Tanioszka: Bioshock 2

Tanioszka: Bioshock 2

VergilDH | 04.11.2012, 10:01

W zeszłą niedzielę przybliżyłem Wam pierwszą odsłonę cyklu Bioshock. Jako, że Rapture znów wyciągnęło do mnie swe macki, postanowiłem zachęcić kolejne ofiary, by zawitały do podwodnego miasta. Bo tam, tak samo jak poprzednio, wciąż dzieje się źle...

Tytuł gry: Bioshock 2

Dalsza część tekstu pod wideo

Data premiery: 09 lutego 2010

Średnia ocen wg Metacritic: 88/100

Średnia ocen wg Gamerankings: 87.00%

 

Zalety:

Głównym bohaterem gry jest Delta – prototyp Big Daddy’ego. Od swych pozostałych, „produkowanych” seryjnie pobratymców różni się tym, że jest zdolny do używania Plasmidów, co czyni go prawdziwą maszyną do zabijania. Przydzielona mu Little Sister to nie byle kto, bo niejaka Eleanor – córka Sofii Lamb, której podczas naszej nieobecności udało się wprowadzić w Rapture całkowicie odmienne zasady od tych, jakie przyświecały Andrew Ryanowi. Otoczyła swoją osobistość kultem, co sprawiło, że była traktowana przez mieszkańców jak bogini. Pech jednak chciał, że nasz podopieczny przywiązał się do Eleanor jak do własnej córki, co ostatecznie zmusiło Sofię do uśmiercenia go. Delta budzi się po dziesięciu latach, a w jego głowie świta jeden cel: znalezienie Eleanor, która wciąż gdzieś tam na niego czeka. W trakcie dwunastu godzin jakie spędzicie z tym tytułem, historia wzbogaci się o nowe wątki, rzucające nowe światło na motywacje napotykanych przez nas postaci. Niemała w tym zasługa porozrzucanych tu i ówdzie kaset z nagraniami, swego rodzaju pamiętników, dokumentujących wydarzenia z przeszłości. Dodam jeszcze, że przyjdzie nam dokonywać wyborów na tle moralnym, których konsekwencje rzutują nie tylko na zabawę w czasie rzeczywistym, ale i finał przygody. Miasto wciąż zachwyca zarówno niepowtarzalnym stylem art deco, ale i swą monumentalnością. Kilka razy będziemy mieli okazję do opuszczenia jego „bezpiecznych” granic, stając oko w oko z otchłanią oceanu. Niestety, są to krótkie, epizodyczne etapy, których w dodatku jest zdecydowaniu zbyt mało. Zadania jakie zmuszeni jesteśmy wykonywać, nie są specjalnie ambitne. Zazwyczaj sprowadzają się do znalezienia konkretnego przedmiotu, osoby lub przesunięcia dźwigni. Brzmi łatwo i nieciekawie? Tylko w teorii, bo poważne problemy zaczynają się na drodze do ich wypełnienia. Wyzwaniem jakiemu musimy stawić czoła są Splicerzy. Początkowo będziemy spotykać jedynie uzbrojonych w broń białą, jednak szybko poczujemy na sobie kule pistoletów, karabinów oraz efekty plazmidów. Jako, że im dalej w las, tym więcej drzew, a przeciwnicy stają się coraz bardziej wymagający, Delta również musi stopniowo się rozwijać. W trakcie naszych wędrówek po Rapture, wielokrotnie napotkamy innych Big Daddy’ch w towarzystwie ich własnych „siostrzyczek”. By pozyskać cenny Adam, najpierw musimy wygrać pojedynek z tym bydlakiem.

 

 

Po położeniu go do piachu, Little Sister możemy albo zaadoptować, albo wyssać z niej Adam, co pociągnie za sobą jej śmierć. Jeśli zdecydujemy się na to pierwsze, otrzymamy możliwość wydobycia substancji z dwóch napotkanych trupów. Kiedy dziewczynka zajęta jest swoją „pracą”, wesoło przy tym podśpiewując, my mamy jej bronić przed nacierającymi zewsząd Splicerami. Po skończonej robocie, możemy puścić ją wolno (a raczej pozwolić jej wejść do sieci otworów, przygotowanej specjalnie dla takich jak ona) lub po raz kolejny sprawić, by opuściła świat żywych. Jak zapewne się domyślacie, ich ilość na każdym z etapów jest mocno ograniczona, toteż po „rozprawieniu się” z ostatnią z nich, wyzwanie rzuca nam… no właśnie. Swego rodzaju wizytówka gry, czyli Big Sister. Diabelnie szybki i cholernie silny przeciwnik, którego zadaniem jest odebranie nam dziewczynki. Już pierwsze spotkanie z nią nie skończy się dla nas zbyt szczęśliwie, a późniejsze to już naprawdę wyższa szkoła jazdy. Tak jak w pierwszej cześci serii, , Adam i Plasmidy to podstawa, jeśli chcemy dotrwać do finału. Oczywiście, istnieje również druga strona medalu, a jest nią konwencjonalna broń palna. Na naszym wyposażeniu znajdą się najróżniejsze giwery, od najbardziej standardowych czyli karabinu maszynowego czy poczciwego shotguna, przez mocarny Rivet Gun czy Spear Gun (strzelający oszczepami, zdolnymi przyszpilać przeciwników do ściany), skończywszy na głównym punkcie programu, czyli wiertle. Mimo, że to ostatnie jest najpotężniejszym z dostępnych narzędzi, nie będziemy z niego zbyt często korzystać, ze względu na cholernie szybko kończące się paliwo. Amunicję, podobnie jak zdrowie oraz Eve (odpowiednik many), możemy uzupełniać w tak zwanych Vending Machines, w zamian za znalezione przy zwłokach oponentów lub gdziekolwiek indziej, pieniądze. Warto nadmienić, że nie jest ich zbyt wiele, a będziemy je wydawać niemal na bieżąco, gdyż poziom trudności gry jest dość mocno wyśrubowany. Na szczególną uwagę zasługuje warstwa dźwiękowa gry. Utwory z epoki budują sugestywny klimat, a muzyka towarzysząca ostrzejszym starciom potrafi podnieść poziom adrenaliny we krwi. Świetnie brzmią również pozostałe efekty, a zwłaszcza odgłosy przeciwników. Zobaczyć cień Big Daddy’ego, po czym usłyszeć donośny ryk – bezcenne.

 

 

Wady:

Tuż po rozpoczęciu przygody, w oczy rzuca się jeden, drobny mankament – oprawa graficzna. Mimo, że nie mam jej zbytnio nic do zarzucenia, bo raz, że ostre jak brzytwa, kolorowe i pełne detali tekstury wyglądają naprawdę nieźle, a dwa, że woda robi naprawdę kolosalne wrażenie, to jednak nie jestem do końca pewien, czy byłbym w stanie wskazać jakiekolwiek usprawnienia, jakich Bioshock 2 doczekał się w stosunku do pierwszej części. Gra do złudzenia przypomina jedynkę, co stanowi pewien minus. Zwłaszcza, że obydwa tytuły dzieli kilkanaście miesięcy, co w branży gier stanowi niemal epokę.

 

 

Werdykt:

Bioshock 2 to wciąż rewelacyjna produkcja. Jeśli macie za sobą pierwszą odsłonę serii i chcielibyście jeszcze raz wybrać się do Rapture, to jak najszybciej powinniście zaopatrzyć się w ten „bilet powrotny”. Zwłaszcza że jego cena nie jest zbyt wysoka (grę można wyrwać już za 35 PLN).

Źródło: własne
VergilDH Strona autora
cropper