W dzisiejszym Hyde Parku skupiamy się na niegrającej na co dzień płci pięknej, Waszych małżonkach, partnerkach, przyjaciółkach - którymi grami udało się Wam je zainteresować?
Roger: Tak się składa, że moja obecna partnerka bardzo mocno lubiła klimaty japońskie, a naszą znajomość zaczęliśmy między innymi od tego, że pokazałem jej stany gier z Final Fantasy. Znaczy nie tyle save'y, co zakończenia i wstawki filmowe. Trochę się wtedy wynudziła, bo trwało to 2-3 godziny, ale ziarno zostało zasiane. Gdy nasz związek nabierał tempa oglądała jak gram między innymi w takie serie jak Silent Hill, Devil May Cry czy Onimusha. Razem też oglądaliśmy japońskie filmy, które ze stylistyką gier miały wiele wspólnego. I tak po seansie kolejnego horroru pokroju Dark Water odpalaliśmy Fatal Frame pozostając w klimacie.
To dla partnerki nabyłem też grę Bujingai na PlayStation 2, gdzie w głównego bohatera wcielił się Gackt, znany w Japonii wokalista. Zapewne gdyby nie to nigdy bym po nią nie sięgnął, choć ostatecznie okazała się całkiem przyjemnym slasherem.
Z czasem moja luba sama złapała za pada. I chociaż nigdy nie była hardkorowym graczem, to zaskoczyła mnie zdobyciem platyny w Okami czy ukończeniem na 100%, włącznie ze wszystkimi znakami zapytania i dodatkami, trzeciego Wiedźmina. Dziś przy dwójce małych szkrabów raczej ciężko jej znaleźć czas na granie, ale wciąż cioramy razem w gry fabularne i ostatnio skończyliśmy The Last of Us 2, gdzie ja trzymałem do końca stronę Ellie, a ona kibicowała Abby :)
Tsurugi: Moja małżonka jako nastolatka grywała sporo w Crash Bandicooot 3: Warped. Teraz jako ponad dwa razy starsza, woli patrzeć jak ja gram. Nawet zaproponowała sama, że mi kupi N-sane Trilogy. Generalnie woli gry kolorowe i śmieszne(jak Crash, Spyro lub Rayman) lub takie z filmową fabułą(Heavy Rain, The Last of Us), nie stroni też od horrorów, ale preferuje te straszące niż te obrzydliwe, to podobnie jak ja, może z wyjątkiem Dead Space, ta seria, a już zwłaszcza Launch Trailer do DS3 wywołał na niej bardzo pozytywne wrażenie. Sam tak samo bardzo go lubię, genialna muzyka Phila Collinsa. Ostatnio zerka jak ogrywam "White Day: A Labirynth Named School", to jej się podoba bo takie spokojniejsze i azjatyckie. Ah no i byłbym zapomniał, na pierwszym miejscu stawia serię Kingdom Hearts, bo "jak patrzę jak grasz, to mam wrażenie, że oglądam bajkę", co właśnie wynika z faktu, że głównym bohaterom towarzyszą postacie z filmów Disneya. Kiedyś lubiła samochodówki, teraz jakoś jej się odwidziało. Często po samym zwiastunie ocenia czy gra jest dla niej, czy nie. Więc głównym wyznacznikiem jej decyzji jest wygląd gry oraz fabuła.
Alexy: Kobiety i gry. Tak - są na tym świetne niezłe graczki, pogrywają z nami jak chcą w wielu dziedzinach. A my - faceci - się dajemy, często nawet chętnie(!) - ogrywać. Ale chyba nie o tym Roger chciał dziś porozmawiać. Moja wspaniała Luba nie jest fanem gier konsolowych/komputerowych czy mobilnych. Najbardziej lubi obecnie planszówki i to najlepiej rodzinne. Jest ich dużo do wyboru i każdy, z pociechami włącznie, się u nas cieszy razem spędzając czas. Z gier elektronicznych to wiem, że kiedyś grała w Spyro, bardzo jednak dawno już temu, a ja osobiście raz Ją zmotywowałem do wspólnej zabawy przy grze Little Big Planet. Bawiliśmy się świetnie - sporadycznie - co trudniejsze poziomy czy miejsca, przechodziłem za nią i … to by było na tyle, grę ukończyliśmy. Grała dla mnie raczej i by spędzić ze mną czas, niż dla własnej frajdy - może tym bardziej to doceniam? Szczerze mówiąc należę do tej grupy graczy, którym nie przeszkadza, że druga połówka nie podziela naszego hobby - momentami wręcz przeciwnie, kiedy słyszę/czytam jak to ktoś po pracy musi jedną konsolę dzielić i akurat nie może w coś zagrać. Przyzwyczaiłem się do tego, że kiedy tylko okoliczności pozwalają, to sprzęt na mnie czeka tylko, by go uruchomić. Tak, myślę że taka sytuacja jest zdecydowanie bardziej komfortowa.
drunkparis: Tak się składa, że jeszcze nie tak dawno temu wraz z żoną odpaliliśmy ciekawostkę w formię „A Way Out” od Hazelight Studios. Muszę przyznać, że sama gra w takiej formie jest naprawdę interesująca. CO-OP zawsze miał swoją mocną stronę, gdy razem z kimś obok ogrywasz tytuł i nie inaczej jest tym razem. Całości nie ukończyliśmy, ale grało się przyjemnie. Fakt, że moja luba z takim gatunkiem gier mierzyła się pierwszy raz, więc często trzeba było pomagać, ale po kilku próbach wyglądało to już naprawdę przyzwoicie. Z pewnością przy dłuższej chwili domowego odpoczynku do tytułu wrócimy.
Nie będę jednak ukrywał, że tak jak w przypadku większości kobiet racjonalnym wyborem są Simsy, tak i moja ukochana czuje się tam, jak ryba w wodzie. Wiadomo, możliwość personalizacji w grze od Maxis jest druzgocąca i można spędzić godziny przy tworzeniu postaci czy też jej ubioru, co przyciąga płeć piękną na dłużej przed ekran monitora. Zresztą ta gra chyba jest idealnie skrojona pod dziewczyny. Nieważne...
Z tego, co się orientuję, kiedyś lubiła pogrywać w gry wyścigowe, ale dzisiaj raczej nie mamy okazji, aby ten gatunek przetestować. Chociaż od czasu do czasu, gdy miałem jeszcze frajdę z NFS: Heat jakieś zaciekawienie było, więc jest w tym jakaś prawda.
Na ogół wspólnie gramy rzadko, ale jak już się uda, to frajda jest nieziemska.
Kajetan: Oho, mógłbym się tu naprawdę rozpisać. Moja ukochana gra w bardzo wiele różnych tytułów i właściwie ciężej byłoby mi znaleźć taki, którego by nie trawiła, niż odwrotnie... Dobra, może Call of Duty i projekty z podobnymi założeniami brutalności. Wiecie, krew, strzelaniny itd.
Na pewno najbliższa jej sercu jest seria The Sims, gdzie czynnie gra w praktycznie każdą jej odsłonę, przy okazji śledząc, co dzieje się w Maxis i wśród społeczności fanów. Absorbujące zajęcie, podobnie, jak samo symulowanie życia.
Uwielbia też gry kooperacyjne i tu właściwie gatunek też nie gra roli. Niedawno udało nam się zdobyć platynowe trofeum w Overcooked 2, a nieco później "wymaksowaliśmy" całą pierwszą odsłonę wraz z dodatkami. Systematycznie ścigamy się też w Crash Team Racing Nitro-Fueled. Półżartem dodam, że gdy zaczęła wygrywać, stało się to sprawą honoru!
Dalej są też wszelkie gry ruchowe, przygodowe, platformówki... Im więcej o tym myślę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że rzeczywiście ciężej znaleźć mi gatunek, którego nie lubi, niż taki, w którym czuje się świetnie. Jednego jestem pewien - mam ogromne szczęście. :)
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów.