Felieton: "Destiny dostało 7,5, a to indie gówno 9?!", czyli o "segregacji rasowej" gier

Felieton: "Destiny dostało 7,5, a to indie gówno 9?!", czyli o "segregacji rasowej" gier

Jaszczomb | 02.11.2014, 11:00
„Generalnie to czytając wasze recenzje, czasami nie wiem, czy się śmiać, czy płakać” - tak zaczyna się przysłany do redakcji list od zaniepokojonego czytelnika, zdaniem którego indyki trzeba oceniać inaczej. Czy gra indie to produkcja gorszej kategorii?

Z jednej strony komentarze typu „Dlaczego ten gówniany indyk dostał wyższą ocenę od Call of Duty?!” traktuję jako zwykły trolling, z drugiej jednak wystosowanie w tej sprawie specjalnego listu do redakcji, który równie dobrze mógłby zginąć w odmętach skrzynki nieprzeczytany, wymaga głębokiej wiary we własne przekonanie i poniekąd jest też wyrazem troski o nasz serwis. W końcu autor listu chce "naprawić" metody funkcjonowania PS Site’u!

Dalsza część tekstu pod wideo

Jako że zarzut nierzetelności w wystawianiu not końcowych dotyka w większości gier ocenianych przeze mnie, postanowiłem zabrać głos w tej sprawie, którą tak naprawdę każdy trzeźwo myślący czytelnik uzna za oczywistą i błahą, ale i tak warto przeczytać tego e-maila choćby dla czystej rozrywki. Pisownia pozostawiona bez zmian.

Panowie redaktorzy pssite.pl [w sumie to powinno być pssite.com - dop. red-nacz.]. Zastanawialiscie sie moze kiedys nad wprowadzeniem dwoch kategorii oceniania gier? Dokladnie chodzi mi o gry tzw. indie. Generalnie to czytajac wasze recenzje czasami nie wiem czy sie smiac czy plakac. Czy dajac swoje oceny grom indie, nie powinniscie dokladnie zaznaczyc ze ocena jest ocena, ktorej jedna z glownych i najwazniejszych kryteriow jest fakt ze jest to gra niezalezna i skala jej oceniania jest zupelnie inna niz w przypadku oceniania gier aaa?

Pozwólcie, że wyjaśnię znaczenie pojęcia „gra AAA”. Nie jest to żaden skrótowiec – literka „A” oznacza najwyższy próg amerykańskiej skali ocen i umownie odnosi się do najwyższej jakości i satysfakcjonującej sprzedaży danej produkcji. Wielu graczy jednak określa w ten sposób gry z dużym budżetem czy wręcz po prostu tytuły niebędące indykami. Indyk, czyli gra indie – niezależna, tworzona zazwyczaj przez jedną osobę lub niewielkie studio, bez sypiącego gotówką wydawcy.

Skoro definicje mamy już za sobą, skupmy się na krzywdzącym rozróżnieniu gier przez naszego niezdecydowanego emocjonalnie autora listu. Proponowana „segregacja rasowa” gier, bo mówimy o tworzeniu dla ich recenzji getta, jest nie tylko krzywdząca dla ambitnych deweloperów indie, ale także daje nierówną przewagę tasiemcom od największych wydawców, które zgarniają tyle krytycznych komentarzy o ciągłe powielanie tych samych schematów.

Internet pełen jest osób narzekających na nieimponujące graficznie indyki, by przejść chwilę później do tekstu o najnowszym Call of Duty i wylać kolejne wiadro pomyj za brak zmian w nowej odsłonie serii. Co ma w takim wypadku zrobić liczący na czysty zysk wydawca? Rewolucyjne zmiany są niebezpieczne i mogą się nie przyjąć, więc stawia na lepszą oprawę. A ludzie kupują, bo ładne to to i przy okazji ponarzekać można. Same plusy!

Gry niezależne zaś to skarbnica świeżych i odważnych pomysłów. Często nie do końca wychodzą, bywają niedopracowane, ale są! Od nich będą czerpać ci najwięksi i pewnie to z tymi największymi będzie owa innowacja utożsamiana. Bo kto wymyślił system przylegania do osłon w trzecioosobowych strzelankach?

Jak to kto – Gearsy, oczywiście!

A skąd! Mechanika ta zadebiutowała w TPS-ie od Namco kill.switch. Przyleganie do osłon już znałem, ale żeby zza nich strzelać? Fajny patent, ciekawe czy to przejdzie – myślałem swego czasu. I przeszło. A później skorzystały z niego Gearsy, Unchartedy i inne Mass Effecty. Ale kto by tam pamiętał o pomysłodawcy...

Nie należy jednak traktować gier indie jak śmietników z rzadkimi, nieoszlifowanymi diamentami. Szczególnie, że możliwości napędzanego pasją twórcę potrafią zrodzić takie cuda jak choćby znakomite . Ale wróćmy do listu:

Bo chyba nie chcecie mi powiedziec ze takie gry jak: valiant hearts (9,5) jest na poziomie the last of us i diablo3 (9,5) i jest gra lepsza od nowego obcego (9) i ac4 (9) a takie gry jak resogun (9), transistor (9), velovity (9), trine2 (9) sa lepsze od srodziemia (8,5), watch dogs (8) czy tomb raider (8)? Na koniec dodam jeszcze liste hitow, ocenionych wyzej niz destiny czy new order (7,5). Sa to takie hity jak: spelunky (8,5), dust (8,5) child of light (8,5), awsomenouts (8,5) steamworld (8,5) towerfall (8,5) fez (8,5).

To tylko dowód na to, jak dużo produkcji niezależnych (przy czym m. in. czy takimi nie są) prezentuje bardzo wysoki poziom. Pytanie - gdzie jest granica między "dużymi tytułami" i resztą "popierdółek"? Wydanie gry w pudełku? Realistyczna grafika? Lekką ręką oddałbym najbliższą rzeczywistości oprawę, by ujrzeć (i usłyszeć) tytuł prezentujący poziom Transistora. Ale to tylko Twoja opinia, inni może wolą coś innego! No właśnie! Nasze gusta się różnią, więc dlaczego mielibyśmy dzielić gry na dwa obozy, kiedy granica między nimi jest niewyraźna i zależy od indywidualnych upodobań?

Żeby takie porównania miały zresztą sens, wypadałoby zawęzić wspólny mianownik choćby do gatunku. FIFA vs PES, Call of Duty vs Battlefield, Guitar Hero vs Rock Band – tutaj możemy dowodzić wyższości kolejnych odsłon jednej serii nad tymi z drugiej. Ale jeśli w jednym szeregu stawia się Destiny z turowym RPG-iem Child of Light, to zastanawiam się, czy zdaniem autora nie powinniśmy przypadkiem wystawiać noty końcowej w oparciu o budżet produkcji. Gdzie tu logika?

Nie mowie ze te gry indie sa slabe. W wiekszosc z nich gralem i uwazam ze sa bardzo milym dodatkiem do duzych gier. Jednak nie mozna jednych i drugich w tej samej skali. U was na stronie nie ma jednak takiego podzialu. Tak wiec, byloby bardzo milo jakbyscie oceniajac gry oddzielali gry aaa od indie, poniewaz pozniej jak czlowiek chce po rankingu gier wyszukac sobie czegos ciekawego to trafia na taka komedie. 

Taką komedię, czyli propozycje wartościowych gier w gatunku, których (jak sam przyznał) szuka, ale duma (?) nie pozwala tknąć naszemu Klocuchowi niczego, co ma „grafikę gorszą niż w sanan dreas”. Na naszej stronie nie będzie żadnego podziału na „małe i duże” produkcje, bo gra to gra. Różne gatunki, różne rozwiązania, różne style graficzne i to wszystko pozwala każdemu znaleźć coś dla siebie wśród tych właśnie gier. Wszystkich gier.

Oczywiście podział istnieje. Upragnioną przez autora listu selekcje wprowadzają ogromne pieniądze wkładane w marketing. U nas również znajdziecie więcej newsów o trzecim Wiedźminie niż mniejszym tytule niezależnym, bo na Wieśka jest hype i Wiesiek będzie się lepiej klikał, a strona musi zarabiać.

Ale w recenzjach podziału nie znajdziecie. Tam medialny szum się nie liczy. Niezależnie od tego, czy jesteś znajomym Piaska czy masz paszport Polsatu – oceniamy wyłącznie jakość dostarczonej zabawy. Grafika jest ważną częścią, ale tylko częścią tej oceny i nie musi być hiperrealistyczna, by zadowolić recenzenta. I nie próbuje nikogo przekonać do indyków – grajcie w co chcecie, ale nie umniejszajcie produkcjom, które nie trafiają w Wasz gust. Niech gra pozostanie grą, niezależnie od liczby osób za nią stojących i ilości gotówki, jaką pochłonęła.

Jaszczomb Strona autora
cropper