Fear the Walking Dead, sezon 3 - recenzja serialu
22 października wystartował kolejny, ósmy już sezon „The Walking Dead”, a ja postanowiłem Wam przybliżyć kolejne wydarzenia ze spin-offu, którym jest „Fear the Walking Dead”. Po beznadziejnie słabym drugim sezonie, w którym głupota scenarzystów i ich pomysły goniły się z bzdurną fabuła, przyszła pora na trzeci sezon przygód rodziny Clark'ów w świecie opanowanym przez szwendaczy.
Muszę przyznać, że jest zdecydowanie lepiej. Sezon jest troszkę słabszy od pierwszego, ale zdecydowanie lepszy od drugiego. Ale jeszcze daleka droga, aby dorównać wydarzeniom z pierwowzoru. Już w drugim odcinku dostajemy konkretnego liścia w twarz, którego fani nie mogli się spodziewać. Sami się o tym przekonacie dając szansę temu sezonowi. W kolejnych odcinkach wprowadzane są nowe, a co najważniejsze, bardzo ciekawe postacie, których nie było w drugim sezonie. Powrócą też znani bohaterowie, ale o tym za chwilę.
Sezon liczy 16 odcinków, czyli o jeden więcej niż poprzedni. Akcja po pewnych wydarzeniach przenosi nas na ranczo, które znajduje się nieopodal granicy z Meksykiem. Rządzi nim Jeremiah Otto, którzy założył je na ewentualność końca świata, co po części się sprawdziło. Jest to dość ciekawa postać, bo nie kopiuje on innych „fanatyków końca świata”, którzy rządzą żelazną ręką i liczy się tylko ich zdanie. Oczywiście ma swoje radykalne poglądy i trudno jest go przekonać do zdania innego niż jego własne, ale to w tym bohaterze jest cechą pozytywną. I gdybym miał go porównać do któregoś z bohaterów „The Walking Dead”, to byłby to zdecydowanie Hershel Greene. Obaj są sympatycznymi dziadkami, którzy mają swoje podglądy i da się ich lubić. Kolejnymi mieszkańcami rancza jest dwóch synów Jeremiaha, i mógłbym ich tutaj określić jako „niebo i piekło”. Bracia znacząco różnią się od siebie. Pierwszy to Jake Otto, którego gra Sam Underwood – możecie kojarzyć go z serialu „Dexter” oraz „Homeland”. Jest to dość „ciapowata” postać, która dąży tylko do pokoju i nie zna słowa konflikt. Liczyłem na to, że w końcu wybuchnie, ale niestety tak się nie stało – nawet w kluczowym momencie tego sezonu okazał się „członkiem korpusu pokoju”. Ale obejrzyjcie i przekonajcie się sami. Natomiast jego brat Troy Otto, w którego wciela się Daniel Sharman, (aktor znany głównie z ról w „The Originals” i „Teen Wolf: Nastoletni Wilkołak”) sprawy rozwiązuje w dość brutalny sposób. Już w pierwszych odcinkach orientujemy się, że koleś ma nierówno pod sufitem. Ale zdecydowanie jest to najfajniejsza i najbardziej pozytywna z nowych postaci, które trafiły do serialu. Tylko szkoda, że Madison podejmuje jedną z najbardziej wnerwiających decyzji względem Troya.
A co u blondi? Madison zdecydowanie przeszła największą zmianę w charakterze, ale czy jest to dobra zmiana? Do końca nie wiem, czy scenarzyści chcieli z niej zrobić żeńską wersję mieszanki Philipa „Gubernatora” Blake'a z Neganem, bo jeżeli tak, to nie wyszło im zbyt dobrze. Na domiar złego, w kluczowym momencie to nie ona odwala robotę, a jej syn Nick. Co do niego, to Frank Dillane, potocznie nazywany młodą wersją Johnny'ego Deppa, jest zdecydowanie gwiazdą, która z sezonu na sezon prezentuje coraz wyższy poziom wczucia się w postać. Według mnie marnuje się w tym spin-offie, a najlepszą decyzją dla niego byłoby przeniesienie jego postaci do „The Walking Dead”, gdzie mógłby idealnie zastąpić Glena Rhee. Podoba mi się za to Alicia Clark, która w ciekawy sposób dorosła i przestała być taką „zapchaj dziurą” i popychadłem. Dostosowała się do warunków, w których musi żyć. Podejmuje najsensowniejsze decyzje i zachowuje zimną krew w sytuacjach, w których inni by wymiękli. Po prostu postać cud malina.
Wróćmy jeszcze na chwilę do nowych bohaterów. Poza wspomnianą rodziną Otto'ów, w serialu znalazło się miejsce dla plemienia Indian, które chce odzyskać swoją ziemię. Ziemią tą jest oczywiście farma Otto'ów i fabuła skupia się na wojnie między ranczerami a Indianami. Z plemienia wyróżniają się dwie postacie: Qaletqa Walker, który jest wodzem plemienia i najbardziej racjonalną postacią. Liczę na to, że w czwartym sezonie stanie się on takim Rickiem, który wszystkich będzie scalał jako przywódca grupy. Drugą postacią z plemienia jest Crazy Dog, wierny żołnierz Walkera. Myśląc o nim od razu skojarzyłem dwie postaci - Daryl z TWD i Tyreese, ale ten komiksowy, który był wierny Rickowi. Ciekawi mnie, jak rozwinie się ta postać, bo trzymam za nią kciuki.
Pisałem też na początku o powrotach znanych postaci. Wróci Victor Stand, który standardowo będzie kombinował i oszukiwał. Pojawi się też Ofelia Salazar, która z kolei pokaże pazur w tym sezonie oraz jej ojciec – Daniel Salazar. Starszy rodu Salazarów zdejmie maskę i przekonacie się, do czego był zdolny w czasie powstania w Salwadorze. Na koniec napomnę tylko o postaci Proctora Johna, która z przyjściem czwartego sezonu może stać się pełnoprawnym antagonistą dla Feara i tym, czym Gubernator i Negan dla TWD.
Trzeci sezon „Fear the Walking Dead” obrał zdecydowanie dobry kierunek dla dalszego rozwoju serialu. Do ideału jeszcze trochę brakuje, ale liczę na to, że scenarzyści naprawią błędy w postaci Madison i w czwartym sezonie uświadczymy ciekawe zwroty akcji i nowych bohaterów.
Korekta: Aleksandra Borkowska.
Atuty
- Frank Dillane
- Nowi ciekawi bohaterowie, a w szczególności Troy
- Powrót Ofelii i Daniela
- Lepsza i bardziej wciągająca fabuła, niż w drugim sezonie
- Proctor John, który może okazać się antagonistą, którego potrzebuje ten spin-off
Wady
- Madison Clark, która z odcinka na odcinek irytuje coraz bardziej
- Niektóre decyzje względem nowych bohaterów
- Brak konkretnego antagonisty
Fani, którzy zawiedli się drugim sezonem, śmiało mogą brać się za trzeci, który poprawił niektóre aspekty fabuły i scenariusza.
Przeczytaj również
Komentarze (30)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych