Recenzja: Suburbicon
George Clooney powrócił na reżyserki stołek. Od jego poprzedniego filmu pt. Obrońcy skarbów minęły już ponad trzy lata. Przez ten czas wreszcie udało się zamknąć ciągnącą się dekadami historię Suburbicona i sprowadzić go na ekrany kin. Na kilka godzin po seansie ciężko stwierdzić, czy warto było tyle czekać na to, co ostatecznie dostaliśmy.
Po Niebezpiecznym umyśle, Idach marcowych czy Obrońcach skarbów, Clooney postanowił zabrać się za oparty na faktach scenariusz braci Coen. Suburbicon wrzuca swoich widzów prosto w sielankę lat 50. Tytułowe miasteczko to spokojna, cicha okolica zamieszkała wyłącznie przez białych ludzi. Film już na samym początku zapoznaje nas z głównymi bohaterami, pozornie idealną, miłą rodziną w składzie: Gardner (Matt Damon), jego żona Rose (Julianne Moore), syn Nicky (Noah Jupe) oraz ciocia Margaret (znów Julianne Moore).
Jak to zwykle bywa w podobnych koncepcjach, sielanką wstrząsają pewne wydarzenia. W tym przypadku wprowadzenie się pierwszych czarnoskórych do Suburbiconu zbiega się z brutalnym w skutkach włamaniem do domu Gardnera. Chciałoby się powiedzieć: nic już nie będzie takie samo. Mieszkańcy znajdują wspólnego wroga w nowym sąsiedzie, a w tej jeszcze przed chwilą spokojnej, niepozornej rodzinie zaczyna pachnieć gęstą intrygą.
Suburbicon to komedia kryminalna, która w pierwszych kilkunastu minutach bardzo skutecznie to ukrywa. Dopiero z czasem na wierzch wychodzi solidna dawka czarnego humoru i coraz więcej absurdu, a fala niepowodzeń zaczyna bardziej bawić niż wprowadzać niepokój. Clooney wyraźnie potrzebował odrobiny czasu, żeby rozkręcić swoją koncepcję i dać do zrozumienia widzom, czego powinni się spodziewać. W rezultacie początek wprowadza w delikatną konsternację, by niedługo później wyjaśnić niedociągnięcia i zwieńczyć półtorej godziny kilkoma naprawdę świetnymi scenami, które oddają charakter całości.
Suburbicon to przede wszystkim film bardzo nierówny. George Clooney konsekwentnie ciągnie obok siebie dwie różne historie. Kolejne kawałki intrygi w domu Gardnera powoli układają się w całość, a po drugiej stronie ulicy, u jego czarnoskórych sąsiadów, dziesiątki mieszkańców protestują z nadzieją na pozbycie się nowej części ich społeczności. Tak jak nieudolność Matta Damona, zarówno ta aktorska, jak i przewidziana w scenariuszu, potrafi bawić, tak przerysowany rasizm zamieszkujących Suburbicon ludzi niestety nie wzbudza już żadnych emocji.
Najgorsze jest to, że jedyną cienką nitką łączącą prowadzone równolegle wątki są synowie obu rodzin, których łączy sympatia do baseballu. Poza tym, przez większość filmu wygląda to tak, jakby fragment serialu obyczajowego okazjonalnie wkradał się pomiędzy fragmenty budujące główny wątek. Wszystko nabiera sensu dopiero pod sam koniec, przy okazji jednej konkretnej sceny.
Wyciągając wnioski z całego seansu, widać dokładnie, czego zabrakło. Może prosty scenariusz braci Coen przyniósłby zamierzone efekty, gdyby panowie zasiedli również na stołku reżyserskim. Brakuje ich geniuszu, ich umiejętności opowiadania historii i zgrabnego splatania ze sobą wątków. Prawdopodobnie dlatego Suburbiconowi daleko do takich filmów jak chociażby Tajne przez poufne, w którym Clooney grał jedną z głównych ról.
Na szczęście w środku, gdzie zabrakło najwięcej konkretów, brak wyczucia George’a rekompensuje aktorstwo. Julianne Moore doskonale radzi sobie w rozpisanych dla niej postaciach, zgrabnie zmieniając peruki i okazjonalne wystawiając pazury spod niepozornego wizerunku pani domu. Świetną, chociaż niestety dosyć krótką rolę zalicza również Oscar Isaac. Pojawia się w kluczowym dla filmu momencie i doskonale wpasowuje się w zbudowany klimat. Przy aktorskiej śmietance najbardziej mdło wypada Matt Damon, którego na głowę bije młody i utalentowany Noah Jupe.
Ostatecznie mamy do czynienia z kolejnym niewykorzystanym potencjałem. W scenariuszu Coenów drzemie gdzieś szansa na dzieło dużo celniejsze, wyrażające odważniejsze opinie. Ciężko jednak Suburbicon nazwać złym filmem. Robiąc plany na kolejny weekend, warto zastanowić się, czy nie uwzględnić w nich odrobiny czarnego humoru i świetnej Julianne Moore.
Ocena: 6
Atuty
Wady
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych