Sala samobójców. Hejter – recenzja filmu. Czy da się wygrać z trollem?

Sala samobójców. Hejter – recenzja filmu. Czy da się wygrać z trollem?

Jędrzej Dudkiewicz | 03.03.2020, 21:00

Jan Komasa bez wątpienia jest na fali. Boże ciało zostało świetnie przyjęte, zdobyło nominację do Oscara, a dopiero co zgarnęło rekordowe jedenaście Polskich Nagród Filmowych, czyli tak zwanych Orłów. Tymczasem do kin wchodzi za chwilę kolejna produkcja wyreżyserowana przez Komasę (ponownie ze scenariuszem Mateusza Pacewicza), czyli Sala samobójców. Hejter.

Tomek nie ma łatwego życia w Warszawie, do której przyjechał z niewielkiej mieściny. Co prawda dostał się na prawo i jest wspierany finansowo przez rodzinę Krasuckich, jednak właśnie został wyrzucony ze studiów za plagiat, a Krasuccy w prywatnych rozmowach się z niego podśmiewają. Chłopak się jednak nie poddaje, dzięki czemu dostaje staż w firmie Beaty Santorskiej, która zajmuje się niszczeniem ludzi poprzez wykorzystanie mediów społecznościowych.

Dalsza część tekstu pod wideo

Sala samobójców. Hejter – recenzja filmu. Czy da się wygrać z trollem?

Sala samobójców. Hejter – fabuła z ciekawymi pomysłami, ale też problemami

Nie byłem wielkim fanem pierwszej Sali samobójców, dzięki której Komasa zaczął w 2011 roku wielką karierę. To nie był zły film, ale miał sporo wad, na czele z trywializacją pewnych ważnych kwestii (depresja), jak i tym, że często był po prostu pretensjonalny. Kontynuacja z jednej strony na dobrą sprawę nie ma za wiele wspólnego z tamtym dziełem (ot, pojawia się tu ta sama gra, w którą grali tamci bohaterowie i jedna znana postać), z drugiej pod względem scenariusza i realizacji jest do niego bardzo podobna. Co mam na myśli? Otóż Hejter wyraźnie zauważa, jak w ciągu prawie dziesięciu lat zmienił się internet i jak łatwo jest go wykorzystać do manipulowania ludźmi oraz – mówiąc wprost – czynienia zła. Tomek radzi sobie w nowej pracy coraz lepiej, ma coraz odważniejsze pomysły na to, w jaki sposób niszczyć inne osoby. A jednak Komasa w zasadzie nie mówi nic o tym, dlaczego to jest takie łatwe, jakie mechanizmy sprawiają, że społeczeństwo się szybko radykalizuje i czemu atmosfera dyskusji (chociaż pewnie często trzeba by dodać do tego słowa cudzysłów) w internecie bywa o wiele gorętsza niż na żywo. Twórców w ogóle to nie interesuje. Bardziej skupieni są na głównym bohaterze i to im wychodzi trochę lepiej, ale znów, nie bez potknięć. Otóż widz może całkiem nieźle zrozumieć motywacje Tomka, który najzwyczajniej w świecie jest pełen złości, poczucia, że wszyscy traktują go jak gorszego i że nigdy nie uda mu się zasłużyć na docenienie. Hejter jest więc trochę krytyką elit, które mając wszystko raz, że nie wiedzą, jak żyją inni ludzie, a dwa i tak patrzą na nich z góry. Problem jednak w tym, że od pewnego momentu trochę trudno uwierzyć, że Tomek jest prawdziwym człowiekiem. To znaczy wszystko w zasadzie wychodzi mu idealnie, ma też niesamowitą zdolność polegającą na tym, że niemal każdy, kogo spotyka ma ochotę zwierzyć mu się ze swoich największych tajemnic (jedno z takich wyznań nie wiadomo po co się pojawia, bo nie zostaje w ogóle później wykorzystane). Tomek więc zna się na wszystkim, a jak jakieś jego działania rodzą pytania w stylu „jak to możliwe?”, to twórcy po prostu machają na to ręką i mówią „po prostu” (tak samo jest z jednym wątkiem napisanym do połowy, potem urwanym i nagle nie wiadomo czemu przywróconym). W jakimś stopniu można by to uzasadnić tym, że prawie wszyscy Tomka lekceważą, bo jest "tym gorszym, głupszym, ze wsi", ale są jednak jakieś granice. Przyznam, że w trakcie seansu Sali samobójców. Hejtera nie czułem prawie żadnych emocji. Ani napięcia, ani grozy, ani smutku, ani obrzydzenia.

Sala samobójców. Hejter – porządne aktorstwo

Jednego na pewno nie można odmówić Komasie – ma niesamowity talent do znajdowania młodych, uzdolnionych aktorów, którzy dzięki niemu mogą zacząć robić karierę. Tak było z Jakubem Gierszałem, potem Zosią Wichłacz, teraz pewnie czeka to zarówno Bartosza Bielenię z Bożego ciała, jak i Macieja Musiałowskiego oraz Vanessę Aleksander z Sali samobójców. Hejtera. Musiałowski radzi sobie naprawdę dobrze w roli Tomka, a problemy związane z tą postacią nie są jego winą. Młody aktor umiejętnie pokazał emocje targające jego bohaterem. Aleksander też jest dobra, chociaż dostaje znacznie mniej czasu oraz – jak już wspomniałem – w pewnym momencie znika, a potem nagle się znów pojawia. Jako jednak udało jej się to sprzedać. Nowym twarzom dzielnie sekundują stare. Agata Kulesza kontynuuje swoją rolę z pierwszej Sali samobójców i robi to bardzo dobrze. I to pomimo tego, że niekiedy charakter i zachowanie Beaty Santorskiej są rysowane strasznie grubą kreską. Solidni są również Danuta Stenka i Jacek Koman jako Krasuccy oraz Maciej Stuhr jako Paweł Rudnicki, kandydat na prezydenta Warszawy.

Wymieniłem sporo wad filmu Sala samobójców (dodać można by jeszcze kilka bardzo złych dialogów). Hejter. Nie znaczy to jednak, że nie warto go zobaczyć. Nowe dzieło Komasy oglądało mi się całkiem nieźle, ale ani mnie specjalnie nie poruszyło, ani nie zmusiło do myślenia, ani nie sprawiło, że mam ochotę o nim dyskutować. Podejrzewam jednak, że sporo widzów się ze mną nie zgodzi, więc warto sprawdzić samemu.

PS Jeśli nie chcecie poznać ogromnego spoilera z filmu, to nie patrzcie na okładkę nowego Newsweeka…

Atuty

  • Kilka ciekawych obserwacji;
  • Dobre aktorstwo;
  • Zdjęcia i muzyka;
  • Niezłe tempo

Wady

  • Sporo problemów scenariuszowych;
  • Mało emocji;
  • Prawie wszystko mogłoby być o wiele bardziej pogłębione

Sala samobójców. Hejter, czyli nowy film Jana Komasy, jest niestety dość rozczarowujący – myślałem, że bardziej mnie poruszy, a nie sprawi, że wzruszę ramionami.

6,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper