Wyznania Mordercy - recenzja filmu. Gwiazda Battle Royale w roli okrutnego mordercy
Tetsuya Fujiwara to w Japonii gwiazda filmowa i aktor, który zasłynął rolą w Battle Royale. Filmie, bez którego nie byłoby takich gier jak PUBG czerpiących garściami z pomysłu przedstawionego w azjatyckim hicie. Teraz wcielił się w bezwzględnego zabójcę, który śmieje się swoim ofiarom prosto w twarz.
Fabuła początkowo wydaje się dość niedorzeczna. Seryjny morderca, który w latach 90. ubiegłego wieku grasował w Tokio i zabijał niewinne osoby z wyjątkowym okrucieństwem, wykorzystuje modernizację japońskiego prawa, dzięki której staje się bezkarny. Przestępstwa ulegają bowiem przedawnieniu. W świetle reflektorów na specjalnie zwołanej konferencji ujawnia swoją tożsamość, a co więcej, wydaje książkę, w której opisuje kolejne zabójstwa i nieudolność policji. Zamiast do więzienia trafia na pierwsze strony portali plotkarskich i społecznościowych udzielając wywiadów i rozdając autografy.
Początek filmu jest niejako krytyką społeczeństwa, które w pogoni za sensacją promuje człowieka odpowiedzialnego za okropne zbrodnie. Jest w tym trochę pastiszu, ale jeśli myślicie, że podobna sytuacja jest tylko wytworem wyobraźni reżysera to wystarczy wspomnieć Isseia Sagawę, który zgwałcił, zabił i zjadł swoją koleżkę. Co więcej, dzięki wpływom ojca uniknął kary uchodząc w Japonii za celebrytę. Nigdy nie okazał skruchy, za to opisał swoją zbrodnię w książce, jest też autorem nowelek, wystąpił w filmie i regularnie publikuje artykuły w jednym z japońskich brukowców. Jak widać w KKW nawet kanibal może stać się celebrytą, co przedstawioną w filmie historię czyni bardziej realną niż nam się początkowo wydaje.
Film często korzysta z retrospekcji ukazując szczegóły zbrodni oraz dramat osób, które je przeżywały. Zabójca zawsze bowiem zmuszał jednego z bliskich ofiary do obserwowania jej śmierci pozostawiając przy życiu świadka z ogromnym bólem i skazą psychiczną na całe życie. Jedną z takich ofiar jest policjant, który lata temu prawie dorwał zbrodniarza, ale przypłacił to śmiercią swojego partnera. Teraz po latach rany zostają rozdrapane, a detektyw Makimura (w tej roli znakomity Hideaki Ito znany choćby z filmowej adaptacji mangi Umizaru) stara się znaleźć sposób, by zabójca mimo wszystko znalazł się za kratami.
To jednak tylko wstęp do cholernie złożonej i zakręconej historii, która przynajmniej kilka razy ulega kompletnemu wywróceniu. Nic nie jest tu takie, jak się z pozoru wydaje. Wspomniany Fujiwara (Battle Royale, Death Note, Słomiana tarcza), z jednej strony gra pewnego siebie zabójcę, z drugiej jest w nim jakaś tajemnica, która nie daje nam spokoju. Niestety postacie drugoplanowe nie dotrzymują tempa parze głównych bohaterów, przez co film aktorsko jest nierówny. Trzeba jednak pamiętać, że to japońskie kino - bardzo ekspresyjne, przerysowane, często zbyt długo celebrujące niektóre sceny i dialogi, co prowadzi do dłużyzn nie dla każdego łatwostrawnych.
Przez ponad połowę filmu oglądamy sprawnie nakręcony thriller kryminalny urzekający swoim mrocznym klimatem, w czym pomagają sceny kręcone "z ręki", retrospekcje z lat 90. ze specyficznym klimatem starego Tokio oraz reportaże i wiadomości telewizyjne budujące otoczkę realizmu. Niestety pod koniec film nieco się rozłazi wpadając w banał obecny w wielu amerykańskich produkcjach. A przecież kino azjatyckie kochamy między innymi za kreatywne i nietuzinkowe rozwiązania, które są potem kopiowane przez nieudolnych reżyserów z USA tworzących swoje autorskie wersje. „Wyznania mordercy” nie unikają niestety wyświechtanych klisz, a kolejne zwroty akcji stają sie coraz mniej wiarygodne i coraz bardziej naciągane.
Film bazuje na koreańskim odpowiedniku, który wydaje się po prostu lepszy. Japońską produkcję fani gatunku, zwłaszcza w azjatyckim wydaniu, powinni obejrzeć choćby dla kilku naprawdę zapadających w pamięć scen, jednak druga połowa filmu, a zwłaszcza jego zakończenie, nie pozwalają mi wystawić wyższej oceny. Nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku film mi się podobał.
Atuty
- Pierwsza, mroczna i zaskakująca połowa filmu
- Bardzo dobre role Fujiwary i Ito
- Retrospekcje kolejnych zbrodni
- Trafny komentarz na temat współczesnego społeczeństwa
Wady
- Zbyt wiele naciąganych zwrotów akcji
- Pod koniec scenariusz zaczyna szwankować
- Część drugoplanowych aktorów nie uniosła ciężaru
Film ocierający się momentami o kino najwyższej próby, jednak ostatecznie nie uciekający od sprawdzonych schematów i naciąganych rozwiązań. Obejrzeć warto, ale pozostawia niedosyt po świetnym początku.
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych