Trauma – recenzja filmu. Nie zasypiaj w szpitalu
Wygląda na to, że Netflix rozpoczął kolejną ofensywę, wszak tylko w tym miesiącu w serwisie pojawi się przynajmniej pięć nowych filmów. Pierwszym z nich jest Trauma w reżyserii Brada Andersona, który najbardziej znany jest chyba z tego, że nakręcił Mechanika z Christianem Balem. Czy udało mu się chociaż odrobinę zbliżyć poziomem do tamtego osiągnięcia?
Ray Monroe wraca wraz z rodziną do domu po nieudanym święcie dziękczynienia zorganizowanym przez teściów. Podczas postoju na stacji benzynowej, dochodzi do wypadku, w wyniku którego jego córka, Peri, łamie rękę. Po przybyciu do szpitala zostaje ona zabrana (towarzyszy jej mama) na prześwietlenie. Zmęczony Roy zasypia w poczekalni, a gdy się budzi po jego rodzinie nie ma śladu, zaś pracownicy szpitala nie są zbyt skorzy do pomocy.
Trauma – przewidywalna historia
Trauma jest więc klasycznym thrillerem, jakich wiele. Widać tu liczne inspiracje najróżniejszymi filmami, których tytułów nie będę jednak wymieniać, bo mogłoby to Was naprowadzić na rozwiązanie zagadki jeszcze przed włączeniem Netflixa. Pytanie jednak, czy warto to w ogóle robić? I tu jest problem. Anderson bardzo stara się zwodzić widza, przekonywać go do tego, co jest prawdziwe, a co nie, komu mamy wierzyć, a kogo uznać za podstępnego oszusta (jest tu chociażby ciekawy wątek kompetentnych policjantów). Niestety mu się to nie udaje. Jedna z kluczowych scen na początku nakręcona jest w taki sposób, że zwyczajnie nie da się nie domyślić, jak cała rzecz się skończy. Innymi słowy po jakichś dziesięciu-piętnastu minutach byłem dokładnie pewien, w jaki sposób historia się dalej potoczy, łącznie ze wszystkimi zwrotami akcji. Ba, na dobrą sprawę już polski tytuł może naprowadzić na właściwy trop… Jest zatem wielką zasługą Andersona, że mimo wszystko udaje mu się zbudować jako takie napięcie i mimo wszystko chciało mi się obejrzeć jego produkcję do końca (może też po to, by na 100% potwierdzić wszystkie przypuszczenia). Szkoda w sumie, że nie wykorzystano możliwości, by przy okazji powiedzieć coś więcej o tym, w jak dziwny sposób czasem potrafi zachowywać się człowiek, albo o wadach służby zdrowia, która niekiedy nie jest w stanie poradzić sobie ze szczególnymi przypadkami. No i warto może też wspomnieć, że jeśli człowiek się chwilę zastanowi, to łatwo znajdzie bardzo dużo absurdów i nielogiczności w fabule.
Trauma – porządne aktorstwo i zdjęcia
Tym, co zaskoczyło mnie (bo zupełnie się nie spodziewałem) w Traumie była główna rola Sama Worthingtona. Na dobrą sprawę nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałem go na ekranie, nigdy też nie uważałem go za specjalnie dobrego aktora. Tutaj jednak był w stanie przekonać mnie do swojego bohatera, oddać najróżniejsze stany emocjonalne, w które wpadał Ray. Dobrze łączył strach i cierpienie z determinacją, by za wszelką cenę dojść do prawdy. Worthington dobrze wpisał się w przygnębiającą konwencję filmu, mocno podkreślaną przez zimne, szarobure zdjęcia, tworzące atmosferę nieustannego zagrożenia i tajemnicy.
Jeśli więc szukacie niezobowiązującego thrillera, to Trauma nie będzie w sumie najgorszym wyborem. Tym bardziej, że mimo wszystkich mankamentów, widziałem sporo o wiele gorszych filmów dostępnych w serwisie Netflix.
Atuty
- Bardzo dobry Sam Worthington;
- Jest trochę napięcia (mimo wszystko);
- Dobre zdjęcia;
- Ogląda się bez nudy (znów mimo wszystko)
Wady
- Całkowicie przewidywalna fabuła;
- Garść absurdów i nielogiczności
Jeśli chodzi o filmy Netflixa, Trauma Brada Andersona jest gdzieś w środku stawki. To po prostu typowy średniak.
Przeczytaj również
Komentarze (18)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych