PlayStation 5 było moim pierwszym wyborem, ale coraz bliżej mi do zakupu Xboksa
Choć od lat moim pierwszym wyborem były konsole Sony, to wydarzenia z ostatnich tygodni skłaniają mnie, aby raz jeszcze przemyśleć priorytety zakupowe. Kroki Xboksa robią wrażenie.
Konsole Sony towarzyszą mi od zawsze. Posiadałem prawie każdą generację PlayStation (także urządzeń przenośnych) i właściwie nigdy nie zastanawiałem się nad słusznością tej drogi. Wychodziło to jakoś naturalnie i choć w pewnym momencie mogłem pozwolić sobie na posiadanie jednocześnie także sprzętu Microsoftu, wciąż „głównym” były dla mnie te od japońskich hegemonów branży technologicznej.
Podobnież miało to funkcjonować w przypadku następnej generacji. Gdy tylko poznaliśmy ceny i okazało się, że te są praktycznie identyczne, wiedziałem już, że ponownie postawię na PlayStation. I choć oczywiście było kilka aspektów, które pozwalały sądzić, że w niektórych rejonach to Xbox będzie miał tym razem przewagę, wciąż się nie zrażałem. To po prostu ogromne przywiązanie do marki i swego rodzaju naturalna kolej rzeczy.
Trzymałem się tego, że PlayStation 5 na premierę, a Xbox Series X kilka miesięcy później. I wiecie co? Jestem coraz bliżej zmiany tej kolejności. Cóż, w gruncie rzeczy to może być znudzenie, prawda? Nieprawda. Moje wahanie jest konsekwencją polityki wobec graczy, jaką prowadzą obie platformy – dokładniej różnic w tym zakresie, które wydają się bardzo znaczące.
Xbox zdaje się słuchać graczy
Jeśli chodzi o rynek konsol, Microsoft przegrał bieżącą generację z kretesem. Jasne, pojawiły się przejawy geniuszu (to przecież teraz dostaliśmy Game Pass oraz xCloud), ale nie wystarczyło to, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. W listopad Xbox wchodzi jako pretendent i jeszcze kilka miesięcy temu daleko było im do faworytów tej batalii. Teraz sprawa wygląda już nieco inaczej i wydaje mi się, że jasno widać, z czego to wynika.
Przeczytałem kiedyś w biografii Sir Alexa Fergusona (wybitnego trenera piłkarskiego), że człowiek nie bez powodu ma aż dwoje uszu i tylko jedne usta. Powinniśmy więcej słuchać, niż mówić, bo to zazwyczaj właśnie dzięki temu stajemy się lepsi. Microsoft na rynku konsol słucha bardzo uważnie. Przez minione lata zarzucano im wiele, a nierzadko byli tym „chłopcem do bicia”. Ów chłopiec posłuchał jednak rad otoczenia, które na tacy wykładało mu odpowiedzi, jak przestać być gnębionym. Xbox słucha, analizuje i wyciąga wnioski.
Abonamenty są w modzie
Żyjemy w czasach, gdzie coraz większą siłę zyskują nowoczesne abonamenty z opcją odnawiania/rezygnowania co miesiąc. To bardzo wygodne i na pewno znacznie mniej irytujące, niż umowy długoterminowe, jakie czasem zawieramy z sieciami komórkowymi i telewizyjnymi. Dziś lwia część młodego pokolenia korzysta z Netflixa, HBO Go, Prime Video, czy Apple TV. W USA funkcjonuje nawet subskrypcja na buty dla dzieci (stopa rośnie im niewiarygodnie szybko), a swego czasu czytałem o abonamencie na... Maszynki do golenia!
Wygoda robi swoje, co nie? Podpinamy kartę i tyle – wszystko dzieje się samo, a my po pewnym czasie (co jest niestety dużym niebezpieczeństwem) zapominamy nawet, że co miesiąc ucieka nam te kilkadziesiąt złotych z kont. Ludzie z Xboksa zdają sobie z tego sprawę i ułatwiają nam robotę. Chcesz grać w gry, ale nie martwić się o to, czy zapamiętasz wszystkie premiery od studiów Microsoftu? Spokojnie, wykupujesz usługę Xbox Game Pass Ultimate i za „pół stówki” miesięcznie cieszysz się nielimitowanym dostępem nie tylko do ich najświeższych pozycji, ale także całej masy innych projektów. Oczywiście nie tylko na swojej konsoli, ale również PC i smartfonie, dzięki możliwościom xClouda.
O wprowadzenie globalnego dostępu do PlayStation Now fani proszę od dawna, ale Sony zdaje się głuche na te wołania. W tym czasie Xbox cały czas rozbudowuje swoją usługę, dokłada do niej kolejne klocki i promuje wśród wszystkich grup społecznych. Dzięki temu, gdy abonament od PlayStation zadebiutuje, będzie i tak bardzo mocno w tyle względem zielonej konkurencji. Xbox idzie z duchem czasu.
Rok Game Passa od Xboksa vs Dwie gry od PlayStation
Rozpływałem się już wyżej nad ofertą abonamentu od Xboksa. To mocno przemawia do wyobraźni. Obecnie koszt subskrypcji na trzy miesiące to około 160 złotych. Prosty rachunek pozwala wyliczyć, że za rok zapłacimy 640 złotych. Cóż, sucha liczba wypada całkiem wysoko. To przecież prawie 1/3 ceny konsoli. Jeśli jednak przyjrzymy się ofercie i temu, jakie tytuły się w niej znajdują, bardzo szybko okaże się, że wszystko jest dużo bardziej opłacalne, niż się wydaje.
Co więcej, za tę cenę (w przybliżeniu) dostaniemy zaledwie dwie pełne gry od Sony – powiedzmy, że Demon's Souls (PS5) oraz Marvel's Spider-Man: Miles Morales Ultimate Edition. I choć są to pozycje doskonałe, które zapewnią masę frajdy oraz genialne światy, to nijak nie wystarczy to na roczną rozgrywkę. Trzeba by być albo ogromnym fanem Pajączka, albo wyjątkowo beznadziejnym w gatunku soulslike. Choć nawet wtedy miałbym spore wątpliwości. Cena 80 euro to był bardzo mocny strzał w kolano, który porównałbym do wpadek Microsoftu przed startem ósmej generacji. Xbox chce pozwolić na tańsze granie.
Zakupowa ofensywa
Jednym z głównych argumentów, które przemawiają za konsolą Sony, są ich gry na wyłączność. Posiadanie w swoich zasobach takich studiów jak Santa Monica Studio, Sucker Punch Productions, Naughty Dog czy Insomniac Games, pozwala mieć pewność co do jakości produkcji, które się pojawiają. Wszystkie te ekipy mają ogromne pokłady zaufania, a my wiemy po prostu, że jak coś jest oznaczone, jako dzieło SIE, to będzie trzymało pewien poziom, poniżej którego nie zejdzie.
Umówmy się, Xbox zawsze odstawał. I choć 343 Industries czy Rare potrafią robić gry, to daleko im do takich zapewnień jakości. Microsoft zdawał sobie z tego sprawę, więc wysłał Pana Spencera na zakupy – „Phil, masz tu pieniążki, kup coś fajnego”. Ten tak właśnie zrobił i w ten sposób w ostatnich dwóch latach szeregi Xbox Game Studios zasiliły m.in. Ninja Theory, Obsidian Entertainment, inXile Entertainment, Undead Labs, Double Fine Productions i wreszcie Bethesda! Każdy gracz bez zająknięcia wymieni przynajmniej jeden duży tytuł twórców z rzeczonych studiów.
Jestem pewien, że prędzej czy później będzie miało to przełożenie na sposób, w jaki będą postrzegane gry na wyłączność dla sprzętu od Microsoftu. Jakość buduje zaufanie, ale coś mi mówi, że tej nie będzie brakowało przy kolejnych projektach. Pozostaje czekać, bo być może to wcale nie koniec ofensywy zakupowej Xboksa.
Xbox bije się w pierś, a PlayStation po twarzy
Wisienką na torcie jest afera związana ze Spider-Manem. Aby zagrać w porządną wersję na PlayStation 5, będziemy zmuszeni zakupić Ultimate Edition za pełną cenę, nawet posiadając tę samą grę na PS4. Wsteczna kompatybilność oczywiście zadziała, ale nie da takiego efektu, jak przy zakupie produktu na next-gena. I w tym wszystkim podobne zamieszanie wywołuje także Miles Morales, będący trochę spin-offem, trochę dodatkiem, a trochę wersją 1.5.
Tak zagmatwanie, że brzmi jak scenariusz od Kojimy. Dlaczego to wszystko? Cóż, Insomniac zapiera się, że to przez wzgląd na fakt, jak dużo pracy włożono w remaster. Co w tym czasie daje Xbox? Smart Delivery, a co tam!
I pamiętajcie, to wszystko za jedyne 54,99 zł na miesiąc 😉 pic.twitter.com/wN28jrVl9P
— Xbox Polska (@XboxPL) September 25, 2020
I mógłbym tak wymieniać i wymieniać, ale prawdą jest, że mój pre-order na PlayStation 5 jest wciąż aktualny. Obecnie jestem na etapie czekania na rozwój wydarzeń. Jeśli Microsoft kupi kolejne studia, a Sony znów zacznie sobie ładować ostrą amunicją po stopach, uśmiechając się przy tym, to będę musiał nieco zmienić kolejność. Xbox wyciąga wnioski, chapeau bas.
Przeczytaj również
Komentarze (292)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych