Battlefield 5 jest lepszy niż się wydaje. Graliśmy we wczesną wersję
Zapowiedź Battlefield 5 była fatalna. DICE nie pokazało nam w ogóle gry, przez godzinę ględzono o nieistotnych sprawach, przerywając tylko nieśmiesznymi żartami prowadzącego. Na końcu pokazano zwiastun, który dobił czekających na wieści fanów. Na E3 nie było lepiej, więc trwająca alfa była najlepszym sposobem, by samem sprawdzić, czy Battlefield 5 zmieni się aż tak mocno.
DICE wraz z premierą Battlefielda 5 chce sporo pozmieniać w swojej serii, by ta nie straciła na znaczeniu wśród rozwijającej się konkurencji. Nie ma co ukrywać, że ich ostatnie FPS-y, mimo świetnych startów i bicia rekordów, dosyć szybko wymierają. Stąd Battlefield 1 w okolicach premiery faktycznie mogło być ogrywane przez miliony, ale pół roku później z grą zostali najwierniejsi (albo ci, którym nie zależało na zmianach). Nie podzielam osobiście zdania, że Battlefield 1 było słabym FPS-em, spędziłem sporo czasu z grą, zwłaszcza w trybach Operacji. Ale po drugim dodatku coś się skończyło i... nie miałem już ochoty wracać do gry, nawet gdy miałem okazję.
Jestem więc w stanie zrozumieć DICE, że coś chce zmienić. Patrząc na konkurencję pokroju Rainbow Six: Siege, które mimo upływu czasu, przyciąga nowych ludzi, Szwedzi mają nad czym myśleć. I co kopiować, bo Battlefield 5 sporo nowych rzeczy wyciąga właśnie z FPS-a od Ubisoftu. Na szczęście studio kopiuje z umiarem i szeroko komentowane zmiany są drobnicą. Battlefield 5 nadal jest Battlefieldem w trzonie rozgrywki. I dodanie opcji biegu w kuckach czy skoku na plecy i czołgania się w tej pozycji niczego nie zmienia.
Co Battlefield 5 robi dobrze?
Już teraz gra wygląda i działa dobrze. Pomijając niektóre momenty, w których modele martwych żołnierzy motały się po polu walki, detekcja kolizji działa znacznie lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o przeskakiwanie nad przeszkodami. Kto grał w poprzednie odsłony, ten wie, ile krwi potrafiła napsuć tak prosta czynność, jak przeskakiwanie przez barierki czy murki. Graficznie Battlefield 5 zrobiło krok do przodu. Nie wiem jeszcze, jak gra będzie wyglądała na konsolach, ale wczesna wersja na PC działała bez problemu - na maksymalnych ustawieniach i rozdzielczości 1080p na Radeonie RX480, i to w ponad 70 klatkach na sekundę, czasami spadając do niecałych 60.
Strzela się także lepiej niż w Battlefieldzie 1. Broń ma inny feeling. Po części jest to oczywiście spowodowane nowszym osprzętem wojennym, ale DICE musiało coś za kulisami pozmieniać, bo strzela się odrobinę inaczej. Chociaż jeśli ktoś liczył, że snajperzy dadzą sobie na wstrzymanie po zmianach - będą zawiedzeni. W Battlefieldzie 5 jest taki sam campfest jak w poprzedniczce. Nawet mimo ograniczenia początkowej amunicji. Dołożenie do tego wymogu ręcznego podnoszenia nabojów z paczek rzuconych przez towarzyszy spowodowało, że gra straciła minimalnie na tempie akcji, co oczywiście nie jest niczym złym.
DICE chce też, by w Battlefieldzie 5 gracze w drużynie funkcjonowali lepiej. Wprowadzono więc opcję wskrzeszania każdą klasą, ale medyk robi to błyskawicznie. Jeśli zostaniemy zabici, przez pewien czas możemy wołać o pomoc, co zostanie zasygnalizowane w interfejsie. Możemy robić to dopóty, dopóki nasz skład jest na polu walki. Jeśli wszystkich wybiją - lądujemy w starym oknie respawnu. Opcja jest ok, chociaż brakuje mi szybkiego resetu i powrotu do widoku z lotu ptaka nad polem walki. Czasami zginiemy z dala od jakichkolwiek ludzi i po prostu leżymy, czekając, aż będziemy mogli się zrespawnować.
Zmiany, które implementuje DICE w działaniu drużyn, to jednak kosmetyka i nie spowoduje, że randomowi ludzie będą grali bardziej drużynowo. W trakcie ogrywania nie czułem większej różnicy. Niektórzy, tak jak olewali kiedyś nasze prośby i rozkazy, tak olewają nadal. I z tym DICE nic nie zrobi, niezależnie od tego, jak bardzo będą stawać na głowie.
Co Battlefield 5 robi źle?
Największym problemem pozostaje to, co uwidoczniło się podczas pierwszych zapowiedzi. Battlefield 5 w ogóle nie wygląda jak gra dziejąca się podczas drugiej wojny światowej. Może inne mapy lepiej oddadzą klimat, ale Narwik, które nam udostępniono, wygląda jak żywcem wyniesione z czasów współczesnych. Do tego interfejs, który nawet nie chce udawać czasów, w których dzieje się akcja. No i największy minus - zero sensowności w umundurowaniu. Zapomnijcie, że na podstawie mundurów rozpoznacie, kim i z kim gracie. Starcia w Battlefieldzie 5 wyglądają jak zbieranina hipsterów z nadmiarem kasy, którzy postanowili pobawić się w wojnę. Każdy wygląda inaczej, żaden nie tak, jak powinien. A to dopiero alfa, w której kosmetyczne aspekty są zablokowane. W pełnej wersji będzie tylko gorzej. Spodziewajcie się więc czarnoskórych kobiet w niemieckiej armii, które na głowie mają dziwaczne kapelusze, a umundurowanie w niczym nie przypomina tego z Wermachtu. Niby to tylko gra, ale sami deweloperzy twierdzą, że Battlefield 5 ma oddawać realia historyczne.
Sama mapa także tyłka nie urywa. Narwik wygląda... no po prostu nijak. Weźcie Upadek Kolosa z BF1, posypcie śniegiem, pozmieniajcie trochę okolicę i dostaniecie śnieżne wybrzeża Norwegii. Mam nadzieję, że w pełnej wersji dostaniemy nie tylko lepsze mapy, ale też bardziej zróżnicowane. Bo nawet usprawnione niszczenie otoczenia nie nadrobi nijakich map.
No i niech DICE trochę ogarnie ludzi, którzy odpowiadają za oświetlenie. W budynkach jest ciemno, jakbyśmy biegali w sztolni w kopalni.
Battlefield 5 - hit czy kit?
Na ten moment - pewien potencjał na hit jest. Chociaż obawy o ostateczny kształt gry pozostały. Battlefield 1 i kilka kolejnych gier nauczyły mnie chłodniejszego spojrzenia na całokształt, nawet jeśli początkowo gra robi dobre wrażenie. Sukces Battlefielda zależeć będzie od odpowiednio skrojonej rozgrywki. Wiadomym jest, że DICE nie zadowoli jednocześnie hardkorowych graczy i casuali. Ale mają gdzie patrzeć, bo gdy Battlefield 1 uznawany jest przez wielu jako typowy casualowy FPS, można spojrzeć wstecz przychylniejszym okiem na to, jak grało się w Battlefielda 3 lub ciut dalej - w Bad Company 2.
Na razie gry nie skreślam, co jest już niemałym sukcesem po ostatnich wyczynach DICE. Chociaż nutkę sceptycyzmu sobie zostawię.
Przeczytaj również
Komentarze (17)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych