PS5 i gry za ponad 300 złotych? Firmy dyktują warunki, a my nie mamy nic do powiedzenia
Next-geny wylądowały lub wylądują w łapkach pre-orderowców już jutro, więc warto jeszcze raz poruszyć kwestię cen gier wydawanych na Xboksa Series X oraz PlayStation 5.
7:30, dzwoni budzik, poranna toaleta, śniadanie, a następnie załączenie komputera, aby zalogować się na zajęcia online, mając wciąż jedno zamknięte oko, co było spowodowane posiedzeniem do trzeciej w nocy przed "piecykiem", całując ściany w Assassin's Creed Valhalla. Dzisiejszy dzień był jednak inny, bowiem po wejściu na skrzynkę pocztową zauważyłem e-maila od Media Expert, którego treść poinformowała mnie, że kurier (oby taki, który nie wyciska ze swojej firmowej bryki ostatnich potów) już ma na "pace" moją konsolę PlayStation 5, z którą mam nadzieję spędzić wiele przyjemnych, niezapomnianych chwil.
DualSense prawdziwym next-genem
Uśmiech oczywiście pojawił się na mojej twarzy, ponieważ po tysiącach plotek, zapowiedzi, tudzież dziesiątkach imprez w końcu będę mógł poczuć na własnej skórze next-gena. Najbardziej jestem podekscytowany możliwościami DualSense'a, który - obecnie - jest czymś, co zachęca do kupna urządzenia Sony. Obejrzałem już masę materiałów na YouTube, czy to tych opisujących kontroler, czy również gameplayów, w których nagrywający opisywał, co dokładnie czuje grając przykładowo w Call of Duty: Black Ops - Cold War lub Marvel's Spider-Man: Miles Morales.
Dobrym przykładem jest tutaj chociażby prolog w tej drugiej przygodzie, w którym protagonista znajduje się w metrze - według wielu twórców, pad pozwala poczuć nawet, jak maszyna stopniowo zwalnia, a podczas bujania się po zaśnieżonym Nowym Yorku, za każdym razem czujemy wypuszczanie sieci. Nie wspominając już nawet o adaptacyjnych triggerach w najnowszej strzelance od firmy Activision - gdy tylko obejrzałem wpis prezentujący ich pracę podczas korzystania z różnych broni, to aż zazdrościłem amerykańskim odbiorcom, którzy już posiadają swoje egzemplarze PS5 i mogą pozwolić sobie na zakup nawet kilku produkcji za około 60-70 dolarów, czyli w przeliczeniu na polską walutę - około 300 złotych.
Bez kasy nie podchodź
Granie w gry wideo to bardzo drogie hobby, a odnoszę wrażenie, że z każdymi miesiącami jest jeszcze droższe. Jesteśmy obecnie przyparci do muru, bowiem obok takich hitów, jak , Horizon Forbidden West czy nawet wyżej wspomniany Miles Morales przejść obojętnie nie może nikt, kto uwielbia tę formę rozrywki. Jeśli Sony zażyczy sobie za swoje produkcje 80 dolarów, to i tak większość posiadaczy PS5 te tytuły kupi - mówiąc większość mam na myśli ten, maksymalnie następny rok. Potem, gdy sprzęty trochę stanieją i będą bardziej dostępne, będą nabywać je starsze osoby lub bardzo młode jedynie z myślą o ciupaniu w najnowszą FIFĘ czy CoD-a - próbując sobie przedpremierowo wmówić: „poczekam, aż cena spadnie o minimum 20%”.
Wyciągnięte trzy stówki z portfela na pewno zabolą niejednego zainteresowanego next-genem azjatyckich twórców i poniekąd tych amerykańskich, ponieważ zespoły third-party należące do różnych korporacji, jak chociażby wyżej przywołane Activision, już teraz wołają za swoje perełki ponad 300 złotych. Jesteście zainteresowani jedynie kampanią fabularną w "Cold War"? Za pięć godzin zabawy przyjdzie Wam zapłacić tyle, ile przed chwilą wspomniałem. Troszkę weselej wygląda sytuacja z nowym Spider-Manem (250 złotych), ale on także jest króciutki (7-8h), a niektórzy zapaleńcy ukończą go nawet i podczas jednego posiedzenia.
Można śmiało powiedzieć, że nie jest to do końca sprawiedliwe. Jeszcze pięć lat temu płaciliśmy za niektóre spore produkcje mniej, niż 150 złotych (Batman: Arkham Knight, Wiedźmin 3: Dziki Gon, Dying Light), kiedy to Sony już wtedy wołało za tytuły ekskluzywne 250 złotych. Firmy widząc, jak chętnie zainteresowani sięgają po pozycje wydawane spod szyldu Japończyków, poszli w ślad za nimi tłumacząc się, że podwyżką cen winne są większe koszty produkcji (nikt nie przyzna się, ile pieniędzy wpompowane jest w często niepotrzebny marketing, a równie dobrze mogłyby być one przeznaczone na dodatkowych testerów, abyśmy to my nie musieli zmagać się z bugami - w tym momencie puszczam chociażby oczko do Ubisoftu).
Pasterz i kilka owieczek
Teraz "niebiescy" chcą za np. Demon's Souls (PS5) 350 złotych. Ubisoft za Assassin's Creed Valhalla, Watch Dogs Legion i Immortals Fenyx Rising woła 260 złotych, ale według mnie jest to spowodowane jedyne tym, że są to cross-geny, a od kolejnych projektów - nie wliczając w to Far Cry 6 - pójdą w ślady Sony. Dlaczego? Dlatego, że nikt nie będzie na nich krzyczał za to, że podwyższyli ceny gier, bo każdy już się z tym pogodzi. Ba, gracze muszą mieć nadzieję, że nikt nie zgodzi się z Rockstar Games, które uważa, że 70 dolarów to i tak za mała kwota zważywszy na to, jak bardzo jakość ich tytułów się zwiększyła.
Możemy narzekać, ale ceny gier będą wzrastać, a my, gracze, mamy bardzo mało do powiedzenia w tej kwestii. Albo przystajemy na warunki wydawców, albo nadrabiamy zaległości oglądając i czytając przy tym, jak inni zachwycają się nowym tytułem, albo po prostu zmieniamy hobby. Ja sam chciałem początkowo nabyć abonament EA Play i przejść od A do Z Star Wars Jedi: Upadły zakon (na PC zatrzymałem się w połowie z powodu braku czasu), a także przy okazji przetestować Days Gone w 60 klatkach na sekundę.
Skusiłem się już na Milesa Moralesa mimo zapewnień, że poczekam, aż cena spadnie. Teraz wmawiam sobie, że remake od Bluepoint Games nie jest dla mnie, a same adaptacyjne triggery nie zachęcą mnie do wydania ponad trzech stówek na Cold Wara, ale mam dziwne przeczucie, że jeszcze w weekend złożę kolejne zamówienie w elektromarkecie. I zapewne podobnie postąpi i spora część innych odbiorców, którzy jeszcze parę miesięcy temu narzekali na podwyżkę cen zainicjowaną ruchem Japończyków.
Przeczytaj również
Komentarze (269)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych