Recenzja komiksu Wieczna wojna - traumatyczne przeżycia weterana z Wietnamu

Recenzja komiksu Wieczna wojna - traumatyczne przeżycia weterana z Wietnamu

Roger Żochowski | 04.06.2016, 08:00

„Wieczna wojna” to tytuł, który może mieć wiele znaczeń i dokładnie tak właśnie jest w komiksie będącym adaptacją wielokrotnie nagradzanej książki Joego Haldemana. Nie od dziś wiadomo, że wielu poetów i artystów najlepsze rzeczy tworzy pod wpływem cierpienia i obrazów, których nie da się wymazać z pamięci. 

Tak właśnie było w przypadku książki Haldemana wydanej pod koniec lat 80. Autor przeżył wiele dramatycznych chwil na wojnie w Wietnamie i postanowił wydać swego rodzaju manifest komentujący nie tylko rzeczywistość, ale również będący apelem antywojennym. Wbrew temu co mówi nam tytuł książki i komiksu. Zamiast jednak osadzić akcję w Wietnamie poszedł o krok dalej i stworzył świetną opowieść science-fiction, która jest dziś zaliczana do klasyki gatunku. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Co ciekawe komiks pojawił się na naszym rynku już ponad 20 lat temu za sprawą wydawnictwa „Komiks-Fantastyka”. W roku 2009 z kolei Egmont wydał "Wieczną Wojnę" ponownie, tyle że w wersji zbiorczej, w której znalazły się trzy albumy - Szeregowiec Mandella, Porucznik Mandella i Major Mandella. Egmontowska wersja mogła się poszczycić dopracowanym przekładem (pierwowzór straszył masą błędów), oraz żywszą kolorystyką i lepszym drukiem. Po co więc wypuszczać ten sam komiks po raz trzeci? Może dlatego, że jest to kultowe dzieło i warto zaprezentować je kolejnym pokoleniom? 

Akcja komiksu podobnie jak książki rozpoczyna się w roku 2010. Musimy sobie zdać sprawę z tego, że cała historia była pisana w latach 80. W tamtych czasach wyobrażano sobie, że w roku 2010 skok technologiczny będzie ogromny, a ludzie zaczną podbijać inne planety. Choć tak się nie stało, trzeba przymknąć na to oko i przede wszystkim skupić się na uniwersalnym przekazie jaki niesie ze sobą opowieść. Grupa specjalnie wyselekcjonowanych żołnierzy szkoli się w warunkach kosmicznych, by utworzyć pierwszy oddział gwiezdnych wojowników. Bardzo szybko poznajemy głównego bohatera - szeregowego Mandellę -  który marzył o tym, aby zostać fizykiem, jednak los spłatał mu figla. 

Ludzie za pośrednictwem skoków kolapsowych są już w stanie odwiedzać inne układy planetarne kolonizując kolejne, opustoszałe planety. Gdy wydaje się, że we wszechświecie nie ma drugiej tak rozwiniętej cywilizacji, jeden z ziemskich statków zostaje zniszczony przez nieznaną obcą rasę. To uruchamia lawinę zdarzeń oraz istny wyścig zbrojeń, który zmieni świat na zawsze. Skojarzenia z Zimną Wojną są jak najbardziej wskazane. Zresztą jest to tylko jedno z wielu odniesień do rzeczywistości. Na kolejnych kartach obserwujemy jak rządzący manipulują mediami i społecznością zamieszkującą ziemię. Widzimy jak bezwzględne są organizacje rządowe i samo wojsko, które podsyca pragnienie "Wiecznej Wojny". Mandella i towarzyszący mu kompani jako pierwsi ludzie stają oko w oko z obcymi, co odciska ogromne piętno na ich psychice. 

Niestety podróże pomiędzy odległymi galaktykami sprawiają, że czas  w komorach hibernacyjnych płynie znacznie wolniej niż na ziemi. Bohater ma więc w pewnym momencie kilkaset ziemskich lat i staje się z jednej strony bohaterem wojennym, który jako jeden z niewielu przeżył starcia z obcą rasą, z drugiej zaś nie pasuje do nowego ładu świata i nie poznaje ziemi, którą niegdyś opuszczał. Czuje się wyobcowany, odrzucony, nie jest w stanie znaleźć sobie nowego miejsca. To już nie jest jego świat. Podobne odczucia towarzyszyły żołnierzom powracającym z wojny w Wietnamie, którzy nie potrafili się dostosować do nowych realiów życia. Jedynym światełkiem jest dla mandelli partnerka - Marygay - z którą przeżywa wiele traumatycznych chwil. Ich miłość różni się jednak diametralnie od tego co obserwujemy w operach mydlanych. Funkcjonuje w zupełnie innym wymiarze i na zupełnie innych zasadach. 

Komiks ma bardzo pesymistyczne przesłanie i momentami jest przygnębiający. Praktycznie nie mamy kiedy związać się z innymi bohaterami, bo ci padają jak muchy w kolejnych misjach. Choć samych starć z kosmitami jest tak naprawdę niewiele. Ponadto obca rasa wcale nie jest pokazywana jako ta zła. Nie mamy tu jasnego podziału na jasną i ciemną stronę mocy, a często to właśnie ludzie uchodzą za bezwzględnych barbarzyńców. Jednocześnie obserwujemy jak na przestrzeni setek lat zmienia się życie na ziemi. Pojawiają się nowe terminy i prawa fizyki, śmiercionośna broń oraz technologia, która zupełnie zmienia naszą ludzką rasę. Również na płaszczyźnie obyczajowej i kulturalnej. Ta wizja naprawdę przeraża i daje do myślenia. Nawet jeśli jest momentami mało wiarygodna. Ale czy jesteśmy tak naprawdę w stanie przewidzieć jak będzie wyglądała Ziemia za 1000 lat?

Za przełożenie historii Haldemana na karty komiksu odpowiada belgijski grafik Marvano. Trzeba przyznać, że zastosowana kreska mocno się nie zestarzała, a wręcz jest bardzo na czasie dzięki coraz większemu uwielbieniu do retro. Kreska jest momentami surowa, ale zachowuje przy tym realizm i nie stara się niczego idealizować. Marvano zaprojektował całą masę elementów wszechświata, wygląd obcych, charakterystyczne mundury, zmieniającą się technologię, statki kosmiczne, wojskowe bazy czy choćby broń. Zresztą w wydaniu zbiorczym możemy w prologu i posłowie przeczytać między innymi faksy jakimi wymieniali się Haldeman z Marvano. Podobnie jak listy wysyłane przez tego pierwszego z Wietnamu do rodziny. To nadaje całej opowieści duszy. 

Historia jest bardzo dynamiczna i zwięzła w stosunku do książki i moim jedynym zarzutem będzie fakt, że momentami scenariusz pędzi za szybko. Nie obraziłbym się, gdyby rozłożono go na więcej albumów. Tytuł potrafił mnie jednak wzruszyć, co w przypadku komiksów naprawdę rzadko się zdarza. Dla fanów science-fiction pozycja obowiązkowa. 

Scenariusz: Joe Haldeman
Rysunki: Marvano
Papier: kredowy
Liczba stron: 168
Oprawa: twarda okładka
Cena: 99,99 zł

Atuty

  • Świetny scenariusz
  • Ukazanie zmieniającej się ziemi
  • Zmusza do myślenia
  • Realistyczna kreska z charakterem
  • Prolog i epilog w formie prawdziwych listów

Wady

  • Momentami zbyt szybka akcja

Znakomita historia pokazująca do czego może doprowadzić wojna. Głęboka, uniwersalna i na swój sposób szokująca opowieść w sosie science-fiction.

9,0
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper