Fallout 76 - krótka historia wielkiej katastrofy
Fallout 76, który debiutował na rynku w listopadzie 2018 roku, jest cały czas rozwijany, pomimo nikłego zainteresowania graczy. Uparta Bethesda nie zamierza porzucać swojego sieciowego spin-offa kultowej marki. Sprawy mogły się jednak potoczyć inaczej - gra mogła stać się pupilem graczy z całego świata. Warto przypomnieć sobie, co dokładnie firma z Maryland sknociła w tym przypadku.
Bethesda w swojej karierze zaliczała już ogromne wpadki, ale przypadały one głównie na początek działalności firmy. Od wielu lat wydawało się, że nic nie jest już w stanie zatrzymać triumfalnego pochodu firmy, która stworzyła takie hity jak Oblivion, Skyrim oraz Fallout 3 a przy tym zaangażowała się w wydawanie wielu doskonałych produkcji (m.in. od studia id Software). A jednak - nawet największym potrafi się boleśnie powinąć noga. Najlepszym tego przykładem jest Fallout 76, który długo jeszcze będzie się Bethesdzie odbijać czkawką. Bo to nie tylko problem w wymiarze komercyjnym, ale przede wszystkim wizerunkowym. Gracze po prostu nie wybaczą Bethesdzie kolejnej wpadki tego kalibru.
Fatalna beta
Na długo przed premierą Fallouta 76 nastroje fanów były negatywne. Bethesda sama nie była pewna wdrażanych mechanizmów gameplayowych, próbując ukrywać przykładowo do samego końca, że w tytule nie występują tradycyjni, NPC-e (a tylko roboty) i że nie będziemy uczestniczyć wielowątkowych questach wypełnionych dialogami. Toksyczna atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej radioaktywna po opublikowaniu bety Fallout 76. Strasznie mała pojemność schowków na przedmioty była najmniejszym problemem, z jakim borykali się fani - tytuł przepełniony był bugami i oferował fatalny framerate w kilku obszarach.
Recykling na całego
Osoby, które twierdzą, że Fallout 76 jest czymś w rodzaju "mission packa" do Fallouta 4 mają sporo racji. Bethesda wykorzystała ogrom graficznych obiektów, animacji, mechanizmów (strzelanie zerżnięto z Fallouta 4 praktycznie w 100%) a nawet całych skryptów. U fanów, którzy zjedli zęby na przygodzie z 2015 roku, wywołało to już na etapie bety nieprzyjemne uczucie deja vu.
Gniew youtuberów
Youtuberzy szybko zwęszyli krew w wodzie i zaczęli ukazywać Fallouta 76 w bardzo negatywnym świetle. Hejt, który zaczął się wylewać po starcie bety, trudno porównać z czymkolwiek innym w ostatnich latach. Ma to związek m.in. z walką twórców filmików o wyświetlenia po tym jak YouTube zmodyfikowało algorytmy i zasady monetyzacji filmików. Jeszcze przed premierą wokół Fallout 76 wytworzyła się atmosfera, że to jedna z najgorszych gier wszech czasów (oczywiście nie bez winy Bethesdy, która powinna opóźnić premierę niedopracowanego produktu).
Premiera z bugami
Zamiast przełożyć premierę Fallout 76 Bethesda poszła w zaparte i wypuściła na rynek jeden z bardziej zabugowanych produktów ostatniej dekady. Kompromitacjom autorów serii The Elder Scrolls nie było końca - poczynając od framerate'u, który spadał do ok. 10 klatek na sekundę przy ostrych bitwach, do groteskowo wyglądających awatarów graczy po wyjściu z pancerzy wspomaganych. To dolało tylko paliwa do ognia, który wzniecali youtuberzy.
Strzelnica bez VATS
Dla wielu fanów RPG-ów i marki Fallout kpiną jest pomysł uczynienia z serii strzelnicy. W Fallout 76 faktycznie istotą zabawy jest naparzanie z giwer i okładanie się po mordach pneumatycznymi rękawicami. I to bez taktycznego smaczku, który oferował system VATS. Przy tym nawet uproszczony pod względem questów Fallout 4 wypada jak fabularny gigant.
Drugi zarzut wobec Fallout 76 to brak żywych NPC-ów. To pociąga za sobą szereg konsekwencji - brak dialogów, brak interesujących misji pobocznych, kiepska immersja itp.
Pusty, wielki świat
Pochodną braku żywych NPC-ów jest strasznie pusty świat. Mapa Fallout 76 faktycznie jest ogromna - na oko 3 razy większa od tej z Fallout 4. Nie jest to jednak wcale zaletą. Serwery Bethesdy obsługują za małą liczbę graczy w jednej sesji, co wywołuje taki efekt, że raz spędziłem 10 godzin biegając po tym świecie i nie natykając się nawet na jednego gracza. Jeśli nie masz akurat pod ręką paczki znajomych, to można się bardzo rozczarować samotnością w tej postapokaliptycznej scenerii. Inna sprawa to brak naprawdę ciekawych lokacji. Owszem, w Fallout 76 znajdziemy parę klimatycznych miejscówek, ale to kropla w morzu potrzeb - z tej wirtualnej przestrzeni zbyt często wieje nudą.
Kiepski balans i motyw PvP
Żeby tego jeszcze było mało, Bethesda nie przemyślała ogólnego balansu rozgrywki a przede wszystkim końcowej fazy rozgrywki. Większość osób, które spędziła z Fallout 76 200-300 godzin narzekała na brak sensownych wyzwań i atrakcji w etapie endgame. Tak samo było z motywem Player vs Player, który został źle zaprojektowany. Bethesda dopracowała jednak ten element zbyt późno (poprzez aktualizacje). Podobnie wprowadzony później tryb Battle Royale wypada jak musztarda po obiedzie.
Mikrotransakcje
Przy tej całej biedzie gameplayowo-graficznej Bethesda sama postanowiła wetknąć kij w mrowisko i ordynarnie wpisać w rozgrywkę sklep z mikrotransakcjami. Z początku wydawało się, że to tylko niewinne kosmetyczne gadżety, ale później - wbrew pierwotnym zapewnieniom - Bethesda zaczęła oferować przedmioty ułatwiające rozgrywkę.
Nieoczekiwana zaleta
Niewielka popularność Fallout 76 wbrew pozorom przysłużyła się w pewnym sensie społeczności fanów tej produkcji (tak, da się takich fanów znaleźć!). W Fallout 76 bawią się praktycznie sami zapaleńcy, pomagając sobie nawzajem, odgrywających roleplayowe role, tworząc wspólnie całe osady itd. Fani w sporej mierze wzięli na siebie role tradycyjnych NPC-ów z gier fabularnych i stworzyli klimat, którego bardzo często brakuje w popularnych produkcjach sieciowych, gdzie dla 90% osób liczy się tylko grind i coraz lepszy ekwipunek. To zdecydowanie główna atrakcja w Fallout 76 - historie, społeczności i konstrukcje, które spontanicznie tworzą miłośnicy rzeczonej produkcji.
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych