Fleabag – recenzja serialu. Kryzys po trzydziestce
Niedawno, przy okazji recenzji Obsesji Eve, wspomniałem o niejakiej Phoebe Waller-Bridge, która od kilku lat święci w telewizji spore sukcesy. Przyszedł więc czas, by ocenić jej najbardziej znane i zdecydowanie najlepsze dzieło, czyli Fleabag, którego oba sezony dostępne są w serwisie Amazon Prime Video.
Tytułowa Fleabag to kobieta, która niedawno skończyła trzydzieści lat, boryka się z problemami finansowymi, tym bardziej, że prowadzi niezbyt dochodową kawiarnię w Londynie. Do tego po śmierci matki, jej ojciec związał się z osobą, której Fleabag szczerze nie znosi, a jakby tego było mało, życie towarzyskie również nie układa się w sposób idealny.
Fleabag – głęboka, mądra, mroczno-zabawna fabuła
W ostatnich latach było już kilka produkcji, które podejmowały próbę opowiedzenia sytuacji ludzi, których nagle, ni z tego ni z owego, dopada prawdziwa dorosłość. Lena Dunham stworzyła Dziewczyny, Aziz Ansari Specjalistę od niczego, a Phoebe Waller-Bridge właśnie Fleabag. Te dwa ostatnie seriale są moim zdaniem na tym samym, bliskim arcydziełu, poziomie. We Fleabag odnajdzie się praktycznie każdy, kto chociaż raz zastanawiał się nad tym, dokąd zmierza jego życie, po co to wszystko, czy jest w tym miejscu, w którym chciał być i czy czasem nie jest już za późno na wielkie zmiany. Waller-Bridge tworzy skomplikowaną i głęboką, a zarazem niesamowicie uniwersalną opowieść o tym, że nasza egzystencja nie zawsze ma sens, że rady o życiu w zgodzie z samym sobą brzmią może fajnie, ale zwykle nie są wcale takie proste do zrealizowania. Nie żyjemy w próżni, to co robimy wpływa na innych ludzi w naszym otoczeniu, które zresztą – wraz z ogółem społeczeństwa, decydującym co jest normą, a co nie – ma względem nas najróżniejsze oczekiwania. Jak odnaleźć się w galimatiasie sprzecznych pragnień, zobowiązań i zasad, tym bardziej kiedy zwykle sami nie potrafimy do końca stwierdzić, czego tak naprawdę chcemy. Jedyne, co można robić, to próbować iść do przodu, krzywdzić jak najmniej ludzi, ale jednocześnie nie zapominać o sobie i mieć w poważaniu opinię innych. Fleabag to historia o tym, że nasza egzystencja na tym łez padole często jest absurdalna, chaotyczna, dziwaczna i niezręczna, ale jednocześnie dająca co jakiś czas momenty szczęścia i satysfakcji. Cała sztuka w tym, by umieć je rozpoznać i je doceniać.
Dla głównej bohaterki czymś stałym, choć wymagającym wiele wysiłku, jest z pewnością relacja z siostrą. Skomplikowana, pełna wzajemnych pretensji i oskarżeń, ale też jednak której fundamentem jest wsparcie, zrozumienie i gotowość do zrobienia wszystkiego dla drugiej strony. To znakomicie napisana relacja, podobnie zresztą jak ta, którą bohatera ma… z nami. Bardzo często przełamuje ona bowiem czwartą ścianę, komentując to, co aktualnie dzieje się na ekranie. Tym samym wciąga nas w swoje życie, decyzje i konsekwencje, z którymi musi się mierzyć. Jesteśmy nie tylko obserwatorami, ale i powiernikami, wspólnikami. Można to wręcz odczytywać jako oskarżenie – w końcu bohaterka odgrywa różne rzeczy dla naszej uciechy. A zatem Fleabag to także opowieść o relacji twórcy i odbiorcy, którzy w tym przypadku w jakiś przedziwny sposób mogą się zaprzyjaźnić. Po pewnym czasie sam łapałem się na tym, że odpowiadam na uśmiechy i mrugnięcia okiem bohaterki.
Fleabag – skomplikowane i świetnie zagrane postacie
Świat wykreowany we Fleabag zaludniają znakomicie napisane i zagrane postacie. I to takie, których nie da się łatwo zdefiniować. Na dobrą sprawę główną bohaterkę trudno jest lubić, zwłaszcza w pierwszym sezonie, gdy zmaga się poczuciem winy i traumą, a jeszcze bardziej, gdy dowiadujemy się, co jest jej źródłem. Postać ta jest niekonwencjonalna, przełamująca najróżniejsze granice, niepokorna, egoistyczna. A jednak mimo wszystko trudno jej nie lubić i nie przejmować się tym, co się jej przydarza. Tak samo jak jej siostrze, Claire, która tak często podejmuje złe decyzje, że człowiek zaczyna się trochę irytować – czemu w końcu nie mogłaby zrobić tego, co sprawi, że będzie szczęśliwa? Pytanie, jak często my sobie na to pozwalamy i to w takim wymiarze, jak musi to zrobić Claire… Znakomici są i nieco zagubiony, być może nawet w pewnym sensie uwięziony Ojciec głównej bohaterki i Claire oraz ich nowa macocha, będąca wcześniej matką chrzestną. To postać odpychająca, władcza, nieznosząca sprzeciwu i próbująca ustawić wszystkich i wszystko dookoła tak, by spełniało jej oczekiwania. A w drugim sezonie jest przecież jeszcze ksiądz, z którym też związane są ważne wątki i przemyślenia, jak chociażby te o pragnieniu zakazanego owocu, czy chęci, by ktoś za nas napisał scenariusz naszego życia, byle tylko nie musieć podejmować decyzji i mierzyć się z ich konsekwencjami.
Wszystko to jest grane wybitnie i tak samo dobrze napisane. Dialogi są świetne, pełne subtelnego, czasem absurdalnego, czasem czarnego humoru. W ogóle Fleabag jest w jakimś sensie serialem dość mrocznym, jednak często jest to przełamywane przez dowcip, wzięcie wszystkiego w nawias lub cudzysłów. Przyznać muszę, że Phoebe Waller-Bridge jest niesamowicie utalentowaną twórczynią, potrafiącą łączyć ze sobą skrajnie różne emocje i tonacje w taki sposób, że efekt końcowy nie rozjeżdża się, tylko jest niesamowicie wiarygodny, poruszający i zmuszający do myślenia. Aż dziw bierze, że tyle treści, której analiza spokojnie mogłaby być tematem pracy licencjackiej, a może nawet i magisterskiej, udało się zmieścić w dwunastu dwudziestu kilku minutowych odcinkach.
Atuty
- Bardzo głęboka, wielowymiarowa, słodko-gorzka i uniwersalna historia, w której każdy znajdzie coś dla siebie;
- Znakomite dialogi;
- Świetnie napisane i wybitnie zagrane postacie;
- Multum różnorakich emocji
Wady
- Pierwszy sezon minimalnie gorszy od drugiego
Fleabag to fenomenalny serial, któremu niewiele brakuje do tego, by nazwać go arcydziełem.
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych