Hyde Park: Film, który ostatnio widziałeś i byś polecił...
W tym tygodniu chwila oddechu od gier, bo pytamy o film, który ostatnio oglądaliście i który z czystym sumieniem możecie polecić innym. Ponadto reaktywowaliśmy opcję podsyłania HP przez czytelników PPE, tak że dzisiaj lektury nieco więcej. Tradycyjnie dziękujemy za komentarze i życzymy udanego weekendu!
Rozbo: Ostatni tydzień życia spędziłem na walizkach. Po dłuższym remoncie sprowadziliśmy się z powrotem do naszego (prawie) odnowionego mieszkania. Mówię prawie, bo o ile wszystkie prace związane z glazurą, malowaniem, hydrauliką i elektryką są skończone, to wciąż czekamy na stolarza z meblami (eee…. październik – takie to chore terminy) i ludzi od drzwi (koniec sierpnia). Efekt jest taki, że wejścia do kibelka i łazienki mamy przykryte folią. Reszta pomieszczeń? Rześki przewiew. Ciuchy i bibeloty walają się dosłownie wszędzie, bo nie mamy jeszcze szaf. Od tygodnia szukam moich spodni, dlatego chodzę wciąż w jednej parze, przygrubych jak na te gorące dni jeansach. Od 4 dni nie mogę znaleźć przyborów do golenia, a wczoraj spędziłem prawie godzinę na szukaniu kluczy. Cóż, chyba gdzieś zawiodła organizacja całego przedsięwzięcia, no ale człowiek uczy się na błędach.
Przez dłuższy czas przed skończeniem remontu i powrotem do „bazy” nie miałem też dostępu do internetu. Z nudów wieczorami odpalałem sobie Diablo III, a żeby trochę urozmaicić zabawę, grałem w trybie Hardcore. Wcześniej go omijałem, ponieważ ten tryb oznacza, że jeśli nasza postać zginie, to zginie na dobre. Nie ma od tego odwrotu i przez jeden głupi błąd można stracić cały progres i wszystkie zebrane itemki. Powiem szczerze – to jest to! Zabawa w Diablo nabrała naprawdę rumieńców. Trzeba zupełnie inaczej podejść do skilli i zbieranych przedmiotów. Inwestować w to, co tak naprawdę zwiększa nasz potencjał defensywny i pozwala nam przetrwać na polu bitwy. To genialne uczucie i wkręciłem się na dobre w tę grę. Polecam wypróbować, jeśli ktoś wcześniej nie brał pod uwagę trybu Hardcore.
Pytanie tygodnia: Cóż, ostatnio miałem okazję obejrzeć tylko Dunkierkę, do której zresztą pisałem recenzję, więc wiele więcej nie dodam poza tym, co w niej napisałem. Polecam z czystym sumieniem, ale przede wszystkim tym, którzy lubią być zaskakiwani. W przypadku obrazu Nolana zaskoczeniem jest już sam fakt, jak bardzo nietypowy jest to film w obrębie całego gatunku wojennego. Naprawdę warto się o tym przekonać osobiście.
Perez: Pierwszy tydzień normalnej pracy (w sensie po wyjazdach urlopowych) za mną. Trochę ciężko było się „nawrócić”, ale finalnie jak już minął poniedziałek, to zleciało ekspresowo. Nim jednak tydzień ruszył, to miałem w weekend Farming Simulator… na żywo :). Byłem z rodzinką u rodziców, no a że akurat żniwa, to się załapałem jako wsparcie. Co tu dużo mówić, świetna sprawa – połączenie pożytecznego z przyjemnym. Człowiek się trochę porusza, kalorii spali, a jak po całym dniu przerzucania pszenicy siada się wieczorkiem w altance z zimnym... napojem ;) – bezcenne. Aż zacząłem się zastanawiać, czy to nie sposób na biznes – organizacja takich wczasów.
W redakcji na razie cisza i spokój – powoli montujemy wrześniowy numer PSX Extreme. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że rzutem na taśmę uda się nam zmieścić również świeżutkie wrażenia z gamescomu, aczkolwiek wizja zamykania numeru z Rogerem będącym w Kolonii (w sensie dogadywania masy drobnicy) już mnie przeraża – oby znowu nie musieli wysyłać tekstów o 5 rano z McDonaldsa ;).
A poza tym spokój – po skręceniu kostki wróciłem na halę, nawet nie było dramatu, tak że trzeba znowu szlifować formę, bo od września reaktywuje się druga hala. Dzieciaki wciąż dają do pieca, zwłaszcza młodsza jest niezniszczalna – bardzo spodobały się jej spacery i choćby z nieba lał się żar, to chwyta kapelusz w dłoń i palcem wskazuje na drzwi – nie ma wyjścia, trzeba iść. Dobrze, że teraz z racji przedłużonego weekendu szykuje się wyjazd do dziadków, to będzie miała gdzie się wyszaleć.
Pytanie tygodnia: Wspominałem już tydzień temu o McImperium, ale pozwolę sobie jeszcze raz polecić ten film, zwłaszcza że pytanie tygodnia zobowiązuje. Jak się okazuje, McDonalds powstał w dość, hmm, kontrowersyjnych okolicznościach, chociaż ukazane jest to w taki sposób, że niektórzy zobaczą w tym spełnienie amerykańskiego snu – od pucybuta do milionera. Momentami nieco się nudziłem, ale z drugiej strony intrygowało mnie to, jak życie potrafi podsuwać różne okazje, tylko nie każdy potrafi je wykorzystać lub nie każdy będzie chciał, bo choćby patrząc przez pryzmat McImperium, czasami wydaje się, że bez naginania zasad moralnych, nie uda się osiągnąć sukcesu. Na deser Michael Keaton, który przeżywa najwyraźniej drugą młodość. Sprawdźcie, warto. I koniecznie pomyślcie, ile Wy mieliście takich okazji lub na ile Wasza determinacja pozwoliła stworzyć takie okazje. Gdy się zacząłem nad tym zastanawiać, to kilka refleksji po dziś dzień mam w głowie.
Alexy78: Lato, upał, piękne kobiety, woda, relaks i rozleniwienie. Dla mnie pozostają jedynie te pierwsze dwa. Za kobietami nie mam co się już rozglądać, a praca nie pozwala na chwilę lenistwa. Na szczęście na granie czas jest późnymi wieczorami w ramach resetu umysłowego od problemów przynoszonych przez życie. Nie narzekam, ale trochę mi szkoda, że tą, chyba najciekawszą, porą roku nie jest dane mi się nacieszyć. Z pewnymi problemami po trzech tygodniach udało mi się wybrać do kina. Nowy Człowiek Pająk był dla mnie pozycją obowiązkową nie tyle z racji, że kolejne przygody jakoś specjalnie mnie fascynują, ale przez sentyment względem czasów, gdzie byłem dużym fanem jego komiksów, a takie filmy dla 14 latka byłyby marzeniem.
Szedłem z nastawieniem, że najlepsze momenty pokazano już na trailerach, a całość będzie miałka w przekazie – no bo co po poprzednich częściach mogliby jeszcze w temacie wymyślić? Czasem tak jest, że jak człowiek ma niskie oczekiwania, to daje się zaskoczyć pozytywnie. Tak było i tym razem. Dowcip mi się podobał, akcja i efekty specjalne również, dialogi były trafne i nawet krytykowany antagonista przypadł mi do gustu i był w miarę wiarygodnie przedstawioną postacią – jak na okoliczności bajki naturalnie. Czas mile spędziłem, a schłodzone kino w czasie skwaru na zewnątrz uznałem za świetną odmianę. Film mogę polecić – na pewno nie jest wg mnie gorszy od poprzedników, a pewne aspekty uznałbym nawet za lepsze. Widać, że postać i historia podpisana jest pod szerszą wizję Marvela, przez co pozycja wydaje się obowiązkowa dla każdego, kto np. lubi filmy z grupą Avengers w roli głównej.
Jak ktoś się zastanawia i na seansie jeszcze nie był – niech się spieszy, bo mam wrażenie, że już końcówka czasu, kiedy w kinach jest wyświetlany, a ze względu na widowiskowe sceny kino wydaje się najstosowniejszym miejscem oglądania jak młody Parker radzi sobie z bujaniem się na sieci.
Powracamy do idei uzupełniania redakcyjnych HP o wpisy czytelników portalu. Zapraszamy do lektury!
mashi1986: Okres urlopowy – szczerze nienawidzę. Ale, ale – nie chodzi oczywiście o mój czas wolny, a stan personalny w urzędach i innych instytucjach, które mają za cel służbę publiczną. Pracę mam taką, a nie inną i akurat czas wakacyjny to w budownictwie bardzo ważny okres. Kiedy „siedzi” się na swoim powiedzenie „czas to pieniądz” jest niezwykle istotne, bo każdy dzień zwłoki np. w wydaniu pozwolenia na budowę ten pieniądz zamraża… A to naczelnik nie sprawdził, a to nie ma podpisu inspektora, który jest akurat na urlopie i nikt nie może go zastąpić, a kiedy ten już wróci i podpisze, musi go znów zanieść do naczelnika, aby ten potwierdził jego decyzje swoim podpisem… a ten jest na urlopie. Ręce opadają, że w takich instytucjach nie ma osób, które mogą to robić w zastępstwie.
Na szczęście ostatnie dni to też nieco pozytywów. Weekend nad morzem udał się wyśmienicie (nie licząc drogi powrotnej, która trwała prawie 8 godzin). Pojadłem gofrów – z bitą śmietaną, owocami, polewami – czym tylko było, popróbowałem rybek (miętus królewski to mój faworyt), no i standardowo opiłem się browarem. Ot dzień, jak co dzień dla typowego Polaka nad Bałtykiem :). Aura też dopisała, więc kąpiel mam zaliczoną, choć woda była lodowata, to jednak ten element mam odhaczony…
Jeżeli chodzi o gry to prym wiedzie najnowsza część Zeldy. Nie wiem, jak Nintendo to robi, ale robi to najlepiej. W tej grze nie sposób się nudzić. Na każdym kroku czeka nas coś ciekawego do odkrycia, a nawet z pozoru najprostsza miejscówka, jaskinia czy zakątek zachęca do sprawdzenia. FENOMEN i po 40 godzinach spędzonych z Linkiem śmiało mogę powiedzieć, że mam do czynienia z grą roku 2017 i ścisłym TOP5 ever! Rzekłem…
Pytanie tygodnia: Ostatnio podczas zabawy z dzieciaczkami starsza córka zapytała mnie, jaki film oglądałem, jak byłem mały. Nie powiem, że nie zaskoczyła mnie tym pytaniem. Chwila główkowania i przypomniała mi się historia pewnego robota oznaczonego numerem 5. Tak oto moje dzieci poznały „Krótkie Spięcie” – zabawną komedie (chyba sensacyjną) z lat 80. Oczywiście dziś film na nikim nie zrobi wrażenia (efekty specjalne są umowne), ale trzeba przyznać, że jak na tamte czasy twórcy nieźle odwzorowali zachowanie maszyn i choćby dlatego warto go sobie odświeżyć.
Jeżeli pamiętacie klimat dawnych niedzielnych popołudni, gdzie cała rodzina zbierała się przed 20 calowym telewizorem i zatracała się w filmach nagranych w formacie VHS, to perypetie rażonego piorunem sympatycznego robota, który nagle zyskuje własną świadomość, powinny przypaść Wam do gustu. POLECAM…
Grifter: Wiecie, jak to jest nie grać na konsoli stacjonarnej przez blisko rok? Jeśli chcecie znać odpowiedź, walcie do mnie! Grałem sporo, ale tylko na handheldach (PSP, DS), głównie w wolnym czasie w pracy. Jakieś trzy tygodnie temu wyciągnąłem stacjonarkę z szafy z zamiarem jej odpalenia, o czym zresztą dumnie informowałem - zabieram się do grania w… no właśnie, zabieram się to właściwe słowo. Jutro zacznie się czwarty tydzień, jak konsola leży pod TV - niepieszczona, niedotykana, niemacana. Obiecuję, że jutro nadejdzie już ten dzień. Ale u bukmachera na to lepiej nie stawiajcie…
Pytanie tygodnia: Kiedyś oglądałem po 50 filmów miesięcznie, ale to czasy, które odeszły w niepamięć i nie wrócą, podobnie jak wiele marek, na które nie ma dzisiaj w branży miejsca. Ostatnio jednak spiąłem poślady, przedrenowałem portfel z gotówki i wybrałem się na 5 premier do kina – dzień po dniu. Spider-Man: Homecoming, Atomic Blonde, Baby Driver, Dunkierka, Wojna o Planetę Małp. Strzały były to dobre…
Lubicie musicale? Kochacie LaLaLand, Moulin Rouge, West Side Story? A klasyczne filmy o samochodowych pościgach w stylu Kierowcy, 60 sekund (nie, nie ten z Cage’em), Bullit, Francuskiego łącznika czy niedawnego Drive od Refna lubicie? W takim razie nowy film Edgara Wrighta (od nietuzinkowego Hot Fuzz czy szalonej "gry wideo" pt. Scott Pilgrim kontra świat) będzie dla was podwójnym orgazmem. Każda scena akcji nierozerwalnie połączona z klasycznymi kawałkami od disco, przez rap po kawałek Queen to prawdziwa maestria – obraz perfekcyjnie zmontowany pod długość trwania danej piosenki. Reżyserska precyzja, gdzie każdy ruch bohatera czy pojazdu jest idealnie zaplanowany, tworząc harmonię z piosenką, która rozbrzmiewa w tle.
A przy tym to niezwykła gatunkowa hybryda – od typowego samochodowego kina akcji, przez komedię, romans czy dramat, gdzie wszystkie gatunki idealnie się ze sobą zespalają. A jako, że Wright kocha filmową klasykę, możecie być też pewni, że poczujecie powiew dzieciństwa, gdy kino rozrywkowe naprawdę potrafiło rozbawić i zachwycić kaskaderskimi wyczynami, w które można uwierzyć (w przeciwieństwie do idiotycznej serii Szybcy i wściekli). A na pierwszym planie postać, z którą możemy sympatyzować i jej kibicować. Razem z nią przeżywać emocje. I kibicować, by udało mu się z laską, która odbiera na tych samych falach, sprawiając, że można uwierzyć w teorię o „drugiej połówce”. Wright stworzył jeden z najbardziej nietuzinkowych filmów roku. Jak zwykle zresztą. Polecam!
Musiel: Czołgiem czytelnicy Hyde Parku :). Ostatni tydzień minął mi głównie pod znakiem remontu. Na cel poszła kuchnia, której kolor już zaczął mocno blaknąć. Oczywiście, trzeba było wszystko powynosić, a potem można było wziąć się za malowanie :). Prócz kuchni, do malowania poszły także wszystkie drzwi od pokojów. Jak szaleć z malowaniem to po całości :D. A kiedy granie? Cóż, granie było uskuteczniane późnym wieczorem, ponieważ ja jako fan sportu nie mogłem odmówić sobie oglądania Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce w Londynie, gdzie oczywiście dopinguję naszych, ale nie tylko. Gdy to piszę, to nasza reprezentacja ma w dorobku 4 medale, a w piątek jest szansa na dwa kolejne krążki. Jeśli więc chodzi o granie, to ostatnio na tapecie lądują same sieciówki. GitS, Brawlhalla, Paladins. Ale w weekend będzie sporo czasu, więc sięgnę wtedy po gry stricte singlowe tak dla zachowania równowagi :).
Pytanie tygodnia: Ostatnio oglądałem film Zombie Express, który pokazuje, że Azjaci potrafią zrobić świetne kino o zombie, ale nie w stylu filmów akcji jak ostatnie Residenty, bardziej coś w stylu początkowych sezonów The Walking Dead, co dla mnie jest na plus. Z czystym sercem mogę Wam polecić Zombie Express. O ile nie macie wstrętu do oglądania samych Azjatów na ekranie.
person: Pod względem zawodowym miesiąc zaczął się nawet ciekawie, jestem na praktykach w urzędzie miasta w referacie planowania i inwestycji. Niestety na razie nie zapowiada się, że dostanę jakieś zlecenie od kierownika, lecz nie narzekam, w końcu piszę pracę inżynierską :). Jak się obronię, kierownik już coś przebąkiwał o jakiejś normalnej umowie, brzmi to dla mnie prawie jak obietnica pracy i powiedziawszy szczerze, chciałbym, ale jak będzie, to się zobaczy. Jeżeli chodzi o gry od niedawna jestem posiadaczem Vity Oled, nawet dostałem od Daaka i Reala do ogrania cztery tytuły w formie fizycznej. Daaku dał mi Gundam Breaker 3, Tearaway oraz trylogie Jak and Daxter, zaś od Reala dostałem Killzone'a. Daakowi zdecydowanie wisze piwko za to :P. Niestety ostatnio jakoś tak wychodzi, że nie mogę się zabrać za tego handhelda porządnie, zaś na PS4 strasznie spodobała mi się platformówka, jaką ostatnio kupiłem na wyprzedaży, a mianowicie Knack. Zdecydowanie będę chciał kupić sobie drugą część tej produkcji, gdy już się pojawi. Czekam również na Life is Strange: Before the Storm, które już zakupiłem w pre-orderze - premiera pierwszego odcinka już pod koniec sierpnia. Mam nadzieję, że wciągnie mnie i nie raz zaskoczy, tak jak i pierwsza część. Poza tym czekam również na dodatek do Horizon: Zero Dawn. Mam też już dosyć długo Fallouta 4, ale nie zapowiada się, żebym szybko w niego pograł :P.
Pytanie tygodnia: Nie jest to nowy tytuł, lecz zdecydowanie godny polecenia. Mowa tu o filmie Marsjanin. Co mi się w nim podobało (oczywiście poza tym, że jest to produkcja w klimacie s.f., który bardzo lubię)?. To, że film ten jest kosmicznym odpowiednikiem Castaway. Porzucony na czerwonej planecie Mark Watney grany przez Matta Damona, musi przeżyć, co mu się udaje, oczywiście nie bez kłopotów. Podczas seansu można się uśmiać do rozpuku, a zapewniają nam to zabawne sytuacje, takie jak wybuch podczas próby generowania wody w hubie na potrzeby uprawy czy też komentarze, jakie kieruje nasz protagonista do dziennika osobistego. Zdecydowanie polecam ten tytuł. Każdy znajdzie tam coś dla siebie, niezależnie czy lubi s.f. Jeżeli nie oglądaliście, zdecydowanie musicie to zrobić.
squaresofter: Cześć. Parę dni temu spotkałem się z siostrą i szwagrem, którzy przyjechali do mnie wraz ze swoim małym dzidziusiem w odwiedziny. Strasznie ucieszyła mnie ich wizyta, bo jak ludzie mieszkają w różnych miastach, to nie zawsze ma się czas na takie przyjemne spotkania. Nieważne, o czym byśmy ze sobą nie rozmawiali, to i tak zawsze mnie cieszy widok ich brzdąca, którego wystarczy puścić samopas na dywan i już zaczyna szlochać, a gdy wraca do swojego ojce lub mamy na ręce, to od razu wraca mu humor. Dorosły człowiek marzy o dobrym samochodzie lub mieszkaniu, gracz potrzebuje wielkiego telewizora, nowej konsoli i jakichś nowości, żeby pochwalić się przed innymi graczami, a dziecku wystarczy pokazać coś, czego nigdy nie widziało i już jest zadowolone.
Pytanie tygodnia: Tak się składa, że rozmawiałem niedawno z kolegą o grach, w które chcielibyśmy zagrać w przyszłości, więc dyskusja zeszła na Ni no Kuni 2. Wstyd się przyznać, ale ugrzęzłem po dwudziestu godzinach przy "jedynce" jakiś czas temu i zupełnie nie mogę się zmotywować do tego, aby do niej przysiąść z powrotem, co mnie bardzo smuci, bo gra bardzo mi się spodobała. Wpadłem więc na szatański plan, żeby zmotywować się do powrotu do tego
jRPG-a. Jako wielki fan japońskiej animacji postanowiłem obejrzeć swój pierwszy film studia Ghibli. Szybko wymieniłem kilka uwag ze znacznie bardziej obytym w temacie kolegą i postanowiłem, że na pierwszy ogień pójdzie Spirited Away: W krainie Bogów.
Film obejrzałem za jednym zamachem i śmiało mogę powiedzieć, że tak dobrze animowane filmy japońskie widziałem raptem dwa. Są to: Ghost in the Shell z 1995 r. oraz Your Name z 2016 r. Wcale się nie dziwię, że W krainie Bogów jest najbardziej kasowym filmem w historii japońskiej kinematografii i zdobył Oskara za animację. Polecam go każdemu, kto chce obejrzeć fantastyczną historię o fajtłapowatej dziewczynie, która zrobi wszystko dla swoich bliskich. Ktoś, kto wstaje na nogi po swoich porażkach w życiu, zawsze dopnie swego. Nie ma co zwlekać z powrotem do NnK. Stęskniłem się za Oliverem, który niby jest małym dzieckiem, a i tak zrobi wszystko dla swojej mamy, nawet jeśli w grę wchodzi pokonanie strasznej wiedźmy. Hmm, brzmi znajomo. Tak jakbym już gdzieś to wcześniej widział.
Przeczytaj również
Komentarze (97)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych