Graliśmy w Monster Hunter Stories – Drogi pamiętniczku. Dziś oswoiłem potwora..
Skok na kasę? Prawdopodobnie. Ale co z tego, skoro gra zapowiada się na naprawdę przyjemnego erpega?
Mocno drapałem się po głowie, oglądając pierwszy zwiastun gry zaprezentowany na tegorocznych targach w E3 w Los Angeles. Że niby Capcom zamierza przerobić jedną ze swoich flagowych serii o łapaniu potworów w cukierkowate j-RPG? To kolejny z projektów, którym nie przewidywałem wielkiego sukcesu. Owszem, zwiastun wyglądał ślicznie i kolorowo, ale tak dalekie odejście od klimatu oryginału zwykle kończy się katastrofą. W Tokio pojawiła się grywalna wersja Monster Hunter Stories, i wiecie co? To może być jeden z przyjemniejszych erpegów zbliżających się miesięcy.
Potworny skok na kasę
Wbrew temu, co sugeruje tytuł, w grze nie wcielimy się w łowcę potworów, ale w młodego „Monster Ridera” – osobę, która potrafi tworzyć specjalne więzi z dzikimi bestiami. Demo, jakie miałem okazję wypróbować, poprowadziło mnie poprzez dwie ślicznie wyglądające lokacje do miejsca, w którym spoczywało jajo. Protagonista oczywiście musiał je podebrać, a w pościg za nim rzuciła się rozwścieczona mama bestia. Następnie po powrocie do wioski mogłem rozbić jajko za pomocą stylusa. Przy odrobinie mojej pomocy wykluł się z niego stworek, który nie tylko towarzyszył mi w dalszym ciągu rozgrywki, ale także okazywał się niezwykle pomocny.
Monster Hunter Stories to trochę taka mieszanka rozwiązań z pierwowzoru (podział gry na questy, po których wykonaniu otrzymujemy nagrodę) z klasyczną erpegową rozgrywką przyprawioną oryginalnymi mechanizmami i odrobiną Pokemonów. Wsiadając na grzbiet potwora, mogłem przyspieszyć swoje podróżowanie po świecie gry. Bestia wspierała mnie również w walce. Bitwy opierają się o system turowy, który skrywa jednak w sobie sporą dozę niespodzianek.
Potwornie ciekawa mechanika
Poza kierowaniem protagonistą mogłem wydawać również pośrednio polecenia Monstiemu (bo tak uroczo nazywają się tutaj potworki). Na dolnym ekranie widnieją przyciski ataku, przedmiotów, specjalnego ciosu oraz umiejętności stworka. Co ciekawe, walki opierają się tutaj o klasyczną grę „kamień, papier i nożyce”. Są trzy rodzaje skilli i te z grupy X są efektywne na te z grupy Y, ale zadają małe obrażenia w wypadku zderzenia się z grupą Z. Zarówno bohater/monstie używają swojej umiejętności równocześnie z przeciwnikiem i jej przynależność decyduje o tym, czyj atak „wejdzie”. Istnieje również przycisk wymiany stworków, ale podczas dema był on nieaktywny, prawdopodobnie z powodu tego, że miałem przy sobie tylko jednego Monstiego.
Na samym środku dolnego ekranu znajdziemy również specjalny wskaźnik „kinship”, który ładuje się nam z czasem i symbolizuje więź bohatera z potworem. Gdy pasek się zapełni, otrzymujemy możliwość wskoczenia na grzbiet potwora, co otwiera nam dostęp do bardzo potężnego łączonego ataku. System walki oparty jest o bardzo proste założenia, lecz w połączeniu z wyjątkowo ciekawymi dodatkami opisanymi powyżej sprawia, że Monster Hunter Stories bardzo mocno wyróżnia się na tle ostatnio wydawanych gier j-RPG, które, bądźmy szczerzy, nie grzeszą oryginalnością.
Potwornie miłe zaskoczenie
Warto również zauważyć, że gra jest stosunkowo trudna. Kilkukrotnie zmuszony byłem, by podczas potyczki sięgnąć do sakiewki po przedmioty leczące. To dobrze! Duch klasycznego Monster Huntera został w pewien sposób uchwycony pomimo całej cukierkowej oprawy graficznej. Swoją drogą, oprawa audiowizualna zdaje egzamin i będzie to prawdopodobnie jedna z ładniej wyglądających produkcji dostępnych na przenośną konsolę Nintendo.
Tak oto wraz z moim potwornym kompanem przebyłem zieloną równinę, by na zlecenie pewnego staruszka przeczesać jaskinię i pozbyć się pewnej bestii. To był zaskakująco miło spędzony czas i tak, na listę gier, które koniecznie będę musiał ograć, trafiło niespodziewanie Monster Hunter Stories. Jeżeli jesteście fanami gier j-RPG i posiadacie 3DS-a, to gra być może okaże się dla was pozycją obowiązkową.
Przeczytaj również
Komentarze (9)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych