Tanioszka: Killzone: Shadow Fall
Killzone: Shadow Fall miało przedstawić potęgę PlayStation 4, a przy okazji było debiutem twórców Horizon: Zero Dawn na nowej konsoli Sony. Jeśli nie mieliście szansy poznać ostatniego Killzone’a, czas nadrobić zaległości za niewielkie pieniądze.
Killzone: Shadow Fall przygotowane było jako jeden z pierwszych tytułów na PlayStation 4 i pokładano w nim duże nadzieje – była to jedyna (nie licząc Knacka) duża gra przeznaczona wyłącznie na tę konsolę. Studio Guerrilla Games już wcześniej udowodniło, że potrafi stworzyć piękną strzelankę, ale tutaj stawka była znacznie wyższa. Jedno Holendrom trzeba oddać – potrafią zachwycić warstwą audiowizualną.
Przepiękna grafika nowego Killzone’a pokazywała widoczki, jakich próżno szukać było na PlayStation 3, a mimo ponad trzech lat od premiery, gra wciąż robi ogromne wrażenie. Kupiliście PS4 Pro, by duże tytuły prezentowały się lepiej i chodziły płynniej? Tutaj było tak od startu. Półotwarte plansze (gdzie otrzymujemy jako-taką wolność) przedstawiają piękne krajobrazy, a miejscami przesadne atakowanie oczu gracza promieniami słońca czy sztucznego światła nie przeszkadza, bo god rays wykonano tu znakomicie. Często też inne postacie stawiają swoją twarz niebezpiecznie blisko naszej, ale dzięki temu możemy zobaczyć, jak dobrze wykonano tu facjaty, szczególnie gdy pada deszcz i widać spływające po nich krople wody. Wszystko to uzupełnia oczywiście rewelacyjna oprawa dźwiękowa. Świszczące wokół pociski, echa wystrzałów rozbrzmiewające w zamkniętych pomieszczeniach, odpowiednio wzniosła ścieżka dźwiękowa –nawet dzisiaj trudno znaleźć wśród gier równie efektowną ucztę dla ucha.
Ale Killzone: Shadow Fall to nie tylko oprawa. Mamy tutaj nad wyraz porządną FPS-ową rozgrywkę, która utraciła nieco „ciężkości” ruchów bohatera z poprzednich części. Bronie nie odbiegają od tego, co dobrze znamy, choć nie można powiedzieć, że arsenał zalatuje wtórnością. Naturalnie wszystko wygląda i brzmi wspaniale, przez co jeszcze lepiej czujemy moc trzymanych giwer. Nieco odciąga to uwagę od faktu, iż misje bywają przeciągane i twórcy w kilku miejscach przesadzili z monotonnym odpieraniem wroga. Fala za falą, fala za falą, a gracz dochodzi do wniosku, że może i ładnie to wygląda, ale czas ruszać dalej... chociaż jakieś tragedii w tej kwestii nie ma.
Standardowy schemat strzelankowy delikatnie urozmaicono małym dronem, który spełnia kilka zadań. Potrafi on zaatakować pojedyncze jednostki wroga, hakować terminale, zmaterializować przed nami tarczę odbijającą pociski oraz... zamienić się w tyrolkę. Zjeżdżać na linie możemy teoretyczne skąd chcemy, jednak w praktyce jest to dość ograniczona opcja, a plansze wcale nie są aż tak otwarte. Cieszy pewna doza wolności w wykonywaniu celów misji, chociaż trzeba uważać, gdzie się zaczyna robić wrzawę, bo wrogowie są przesadnie uważni i celni, nawet na ogromnych odległościach.
O fabule należy napisać tyle, że jest. Mając tak ciekawe uniwersum i realia dzielenia planety z Helghastami, powinniśmy dostać coś o wiele lepszego niż nudna historia walki obu stron z nijakimi postaciami i oczywistymi zwrotami akcji. Sytuacji nie ratuje polski dubbing, zakrawający miejscami o parodię. Z tego też powodu Killzone: Shadow Fall jako całość odeszło niejako w zapomnienie, ale wystarczy pogodzić się z fabularną lichotą, by gra nie zostawiła po sobie niesmaku. A przecież kampania to nie wszystko!
Tryb sieciowy nie tylko został świetnie zbalansowany i śmiga w 60 klatkach na sekundę, ale też ma duży wachlarz map, z czego kilka dodatkowych czeka do ściągnięcia za darmo w PS Store. Rywalizacja w postaci Strefy Wojny zaskoczyła mnie w tym tygodniu kilkoma potyczkami z niemal kompletem ludzi, ale też nie ma co liczyć na stale pełne serwery. Najlepiej wypróbować multiplayera ze znajomymi, szczególnie że w dodatku „Intercept” (dostępny również samodzielnie) otrzymujemy możliwość kooperacji przeciw falom przeciwników. Nie nastawiajcie się jednak na „kupię i zobaczymy, czy będzie ktoś grał”.
Killzone: Shadow Fall jest obecnie na promocji w PS Store, gdzie Plusowcy kupią grę za 33,65 zł (do 6 kwietnia), a za cenę 44,65 zł dostaniecie także przepustkę sezonową z dodatkami do multi. Bez aktywnego PS+ zapłacicie nieco więcej (odpowiednio 59 zł i 79 zł), ale używane egzemplarze w pudełkach można wyhaczyć nawet za 20-30 zł.
Przeczytaj również
Komentarze (36)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych