Cyberpunk 2077 – nadchodzący hit CD Projekt RED ogram na dobre dopiero na next-genach
Zbliża się jeden z najgorętszych listopadów ostatnich lat. Wypchany nie tylko grami z gatunku „blockbusterów”, ale przede wszystkim premierami nowych konsol Sony i Microsoftu. Kiedy na to wszystko znaleźć czas?
Tegoroczny listopad jawi się na prawdziwego zabójcę czasu. DiRT 5, Observer: System Redux, Watch Dogs Legion, Yakuza: Like a Dragon, Godfall, Assassin's Creed Valhalla, Demon's Souls (PS5), Marvel's Spider-Man: Miles Morales, Hyrule Warriors: Age of Calamity i w końcu Cyberpunk 2077 – to tytuły, które znalazły się na mojej liście „do ogrania” w przedostatnim miesiącu tego roku. Część z tych szpili to produkcje na kilkadziesiąt godzin grania. Biorąc pod uwagę fakt, że jednocześnie będę też chciał przetestować nowe konsole Sony i Microsoftu, czasu będzie tyle, co kot napłakał. Najlepszym wyjściem byłoby przesunięcie premiery jakiegoś hitu na początek przyszłego roku, gdzie niewiele się póki co dzieje. I choć dla kogoś może to być bluźnierstwem, ale nie miałbym nic przeciwko temu, aby był to właśnie Cyberpunk 2077.
Next-genowy Cyberpunk
Produkcja CD Projekt RED to tytuł, który chciałbym smakować niespiesznie, celebrować każdy wybór, każdą misję i każdą poznaną postać. Sprawdzać inne drogi scenariusza, buildy postaci, kombinować ze stylem gry. Bawić się tym spędzając w grze kolejne godziny na eksperymentach. W listopadzie na takie granie raczej nie będę miał czasu, więc tytuł zapewne tylko liznę nie chcąc psuć sobie zabawy. Zapewne, bo jeszcze nie wiem tego na pewno, w końcu hype skutecznie może mi to wybić z głowy, ale o nim za chwilę. Jest jednak duże prawdopodobieństwo, że grę wymasteruję już na spokojnie w przyszłym roku. A skoro już mam taki plan to czemu nie zrobić tego w wersji na next-geny? Powodów znajdę kilka.
Po pierwsze od zawsze jestem graczem konsolowym, a nie oszukujmy się – tytuł nie bez powodu prezentowany jest póki co na mocarnych pecetach. Wprawdzie w przypadku Wiedźmina 3 mieliśmy podobnie i na przedpremierowych pokazach grano głównie w wersje na „blaszaki”, jednak obawiam się, że gameplay nastawiony bardziej na akcję i wymiany ognia może sprawić, iż konsole obecnej generacji (zwłaszcza te bez Pro i trzech X-ów w nazwie) będą miały trochę problemów z utrzymaniem stałej liczby klatek. Chociaż oczywiście niczego nie można przesądzać, w końcu mówiło się, że Wiedźmin 3 na Switcha będzie niegrywalny, a wielu przecierało oczy ze zdziwienia jak dobrze udało się go przeportować. Nie mam jednak wątpliwości co do tego, że Cyberpunk 2077 na PS5 i XSX będzie grą lepszą, bardziej wydajną i po prostu zaoferuje lepsze doświadczenie tak samego gameplayu, oprawy jak i płynności rozgrywki, a co za tym idzie – poznawania świata i scenariusza.
Druga kwestia jest bardziej prozaiczna – Cyberpunk 2077 to gra z otwartym światem, przez niektórych porównywana skalą do GTA. Możemy być pewni, że twórcy gry właśnie teraz crunchują (gdy pisałem wczoraj ten artykuł informacja o nadgodzinach w studiu jeszcze nie wypłynęła), próbując wyeliminować wszelkie bugi i niedociągnięcia. Ale dopiero gdy tytuł wezmą w obroty miliony graczy na całym świecie, wyjdą na jaw błędy naprawiane przez kolejne łatki. I wersja na next-geny będzie miała te błędy młodości za sobą. Pamiętam misję poboczną w Wiedźminie 3, nieopodal Novigradu, gdzie zacinały się drzwi i z tego powodu nie można było popchnąć akcji do przodu. Bug uniemożliwił mi przez kilka tygodni zdobycie platyny i dopiero po jednej z kolejnych aktualizacji został wyeliminowany. Grając w Cyberpunk 2077, który klimatem, postaciami i miastem zachwycił mnie podczas eventu, na którym mogłem ograć pierwsze trzy godziny, chciałbym jednak uniknąć takich niespodzianek.
Poprzeczka zawieszona bardzo wysoko
Jednego czego mocno się boję to faktu, że hype wokół gry jest przeogromny. Poprzeczka zawieszona przez Wiedźmina 3 została bardzo wysoko, w końcu nie bez powodu gra zgarnęła setki branżowych nagród. Wielu graczy wyczekuje mesjasza rynku, gry idealnej w każdym calu, a moim zdaniem to dopiero przetarcie po części z nowym gatunkiem dla RED-ów. I wcale się nie zdziwię, jak będzie to produkcja, której średnia na Metacritic oscylować będzie w granicach 85-90%, a nie 90%+. To będzie oznaczać wciąż znakomitą produkcję, ale widać nawet po wycenie na giełdzie, która w przypadku RED-ów jest wyższa niż Ubisoftu, że oczekiwania są bardzo, bardzo wysokie. A przypomnę tylko, że Ubisoft ma wiele własnych, wykreowanych marek jak Asasyn, Far Cry, Prince of Persia, Ghost Recon, Watch Dogs, The Division i kilka innych, nad którymi ma pełną kontrolę, podczas gdy polskie studio bazuje przede wszystkim na znanych licencjach, a nie własnych IP.
Nie można też zapomnieć o tym, że cyberpunk to nie jest tak wdzięczny gatunek jak fantasy. Oczywiście ostatnio jest znowu na niego moda, ale na pewno łatwiej było osiągnąć sukces z trzecim Wiedźminem i jego słowiańskim fantasy. Tak, tak, wiem, że ten „słowiański” to trochę na wyrost, bo przecież Sapkowski inspirował się wieloma zachodnimi twórcami i kulturami, ale jednak była to produkcja unikalna pod wieloma względami również jeśli chodzi o klimat. Nie bez powodu wielu zagranicznych graczy aby lepiej poczuć atmosferę wybierało polski dubbing. Czy w jakiejkolwiek innej grze nasz rodzimy język zyskiwał taki poklask? Nie dziwi mnie to zresztą zupełnie, bo sam w wielu tytułach rodem z Japonii zmieniam, jeśli jest to możliwe, na japońskie głosy. W Cyberpunk 2077 grał będę po angielsku, bo jednak tutaj pasuje on do klimatu gry znacznie lepiej.
Jest ryzyko, jest zabawa
Zmierzam jednak do tego, że ani kinowy hit „Blade Runner 2047” nie osiągnął takiego wyniku jak oczekiwano, ani też polski Observer z Rutgerem Hauerem, moim skromnym zdaniem jedna z najlepszych gier z tego gatunku w ostatnich latach, nie zawojowała list sprzedaży. Netflix z kolei skasował „Altered Carbon” po zaledwie 2 sezonach, bo stosunek budżetu do oglądalności się nie zgadzał. Za to ich wersja Wiedźmina rozbiła bank i już mówi się nawet o kilku sezonach. Przykładów na to, że fantasy cieszy się większym zainteresowaniem niż cyberpunk mógłbym jeszcze rzucić kilka, ale nie w tym rzecz. CD Projekt RED zaryzykowało stawiając na zupełnie nowy setting, licencje, częściowo gatunek i chwała im za to, bo przecież mogli zapowiedzieć czwartego Wiedźmina, odciąć kupony i zgarnąć furgonetki zielonych. Tymczasem tworzą tytuł, który nie dość, że obserwujemy głównie z widoku z pierwszej osoby, to stawia on też po części na gunplay, którego deweloper dopiero się „uczy”.
Nie musi to więc być produkcja przełomowa, jak Wiedźmin 3, byśmy mogli się z nią świetnie bawić. A że będzie bawić wątpliwości nie mam żadnych, bo miałem już okazję jej posmakować. Tylko jest to dla mnie zbyt bliski gatunek i setting, by iść na kompromisy. A jeśli konsole obecnej generacji będą musiały na takie pójść, a na PC do Night City nie zamierzam się wybierać, to wersja na next-geny będzie jedną z moich najbardziej wyczekiwanych gier przyszłego roku.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Cyberpunk 2077.
Przeczytaj również
Komentarze (105)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych