Reklama
Dorośnij wreszcie!

Dorośnij wreszcie!

Monika Pawlikowska | 30.01.2013, 01:17

Wraz z postępem techniki, twórcy mają coraz większe możliwości. Potrafią za pomocą kodu przekazać graczom najgłębsze ludzkie emocje. Radość, cierpienie, miłość, nadzieję. Dzięki temu powstaje wiele produkcji, ukazujących życie wraz z jego ciemnymi i jasnymi stronami. Jedyne co ich ogranicza to wyobraźnia. Teoretycznie.

Dzięki temu powstaje wiele produkcji, ukazujących życie wraz z jego ciemnymi i jasnymi stronami. Jedyne co ich ogranicza to wyobraźnia. Teoretycznie.

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Sex i krew: precz!

W praktyce to społeczeństwo dyktuje warunki i stawia granice, których nie wolno im przekroczyć. Na początek wyjaśnijmy sobie: dojrzałość to nie synonim brutalności, czy wulgarności, ale jakby nie patrzeć cechy owe są ze sobą ściśle związane. By poczuć cierpienie, musimy zostać zranieni, satysfakcję-musimy coś zdobyć. Trzecia zasada dynamiki Newtona i Prawo Karmy, czyli akcja-reakcja, przyczyna-skutek. Jak więc oddać najgłębsze ludzkie uczucia, bez pokazania ich przeciwieństw? Brutalność jest naturalnie potępiana przez wszystkich. Nie dziwi więc tak bardzo krytykowanie gier ją ukazujących i twierdzenia, że mają negatywny wpływ na społeczeństwo. Ale ile jest w tym racji? Przemoc w grach to narzędzie twórcze, czy przyczyna destrukcyjnych zachowań?

 

Synku, nie kop pana bo się spocisz.

Systematycznie w mediach ukazują się wypowiedzi "fachowców", dotyczące tragicznych zdarzeń na świecie i rzekomego wkładu jaki mają w nie gry wideo. Nie mam zamiaru się o tym rozpisywać, bo rozkładanie na części pierwsze tez tabloidowych "geniuszy" jest poniżej czyjejkolwiek godności. Twierdzenie, że należy ograniczyć poziom brutalności w grach, gdyż są inspiracją dla psychopatów to dla mnie szczyt idiotyzmu. Równie dobrze można tak oskarżyć producentów noży, bo ktoś zadźgał nimi człowieka. Problem istnieje, ale nie dotyczy on gier tylko samego społeczeństwa. Nie będę wybielać żadnych szpili, ani twierdzić, że pokazują wyłącznie pozytywne treści. One były są i będą brutalne. Mnie osobiście absolutnie to nie przeszkadza-więcej-cenię takie produkcje. Przede wszystkim właśnie za głębię emocji jakich dostarczają. Jak większość ludzi potrafię odróżnić fikcję od rzeczywistość i jest to dla mnie kwestią jak najbardziej logiczną. Jednak to co dla nas jest oczywiste, dla innych już niekoniecznie. Nawet z pozoru niewinne produkcje potrafią wpłynąć negatywnie na niedojrzałą wyobraźnię. Przypadki dzieciaków bawiących się w "Froggera" są tego potwierdzeniem. Aczkolwiek spójrzmy obiektywnie. Czy to gry sprawiły, że dzieciaki chcą naśladować ulubione postacie? My przecież w ich wieku wcale nie byliśmy inni! Któż się nie bawił w Tarzana skacząc po drzewach, albo w Winnetou strzelając z drewnianego łuku, niejednokrotnie robiąc przy tym krzywdę sobie lub innym? Obaj herosi to bohaterowie lektur szkoły podstawowej, a nikomu nawet nie przyszło do głowy, by obwiniać za infantylne zachowania książki! Po takich wybrykach dostawało się od rodziców dosadny wykład na temat głupoty i co najmniej szlaban na tydzień. Następnym razem dwa razy się zastanowiło, zanim wycelowało komuś patykiem w oko.

Dziś niestety często rodzic słysząc tłumaczenie pociechy, że złamał nogę bo skakał jak Spiderman w grze, nie pomyśli o rozmowie z dzieckiem, na temat przyczyn i skutków jego zachowania, tylko zaczyna kampanię anty-grową pośród znajomych. Bo to nie synek był bezmyślny, tylko właśnie gry sprowadziły go na manowce! Jakże łatwo zrzucić własną odpowiedzialność na innych. Media, filmy, książki, internet, otoczenie, wszystko kształtuje umysł młodego człowieka. Jednak rolą rodziców i społeczeństwa, jest pokierowanie ich w odpowiednią stronę, wyłuszczenie różnicy pomiędzy dobrem a złem; fikcją, a prawdziwym życiem. Na rynku dostępnych jest mnóstwo gier logicznych, sportowych, strategicznych i muzycznych, kierowanych stricte do młodych. Dlaczego więc dzieciaki praktycznie bez problemu, mogą nabyć większość produkcji przeznaczonych dla dorosłych? A gdzie sprzedawcy, gdzie rodzice od których przyzwolenia zależy kupno takich produktów?! Już sami twórcy bardziej starają się nie działać zbyt negatywnie na młodocianą wyobraźnię. Ograniczają ilość krwi na ekranie, dają możliwość minięcia co brutalniejszych scen, a wydawcy przede wszystkim wyraźnie oznaczają opakowania kategoriami wiekowymi (czego bynajmniej nie znajdziecie na większości płyt z filmami), aby niezorientowani opiekunowie mieli w ogóle pojęcie jaką treść zawierają tytuły, w którymi interesują się ich podopieczni. Nasza branża jest obwarowana chyba najbardziej restrykcyjnymi przepisami, a i tak co złego to gry!

 

Erotyka nas nie tyka



Ten temat był wałkowany już z każdej strony, a ciągle wypływa wraz z zapowiedzią kolejnego nowego tytułu. Czy cenzura znów wytnie mocniejsze sceny, a może tym razem tylko rozmaże piersi bohaterki, by produkcja otrzymała znaczek PEGI16? Naciski ze strony deweloperów, którym zależy na obniżeniu kategorii wiekowej i wyższej sprzedaży, oraz fanatyków anty-gamingowych, deklasują naszą branżę względem innych. Według mnie czasem aż się prosi o wstawienie pikantniejszych scen, pogłębiających immersję (np. dodatkowy wątek z Citrą w Far Cry 3). Po raz tysięczny wspomnę o Wiedźminie, który pokazał jak można ukazać miłosne sceny z wyczuciem i smakiem. To samo było w przypadku BioWare, robiącego krok dalej-zawierającego zbliżenie homoseksualistów. Graczom to nie przeszkadzało. Nikt nie ujawnił, że na widok baraszkującego Geralta stał się nimfomanem, ani że po scenie łóżkowej męskiego Sheparda z Kaidanem poczuł się gejem, więc po co ta cała nagonka na kwestię demoralizacji społeczeństwa przez gry? Czy wyważone sceny erotyczne to coś złego? Przecież to naturalne, a robienie z tego tematu tabu, jedynie prowokuje niezdrowe zaciekawienie. Ostatnio spotkałam się też z zarzutami pod adresem nowego Tomb Raidera i sceny niedoszłego gwałtu. Nawet nie przyszło mi do głowy odebranie tego, jako promowania przemocy na tle seksualnym, a jednak znaleźli się tacy, którym to przeszkadzało. Telewizja ma praktycznie nieograniczoną swobodę w tej kwestii (vide "Nieodwracalne"), niestety branża gamingowa często zostaje pozbawiona takich przywilejów. Patrząc na ową moralność Pani Dulskiej, można zauważyć, jak bardzo twórcy są ograniczani przy kreowaniu własnych wizji, a sami gracze pozbawiani dodatkowych wątków urozmaicających fabułę.

 

Sexy cosplay



Osobiście nie mamy nic przeciwko roznegliżowanym kobietom pozującym w przebraniach bohaterek gier, lub gwiazdom porno udzielającym się w branży. To właśnie panów częściej irytują postacie nadmiernie emanujące seksem, bądź niezbyt… hmmm naturalne. Na cosplay czasem więcej odsłaniający, niż przykrywający, zawsze zerknę z ciekawością (ma lepsze nogi ode mnie?;)), a jak mi nie przypadnie do gustu, co najwyżej wzruszę ramionami i oleję temat. Takie zdjęcia traktuję jako ciekawostkę. Jednym będą się podobać, inni uznają je za śmieszne. Ale dlaczego nadal część komentujących twierdzi, że czuje się zniesmaczona i urażona takim wizerunkiem kobiet? Skoro się nie podoba-niech nie oglądają, a podziwianie owych wdzięków pozostawią zainteresowanym. Przecież pojawiają się one dlatego, że ktoś je ogląda. Bez różnicy czy odbiór będzie negatywny, czy pozytywny. To my jako konsumenci kreujemy podaż. Natomiast twierdzenie, że takie zdjęcia uwłaczają płci pięknej, to temat dyskusyjny. Wszak tych niewiast nikt nie zmuszał do wszczepienia silikonowych implantów, ani pozowania w skąpych ciuszkach. Ale już taki cosplay Kratosa paradującego jedynie w przepasce na biodrach jest już w porządku? Czy pół-nagie męskie ciało nie wzbudza kontrowersji? Najzabawniejsze jest to, że głosy oburzenia odnośnie żeńskich "przebieranek" słychać głównie wśród mężczyzn. Może jednak płeć piękna jest bardziej otwarta na te kwestie, a może po prostu podchodzimy do tego z większym dystansem i zrozumieniem? Ja mam zasadę: nie mój biust-nie mój interes, a jak ktoś chce sobie popatrzeć, niech robi to do woli.

 

Po rozum do głowy



Wszystko zależy od zdrowego podejścia do tematu. Grając w szpile o tematyce wojennej, nie należy się spodziewać, pistoletów na kulki, czy paralizatorów zamiast prawdziwej broni. To samo dotyczy mutantów S-F z założenia agresywnych i groźnych, które wirtualnie szlachtujemy bez litości. Przecież nikt nie będzie zombiaków głaskał po główce i wysyłał ich na resocjalizację. Heavy Rain uchodzące za jedną z najbardziej dojrzałych produkcji, poruszyło nas fabułą, choć zawierało bardzo delikatną kwestię dzieci. Wiele scen szokowało brutalnością, np. z odcinaniem palca u niektórych wywołująca wręcz obrzydzenie, ale taki właśnie był cel twórców. Ukazanie realistycznych emocji, uczuć i pobudek ludzkich bohaterów, które choć mogą nam się nie podobać, to istnieją w prawdziwym świecie. Życie to nie bajka, więc nie spodziewajmy się, że w grach nawet w niewielkim stopniu do niego nawiązujących, ujrzymy jedynie słodką sielankę. Kto ma wrażliwe ucho, lub nie lubi przemocy, niech sięgnie po lżejsze produkcje, a nie narzeka, że gry o kategorii PEGI 18 bywają brutalne. Jest wiele poważnych i ambitnych gier, których fabuła nie kręci się wokół siekania wrogów w fontannach krwi i walk ze zdemoralizowanym bag-guy'em. Wystarczy sprecyzować czego się oczekuje i po to sięgnąć.

Ale jeśli człowiek się uprze, potrafi przypiąć odpowiednią łatkę nawet Angry Birds. Poznajcie pewną nauczycielkę, umoralniającą lud pod jakże chwalebnym hasłem "Głos katolicki w internecie". Filmik dotyczy właśnie "wściekłych ptaszków", które kobieta owa zobaczyła na telefonie jednego z uczniów. Jakie wnioski wyciągnęła z tego tytułu? Że niewinne dzierlatki są uczone znęcania się nad zwierzętami i niechybnie będziemy niedługo świadkami masowej eksterminacji ptactwa, przez młodocianych przestępców! A to wszystko przez jakże brutalne Angry Birds.

 

.


Idzie nowe, a za nim zmiany. Kratos powściąga swój gniew i wybacza niewiastom, figurki cechujące się "czarnym humorem" są wycofywane, w niektórych krajach wycinane są fragmenty gier, sceny erotyczne, lub całkowicie nie dopuszcza się ich do sprzedaży, z winy "nieodpowiednich treści". W imię czego? Poprawności politycznej, wychowania młodzieży w czystości i niewinności, czy feministycznych haseł o poszanowanie godności niewiast? Wielu ludzi gry inspirują w pozytywny sposób, niestety nagłaśniane są jedynie te patologiczne przypadki. Przy tej całej złej sławie społeczeństwo zapomina o jednym: rolą gier nie jest uczenie życia, tylko dostarczanie rozrywki, do której każdy logicznie myślący człowiek podchodzi z dystansem i zrozumieniem. Doszukiwanie się w nich przyczyn zła całego świata jest skrajną hipokryzją. Pozostaje więc jedynie przypomnieć staropolskie przysłowie: "Dobrego i karczma nie zepsuje, a złego i kościół nie naprawi". [monika]

Źródło: własne
Monika Pawlikowska Strona autora
Nieuleczalna optymistka z ADHD. Fanka Quentina Tarantino, Monty Pythona i growych gadżetów. Kocha strzelanie nie tylko wirtualne, ale i w życiu prywatnym. Gra we wszystko, w czym jucha pryska na prawo i lewo. Kiedyś uzależniona od multi, obecnie na przymusowym odwyku. Nikt nie jest idealny, sama też się za taką nie uważa. Każdy ma prawo do własnego zdania - szanuje je, ale też oczekuje szacunku od innych. 
cropper