Recenzja: Emotki. Film

Recenzja: Emotki. Film

Tomasz Alicki | 13.10.2017, 20:25

Zwiastuny wyglądały żenująco, film wypadł nawet gorzej. Do kin trafiła animacja Emotki studia Sony, jedno z największych nieporozumień ostatnich lat. Po Internecie rozeszły się bardzo negatywne opinie, krytycy zrównali premierę z ziemią, a praktyka pokazała, że jest dokładnie tak źle, jak zapowiadały media.

Z samej koncepcji wynika, że Emotki to odpowiedź Sony na W głowie się nie mieści. Z wielkiego, przepełnionego kreatywnością świata w środku ludzkiej głowy trafiamy do pustego, wypełnionego bezczelnymi reklamami Tekstopolis, miasta wewnątrz naszego smartfona zamieszkałego przez emotikony. Każdy z mieszkańców ma na twarzy wypisaną jedną minę – jeden wciąż się śmieje, drugi jest kupą, obiektem dziesiątek żenujących dowcipów, a jeszcze inny stoi i świeci jako choinka. Wszyscy w pewnym momencie idą do pracy, gdzie stają w wyznaczonych miejscach i ich zadaniem jest zrobienie odpowiedniej miny w momencie, kiedy właściciel telefonu, młody chłopak próbujący za wszelką cenę zaimponować atrakcyjnej dziewczynie, zdecyduje się na użycie w wiadomości którejś z nich.

Dalsza część tekstu pod wideo

Emotki.Film #1

W ten sposób trafiamy na Minka, głównego bohatera opowieści. Teoretycznie przypada mu rola „Meh”, obojętnej na cały świat emotki. W praktyce jednak widać, że niedoświadczony w czekającej go pracy Minek nie potrafi ukryć swojej ekscytacji. Zarząd szybko definiuje go jako anomalię, postać zdolną do pokazania wielu różnych wyrazów twarzy, i postanawia go usunąć. Minek, razem ze swoimi znajomymi Matrix i Piątką, bierze nogi za pas i ucieka w poszukiwaniu chmury, miejsca, gdzie każdy może być sobą.

Trójka przyjaciół wychodzi poza aplikację Tekstopolis i zaczyna podróż po telefonie. Jak się szybko okazuje, dla Sony ten fragment okazał się doskonałym momentem na wrzucenie bezczelnego product placementu. Zamiast kreatywnych, widowiskowych miejsc z dziecięcych marzeń, jakie przedstawiało Pixar, Emotki wrzucają swoich bohaterów do… gry Candy Crush Saga. Bohaterowie dosłownie przechodzą podstawową planszę, żeby uwolnić swojego przyjaciela uwięzionego na górze cukierkowej sterty.

Emotki.Film #2

Chwilę później Matrix uczy się tańczyć w Just Dance Now. Brakowało jedynie komunikatu na środku ekranu informującego o cenie produktu oraz możliwości pobrania go na każdego smartfona. Spotify stanowi pełną muzyki rozrywkowej drogę ku ratunkowi, a upragnioną chmurą ratującą bohaterów od złośliwego wirusa jest… Dropbox! Kreatywność poszła więc w odstawkę w imię kilku konkretnych sponsorów.

Gdyby tego było mało, żarty są nieśmieszne, animacja brzydka, a ciężko uwierzyć też w to, żeby twórcy chcieli koniecznie dostosować zawartość do młodszych użytkowników. Biorąc pod uwagę niektóre odniesienia, dzieci nie zrozumieją, o co chodzi, a dorośli prędzej załamią ręce z zażenowania. Za dużo widzieliśmy już wcześniej w gatunku animacji, żeby takie próby wydawały się chociażby strawne. Filmy Pixara czy Disneya z roku na rok pokazują, że nawet w takiej formie można dostarczyć rozrywkę zarówno poważnym dorosłym, jak i roześmianym, marzącym o cukierkowej krainie dzieciom.

Emotki.Film #3

Emotki można potraktować jako antyutopię kinematografii przejętej przez deweloperów darmowych gier mobilnych. Fabuła szybko przestała mieć znaczenie, bohaterowie nieustannie stroili głupie miny, a w miejsce jakiejkolwiek zawartości pojawiły się niemożliwe do pominięcia reklamy. Na szczęście, patrząc na reakcje widzów oraz krytyków, wciąż mamy świadomych odbiorców, którzy nie pozwolą na więcej podobnych prób.

Ocena: 1/10

Atuty

Wady


1,0
Tomasz Alicki Strona autora
cropper