Reklama
Porozmawiajmy o Batmanie - Mroczne rozprawy z rzeczywistością

Porozmawiajmy o Batmanie - Mroczne rozprawy z rzeczywistością

Jędrzej Dudkiewicz | 13.05.2020, 21:00

Adaptacja komiksu, będąca nie tylko szybkim filmem akcji, ale jednocześnie stawiająca ważne pytania dotyczące świata rzeczywistego, to niezwykle trudne zadanie. Wyzwania tego podjął się Christopher Nolan w trylogii o Batmanie, na którą składają się Batman: Początek, Mroczny Rycerz oraz Mroczny Rycerz powstaje.

Przymierzając się do realizacji swojej wersji przygód prawdopodobnie najciekawszej postaci z komiksowego panteonu, Christopher Nolan zdecydował się na dwie rzeczy. Po pierwsze, poszedł tropem koncepcji wybitnego twórcy obrazkowych historii Franka Millera, który na długie lata zdefiniował sposób odbioru Batmana. Po drugie, zdecydował się nie przywiązywać większej uwagi do wcześniejszych kinowych odsłon Mrocznego Rycerza (dwóch Tima Burtona oraz dwóch Joela Schumachera). Dzięki temu stworzył pełnowymiarowego bohatera, którego przygody, zwłaszcza w dwóch pierwszych częściach, w jawny i interesujący sposób nawiązują do problemów, przed którymi stoi (lub w trakcie premiery stała) ludzkość.

Dalsza część tekstu pod wideo

Porozmawiajmy o Batmanie - Mroczne rozprawy z rzeczywistością

O idealizmie słów kilka

Głównym tematem, z którym mierzy się Nolan w Batmanie: Początku jest idealizm. Jeśli poświęcisz się idei, staniesz się czymś więcej niż tylko człowiekiem. Staniesz się legendą – mówi do Bruce'a Wayne'a (alter ego Batmana) R'as Al Ghul, przywódca walczącej z przestępczością i dbającej o zachowanie równowagi w świecie Ligi Cieni. Jednak to właśnie na jego przykładzie zostaje pokazane, że można wypaczyć każdą, nawet najlepszą ideę – Liga Cieni sprawiedliwością nazywa zemstę, czy mordowanie bandytów bez uprzedniego sądu. Usprawiedliwieniem ma być brak wiary w niewydolny system prawny oraz obawa przed pobłażliwością społeczeństwa. Przeciwstawia się jej rodziców Wayne'a, także idealistów, którzy dzięki swojemu majątkowi starali się pomóc Gotham City (rodzinne miasto Batmana), między innymi budując pociąg łączący poszczególne części metropolii. Zostali jednak dość przypadkowo zabici przez członka wspólnoty, na rzecz której działali. Wayne, który początkowo powodowany jest żądzą zemsty na mordercy rodziców w końcu dostrzega, czym stała się Liga Cieni. Po tym, jak spędził długie miesiące badając środowisko przestępcze poznał całą złożoność bandytów i potrafi odczuwać wobec nich także współczucie, które jego zdaniem jest tym, co go od nich odróżnia. Nolan pokazuje, jak poważne są to sprawy. Film formułuje ważne pytania: jak skutecznie walczyć z kryminalistami, kiedy system, biurokracja, korupcja, a także brak zaufania między instytucjami (choć wątek ten pojawia się dopiero w Mrocznym Rycerzu) to uniemożliwiają? Kto ma się tym zajmować? Czy dla zwiększenia skuteczności dopuszczalny jest jakiś kompromis w rozumieniu przepisów prawa, a jeśli tak, to gdzie leży granica? Co jest ważniejsze – bezpieczeństwo, czy poszanowanie obowiązujących norm społecznych?

Joker jako metafora terroryzmu

W Mrocznym Rycerzu te pytania także się pojawiają, ale nacisk położony jest tym razem na terroryzm oraz związek dobra ze złem. Nośnikiem obu jest postać Jokera – symbol chaosu i zła absolutnego, które nie poddaje się żadnej logicznej ocenie, czysta siła, której nie da się zrozumieć. Jak mówi Alfred (lokaj Wayne'a): Niektórzy ludzie nie podążają za niczym co logiczne, jak pieniądze. Nie da się ich zrozumieć, negocjować z nimi, zastraszyć. Niektórzy ludzie chcą po prostu patrzeć, jak świat płonie. Działania Jokera nasuwają skojarzenia z atakami terrorystów, którzy są równie nieprzewidywalni i niebezpieczni, jak on. Chociaż kierują nimi różne idee, to jednak sposób działania, dążenie do obalenia obowiązującego porządku, a nie jego reformy, uniemożliwia negocjacje i porozumienie. Człowiek zawsze boi się tego, czego nie rozumie – to również kwestia z Batman: Początek. Znów rodzą się zasadnicze, uniwersalne  pytania: jak walczyć z takim złem? Jak daleko można się posunąć, w jego zwalczaniu? Czy w imię wyższych celów moralne jest akceptowanie ofiar wśród postronnych ludzi (Joker obwieszcza, że codziennie będzie zabijać jedną osobę, jeśli Batman nie wyjawi swojej prawdziwej tożsamości, czego ten początkowo nie chce zrobić)? Czy zasada, by nigdy nie rozmawiać z terrorystami i nie przystawać na ich warunki na pewno jest słuszna? Jeśli tak, to czy zawsze skuteczna? Aktualność tych pytań w rzeczywistości po atakach z 11 września narzuca się sama.

Porozmawiajmy o Batmanie - Mroczne rozprawy z rzeczywistością

Mroczny Rycerz to w ogóle film przesiąknięty atmosferą związaną z tym tragicznym wydarzeniem. Kolejnym odwołaniem jest z pewnością sposób, w jaki pod koniec filmu Batman znajduje Jokera. Włamuje się wtedy do telefonu każdego mieszkańca Gotham, by namierzyć swojego przeciwnika. To oczywiste nawiązanie do zwiększonej inwigilacji – i przez to ograniczenia prywatności – usprawiedliwianej przez władze właśnie koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom. Nolan dość wyraźnie mówi, że jest to nie w porządku, a przynajmniej, że trzeba znać w tym umiar i granicę, co podkreśla Lucius Fox, gdy po raz pierwszy widzi stworzoną przez Wayne’a maszynę: piękna, nieetyczna, niebezpieczna. A gdy Batman tłumaczy, że musi wytropić Jokera oraz zapewnia, że tylko jedna osoba może korzystać z wynalazku Fox stwierdza, że to za duża władza dla jednej osoby. Oczywiście można zastanowić się, czy Nolan mimo wszystko nie przyznaje, że czasem są sytuacje, że granice trzeba przekraczać – w końcu Fox decyduje się skorzystać z maszyny, ten jeden raz, by pomóc Batmanowi, zatem wydźwięk jest taki, że – jak głosi znane powiedzenie – wyjątkowe czasy wymagają wyjątkowych metod. Tym niemniej jest to kolejny wątek zmuszający odbiorcę do myślenia i mocno odwołujący się do rzeczywistości.

Następnym istotnym zagadnieniem poruszonym w Mrocznym Rycerzu jest nierozerwalna więź łącząca dobro ze złem. Joker rozumie to doskonale, wie, że pod wieloma względami on i Batman są do siebie nie tylko bardzo podobni, ale także nawzajem się potrzebują. W społeczeństwie odgrywają odmienne role, jednak obaj, jako nieprzystosowanymi do normalnego życia dziwacy, pozostają na jego marginesie. Powstaje też pytanie, czy Batman to rzeczywiście tylko obrońca Gotham, czy też w pewnym stopniu kolejny jego problem? Czy gdyby go nie było, to Joker na pewno przybyłby do tego miasta i zaczął siać w nim panikę, strach i zwątpienie? Joker najlepiej rozumie, jak cienka jest granica między dobrem i złem, stara się to uświadomić i Batmanowi i prokuratorowi okręgowemu, Hervey'owi Dentowi, który w trakcie rozmowy z Waynem wypowiada kwestię: Albo umierasz jak bohater, albo żyjesz na tyle długo, żeby zobaczyć, jak stajesz się przestępcą. Dent, któremu Joker zabrał wszystko, co kochał, urzeczywistnia tę przestrogę – stacza się i zmienia w Dwie Twarze, demoniczną osobę o podwójnej tożsamości. To przestroga dla Batmana, pokazuje, po jak cienkiej granicy stąpa, jak trudne może być dla niego zapanowanie nad swoją mroczną stroną. To rodzi kolejne pytania: czy człowiek chcący  zmieniać świat na lepsze musi także umieć czynić zło? Co odróżnia go od tego, z kim walczy? I kiedy ta granica zostaje przekroczona?

Batman obrońcą status quo

Jakkolwiek by nie oceniać ostatniej części trylogii, czyli Mroczny Rycerz powstaje (dla mnie było to jedno z największych kinowych rozczarowań w życiu), nie da się zaprzeczyć, że także i w niej da się znaleźć sporo odwołań do rzeczywistości (zapewne znacznie więcej, niż zostanie omówione w tym tekście). Tym niemniej odnoszę wrażenie, że zamiast zadawać pytania, Nolan w tym filmie częściej przedstawia sytuację, podaje ją widzowi na talerzu. W efekcie oglądamy sceny, które przypominają protesty Oburzonych w różnych zakątkach świata, znajdujemy wątki związane z wykorzystywaniem biednych przed bogatych, którzy zamiast pomóc tym, którzy mają mniej, wolą jeszcze bardziej napychać swoje kieszenie, dowiadujemy się też, że giełda i banki są złe. Generalnie – same banały, często potraktowane po macoszemu. Nie znaczy to jednak, że nie da się poddać tych wątków analizie. Otóż Mroczny Rycerz powstaje, przez swoją wymowę okazuje się produkcją bardzo… konserwatywną. Co mam na myśli? Bunt w mieście wznieca Bane, czyli przestępca, którego łatwo nazwać populistą. Chce – przynajmniej w pewnym momencie tak deklaruje – oddać władzę w ręce ludzi, którzy mają sami wymierzyć sprawiedliwość. Sprzeciwienie się zastanemu porządkowi, walka z niesprawiedliwym systemem (który notabene zapewne w dużym stopniu odpowiada za tak wysokie wskaźniki przestępczości w Gotham) są przedstawione jako coś złego i niebezpiecznego. W związku z tym Batman, który pokonuje Bane’a staje się obrońcą najbogatszego 1% społeczeństwa, obrońcą status quo. Co ciekawe, wcale nie jest wykluczone, że do rewolucji w którymś momencie dojdzie, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie nierówności społeczne z roku na rok tylko się zwiększają. Tyle, że wtedy miliarderzy nie będą mogli liczyć na Batmana…

Porozmawiajmy o Batmanie - Mroczne rozprawy z rzeczywistością

Kwestie natury moralnej są w filmie ulokowane na drugim planie, niemniej warto przyjrzeć się postaciom komisarza Jima Gordona oraz Alfreda. Ten pierwszy sprzeniewierza się swoim ideałom, ukrywa prawdę o Harvey'u Dencie, gdyż dzięki jego legendzie możliwa stała się skuteczna walka ze światem przestępczym. To doświadczony policjant, który zna życie – wie, że czasem trzeba iść na kompromis w imię wyższych celów i dobrze jest mieć wtedy kogoś takiego jak Batman, dzięki któremu będzie się miało czyste ręce, przynajmniej w opinii społeczeństwa, bo sumienie jest zwykle mniej wyrozumiałe. Alfred z kolei, obawiając się, że Bruce Wayne, którego kocha go tak bardzo, pragnie śmierci, jest gotów przestać mu pomagać i wyjawić przykrą prawdę o jego ukochanej Rachel Dawes, byle tylko odwieść go od konfrontacji z Banem. Ta sytuacja obrazuje istotny dylemat: czy wiedząc, że szanse na zwycięstwo są niewielkie, wolno nam porzucić starania i uratować przynajmniej osobę, którą się kocha? Niestety takich pytań jest w ostatniej części zdecydowanie za mało, więc trudno o bardziej uniwersalne interpretacje tego dzieła.

Dlatego wróćmy do przyglądania się trylogii jako całości. Przy okazji stawiania ważnych pytań, Nolan rozprawia się z mitem super bohatera. Batman jest uważany za najbardziej intrygującą postać ze wszystkich komiksowych herosów, bo jest też najbardziej ludzki. Nie posiada żadnych nadprzyrodzonych zdolności, jak Superman, czy Spider-Man. Swoją siłę czerpie z treningu, inteligencji, majątku, zaawansowanych technologicznie gadżetów oraz strachu, jaki wzbudza w swoich przeciwnikach. Prowadząc krucjatę przeciwko przestępczości (po śmierci rodziców obiecał sobie, że postara się, by nikt już nie musiał czuć tego, co on) stopniowo zatraca się w swojej walce o sprawiedliwość. Batman przestrzega własnego kodeksu zasad, który obejmuje między innymi zakaz zabijania, czy używania broni palnej, ale jednocześnie nie cofa się przed łamaniem prawa, by być bardziej skutecznym. Przebieranie się w kostium i walka z bandytami jest dla Wayne'a formą terapii, która ma mu pomóc okiełznać targające nim emocje, jak obwinianie się za śmierć rodziców, czy towarzyszący mu strach. To także próba zmierzenia się z własnymi słabościami, pokonania swoich ograniczeń. Wayne rozumie, że aby walczyć z przestępcami musi stać się symbolem, ale niełatwo mu zaakceptować to, co zdają się rozumieć wszyscy poza nim: że tym samym skazuje się na samotność. Dobrze rozumie to jego ukochana od najmłodszych lat Rachel Dawes, która uświadamia sobie, że Bruce prawdopodobnie zawsze będzie potrzebować Batmana, że nocne przeobrażanie się jest jego prawdziwą twarzą, zaś życie, które prowadzi za dnia jako milioner i playboy, to jedynie maska.

Wayne boryka się też z frustracją, w którą wpędza go zrozumienie, że przestępczości nigdy nie da się do końca zlikwidować – gangsterzy często opuszczają więzienia, a do tego zawsze znajdą się nowi, skuszeni łatwym życiem. Paradoksalnie stanowi to uzasadnienie istnienia Batmana, co miałby począć ze sobą, gdyby z Gotham zniknęło całe zło? Mamy do czynienia z przeżywającym głęboki konflikt wewnętrzny, samotnym bohaterem tragicznym. Jego rozdarcie i odosobnienie potęguje ambiwalentny stosunek społeczeństwa, które jednocześnie chce, żeby był, ale czasem wolałoby, żeby zniknął – ludzie lubią myśleć, że są dobrzy, a Batman im to utrudnia: nie tylko walczy w ich imieniu ze złem, ale też pokazuje zło w nich samych – to, że są słabi, popełniają drobne grzeszki i są hipokrytami (na marginesie można dodać, że doskonale rozumie to Joker, który pokazuje, że zasady, wedle których zorganizowane są nasze społeczeństwa, to tak naprawdę kruchy konstrukt, który bardzo łatwo jest zniszczyć). Nasuwa się skojarzenie z dylematem, jaki przeżywamy w odniesieniu do więzień CIA. Większość ludzi, w imię bezpieczeństwa – indywidualnego i nieco wyidealizowanego, uogólnionego – zapewne w duchu godzi się na torturowanie terrorystów, jednak woli o tym niewiele wiedzieć, a już na pewno nie chce tego oglądać. Wszyscy wiemy, że ktoś powinien zająć się brudną robotą, ale wolelibyśmy nie czynić tego sami, by zachować dobre samopoczucie i mniemanie o sobie. W trylogii Nolana Batman przechodzi ważny proces: dorasta, ewoluuje i coraz lepiej rozumie swoją rolę – kim stał się dla mieszkańców Gotham i co niesie ze sobą ta sytuacja. Uświadomienie sobie tego nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Jednak w pewien sposób Nolan, przynajmniej częściowo, zaprzeczył temu w ostatniej części. Zakończenie jasno pokazuje, że w którymś momencie walka z kryminalistami może się znudzić i nadejdzie czas odpoczynku. Trudno jest mi kupić tego typu wątek, gdyż nie wyobrażam sobie, żeby można było w tak łatwy sposób porzucić wszystko, co do tej pory się znało i całkowicie zmienić swoje życie. Co prawda Wayne zostawia w Gotham następcę, sprawia też, że pamięć o nim będzie żyć wiecznie, ale wydaje mi się, że cała sytuacja powinna być dla niego znacznie trudniejsza niż zostało to pokazane.

Christopher Nolan nie stworzył serii będącej tylko efektowną i szybką adaptacją komiksu, dostarczającej widzowi wyłącznie rozrywki. Poprzez urzeczywistnienie opowiadanych historii, kręcenie scen w prawdziwym mieście (Jokera boimy się między innymi właśnie dlatego, że doskonale zdajemy sobie sprawę, że pojawienie się kogoś takiego jest prawdopodobne) i jednoczesne utrzymanie mrocznego klimatu (który niestety zostaje zburzony zakończeniem Mroczny Rycerz powstaje) udało mu się przemycić ważne pytania dotyczące aktualnych spraw, problemów, a także nas samych. To jeden – z wielu! – powodów, dla których jego trylogia o Batmanie jest tak powszechnie ceniona.

Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper