Final Fantasy XV uratowało serię - nowa nadzieja dla Square Enix?
Piętnasta odsłona kultowego cyklu japońskiego wydawcy to efekt ponad dekady prac nad grą. Zapowiedziana jeszcze na początku kadencji PlayStation 3, jako Final Fantasy versus XIII miała stanowić początek nowego odłamu w serii. Historia potoczyła się jednak inaczej i tak dopiero na aktualnej generacji mogliśmy sprawdzić ukończony projekt.
Warto zatem przyjrzeć się przygodzie ekipy Noctisa kilka lat później. W końcu mamy do czynienia z tytułem dość nieszablonowym jak na standardy marki i jednocześnie takim, który w mojej opinii dobrze rokuje na przyszłość gier Square Enix.
Długa podróż
Final Fantasy XV to w pewnym sensie historyczna odsłona legendarnego jRPG. Pierwszy raz pokazano grę w 2006 roku kiedy siódma generacja konsol dopiero zaczynała przejmować rynek. Fabula Nova Crystallis - koncepcja, której założeniem okazało się wydanie trzech gier z tego samego uniwersum w świecie Final Fantasy. Coś jak wewnętrzna mini-seria w cyklu życia marki Square Enix. Final Fantasy XIII, Versus XIII oraz Agito XIII. Tak miała prezentować się trylogia na potrzeby "trzynastki". Na czele prac nad Versus XIII stanął sam Tetsuya Nomura. Postać doskonale znana fanom ze względu na projekt najbardziej kultowych postaci na przestrzeni wieloletniego istnienia serii na rynku. Jak wiemy, historia tego przedsięwzięcia potoczyła się nieco inaczej. Wprawdzie trzynasta numeryczna część pojawiła się w 2010 roku i dostała własną sub-serię poświęconą krucjacie Lightning, czyli żeńskiej protagonistce tak pozostałe dwa zaplanowane odłamy czekał inny los.
Agito XIII z czasem przekształcono na Final Fantasy Type-0 natomiast Versus XIII okazał się w przyszłości największym projektem wydawcy w ciągu ostatnich lat. Co ciekawe, Square Enix dopiero w 2012 roku zdecydowało na przekształcenie niedoszłego rozwinięcia XIII w piętnastą oficjalną kontynuację cyklu. Jeszcze w tym samym roku szef firmy, Yoichi Wada podjął decyzję o wcieleniu zespołu odpowiedzialnego za Type-0 do prac nad Final Fantasy XV. Ten odważny ruch był krokiem naprzód w postępach prac zwłaszcza w obliczu skupienia się wydawcy na konsolach nowej generacji. Zapadła decyzja o PlayStation 4 oraz Xbox One jako platformach docelowych. W grudniu 2012 roku drugim dyrektorem kreatywnym został Hajime Tabata, który dokładnie rok później objął stanowisko głównego producenta i doprowadził projekt do końca. Także on uformował składający się z prawie trzystu osób zespół, który pracował nad wersją gry dla PS4/XOne.
Historia powstania Final Fantasy XV to materiał na oddzielny artykuł. W branży gier przyjęło się stwierdzenie, które określa długo powstające tytuły nie do końca spełniające pokładane w nich nadzieje. Trudno się z tym nie zgodzić. Duke Nukem Forever czy Too Human to wręcz książkowe przykłady takich wieloletnich projektów. Czy warto patrzeć na FFXV również przez ten pryzmat? Nie da się ukryć, że w trakcie rozgrywki widać pewne szlify sięgające chyba nawet początków kiedy gra nosiła podtytuł Versus XIII lecz większość elementów znacząco przeprojektowano lub wykonano od podstaw. Nie oszukujmy się, Final Fantasy XIII nie do końca spełniło oczekiwania. Jestem entuzjastą klasycznych odsłon z czasów pierwszego PlayStation i uważam do dzisiaj te gry za wybitne i ponadczasowe. Trzynastka w pewnym sensie kultywowała przebieg narracji z dawnych lat. Korytarzowa struktura, setki pięknie zrealizowanych przerywników filmowych i mała namiastka map świata. Jednak nie było to dla mnie tak ciekawe doświadczenie jak za legendarnego Squaresoft. Obawiałem się, że FFXIII okaże się pechową inwestycją dla firmy i po części tak właśnie było. W moich oczach, Tabata uratował markę. I twierdzę tak jako miłośnik odsłon z PSX oraz "dziesiątki".
Wizja drogi
"Final Fantasy for Fans and First - Timers" - ten ciekawy komunikat od twórców widzimy przy każdorazowym uruchomieniu gry niezależnie od posiadanego sprzętu do grania. I faktycznie tak jest. Mimo, że mamy do czynienia z nową strukturą rozgrywki i nieznanymi wcześniej patentami tak nadal czuć w tym Final Fantasy. Przede wszystkim, zmienił się sposób prowadzenia narracji i budowy relacji między bohaterami. Samo intro w grze to takie małe oczko dla graczy znających temat długiego dewelopingu gry. Regalia, która już na starcie podróży ulega awarii a czwórka odmiennych od siebie protagonistów pcha auto do najbliższego warsztatu z coverem utworu "Stand by Me" autorstwa Florence the Machine w tle całej sytuacji. Już na samym starcie pojawiają się trudności po drodze zupełnie jak podczas tworzenia FFXV. Skoro mówimy o postaciach występujących w grze to trzeba wspomnieć o najważniejszej czwórce czołowych bohaterów - Noctis, Gladiolous, Prompto oraz Ignis. Tak naprawdę, oni tworzą całą historię. Reszta postaci sprawia wrażenie raczej drugoplanowych i stanowi coś w rodzaju uzupełnienia warstwy fabularnej. Wspomniana drużyna gra pierwsze skrzypce. Nie tylko ze względu na design przypominający japońskie gwiazdy rocka ale także z powodu interesująco zarysowanej różnicy charakterów. Odmienność postaci uwydatnia się nie tylko w trakcie kluczowych wydarzeń związanych z fabułą ale nawet podczas swobodnego zwiedzania.
Eksploracja została zrealizowana w FFXV całkiem sprawnie. Odkrywanie mapy nie nużyło mnie w żadnym stopniu. Być może dlatego, że to pierwszy Fajnal z otwartym światem na taką skalę. Sama konstrukcja Eos to ciekawa propozycja. Dlaczego? Świat przemierzamy głównie przy użyciu samochodu czyli królewskiej Regalii przy czym nie mamy pełnej kontroli nad pojazdem. W praktyce nie zjedziemy z autostrady (wyjątek stanowi terenowa wersja Regalii dodana w aktualizacjach) lecz jedynie zaparkujemy na poboczu aby eksplorować świat pieszo lub przy użyciu Chocobo. Przy automatycznej jeździe można skupić się na świecie i zerknąć na mapę, która pokazuje nieodkryte ciekawostki. Rozwiązanie, do którego dość szybko można się przyzwyczaić choć jestem w stanie zrozumieć osoby przeciwne takim decyzjom twórców.
Cykl dobowy zaimplementowany do gry odgrywa znaczącą rolę w rozwoju postaci. Bohaterowie zyskują punkty doświadczenia dopiero podczas postoju. Także mamy przykład kolejnej dość odważnej wizji producentów. Czy mającej zastosowanie w praktyce? Cóż, największą zaletą i jednocześnie minusem Finał Fantasy XV są elementy wymagające niekiedy czasu do zaakceptowania ze strony odbiorcy. Nie oznacza to jednak, że są zbędne lub błędnie wplecione w rozgrywkę. Wymagają nowego podejścia zwłaszcza dla najbardziej ortodoksyjnych fanów. Uważam, że to właśnie ta grupa stanowi najtrudniejszy elektorat gry. Chociaż sam uwielbiam starą szkołę jRPG tak nie miałem problemu z polubieniem Noctisa i spółki. Przedstawiony w grze świat jest na tyle ciekawy, że podejmowałem się wszelkich aktywności pobocznych aby zwiedzić jak największy obszar. A tych jest sporo. Dodatkowe questy opierają się głównie na polowaniach bestii lecz nie brakuje takich z minimalnym tłem fabularnym. Może nie aż takim jak w trzecim Wiedźminie ale jest to pierwszy krok do przodu na polu nowości w świecie Final Fantasy.
Pamiętam kiedy pierwsza prezentacja systemu walki w grze wywołała mieszane odczucia wśród graczy. Do dzisiaj jest to jeden z głównych zarzutów w stronę gry. Czy aby na pewno słuszny? Uważam, że w żadnym wypadku. Tak naprawdę jego skuteczne wykorzystanie zależy właśnie od gracza. Można bawić się w mashowanie jednego przycisku ale system pozwala na znacznie więcej. Szybka zmiana broni w trakcie jednej sekwencji ataku, wydawanie komend kompanom, uniki. Wszystko jest do naszej pełnej dyspozycji. Ten zręcznościowy styl prowadzenia starć to kompletna nowość. Turowe starcia mają swój niepowtarzalny urok lecz nie dla wszystkich, zwłaszcza nowicjuszy w gatunku. Nawet wydany niedawno remake FF7 postawił na bardziej zręcznościowy aspekt przy zachowaniu pewnych tradycyjnych rozwiązań. Jak widać, firma rozwija pomysły z FFXV na potrzeby kolejnych odsłon. Podejrzewam, że kolejna numeryczna gra z serii również postawi na otwartą strukturę świata.
Patrząc w nieznane
Do pełnego zrozumienia historii opowiedzianej w grze należy jeszcze zapoznać się z filmem "Kingsglaive" oraz anime "Brotherhood" stanowiącymi preludium właściwych wydarzeń. Scenariusz powstawał latami i prawdopodobnie wieku rzeczy nie udało się umieścić zważywszy na duży rozmiar gry. Final Fantasy XV nie jest pozbawione wad. Wymienić można chociażby jeden z bardziej uciążliwych fragmentów, który musimy przemierzyć. Nieszczęsny rozdział 12. Tutaj widać wyraźnie bardzo stare szlify koncepcyjne. Mimo pewnych wad jestem zdania, że podróż Noctisa to produkcja udana, w którą nadal przyjemnie się gra. To także dobry sygnał dla wydawcy i przełamanie trwającej kilka lat złej passy w historii marki. Potwierdza to nie tylko imponująca sprzedaż ale również przychylne opinie graczy.
Square Enix z pewnością będzie chciało rozwijać elementy znane już z FFXV. Pomimo niedawnej premiery nowej wersji przygód Clouda i Avalanche prace nad FFXVI bankowo trwają w najlepsze. Po przeszło dekadzie prac, ciągłym przesunięciom i zmianom kadrowym udało się doprowadzić projekt do ciekawego rozwinięcia. Hajime Tabata tym samym przetarł pewne szlaki wyznaczając serii nowy kierunek. Jeśli tylko będzie to podane w wyrafinowany sposób, to nie mam nic przeciwko.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Final Fantasy XV.
Przeczytaj również
Komentarze (43)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych