Felieton: Smartfony lepsze od konsol? Spoczywaj w pokoju, Konami
„Główną platformą docelową naszych gier będą urządzenia mobilne” – tym oświadczeniem Konami wypięło się na miliony oddanych fanów swoich gier, którzy od kilkudziesięciu lat kupowali ich produkcje. Kiedy mowa o pieniądzach, nie ma miejsca na sentymenty.
Fani Konami muszą mieć już na ciele blizny od ciągłego szczypania się w niedowierzaniu. Decyzje firmy w ostatnich tygodniach przywodzą na myśl koszmar, z którego gracze nie mogą się dobudzić. A przecież miało być tak pięknie! Pro Evolution Soccer powróciło do jakości godnej stawienia się do walki z kolejnymi odsłonami Fify, to jedna z najbardziej oczekiwanych gier tej generacji, a zapowiedź w formie grywalnego P.T była jak wczesna Gwiazdka dla wielbicieli konsolowych horrorów. Co by nie mówić, trzeba mieć talent, by zepsuć tak mocną pozycję.
Można by pomyśleć, że wszystko zaczęło się walić po zwolnieniu ojca serii MGS, Hideo Kojimy, ale w rzeczywistości Konami ma długą historię okazywania braku szacunku grom, graczom i mediom - zaniedbywanie promocji własnych tytułów, olewanie wersji recenzenckich „bo jak będą chcieli zrecenzować, to sobie kupią” czy wydawanie remasterów na pół gwizdka. Kiedy pracujący przy pierwszych trzech częściach serii Silent Hill Masahiro Ito zobaczył zrzuty z kolekcji HD na PS3, spytał tylko „Oni naprawdę to wydali? Serio?”. Serio.
A potem zwolnili Kojimę. Twórcę, który swoimi oryginalnymi produkcjami zdobył miłość rzeszy graczy. Osobę, którą wybrano do wznowienia popularnej serii Silent Hill. Hideo to indywidualista i egocentryk, więc bardzo prawdopodobne, że wszedł komuś ważnemu na odcisk o ten jeden raz za dużo, ale żeby usuwać nazwisko dewelopera z jego własnych gier? To dziecinne ze strony Konami.
Pewien użytkownik YouTube’a wszczął nawet swoje małe dochodzenie w tej sprawie, a filmik szybko został zablokowany (choć już wrócił do serwisu). Do czego doszedł domorosły detektyw Super Bunnyhop? Pochwalił się mailem od anonimowego źródła pracującego w Konami, według którego założyciel firmy, Kagemasa Kozuki, szczerze nienawidzi Kojimy i ta nienawiść doprowadziła do wielu niesprzyjających przyszłości Konami posunięć, m. in. misji doszczętnego uśmiercenia serii MGS czy zwolnień na większą skalę.
W uśmiercenie serii ciężko uwierzyć, bo nawet jeśli chcą zerwać z Kojimą na dobre (nie zabezpieczył się, by mieć prawa do Metal Geara w razie czego?), nie zerwą z marką. W końcu słyszeliśmy już o chęci kontynuacji bez Hideo, a niedawno pojawiła się linia ubrań Metal Gear Solid: The 1984 Collection. Niezależnie od wiarygodności źródła jutubera, na czele Konami stanął nowy CEO - Hideki Hayakawa, autor słynnych już słów:
Urządzenia mobilne to przyszłość gamingu.
Tym jednym zdaniem zaprzepaścił wieloletnią miłość milionów graczy, podczas gdy casualom ze smartfonami, którzy mieliby na tym skorzystać, takie oświadczenie jest obojętne. Bo jakkolwiek rynek mobilny nie byłby opłacalny, tamtejsze produkcje nie wymagają zaufania do wydawcy, bazując tylko czasami na znanych markach. Niski nakład pracy, niewielki budżet i mikrotransakcje – jest łatwiej i taniej, więc nie oczekujmy od wielkiej firmy, że nie pójdzie za pieniędzmi, ale żeby od razu wypinać się na dotychczasowych klientów?
Lecz to nie wszystko, o nie. W dalszej części wypowiedzi Hayakawy czytamy o nadziei przeniesienia MGS-a i Pro Evo (czyli ich ostatnich konsolowych filarów) na smartfony i tablety. A tam nikt nie szuka wciągającej fabuły. Zresztą jaką głębię rozgrywki można uzyskać posiadając wyłącznie dotykowy ekran? Metal Gear: Rising 2 jako wariacja na temat Fruit Ninja? Mieliśmy już ajfonowe Metal Gear Solid Touch, upraszczające do zwykłego shooterka:
Także szykujcie się na coś w tym rodzaju, tyle że w modelu free-to-play i masą mikrotransakcji. Takie są dzisiejsze realia rynku. Kojarzycie łączenie cukierków w stylu Bejeweled o nazwie Candy Crush Saga? Teraz tę pierdółkę będziecie mieli domyślnie zainstalowaną na systemie Windows 10. Pierdółki podbijają świat, bo są nową formą zabijania czasu dla każdego ze smartfonem i póki wydawcy nie oddzielą ich od gier wideo, będą podejmowali tak idiotyczne decyzje jak Konami, wybierające mobilniaki jako „przyszłość gamingu”.
MGS, Silent Hills, Castlevania, Pro Evo, Contra, Suikoden, Gradius i cała reszta kultowych serii gier wydawcy – pamiętajmy o tym, co Konami wniosło do naszego hobby, bo decyzji tak wielkiej firmy nie zmienimy. Żeby chociaż licencje oddali komuś, kto rzeczywiście chce robić duże, porządne gry. A Kojima… może tak jak Igarashi odnajdzie się na Kickstarterze?
Przeczytaj również
Komentarze (45)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych