Reklama
Nie tylko Mulan. Najlepsze filmowe wersje bajek Disneya

Nie tylko Mulan. Najlepsze filmowe wersje bajek Disneya

Dawid Ilnicki | 05.09.2020, 19:00

Jedną z najbardziej oczekiwanych premier tego roku jest z pewnością fabularna wersja “Mulan”, nawiązująca do dwóch wcześniejszych filmów animowanych: z 1998 i 2004 roku. Wielu zastanawia się jak historia początkowo przeznaczona dla dzieci wypadnie w filmie fabularnym, a tymczasem nie jest to pierwszy przypadek gdy bajka Disneya pojawia się na dużym ekranie jako film aktorski.

Film Niki Caro, który ma mieć swoją premierę za kilka dni, nie jest pierwszym podejściem fabularnym do historii znanej nam przede wszystkim z dwóch animowanych filmów autorstwa studia Disneya. Dużo mniej znaną produkcją jest “Hua Mulan” z 2009 roku będąca chińsko-amerykańską koprodukcją, w reżyserii Jingle Ma, operatora zdjęciowego na planie m.in. “Legendy pijanego mistrza”. Twórca już od początku zapowiadał jednak, że jego produkcja będzie się mocno różniła od animacji Disneya z 1998 roku i będzie odpowiadała raczej jego własnym wyobrażeniom, a obraz ostatecznie został zrealizowany w konwencji wojennego widowiska akcji, skupiając się na ważnej z punktu widzenia Chin historii, która dzięki animacjom Disneya stała się jednym z najbardziej znanych popkulturowych motywów pochodzącym właśnie z Państwa Środka.

Dalsza część tekstu pod wideo

Powrót do tej historii w dzisiejszej sytuacji geopolitycznej jest dość interesujący, choć oczywiście można go interpretować jako chęć zdyskontowania popularności tej opowieści przede wszystkim na rynkach wschodnich. Dziś wydaje się to o tyle istotne, że sytuacja związana z pandemią koronawirusa powoli zaczyna się tam stabilizować, a kina działają prężnie od dłuższego czasu. Tegoroczna wersja “Mulan” to również kolejny film fabularny oparty na wcześniejszych animacjach Disneya, których w historii kinematografii mieliśmy już sporo. Część z nich zanotowała spory sukces, tak kasowy, jak i artystyczny, a część zdecydowanie zawiodła, biorąc pod uwagę zarówno nośność samej historii, jak i status twórcy, który wziął się realizację danej produkcji. W najbliższym czasie czeka nas wysyp kolejnych obrazów będących ekranizacją bajek, a trend ten rozpoczęły już “Aladyn”, “Dumbo” i “Król Lew”, wszystkie z 2019 roku. W tym zestawieniu wspominamy jednak o wcześniejszych obrazach, które mogły się już nieco zatrzeć w pamięci, a z pewnością są warte przypomnienia.

Czarownica

Film Roberta Stromberga jest luźno oparty o baśń Charlesa Perraulta “Śpiąca królewna”, którą w 1959 roku jako film animowany zrealizowało właśnie studio Walta Disneya. Tym razem jednak na główny plan nie wysuwa się wcale tytułowa bohaterka, a grana przez Angelinę Jolie Diabolina, która w pierwszej wersji była rzecz jasna bohaterką negatywną. Oglądamy tu zatem dobrze znany motyw reinterpretacji pierwotnej opowieści w duchu poszukiwania usprawiedliwienia dla zachowania postaci, która dla dzieci była zawsze uosobieniem wszelkiego zła. Choć naturalnie nie ma w tym filmie głębokich refleksji na temat współczesnego świata warto się nim zainteresować, choćby ze względu na kompletną zmianę optyki patrzenia na pewne dobrze znane historie.

Kopciuszek

Zrealizowany w 1950 roku film animowany był jednym z pierwszych dzieł, które powstały dla Disneya i mocno odcisnął się na wyobraźni dzieci dorastających w XXI wieku. Trudno znaleźć osobę, która nie znałaby tej fabuły, a z czasem zaczęto wpisywać w różnego rodzaju podziały funkcjonujące w świecie zachodnim. W 2015 roku ekranizację tego dzieła zrealizował Kenneth Branagh, brytyjski aktor i reżyser, jako twórca specjalizujący się przede wszystkim w produkcjach opartych o sztuki Williama Szekspira. Ci, którzy widzieli choćby kilka z nich, nie spodziewali się po nim kompletnej reinterpretacji opowieści o dziewczynie gubiącej pantofelek na balu i rzeczywiście z niczym takim nie mieliśmy do czynienia. Film jest konserwatywny w niemal wszelkich aspektach, ale broni się głównie dzięki bardzo dobrej obsadzie( Lily James, Cate Blanchett, Helena Bonham Carter, Richard Madden).

Księga dżungli

Powieść Rudyarda Kiplinga ekranizowano kilkukrotnie. Pierwszy film został zrealizowany tuż po wojnie, w 1947 roku przez Zoltana Kordę. Najpopularniejsza animacja Disneya ujrzała światło dzienne w 1967 roku i do dziś jest bardzo chętnie oglądana przez dzieci. W 1994 roku przygotowano niemal klasyczny już film z Jasonem Scottem Lee, który często jest powtarzany w telewizji. Najnowsza wersja z 2016 roku, w reżyserii Jona Favreau, została zainspirowana wspomnianym dziełem z 1967 roku i na całym świecie zarobiła niemal miliard dolarów zbierając całkiem niezłe oceny krytyków, czego nie da się już powiedzieć o kolejnej, podobnej produkcji w reżyserii Favreau, czyli “Królu Lwie”.

Piękna i Bestia

Zrealizowany w konwencji musicalu film Billa Condona oparto o film animowany z 1991 roku. Trzy lata wcześniej, w 2014 roku, swoją wersję tej XVIII-wiecznej baśni zrealizowali Francuzi, pod przewodnictwem Christophe'a Gansa, w rolach głównych wystąpili Lea Seydoux i Vincent Cassel. W wersji disneyowskiej pojawili się z kolei Emma Watson i znany z serialu “Legion” Dan Stevens. Obraz w 2017 roku o dziwo stał się całkiem sporym sukcesem kasowym, bo na całym świecie zarobił ponad 1.25 miliarda dolarów i przywrócił wiarę w realizowanie wystawnych i sporo kosztujących widowisk, opartych o dobrze znane motywy baśniowe z przeszłości.

101 dalmatyńczyków  

 

Opowieść o Pongo, Perditcie i chmarze ich podopiecznych, na których życie dybie okrutna Cruella de Mon jest znana przede wszystkim dzięki disneyowskiej animacji z 1961 roku. Pod koniec XX wieku zrealizowano jednak pierwszy film fabularny, który spotkał się z gorącym przyjęciem. Z pewnością jednym ze strzałów w dziesiątkę było obsadzenie w roli głównego, negatywnego bohatera znakomitej Glenn Close. Jedną z pomniejszych, ale bardzo specyficznych, ról zagrał Hugh Laurie, na długo przed wielkim sukcesem serialu “House”. W 2000 roku zrealizowano dość osobliwy sequel “102 dalmatyńczyków” z mocno zmienioną obsadą, w której jednak obok m.in. Gerarda Depardieu pojawiła się znów w swojej popisowej roli Close.

Mój przyjaciel smok

Wielkie sukcesy jakie święciła “Gra o Tron” sprawiły, że smoki znów stały się niezwykle popularne, stąd zapewne pomysł na odświeżenie klasycznego filmu animowanego Disneya z 1977 roku. Dodatkowym atutem były naturalnie piękne plenery Nowej Zelandii, gdzie kręcono zdjęcia do tego obrazu. Pomimo jednak świetnej obsady: Bryce Dallas Howard, Robert Redford, Karl Urban, bardzo dobrze przyjętego Oakesa Fegley w roli tytułowej (oryginalny tytuł to “Pete’s Dragon”) i całkiem niezłych ocen, film nie stał się sukcesem kasowym na miarę swojego całkiem sporego potencjału.

Piotruś Pan

Ekranizacja klasycznej animacji z 1953 roku w reżyserii P.J. Hogana z całą pewnością nie cieszyła się taką popularnością jak zrealizowany już w 1991 roku przez samego Stevena Spielberga film “Hook”, który był oparty na dziele J. M. Barriego, w którym zagrali m.in. nieodżałowany Robin Williams, Dustin Hoffman, a także Julia Roberts. Film z 2003 roku zwraca swoją uwagę także tym, że wpływy ze sprzedaży, które ostatecznie wyniosły zaledwie 122 miliony dolarów nie zrównoważyły budżetu. A tymczasem krytycy chwalili tę produkcję przede wszystkim za dobrą realizację i wierność oryginałowi. Ciekawą rolę zagrał w nim Jason Isaacs, który odtwarzał kapitana Hooka.

Pinokio

Obecnie głośno o nowej ekranizacji powieści Carlo Collodiego, za którą bierze się znany meksykański twórca Guillermo del Toro. Mają w nim zagrać Ewan McGregor, Ron Pearlman, Tilda Swinton, Christopher Waltz i Cate Blanchett. Historia ta była wielokrotnie przenoszona na ekran, także przez Disneya, który w 1940 roku zrealizował klasyczny już film animowany. Jeśli jednak mowa o fabułach to warto przypomnieć o stosunkowo niedawnej interpretacji w reżyserii Matteo Garrone, w której tytułową postać zagrał młody Federico Ielapi, a z kolei z Gepetta wcielił się Roberto Beningni. Interesującym faktem jest to, że pomimo faktu, iż obraz miał swoją premierę pod koniec poprzedniego roku, w Polsce ma ona mieć miejsce dopiero w październiku 2020.

Alicja w krainie czarów

 

Opowieść Lewisa Carrolla jest najbardziej znana dzięki animacji z 1951 roku, która dziś uchodzi za jeden z najpopularniejszych filmów Walta Disneya. Ponad dziesięć lat temu wiadomość, że za własną wersję tej opowieści bierze się sam Tim Burton mocno zelektryzowała fanów filmu na całym świecie. Ekscentryczny amerykański twórca zasłynął dość mocno specyficznym, nieomalże gotyckim podejściem do podobnych historii, co sprawiało, że na produkcję czekano z wypiekami na twarzach. To co ostatecznie zobaczyliśmy raczej nikogo nie zawiodło, ale też spodziewano się więcej. Efekt końcowy z pewnością może się podobać od strony wizualnej, ze wszystkimi elementami dobrze znanymi z elementarza tego reżysera, w tym kolejnej mocno ekscentrycznej roli Johnny Deppa, obsadzonego tu jako Szalony Kapelusznik. Film przyjęto entuzjastycznie, a  sześć lat później powstał swoisty sequel, którego jednak nie zrealizował już Burton, tylko James Bobin. Zagrali w nim jednak aktorzy znani z pierwszej części.

Krzysiu, gdzie jesteś?

 

Książka A.A. Milne’a doczekała się wielu animacji, takich jak choćby “Przygody Kubusia Puchatka” z 1977 roku. Ci, którzy widzieli choćby jedną z nich dobrze wiedzą jak trudno zrealizować film aktorski, któremu choćby w części uda się uchwycić specyficzną atmosferę historyjek o perypetiach bohaterów zamieszkujących Stumilowy Las. Zadania przeniesienia tych postaci na ekrany kinowe podjął się jednak twórca słynnego “Marzyciela” Marc Foster realizując film “Krzysiu, gdzie jesteś?”, w którym postanowił opowiedzieć o losach dorastającego i rozczarowanego swym dotychczasowym życiem Krzysia, który nagle spotyka swoich dawnych ulubieńców. O powodzeniu tego filmu decydują przede wszystkim bardzo dobre dialogi i udane przeniesienie znanych nam z animacji postaci do naszej rzeczywistości, które nie sprawia wrażeniA sztucznego przeszczepienia jednego świata do drugiego, ale pasuje idealnie do historii o chęci powrotu do czasów beztroskiego dzieciństwa, który jednak - jak wiadomo - nie jest możliwy.
 

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper