Kącik filmowy #51
Sezon super-widowiskowych filmów trwa w najlepsze, więc wstyd byłoby nie udać się do kina. Tym razem, w Kąciku czeka na Was recenzja filmu Pacific Rim Guillermo del Toro. Zapraszam!
Wiadomości ze świata filmu
Trójwymiarowy Predator
Fani łowców z kosmosu powinni być zadowoleni. Na Comic-Con pojawił się plakat, który miał zapowiadać kontynuację filmu Predators. Okazuje się jednak, że Predator powróci, ale ten pierwszy. Otóż, na rynek trafi płyta blu-ray z filmem z 1987 roku, wzbogaconym o trzeci wymiar. Tak więc, będziemy mogli znów zobaczyć muskuły Arnolda i szpetną gębę kosmity. Szkoda, bo ów klasyk i bez 3D wygląda dobrze, a kolejny film z tego uniwersum(najlepiej dobry) z chęcią bym obejrzał.
***
Mendes powraca, a Bond handluje
Sam Mendes, reżyser ostatniej odsłony przygód 007 otrzymał angaż, by stworzyć dwudziesty czwarty film. W sumie nic w tym dziwnego skoro Skyfall przyniosło zyski wynoszące ponad miliard dolarów, że studio postanowiło jeszcze raz skorzystać ze sprawdzonego przepisu na sukces. W tym czasie, Lotus Jamesa Bonda z filmu Szpieg, który mnie kochał zostanie wkrótce wystawiony na aukcję – taką prawdziwą, nie allegrową. Cena zapewne osiągnie niebotyczną wysokość, więc pozostaje nam tylko zebrać elektroniczne świnki skarbonki i zrobić zrzutkę. A oto wspomniane auto w roli głównej na filmiku z serwisu MovieClips.
***
Liga niezwykłych dżentelmenów w telewizorze
W 2003 Alan Moore miał prawo być wściekły. Powstały na jego noweli graficznej film pt. Liga niezwykłych dżentelmenów był przeciętny, a dla niektórych nawet kiepski. Wygląda na to, że przygody Allana Quatermaina, kapitana Nemo, Miny Harker, Niewidzialnego Człowieka, Tomka Sawyera, Doriana Gray'a oraz doktor Jekyll i Hyde'a powrócą na ekrany. Teraz jednak w wersji serialowej. Producentem został Michael Green – Herosi, Green Lantern. Miejmy nadzieję, że nietypowi agenci dobra będą mieli tym razem więcej szczęścia, a my więcej przyjemności z oglądania ich losów.
***
I Ty możesz być jurorem
Jeśli czujecie w sobie żyłkę do oceniania prac innych osób i lubicie wielkie spędy kinomanów oraz kino azjatyckie, poniższa informacja może Was ucieszyć.
Zapraszamy do wzięcia udziału w konkursie o miejsce wśród jurorów siódmej edycji Festiwalu Filmowego Pięć Smaków – jedynego w Polsce corocznego przeglądu kina azjatyckiego, który odbędzie się w Warszawie w dniach 4-11 listopada. Czekamy na zgłoszenia koneserów kina azjatyckiego, amatorsko lub półprofesjonalnie eksplorujących twórczość pochodzącą z tych rejonów i pragnących rozwijać swoją pasję. Rekrutacja trwa do poniedziałku, 9 września.
Siódma edycja Pięciu Smaków będzie drugą, podczas której sekcja Nowe Kino Azji będzie konkursową częścią programu, ocenianą przez People's Jury. Idea projektu jest prosta: 13 pasjonatów kina azjatyckiego spotka się podczas festiwalu w Warszawie, by wspólnie obejrzeć konkursowe filmy i spośród nich wyłonić zwycięzcę.
People's Jury wykracza jednak poza standardowy schemat projekcji filmów konkursowych i obrad jurorów. Uczestnicy wezmą udział w cyklu warsztatów, poprowadzonych przez dziennikarzy i krytyków filmowych, które pomogą im poszerzyć wiedzę i umiejętności filmoznawcze oraz redakcyjne.
Formuła sprawdzona w roku ubiegłym zostanie powtórzona podczas tej edycji. Jurorzy będą przygotowywać krótkie recenzje filmowe i relacje z festiwalu, które publikowane będą na stronie Pięciu Smaków oraz patrona medialnego i partnera projektu – portalu Stopklatka.pl. Teksty powstałe w ramach People's Jury 2012 można znaleźć na stronie festiwalu. Codzienne spotkania warsztatowo-redakcyjne uzupełnią debaty ze znawcami kina azjatyckiego, dziennikarzami i pasjonatami kultur Azji.
Opiekę merytoryczną nad pracą People's Jury już po raz drugi obejmie Edyta Jarząb, filmoznawczyni od kilku lat publikująca w mediach drukowanych i elektronicznych (FILM, Dziennik Gazeta Prawna, Magazyn Stowarzyszenia Filmowców Polskich, Portalfilmowy.pl). Współtworzyła redakcję elektronicznego magazynu Portalfilmowy.pl od początku jego powstawania. Współpracowała również z mediami międzynarodowymi: Hollywood Reporter, Dazed and Confused. Pisze scenariusze filmowe i realizuje krótkie formy dokumentalne.
Aby zostać jurorem wystarczy napisać dwa krótkie teksty (maksymalnie 800 znaków każdy) na temat wybranych przez siebie scen z dowolnych filmów azjatyckich. Zgłoszenia, tylko w postaci wypełnionych formularzy, dostępnych na stronie www.piecsmakow.pl, przyjmowane są do 9 września na adres: [email protected].
Konkurs jest skierowany wyłącznie do amatorów i półprofesjonalistów – w tym blogerów, studentów kierunków filmoznawczych i kulturoznawczych. Koszty transportu oraz zakwaterowania jurorów spoza Warszawy pokryje organizator Festiwalu Filmowego Pięć Smaków, Fundacja Sztuki Arteria.
Pełny regulamin konkursu dostępny jest na www.piecsmakow.pl
Kontakt oraz dodatkowe informacje: [email protected]
***
W rękach fanów
Mad Wolf - Robin Origins
Przyboczny Batmana to funkcja, która pełniło już kilku śmiałków. Dla jednych skończyło się to śmiercią inni mieli więcej szczęścia – choć zgon w komiksach nigdy nie jest trwały. Tym razem możecie zobaczyć alternatywne narodziny legendy Robina.
***
The Last of Us: No Return
W kilka dni po zagładzie dwóch mężczyzn i kobieta muszą uciekać przed zarażonymi. Karlobster ma dla Was film fanowski osadzony w bardzo popularnym ostatnio świecie The Last of Us. Produkcję wyróżnia to, że powstała bez żadnych nakładów finansowych – tak, wiem to widać, ale zapał też się liczy.
***
The Favor - Captain America Fan Film
Zanim do kin trafi kontynuacja przygód Kapitana Ameryki, najdzielniejszego z dzielnych, rzućcie okiem na film fanowski produkcji Chasing Photography Films. Tarcze w dłoń i do monitorów żołnierze!
***
Kingdom Come Trailer
Seria Kingdom Come to jedno z tych komiksowych dzieł, które warto poznać bez względu na wiek. Hollywood na razie nie planuje filmowej wersji, więc ekipa AlistProductions skorzystała z wyobraźni i dobrodziejstwa Canona 60D.
***
Watch Dogs Short Film
To się nazywa prędkość. Gra Watch Dogs jeszcze nie wylądowała na półkach sklepowych, a już można oglądać filmik zrobiony przez fanów. Nie wiedzieć czemu od razu przypomniała mi się scena z Kosmicznych Jaj, gdy bohaterowie oglądali taśmę z filmem, w którym występowali na bieżąco.
***
Kino Świat prezentuje...
Cate Blanchett szuka miłości w San Francisco w polskim zwiastunie BLUE JASMINE (23 sierpnia w kinach)
W trakcie długiej kariery scenarzysty i reżysera filmowego Woody Allen powołał do życia wiele niezapomnianych kobiecych postaci, w które wcielały się największe gwiazdy kina, jak Diane Keaton, Geraldine Page, Mariel Hemingway, Charlotte Rampling, Mia Farrow, Barbara Hershey, Gena Rowlands, Dianne Wiest, Mira Sorvino, Judy Davis, Samantha Morton, Scarlett Johansson, czy Penelope Cruz, by wymienić tylko kilka z nich.
Bez względu na to, czy są to bohaterki komedii, dramatu, czy innego gatunku filmowego, kobiety Allena pozostają w pamięci jako najważniejsze postaci jego kina. Teraz do tej wspaniałej galerii zwariowanych, skomplikowanych i świetnie skonstruowanych bohaterek dołącza kobieta w opałach, czyli Jasmine - główna bohaterka „Blue Jasmine”, którą zagrała jedna z najwybitniejszych współczesnych aktorek, Cate Blanchett.
„Ona ma w sobie to „coś”. Niespotykaną głębię, którą trudno ogarnąć. Owszem jest kilka artystek, które mogą świetnie odegrać smutek, a nawet popłakać się w podobny sposób. Jednak tylko Cate potrafi być w tym tak wiarygodna, że oglądanie jej na ekranie pochłania bez reszty. Na tym polega jej dar.” - mówi Allen.
Po spektakularnej filmowej wycieczce po najbarwniejszych miastach Europy (zmysłowa Barcelona, romantyczny Paryż i kipiący humorem Rzym), Woody Allen powraca do rodzinnej Ameryki. Na planie jego najnowszego filmu tradycyjnie spotkała się imponująca gwiazdorska obsada. Obok laureatki Oscara i dwóch Złotych Globów - Cate Blanchett („Władca Pierścieni”), już teraz wymienianej wśród głównych kandydatek do przyszłorocznego Oscara, pojawią się m.in. trzykrotnie nominowany do Złotego Globu i raz do Oscara Alec Baldwin („Zakochani w Rzymie”), uhonorowana Złotym Globem Sally Hawkins („Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia”), charyzmatyczny Peter Sarsgaard („Była sobie dziewczyna”), dwukrotny laureat Emmy, znany z serialu „Lost: Zagubieni” Michael Emerson, odkryty przez braci Coen Michael Stuhlbarg („Poważny człowiek”), gwiazda „Współczesnej rodziny” i „Zakazanego imperium” Bobby Cannavale oraz ulubieniec Ameryki, słynny komik, producent i scenarzysta Louis C.K
Jasmine (Cate Blanchett) przywykła do wygodnej egzystencji u boku męża-biznesmena Hala (Alec Baldwin). Do świata luksusowych rezydencji i limuzyn, kolacji w najdroższych restauracjach Nowego Jorku i zakupów w butikach topowych projektantów. Jednak kiedy Hal zostaje zatrzymany pod zarzutem malwersacji, a konta małżeństwa zablokowane, jej uporządkowane życie z dnia na dzień zmienia się nie do poznania. Żeby ukoić skołatane nerwy i uniknąć kłopotliwych spotkań ze znajomymi z nowojorskiej elity, Jasmine przenosi się do San Francisco, by tymczasowo zamieszkać u swojej siostry Ginger (Sally Hawkins). Szybko popada w konflikt z Chilim (Bobby Cannavale), prostolinijnym narzeczonym siostry. Szukając mężczyzny dla siebie, postanawia przy okazji uszczęśliwić Ginger i znaleźć jej odpowiedniejszego partnera.
Wkrótce siostra pozna rozrywkowego Ala (Louis C.K.), a o względy Jasmine zaczną zabiegać temperamentny lekarz (Michael Stuhlbarg) i szarmancki dyplomata Dwight (Peter Sarsgaard), zafascynowany jej urodą i arystokratycznym szykiem. Zawiłe relacje męsko-damskie staną się okazją do popisów błyskotliwego poczucia humoru Woody'ego Allena, który z właściwą sobie przenikliwością i inteligencją punktuje ludzkie słabości swoich bohaterów.
BLUE JASMINE w kinach od 23 sierpnia
***
Muskularny Aaron Eckhart na pierwszym zdjęciu z I, FRANKENSTEIN (w kinach w 2014 roku)
Na początku 2014 roku w polskich kinach zagości „I, Frankenstein” zrealizowana w technologii IMAX superprodukcja w reżyserii Stuarta Beattie, współtwórcy światowego sukcesu „Piratów z Karaibów”. Prezentujemy pierwsze oficjalne zdjęcie z filmu, będącego ekranizacją graficznej noweli Kevina Grevioux - ojca wampirycznego uniwersum „Underworld”.
Adam, potwór stworzony przez doktora Frankensteina, zostaje uwikłany w odwieczną wojnę pomiędzy dwoma klanami nieśmiertelnych. Chcą odkryć sekret jego zmartwychwstania, by dzięki temu zdobyć kontrolę nad armią żywych trupów.
W tytułowe monstrum wcielił się nominowany do Złotego Globu Aaron Eckhart, niezapomniany Harvey Dent z „Mrocznego Rycerza”. W epickiej walce dobra ze złem towarzyszyć mu będą m.in. Yvonne Strahovski - gwiazda serialu „Dexter”, Miranda Otto - Eowina z „Władcy Pierścieni” Petera Jacksona, Jai Courtney - filmowy syn Bruce'a Willisa ze „Szklanej pułapki 5” oraz wybitny angielski aktor, laureat Złotego Globu Bill Nighy (Davy Jones z „Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka”).
„To historia luźno oparta na „Frankensteinie” Mary Shelley, przeniesiona do uwspółcześnionej, alternatywnej rzeczywistości. Opowiada o walce dobra ze złem oraz potworze, starającym się odnaleźć duszę i własne miejsce w tym ponurym świecie. Potworze - dodajmy - świetnie wytrenowanym w filipińskiej sztuce walki kijem. By właściwie przygotować się do filmu, trenowałem ją codziennie przez ponad pół roku.” - mówi Eckhart.
***
Milioner, bohater i złodziej, który zaszokował Francję! - polski zwiastun "PERFEKCJONISTY" - w kinach od 19 lipca
„Perfekcjonista” to nowy film twórców „Mr. Nobody”, który opowiada prawdziwą historię kradzieży 11,6 miliona euro we Francji. Skok ten zaszokował cały kraj i odbił się szerokim echem na świecie. Wiadomość o Tonim Musulinie, prawdziwej postaci, która dokonała kradzieży, trafiła do wszystkich serwisów informacyjnych w telewizji, na pierwsze strony gazet i największych portali Internetowych. Stał się bohaterem całej Francji i symbolem buntu przeciwko Systemowi. W rolę Toniego wcielił się François Cluzet, znany z roli milionera w hicie „Nietykalni”. Prezentujemy polski zwiastun „Perfekcjonisty”.
Film oparty na prawdziwej historii najbardziej spektakularnej kradzieży XXI wieku.
Gwiazda "Nietykalnych" – największego francuskiego hitu ostatnich lat i zdobywca nagrody Cezara dla Najlepszego aktora za rolę w „Nie mów nikomu” François Cluzet w najnowszym thrillerze twórcy „Mr. Nobody”.
Toni Musulin - zanim wsiadł do Porsche i stał się dumnym posiadaczem czerwonego Ferrari, startującego w wyścigach w Monako - był zwyczajnym człowiekiem. Jego ambicje sięgały jednak znacznie dalej, niż praca w firmie ochroniarskiej i znoszenie upokarzającego traktowania ze strony szefów. Opracował plan, który wprowadził w życie z chirurgiczną precyzją. Niecały rok zajął mu rozwód z żoną i zerwanie kontaktów z jedynym przyjacielem. 5 listopada 2009 roku, o godzinie 10:00. Toni zasiadł w swoim opancerzonym pojeździe i odpalił silnik. W bagażniku leżało 11,6 miliona euro…
***
Film, który rozbawił blisko MILION FRANCUZÓW - polski zwiastun "KSIĘCIA NIE Z TEJ BAJKI" - w kinach od 26 lipca
Już 26 lipca polscy widzowie będą mieli okazję zobaczyć najnowszą komedię twórców nominowanych do Oscara „Gustów i guścików” pt.: „Książę nie z tej bajki”. Prezentujemy oficjalny zwiastun filmu.
Wszystko zaczęło się od ogromnego sukcesu - Agnès Jaoui i Jean-Pierre Bacri stworzyli doskonałą francuską komedię zatytułowaną „Gusta i Guściki”, do której wspólnie napisali scenariusz, zagrali jako aktorzy, a Agnès podjęła się reżyserii. Produkcja ta została uhonorowana nominacją do Oscara w kategorii Najlepszy film nieanglojęzyczny oraz obsypana szeregiem ważnych nagród filmowych. Po tak spektakularnym sukcesie twórcom pozostało tylko jedno – wspólnie kręcić kolejne filmy. Ich kolejne dzieło „Popatrz na mnie” nagrodzono na festiwalu filmowym w Cannes za najlepszy scenariusz. Po 13 latach od premiery „Gustów i guścików” Jaoui i Bacri powracają z najnowszą komedią pt.: „Książę nie z tej bajki”. W samej tylko Francji obraz ten obejrzało blisko milion widzów. Film, określany jako „prawdziwa kinowa przyjemność”, pojawi się w polskich kinach już 26 lipca. Poniżej prezentujemy oficjalny zwiastun.
Komedia twórców nominowanego do Oscara hitu „GUSTA I GUŚCIKI”, która rozbawiła do łez blisko milion Francuzów.
Laura ma 24 lata i wciąż czeka na upragnionego „księcia z bajki”. Kiedy pewnego dnia spotyka na imprezie przystojnego i intrygującego Sandro, wydaje jej się, że poznała wreszcie mężczyznę swoich marzeń. Problem w tym, że wkrótce potem… zawiera znajomość z równie fascynującym Maximem. Czy można spotkać więcej niż jednego księcia z bajki? I co na to rodzice Laury, którzy w każdym kandydacie na zięcia dopatrują się wszystkiego, co najgorsze…
***
Drugim okiem
W tym tygodniu Chris K wybrał się na patrol z Lotną brygadą. Oto jego werdykt.
Reżyseria: Nick Love
Scenariusz: John Hodge, Nick Love
Produkcja: Wielka Brytania
Czas trwania: 112 minut
Obsada:
Ray Winstone - Jack Regan
Ben Drew - George Carter
Hayley Atwell - Nancy Lewis
Steven Mackintosh - Ivan Lewis
Londyn: ponad bezprawiem
Historie o bezwzględnych gliniarzach naginających zasady zgodnie z maksymą „cel uświęca środki” to temat tyleż popularny co i wyświechtany. Wyobrażacie sobie jednak fabułę opartą na życiu przeciętnego stróża prawa? To dopiero byłoby odejście od hollywoodzkiej rutyny – wlepianie mandatów w zwolnionym tempie, zakładanie blokady na koła źle zaparkowanego samochodu przy akompaniamencie rozdzierających powietrze wyzwisk (jakieś „urwy”, „uje” i inne „syny”), regularny kielich po/na służbie (to akurat motyw obecny również w kinie popularnym)...Bez hucznych eksplozji i wjazdów wozem policyjnym w zakapiorów, o strzelaniu z zabawek lepszych niż typowa „plujka” nie wspominając. Zwykły policjant po wystrzeleniu jednego pocisku pewnikiem musiałby pisać tony raportów + pokryć koszta z własnej kieszeni, przymierając głodem do końca miesiąca. W tym momencie efektowność pada na przysłowiowy „ryj”.
Jednak tytułowa Lotna brygada to nie zwykłe krawężniki, jeno chłopcy wzywani do akcji w wyjątkowych przypadkach. Na czele bandy stoi doświadczony Jack Regan (Ray Winstone), którego łączą bliskie stosunki tak z młodym wilkiem Georgem Carterem (Ben Drew), któremu Regan pomógł wdrożyć się do drużyny jak i z ponętną Nancy (Hayley Atwell), której z kolei Regan pomaga w nocy...odganiać komary, a bo co? Niemniej wesoła gromadka napotyka problemy, gdy inspektor spraw wewnętrznych zaczyna węszyć i bierze pod lupę metody działań wspomnianej brygady. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy w trakcie jednego z przestępstw popełnionych w Londynie z zakładu jubilerskiego znika ładny plik funtów, do tego podczas napadu ginie niewinna kobieta. Regan jest przekonany, iż za rabunkiem stoi jego dawny „znajomy” Francis Allen (Paul Anderson), który dzięki uprzejmości Jacka spędził parę ładnych latach w penitencjarnym zakładzie wypoczynkowym. Lotna brygada po raz kolejny zmuszona jest złamać przepisy i narazić się przełożonemu, by doprowadzić sprawę do końca.
„Lotna brygada” to kino brytyjskie w stylu amerykańskim, oparte na kultowym w pewnych kręgach serialu „The Sweeney” z lat 70. Nowa wersja osadzona została we współczesnym Londynie, prezentując losy twardych gliniarzy. Film Nicka Love'a (scenariusz i reżyseria) to dość typowe, niemniej zgrabne połączenie efektownych pościgów, widowiskowych strzelanin i wątków o burzliwych relacjach pomiędzy członkami zespołu.
Pomimo raczej przewidywalnego scenariusza, film ogląda się dobrze m.in. ze względu na charyzmatyczną postać szefa Lotnej brygady, Jacka Regana. Typowy old-timer uwikłany w romans z koleżanką z pracy nie przebiera w środkach, robiąc stosowny użytek z siły perswazji popartej twardymi pięściami. Blisko 60-letni Ray Winstone („Król Artur”, „Beywoulf”) idealnie wpasował się w rolę zgorzkniałego gliny, reprezentując typ twardziela starej daty. Twardziela gwiżdżącego na zdanie przełożonych, mającego w głębokim poważaniu ich zakazy i reprymendy; twardziela skutecznie obracającego bezwstydnie młodszą koleżankę po fachu bez większych problemów i pomocy niebieskich pigułek.
Kolejny plus „Lotnej brygady” to stosunkowo szybki rozwój akcji wspierany dynamicznymi i sprawnie zrealizowanymi scenami pościgów samochodowych i ulicznych strzelanin. Te pierwsze oferują ujęcia z różnych kamer (vide błoto pryskające spod kół na przednią szybę czy widok znad błotnika) do tego są czytelne i nie cierpią na syndrom „operatora po paru głębszych” (tłumaczyłoby to wściekle rozedrgany obraz w innych produkcjach sensacyjnych). Liczne wymiany ognia zaś odbywają się w miejscówkach tak zamkniętych, jak i na otwartych przestrzeniach. Duże wrażenie robią zwłaszcza te drugie, szczególnie sekwencja strzelaniny przed bankiem, jak żyw przywodząc na myśl podobny motyw z kultowej „Gorączki” Manna. Ze spraw czysto technicznych pochwalić wypada obecność ujęć oferujących widok zza pleców osoby oddającej ogień (strzały i ich efekt na dalszym planie widać bez żadnych cięć), zganić zaś należy wyraźnie generowane komputerowo dziury po kulach w ujęciach „solo” (gdy ukazany jest tylko filar/węgło/kolumna i pocisk weń uderzający).
Jak już zdążyłem wspomnieć, „Lotna brygada” to fabularna sztampa łącząca popularne motywy w całość (załapał się nawet wątek pobytu jednego z bohaterów w „pierdlu”), niemniej robiąca to w efektowny sposób, do tego z odpowiednim zacięciem. Nick Love dobitnie pokazał, iż za dość śmieszne pieniądze można nakręcić dobrze zmontowany pościg samochodowy. Piję tu szczególnie do piątej odsłony zmagań McCLane'a z rosyjskimi szumowinami („Szklana pułapka 5”), w której nie dość, iż rozróba na moskiewskiej autostradzie stanowi gwóźdź programu (czy też raczej do trumny...), to do tego została położona przez tragiczny montaż i nieczytelność ujęć. W znacznie tańszej „Lotnej brygadzie” mamy zaś dynamiczne strzelaniny na ulicach Londynu, twardego bohatera (z gatunku myjących zęby pumeksem) oraz sensownie skonstruowaną fabułę. Nie wystarczyło na film wpisujący się złotymi zgłoskami do kanonu, wystarczyło jednak na dobry kryminał sensacyjny z brytyjskim posmakiem. Porządne kino.
Ogółem: 7=/10
W telegraficznym skrócie: typowa opowiastka o gliniarzach stosujących metody przestępców celem obrony uciśnionych; na plus dobrze zmontowane sceny pościgów i wymian ognia; na minus sztampowość produkcji; doskonały dobór głównego aktora do roli zmęczonego życiem i upływającymi latami twardziela. Warto się skusić.
***
***
W kinach...
Pacific Rim (2013)
Reżyseria: Guillermo del Toro
Scenariusz: Travis Beacham, Guillermo del Toro
Produkcja: USA
Czas trwania: 131 minut
Obsada:
Charlie Hunnam - Raleigh Becket
Idris Elba - Stacker Pentecost
Rinko Kikuchi - Mako Mori
Charlie Day - Dr. Newton Geiszler
Dziś, przerywamy apokalipsę! - Stacker
Zaufanie buduje się latami poprzez różne interakcje z drugą osobą. Pełna wiara w innego człowieka nie przychodzi łatwo. Co by było gdybyśmy mogli łączyć się z umysłem bliskiego nam homo sapiensika? Słowa byłyby zbędne, a poziom porozumienia ogromny. Ma to jednak swoje minusy i to bardzo duże. Stworzenie takiej technologii wiąże się z pewną plagą, która przyszła z wody. W niedalekiej przyszłości, świat zjednoczył się przeciwko wspólnemu wrogowi, który wpadł w odwiedziny z innego wymiaru. Kosmici przybyli z Wyłomu znajdującego się na Pacyfiku. Nie był to zmasowany atak, bo według ich polityki liczy się jakość, a nie ilość. Wystarczyło, że raz na jakiś czas z morskiej toni wyłaniał się jeden Kaiju, który demolował miasta w takim tempie, że wojsko było niemal bezradne. Gigantyczne potwory mogły hasać dopóty nie stworzyliśmy własnych monstrów – Jaegerów, czyli ogromnych robotów, którymi steruje dwójka pilotów połączona w Dryfie. Umożliwia to kierowanie mechem bez uszkodzenia mózgu i tym podobnym mało przyjemnych efektów ubocznych.
Gdy rozpoczyna się film, główny bohater - Raleigh – i jego brat Yancy (piloci Gipsy Danger) otrzymują łomot, który dla tego drugiego kończy się śmiertelnie. Zrozpaczony protagonista wycofuje się z projektu i podejmuje pracę przy budowie monumentalnego muru, mającego chronić ludzkość od Alaski po Kalifornię przed coraz częstszymi atakami. Mija pięć lat, Jaegery zostały wycofane z walki, a siły skupiono na budowie pasa ochronnego, który oczywiście okazuje się być niczym w porównaniu z coraz silniejszymi Kaiju. Marszałek Stacker Pentecost zbiera ostatnie funkcjonujące mechy i odrywa Raleigha od jego bezsensownego zajęcia, by wdrożyć plan ostatniej szansy wiążący się z wielkim bum.
Taka historia czeka na Was w kinie. Jasne, oryginalność nie należy do jej mocnych stron, ale rozwój wypadków już tak. Nawet zakończenie, mimo wysokiego poziomu amerykańskości, jest satysfakcjonujące, bo nie wszystko idzie po myśli bohaterów. Dobrze jednak wiemy, że nie dla wzruszającej fabuły stworzono to dzieło, a dla wbijających w fotel efektów. Żadna zapowiedź nie odda tego jak wspaniały spektakl pojawi się przed Waszymi oczami w sali kinowej. Efekty specjalne to pierwsza liga, ale czy mogło być inaczej skoro odpowiadają za nie mistrzowie z Industrial Light & Magic? Każdy robot jest niezwykle bogaty w elementy ruchome i prezentuje się w ruchu znakomicie. Jaegery z miejsca budzą skojarzenia z Iron Manem i nic dziwnego, ponieważ ILM tworzyło efekty do dwóch pierwszych części przygód Starka. Nawet kombinezony pilotów mają podobne niektóre fragmenty, np. „uszy”. Dodatkowo, wszystko uzupełnia niezła – choć nie wybitna – ścieżka dźwiękowa Ramjina Djawadiego, kompozytora, który pracował przy pierwszym filmie Favreau. Spotkałem się z głosami, że choreografia walk nie jest powalająca. Nie zgodzę się z tym zarzutem, ponieważ mamy przecież do czynienia z ogromnymi maszynami, które nie będą poruszać się lekko jak piórko – w szczególności w starciach w wodzie. Każdy cios może i nie ma finezji, ale aż czuć jego siłę – nawet na seansie dwuwymiarowym, który wybrałem.
Cudownie było zobaczyć ten hołd dla potworów i ogromnych robotów. Znów poczułem się mały dzieciak. Takich starć jeszcze nie widzieliście, a w dzisiejszym kinie to rzadkość. Guillermo del Toro i jego kompania spisali się na medal. Największy problem miałem z obsadą i to nie pod względem doboru – tak, dla Rona Perlamana też znalazło się miejsce. Jedna część bohaterów to napakowani macho, mówiący jedynie obniżonymi głosami, a drugą stanowią fajtłapowaci i przerysowani mózgowcy. Mamy jeszcze nieśmiałą postać żeńską, która na szczęście potrafi nieźle dokopać. Głębia więc nie jest atutem scenariusza, ale w końcu to walki gigantów, więc wiadomo czego się spodziewać.
Liczę, że ekipa odpowiedzialna za nową odsłonę Godzilli obejrzy dzieło Guillermo, bo nie mogą liczyć na taryfę ulgową, ponieważ poprzeczka gatunkowa została ustawiono wysoko. Podobnie Michael Bay, który powinien podebrać kilka trików przy pracy nad Transformers 4. Ogólnie zadziwiło mnie z jakim wyczuciem del Toro wymieszał czystą rozrywkę z wątkiem budowania zaufania oraz kilkoma odniesieniami do naszego uniwersum. Mimo, iż zakończenie – to po napisach, a nie scena po animacji końcowej – może sugerować ciąg dalszy lepiej, by poprzestano na jednej odsłonie. Dlaczego? Bo to bardzo dobre kino widowiskowe i wyciśnięto z niego wszystko. Lepiej, by del Toro zrobił trzecią część Hellboya, póki Ron Perlman jeszcze żyje i jest w stanie walczyć ze złem. Szczerze polecam Wam Pacific Rim, bo podczas domowego seansu wiele straci, chyba że dysponujecie ogromnym ekranem. A teraz chwytam za Zone of the Enders HD Collection, bo mechów nigdy za wiele.
Ocena końcowa:
***
W tym tygodniu to tyle. Zapraszam Was za tydzień do Kącika. Do przeczytania!
Przeczytaj również
Komentarze (43)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych