Reklama
Tanioszka: Call of Juarez: The Cartel

Tanioszka: Call of Juarez: The Cartel

VergilDH | 24.02.2013, 10:00

Dzisiejsza Tanioszka będzie jedną z niewielu, które poświęciliśmy polskim produkcjom. Tym razem padło na Call of Juarez: The Cartel, które może nie jest najlepszą odsłoną serii (ani najlepszą grą stworzoną w naszym kraju), jednak warto zwrócić na nią uwagę. Ot, choćby po to, by przekonać się, że pomysł współczesnego Dzikiego Zachodu wcale nie jest taki zły...

Tytuł gry: Call of Juarez: The Cartel

Dalsza część tekstu pod wideo

Data premiery: 22 lipca 2011

Średnia ocen wg Metacritic: 45/100

Średnia ocen wg Gamerankings: 45.94%

 

Zalety:

Deweloperzy postanowili przenieść akcję do czasów współczesnych, ku wielkiemu rozgoryczeniu fanów Call of Juarez: Więzy Krwi. Co by jednak nie mówić, w wielu momentach wyraźnie czuć tutaj charakterystyczny dla poprzednich części cyklu klimat. Akcja gry ma bowiem miejsce na terenie Stanów Zjednoczonych (a dokładnie Kalifornii, Arizony i Nowego Meksyku), a bohaterowie często odwiedzają miejsca, jakie z łatwością powinni rozpoznać osoby, które miały do czynienia z poprzednimi grami wrocławskiego studia. Mam na myśli nie tylko tytułowe miasto Juarez, w którym ukryto pewien skarb (okup za wodza Montezumę, jaki hiszpańscy konkwistadorzy mieli otrzymać w zamian za jego uwolnienie), lecz także fort, gdzie swego czasu zawitał również Ray McCall. Tym razem fabuła kręci się wokół meksykańskiego kartelu narkotykowego, który stoi za zamachem na siedzibę organizacji DEA. W pościg za jego organizatorami zostaje wysłana trójka specjalnych agentów, będących głównymi bohaterami tej produkcji. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Ben McCall (tak, z tych McCallów), czyli amerykański policjant "po przejściach", który nie stroni od alkoholu, prostytutek i innych "używek". Dalej mamy Eddiego Guerrę (funkcjonariusza DEA, który jako jedyny przeżył wspomniany wcześniej zamach), a także agentkę FBI - Kim Evans. Choć na początku rozgrywki nie dowiadujemy się o nich zbyt wiele, wybierając swojego podopiecznego przed rozpoczęciem kampanii musimy liczyć się z tym, że będziemy na niego skazani do samego końca zabawy.

 

 

Kampania trwa około osiem godzin, a zlecanym nam zadaniom nie można odmówić różnorodności. Raz uczestniczymy w regularnych bitwach z członkami organizacji przestępczych, innym razem bierzemy udział w pościgach, by wreszcie zawitać do jednej z dyskotek i w trakcie strzelaniny starać się nie odstrzelić zbyt wielu cywili. W tym czasie przyjdzie nam także ochraniać świadków, czy choćby porywać ważne dla śledztwa osoby (i wydobywać z nich informacje). Co ciekawe, możliwość spojrzenia z różnych perspektyw na wydarzenia, w jakich przychodzi nam uczestniczyć, zachęca do tego, by sprawdzić wszystkie, oddane w nasze ręce, postacie. W trakcie rozgrywki szybko wychodzi na jaw, że nikt nie ma tu czystego sumienia (nawet bohaterowie) i każdy dba wyłącznie o własne interesy. W ten sposób twórcom udało się wprowadzić tutaj system zlecanych w trakcie misji zadań pobocznych, które zazwyczaj ograniczają się do znalezienia i kradzieży konkretnych przedmiotów. Jest jednak jeden, mały kruczek - by zebrać odpowiednią ilość punktów, gracz musi uważać na to, by inni członkowie zespołu nie przyłapali go na gorącym uczynku. Choć w przypadku samotnej rozgrywki daje to raczej średnią frajdę, w trakcie zabawy ze znajomymi nie tylko uciekamy przed ich wzrokiem wykonując takie zlecenia, lecz także uważnie śledzimy ich ruchy, by nie pozwolić im na wykonywanie podobnych zadań, a tym samym na zdobycie wyższej ilości punktów w podsumowaniu misji. Wprowadza to do trybu współpracy pewną dozę rywalizacji i sprawia, że faktycznie nie darzymy zbyt wielkim zaufaniem nawet naszych towarzyszy broni. Pomysł jest genialny i aż dziwne, że w zasadzie nikt jeszcze go nie podchwycił. Call of Juarez: The Cartel jest FPS-em, toteż należy odnotować, że oddany w nasze ręce arsenał jest naprawdę spory. Przed rozpoczęciem każdego etapu trafiamy do swego rodzaju lobby, gdzie możemy zdecydować o tym, jaką broń zamierzamy ze sobą wziąć. Tych jest pod dostatkiem i każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie.

 

 

Wady:

Call of Juarez: The Cartel niestety prezentuje się bardzo średnio. Widać jak na dłoni, że w trakcie prac nad tą produkcją twórcy nie do końca ogarnęli jeszcze swój autorski silnik, przez co generalnie gra nie jest w stanie zachwycić nas swoim wyglądem (nawet pomimo tego, że ma swoje momenty, w których robi całkiem niezłe wrażenie). Ponadto, w trakcie samotnej rozgrywki do zabawy może wkraść się monotonia (tryb współpracy to inna para kaloszy...), a multiplayer oparty na rywalizacji nie przyciąga już dzisiaj w zasadzie nikogo. Na koniec wspomnę o tym, że polska wersja gry została przygotowana bardzo średnio, przez co raczy nas kwiatkami pokroju pourywanych zdań, czy opisami typu „amunicja karabinowa”.

 

 

Werdykt:

Mimo swoich wad, Call of Juarez: The Cartel to warty sprawdzenia tytuł. Zwłaszcza jeśli jesteście w stanie znaleźć dobrą ekipę do trybu współpracy, a klimaty Dzikiego Zachodu nie są Wam obce. Cena, która oscyluje w granicach 35 PLN także zachęca do zakupu. Polecam, nawet pomimo tego, że grze daleko do ideału. Na koniec przyznam szczerze, że zupełnie nie rozumiem, dlaczego tytuł zebrał aż tak niskie oceny. Moim zdaniem zasługuje na mocną szóstkę.

VergilDH Strona autora
cropper