Love Life – recenzja serialu. Miłość i inne nieszczęścia

Love Life – recenzja serialu. Miłość i inne nieszczęścia

Jędrzej Dudkiewicz | 11.06.2020, 21:00

Ach, ta miłość. Dla wielu najważniejsza rzecz w życiu, przez (prawie) wszystkich pożądana. I to pomimo tego, że jest często źródłem smutku, bólu i rozczarowania. Z drugiej strony, gdy właściwa i odwzajemniona, potrafi być wspaniała. Nic dziwnego więc, że wciąż powstaje tylko produkcji romantycznych, których twórcy chcą powiedzieć coś nowego na jej temat. Najświeższym przykładem serial Love Life, którego pierwszy sezon dostępny jest w serwisie HBO GO.

Darby Carter mieszka w Nowym Jorku i, ujmując rzecz kolokwialnie, nie bardzo umie w związki. Na przestrzeni dziecięciu odcinków śledzimy jej perypetie związane z randkowaniem z kolejnymi facetami, jak również dowiadujemy się nieco więcej o tym, co sprawiło, że jest taka, a nie inna.

Dalsza część tekstu pod wideo

Love Life – recenzja serialu. Miłość i inne nieszczęścia

Love Life – obserwacje słuszne, ale oczywiste

Na przykładzie historii Darby twórcy wyraźnie chcą powiedzieć coś mądrego i przede wszystkim uniwersalnego na temat miłości, co najbardziej sugeruje obecność wszechwiedzącej narratorki, która tłumaczy to, jak w danym momencie czuje się główna bohaterka i jaka lekcja płynie z tego, co jej się przydarzyło. Czego zatem można dowiedzieć się na temat miłości z Love Life? Ano na przykład tego, że związki są trudne i wymagają wiele pracy i wysiłku. Że czasem ludzie do siebie nieźle pasują, ale chcą od życia zupełnie różnych rzeczy. Że czasem brakuje tego magicznego czegoś. Że nie jest łatwo znaleźć odpowiednią osobę, a robi się to tym trudniejsze, im się jest starszym, bo ma się coraz bardziej wyśrubowane oczekiwania, a do tego mocno sprecyzowane pragnienia. I coś, co kiedyś, jak się było młodszym, mogło zupełnie nie przeszkadzać, później może być całkowitym dealbreakerem. Jest tu też trochę o tym, że generalnie warto się wybrać na terapię, by przepracować najróżniejsze sprawy z przeszłości, bo zarówno one, jak i środowisko, w których się człowiek wychowywał, mogą wpłynąć na brak umiejętności zbudowania trwałej relacji z drugą osobą. Po prostu – żeby być szczęśliwym z kimś, wpierw trzeba być szczęśliwym z samym sobą.

I to mniej więcej tyle. Wszystko to jest jak najbardziej słuszne i prawdziwe. Pod każdą z tych obserwacji spokojnie mógłbym się podpisać (zwłaszcza pod poleceniem terapii). Tyle, że nie ma tu absolutnie nic nowego, ani odkrywczego. Nieprzypadkowo to, co napisałem brzmi tak banalnie – tak zostało przedstawione w serialu, tymczasem odnoszę wrażenie, że twórcom wydaje się, iż odkrywają przed widzami jakąś wiedzę tajemną. A fakt jest taki, że nie wnoszą nic nowego do tematu miłości, bo to, co pokazują było wałkowane już setki razy, często w o wiele lepszy i ciekawszy sposób.

Love Life – sympatyczni bohaterowie

Nie znaczy to, że oglądanie Love Life jest jakoś strasznie bolesne. Są tu bowiem na przykład całkiem sympatyczni bohaterowie. Co prawda z grającą główną rolę Anną Kendrick mam od dawna problem. Po pierwsze, często odnoszę wrażenie, że w każdej produkcji, w której występuje jest taka sama. Po drugie, nie do końca wiem, od czego to zależy, ale raz uważam, że jest całkiem urocza, w innych przypadkach bywa dla mnie dość irytująca. Tutaj na szczęście przez większość czasu lubiłem jej bohaterkę. Podobnie jak i inne postacie. Nie chodzi o to, że zapadły mi jakoś specjalnie w pamięć, ale przyznaję, że z każdym mężczyzną, z którym spotykała się Darby miała ona pewną chemię i dało się uwierzyć w to, że tych dwoje mogło połączyć jakieś większe uczucie. Innymi słowy aktorstwo w Love Life stoi na porządnym poziomie.

I w zasadzie tyle można powiedzieć o tym serialu. Nie za bardzo jest o czym pisać, bo Love Life to raczej produkcja, którą można obejrzeć, zająć w ten sposób pięć godzin, po czym dość szybko o całej sprawie zapomnieć. Wygląda jednak na to, że twórcy tak bardzo są przekonani o tym, iż mają dużo do powiedzenia na temat miłości, że będą chcieli zrobić drugi sezon, który dotyczyć będzie zupełnie innej postaci. Obawiam się jednak, że będzie on tak samo wtórny, jak ten, który przed chwilą skończyłem oglądać.

Atuty

  • Sporo obserwacji słusznych…;
  • Całkiem sympatyczne i porządnie zagrane postacie

Wady

  • …Ale całkowicie oczywistych i nie wnoszących nic nowego do tematu

Love Life to serial raczej dla tych, którzy lubią po raz kolejny oglądać znane historie i motywy, w nieco innym wydaniu.

5,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper