Na bank się uda – recenzja filmu. Albo i nie

Na bank się uda – recenzja filmu. Albo i nie

Jędrzej Dudkiewicz | 20.08.2019, 21:00

Ech, kiedyś to były czasy. Polacy potrafili kręcić wspaniałe komedie kryminalne, w stylu Vabank. Szymon Jakubowski najwyraźniej uznał, że on też będzie w stanie wyreżyserować podobną produkcję, do której przy okazji napisze scenariusz. Zebrał obsadę, ekipę (i budżet), a efektem jest trafiające właśnie do kin Na bank się uda. Czy aby na pewno?

Tolek, „Chudy” i Eryk to trzech podstarzałych panów, którzy napadają na bank. Prowadzący śledztwo prokurator Słota wzywa na pomoc eksperta od wszelkich zabezpieczeń, Patryka Gajdę. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że nie dość, iż trzech sprawców miesza się w zeznaniach, to jeszcze skrytki w skarbcu, to którego się włamali od trzydziestu lat są puste…

Dalsza część tekstu pod wideo

Na bank się uda recenzja 1

Na bank się uda recenzja 2

Na bank się uda – nudna, pozbawiona życia historia

Brzmi to nawet całkiem intrygująco, ale niestety tylko na papierze. Ktoś powinien powiedzieć Jakubowskiemu, że w filmie, zwłaszcza tego typu, konieczne są konflikty, trochę akcji, zaskakujące zwroty fabularne, napięcie i inne elementy, które sprawią, że widz będzie siedzieć, jak na szpilkach. Ekscytacja musi wzrastać z minuty na minutę, odbiorca powinien rozwiązywać zagadkę razem z postaciami, a za każdym razem, gdy wydawać mu się będzie, że już wie wszystko, powinno dziać się coś nieprzewidywalnego. W Na bank się uda nie ma nic. Historia jest nudna, jak flaki z olejem, pierwsza połowa to zeznania i retrospekcje trzech staruszków, duża część drugiej to opowieść i retrospekcje innej osoby. Odnoszę wrażenie, że Jakubowskiemu bardzo spodobał się Plan doskonały Spike’a Lee i chciał nakręcić coś podobnego. Tyle, że do tego potrzebny jest jakikolwiek pomysł. Fabuła Na bank się uda wlecze się niemożebnie, zamiast emocji, widz dostaje możliwość, by zastanowić się nad dwiema kwestiami: co, z logicznego punktu widzenia, nie ma tu sensu oraz co go w zasadzie to wszystko obchodzi. Ja nie znalazłem żadnego powodu, by przejmować się tym, co dzieje się na ekranie. Cały film jest utrzymany w dokładnie takiej samej, nijakiej tonacji, to w zasadzie zapis tego, jak różni ludzie ze sobą rozmawiają, ale niewiele z tego wynika. Niby co jakiś czas trafi się niezły gag, przy którym można zachichotać, ale to naprawdę nie jest jeszcze powód, żeby wybrać się do kina. W sumie najśmieszniej jest, gdy okazuje się, że twórcy chcą do tego wszystkiego wrzucić moralitet, pt. system jest zły, więc trzeba być wolnym i odbierać to, co zostało zabrane.

Na bank się uda – nijacy bohaterowie

Jakby tego było mało nikogo nie da się tu lubić. Wcielający się w trzech starców Marian Dziędziel, Lech Dyblik i Adam Ferency nie mają w sobie choćby odrobinę energii i uroku. W zasadzie niczym się od siebie nie różnią, poza wyglądem (Dziędziel z doczepionymi długimi włosami wygląda tragicznie). Młodsi wcale nie są lepsi. Maciej Stuhr jeszcze jakoś próbuje cokolwiek wykrzesać ze swojej roli pewnego siebie, niezbyt sympatycznego prokuratora. Znany z Miasta 44 Józef Pawłowski jest za to jednak totalnie przezroczysty i nie widzę żadnego powodu, by ktokolwiek miałby polubić Patryka Gajdę, którego gra.

Na bank się uda recenzja 3

Innymi słowy, Na bank się uda to całkowita strata czasu. Ani specjalnie nie rozbawi, ani nie wywoła żadnych innych emocji. Poza straszliwą nudą. Już lepiej po raz kolejny obejrzeć oba Vabanki.

Atuty

  • Kilka niezłych gagów;
  • Od biedy jeden wątek poboczny ma dość zaskakujący twist

Wady

  • Niestety cała reszta

Niestety się nie udało. Na bank się uda to pozbawiona uroku, emocji i w sumie wszystkiego, co potrzebne komedia kryminalna, na którą nie warto tracić czasu.

3,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper