Riverdale - recenzja 2. sezonu

Riverdale - recenzja 2. sezonu

Tomasz Alicki | 21.05.2018, 19:07

Drugi sezon Riverdale wreszcie dobiegł końca. Zamiast 13 odcinków dostaliśmy 22, wprowadzonych zostało sporo nowych bohaterów, a większość mocnych stron pierwszego sezonu zniknęła jak za dotknięciem magicznej różdżki. Jeżeli nie nadrobiliście jeszcze zaległości albo zastanawiacie się, czy warto poświęcić temu serialowi swój wolny czas, nie musicie obawiać się spoilerów.

Pierwsze odcinki zwiastowały sezon oparty wokół nowej intrygi, kolejnego mordercy. Postać, która pojawiła się pod koniec pierwszego sezonu, teraz staje się wrogiem numer jeden małego miasteczka. Znów giną ludzie, mieszkańcy są przerażeni, wszyscy chowają się po domach, a dzieci, w swoim standardowym stylu wychodzą na ulice w poszukiwaniu tajemniczego gościa nazywanego Black Hood.

Dalsza część tekstu pod wideo

Riverdale Season 2 #1

Chociaż na początku wszystko zdaje się kręcić wokół seryjnego mordercy, przy okazji biegnącej do przodu fabuły zostaje otwartych kilka pobocznych wątków, które zaczynają rozwijać się razem z odchodzącym na bok Black Hoodem. Kiedy mężczyzna biegający po mieście w kominiarce przestaje być głównym tematem zainteresowań mieszkańców, rozpoczyna się wolna amerykanka twórców Riverdale. Otwieramy popcorn i obserwujemy, jak dbałość o jakąkolwiek logikę znika. W pewnym momencie dochodzimy do takiego przekonania, że wydarzyć może się już dosłownie wszystko. Niedługo potem okazuje się, że jeden odcinek w sezonie jest 40-minutowym musicalem, co tylko potwierdza wcześniejsze przypuszczenia.

Gdzieś w okolicach 10. odcinka pojawia się też dodatkowy problem, na który Riverdale cierpi już prawie do samego końca – w całym tym zamieszaniu nie mamy komu kibicować. Bohaterowie zmieniają się, ukazują swoje mroczniejsze strony, ale większości z nich nie przyświeca żaden cel. Po prostu obserwujemy wszystko, co dzieje się na ekranie, akceptując kolejne głupoty, jakimi twórcy argumentują wszelkie nowe wydarzenia.

Riverdale Season 2 #2

Co gorsza, jeżeli już dochodzi do czegoś, co może potencjalnie wybuchnąć i narobić w miasteczku sporo bałaganu, problem zostaje rozwiązany w dziesięć minut. To tyczy się całego drugiego sezonu Riverdale. Mamy prawie dwa razy więcej odcinków niż wcześniej, a romanse wciąż kończą się w sekundę. Nieważne, czy był to wątek skrywany przed resztą bohaterów przez pół sezonu czy Archie z Veronicą pokłócili się o kolor jego spodni, rozwiązanie konfliktu będzie prawdopodobnie wyglądać dokładnie tak samo.

Jeżeli rozmawiamy już o konkretnych postaciach, wielu z nich drugi sezon odebrał sporo charakteru, który mieliśmy okazję obserwować wcześniej. Veronica, w przeciwieństwie do większości bohaterów, jest dokładnie taka sama, ładna i nudna. Archie i Betty, chociaż wiele zmienia się w ich życiach, padają ofiarami braku jakiejkolwiek logiki. Sporym plusem drugiego sezonu jest Jughead oraz Toni, jedyna nowa postać, która jest rozwijana w stylu początków Riverdale i nie została potraktowana przychodzącymi od razu na myśl banałami. Mimo licznych problemów z bohaterami, wciąż jednak ciężko pozbyć się uśmiechu na ustach, kiedy w tych kilku wymuszonych momentach czwórka głównych postaci spotyka się w jednym miejscu i spędza razem czas.

Riverdale Season 2 #3

Najzabawniejsze w tym całym chaosie jest to, że w oglądaniu Riverdale nie ma absolutnie nic męczącego. Co więcej 22 odcinki mogą być drobną przesadą, ale biorąc pod uwagę, że nie jest to serial wypuszczany za jednym zamachem jak większość produkcji Netfliksa, nie czuć zmęczenia materiału. Pewnie, czasami na ekranie dzieją się takie bzdury, że aż głowa zaczyna boleć. Ale czy ktoś wcześniej oczekiwał od tego serialu realizmu? Od początku dzieci biegały po mieście, udając dorosłych, a rozmowy pomiędzy tymi dojrzałymi wyglądały niczym wyjęte z lokalnego gimnazjum.

Riverdale sprawia aktualnie wrażenie jakiegoś fan fiction. Ignorując wszelkie prawa logiki, twórcy robią wszystko to, co tylko przyjdzie im do głowy. Wystarczy po prostu machnąć ręką na głupoty i cieszyć się tym teen drama, jakie pamiętamy z pierwszego sezonu. Sporo się pozmieniało, niektóre rzeczy pewnie nie przypadną wielu do gustu, ale najwyraźniej oglądalność wciąż stoi na wysokim poziomie, bowiem dostaliśmy już potwierdzenie nadchodzących kolejnych odcinków. Może to będzie szansa dla twórców na powrót do tych bardziej logicznych, konsekwentnych czasów.

Tomasz Alicki Strona autora
cropper