Cyfraki: Trine (PS3)
Druga odsłona cyklu Trine od dawna błyszczy w PlayStation Store i kusi graczy tym, czym przyciągały ich w dzieciństwie czytane do poduszki baśnie. Jako, że od premiery jej poprzedniczki minęło naprawdę sporo czasu, wielu z nas najzwyczajniej w świecie zdążyło już o niej zapomnieć. A szkoda, bo to naprawdę cudowna produkcja, którą wciąż warto się zainteresować.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, była sobie piękna, baśniowa kraina. Ludzie żyli tam w szczęściu i dostatku, nie przywiązując zbyt dużej wagi do problemów dnia codziennego. Sprawy zaczęły się komplikować, kiedy umarł król, który zapewnił dobrobyt swym obywatelom. Rozpoczęła się prawdziwa „gra o tron”, a kolejni władcy byli wybierani dosłownie co kilka dni. To jednak nie wszystko, gdyż w sytuację wmieszało się czyste zło, które sprawiło, że umarli zaczęli powstawać z grobów. Kraina panicznie potrzebowała zatem bohatera, który rozprawiłby się z tym tałatajstwem i przywrócił jej dawny ład i porządek. Szczęście w nieszczęściu, że przypadek sprawił, iż wykonania tej niebezpiecznej misji podjęło się... troje śmiałków.
Grę rozpoczynamy w ponurym zamczysku, gdzie pojawiła się pewna złodziejka, mając nadzieję na zebranie łatwego łupu. Na miejscu był obecny również rycerz, który poprzysiągł bronić mieszkańców królestwa, nawet jeśli miałby stracić przy tym życie. Nie mogło tam zabraknąć także roztargnionego maga, który do tej pory nie nauczył się tworzyć ognistych kul. Cała trójka w jednym momencie znalazła się w pobliżu tajemniczego kryształu, a po jego dotknięciu... cóż, wszyscy zostali przez niego wciągnięci. Czy tego chcieli, czy też nie, ich losy zostały związane – w ten właśnie sposób rozpoczęli więc przygodę, której nadrzędnym celem było rozwiązanie zagadki klejnotu zwanego „Trójnią” i wydostanie się z tego nietypowego więzienia, a przy okazji uratowanie krainy, w jakiej przyszło im mieszkać.
Trine jest platformówką w najczystszej postaci. Akcję obserwujemy w popularnym rzucie „2,5D”, jednak przez większość czasu biegniemy w prawo i pokonujemy zastępy przeciwników oraz rozwiązujemy proste zagadki. W przypadku tych ostatnich konieczna jest nie tylko baczna obserwacja otoczenia, lecz także umiejętne wykorzystywanie zdolności każdego z bohaterów. Pomiędzy naszymi podopiecznymi możemy bowiem przełączać się w dowolnym momencie, co nie tylko czyni rozgrywkę zróżnicowaną, ale też nadaje jej odpowiedniego tempa. Warto w tym momencie nadmienić, że w Trine możemy się bawić zarówno w pojedynkę, jak i w towarzystwie znajomych (którzy wcielają się w pozostałych bohaterów), przez co całość nabiera jeszcze większych rumieńców.
Co zatem potrafią nasi herosi? Rycerz, czyli Poncjusz Waleczny, jest standardowym rębajłą, który nie obawia się dosłownie żadnego zagrożenia (poza ciemnością ma się rozumieć, bo przecież kto nie boi się ciemności?). Jest najwolniejszy z całej trójki, lecz robi doskonały użytek z miecza (którym szatkuje przeciwników niczym pomidory do sałatki), tarczy (jaka pozwala mu na odpieranie ich ataków) oraz młota (dzięki któremu może otwierać nowe przejścia do dalszych fragmentów etapów i zadać oponentowi cios, jakiego nie powstydziłby się sam Chuck Norris). Amadeusz Wspaniały z kolei pełni tutaj rolę maga. Co prawda nie zna żadnych zaklęć ofensywnych, lecz jego siłę stanowi umiejętność materializowania rozmaitych obiektów. Początkowo potrafi tworzyć tylko skrzynie (które mogą występować tutaj w charakterze dodatkowych platform), aczkolwiek z czasem uczy się tworzenia mostów oraz platform unoszących się w powietrzu. Co ciekawe, taki obiekt musimy sobie narysować przy pomocy prawego grzybka analogowego.
System sprawuje się znakomicie i w zasadzie nie odnotowałem żadnych problemów z jego działaniem (ot, wystarczy nakreślić przybliżony kształt przedmiotu, jakiego w danej chwili potrzebujemy). Jego niekwestionowanym atutem jest także zdolność telekinezy, z której korzysta nie tylko w celu odblokowywania dostępu do kolejnych fragmentów odwiedzanych lokacji, lecz również po to, by miażdżyć stające mu na drodze szkielety przy pomocy pudeł, drewnianych belek i, jeśli nadarzy się ku temu okazja, ciężkich obiektów na łańcuchach. Ostatnią z dostępnych w Trine postaci jest Złodziejka. Ta jest zdecydowanie najbardziej tajemniczą osobistością, jednak w sytuacji zagrożenia potrafi całkiem nieźle się bronić. Korzysta bowiem z łuku (który w późniejszej fazie rozgrywki może wyposażyć w płonące strzały) oraz linki z hakiem, przez co potrafi na przykład błyskawicznie przemieszczać się nad przepaściami (o ile nad takową znajduje się drewniany obiekt...).
W Trine odwiedzamy kilka charakterystycznych lokacji. Oprócz wspomnianego na wstępie zamczyska, natkniemy się tutaj na lasy, cmentarzyska oraz kuźnię, w której wykonywany jest oręż dla sił zła. W każdym z tych miejsc czekają nie tylko tabuny wrogów, którym należy pokazać, gdzie ich miejsce, lecz także niezliczona ilość zagadek. Zarówno jeden, jak i drugi aspekt rozgrywki nie powinien jednak nikomu sprawić większych problemów. Walka jest bowiem prosta i wyjątkowo przyjemna, przeciwnicy nie należą do najsilniejszych (nawet na najwyższym poziomie trudności), a zagadki wymagają od nas minimalnego wysiłku. Niemała w tym zasługa trójki bohaterów, dzięki którym każdą z łamigłówek można rozwiązać na kilka sposobów. Te ograniczają się bowiem do pociągnięcia za kilka dźwigni (które najpierw trzeba oczywiście znaleźć), przyciśnięcia kilku przycisków czy po prostu wykombinowania, w jaki sposób dostać się dalej (na przykład mając przed sobą kilka pułapek, które należą ominąć). Przeciwnicy to najczęściej szkielety, które różnią się od siebie uzbrojeniem i wytrzymałością. Z drugiej strony, tym, co może się nie spodobać, jest niewielka ilość walk z bossami. Takowych bowiem spotykamy dosłownie dwóch i nie oni stanowią dla nas niemal żadnego zagrożenia. Z drugiej strony, jeśli w jakiś sposób pożegnamy się z życiem całej walecznej trójki, gra cofnie nas do ostatniego punktu kontrolnego, nie niwecząc przy tym naszych dokonań, które miały miejsce już po jego przekroczeniu. Czyni to Trine wyjątkowo łatwą, ale i bardzo przyjemną produkcją.
W trakcie rozgrywki natykamy się na kilka rodzajów przedmiotów. Pierwszym są czerwone i niebieskie buteleczki, które wypełniają paski życia naszych bohaterów oraz energii, która jest wykorzystywana do umiejętności specjalnych (jedynie w przypadku czarodzieja występuje jako standardowa mana). Drugim są fiolki w kolorze zielonym, jakie stanowią tutejszy odpowiednik punktów doświadczenia. Zostały one porozrzucane po odwiedzanych przez nas etapach (nierzadko trzeba sporo się nakombinować, by się do takowej dostać), lecz nader często wypadają również z pokonanych przeciwników. Po uzbieraniu konkretnej ich ilości awansujemy na kolejny poziom doświadczenia i otrzymujemy specjalny punkt, który możemy wykorzystać, by rozwinąć konkretną zdolność. Skąd jednak brać te ostatnie? Ano, możemy je sobie zapewnić przy pomocy specjalnych przedmiotów, na które również natykamy się podczas przygody.
Trine to całkiem rozbudowana gra, która jest w stanie zapewnić całą masę frajdy. Tytuł zachwyca przede wszystkim niesamowitym, baśniowym klimatem, który jest wyczuwalny już po pierwszym uruchomieniu gry. W trakcie zabawy przygrywa nam charakterystyczna, budująca odpowiedni nastrój muzyka, a wrażenie zanurzenia w bajkowym świecie potęgują nie tylko projekty lokacji, lecz także niezwykle kolorowa oprawa graficzna. Dzieło studia Frozenbyte nie należy niestety do najdłuższych, gdyż można je ukończyć w ciągu około sześciu godzin. O grywalności, która wręcz wylewa się z ekranu, będziecie jednak pamiętać znacznie dłużej... A przynajmniej do momentu, w którym dacie szansę drugiej części serii. To jednak temat na nieco inną historię...
ZALETY: niesamowity, baśniowy klimat, ładna oprawa graficzna i wpadająca w ucho ścieżka dźwiękowa, zróżnicowana rozgrywka i lokacje, mnogość zagadek, grywalność
WADY: gra mogłaby być jednak nieco dłuższa, a i walk z bossami mogłoby być więcej
WERDYKT: 9
CENA: 39 zł
Przeczytaj również
Komentarze (13)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych