***
Nie dajcie się chorobom, a jak już się dacie to dr Loganek zaleca dużą porcję dobrego kina rano i wieczorem, bo po południu trzeba trochę pograc dla odmiany. Do przeczytania za tydzień!
Przeczytaj również
Komentarze (15)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych